Tyle dobrych ludzi dookoła. Zygmunt, który wybawił nas z wielkiego kłopotu. Wojtek, który zabrał stary samochód, Krzysiek, który zawiózł mnie dzisiaj do Jadowa i Iwonka, która pożyczyła mi swój samochód. I jeszcze Kazik niezawodny przyjaciel, i Celinka, Ania, pani Genia, które wzięły na siebie ciężar dzisiejszej wigilii. I Jadzia, która odwiozła nas do domu, na którą zawsze mogę liczyć. Tyle życzliwości. Seniorki, mówię o nich moje babcie, od nich usłyszałam dzisiaj tyle dobrych życzeń.
Wigilia była piękna. Wiele wzruszeń, to za sprawą gimnazjalistów. Przygotowali mądry program i świetnie zagrali. Było w nim o Świetle które rozprasza każdą ciemność, a mrok go nie ogarnie. Pozwala zobaczyć co w nas jest prawdziwe. Jacy właściwie jesteśmy. Życzyłam Wszystkim (sobie także) dzieciom i ich rodzicom, nauczycielom, pracownikom, potem gościom takiego Światła. Światła, które daje pokój serca.
Długo nie pisałam. O złych ludziach i rzeczach pisać już nie chcę, ale prawdę jeśli trzeba napiszę i nazwę zawsze.
Kiedy nie mogę w nocy spać tęsknię do kaplicy „na górce”, półmroku i świec, przyjaciół (i obcych), z którymi można było rozmawiać o tym, co w życiu najważniejsze. Może Światło rozproszy mrok? Dobrze, że jest Józef.
środa, 22 grudnia 2010
czwartek, 9 grudnia 2010
Czy warto?
Miałam napisać coś więcej już w poniedziałek, a kończy się już czwartek. Nawet zaczęłam pisać, ale kolejne wydarzenia i bardzo męczące dni skutecznie zniechęciły mnie do pisania. A o czym miało być, trochę o nadziejach, trochę o radości. Nie będzie, choć nowy tydzień zaczął się jeszcze w atmosferze święta po ogłoszeniu wyników drugiej tury wyborów. Jadąc do szkoły, idąc do kościoła miałam wrażenie, że inaczej się oddycha, ludzie patrzą na siebie inaczej, jakoś tak radośniej. Ktoś powiedział, że czuje się tak jak po odzyskaniu niepodległości. To uczucie ma ogromne znaczenie szczególnie w kontekście kolejnych wydarzeń. W poniedziałek zostałam poinformowana, że we wtorek wybierają się do szkoły dwie panie wizytatorki z Kuratorium Oświaty. Każda tego rodzaju wiadomość jest mało przyjemna, ale cóż pomyślałam kontrola jak kontrola być musi. Później jednak zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma w tym jakiejś innej przyczyny, niż zwyczajowa wizytacja. Okazało się, że miałam rację. Na koniec długiej kontroli dowiedziałam się, ze Panie przyjechały po telefonie i pisemnej skardze (być może były to anonimy, tego nie wiem) na nauczycieli, że źle traktują uczniów. Niestety nie dowiedziałam się niczego więcej. Czego tak naprawdę dotyczyła skarga? Moje zdziwienie było ogromne, bo od września rodzice nie zgłaszali do mnie żadnych uwag ani ustnych, ani na piśmie na zachowanie nauczycieli.
Staram się zrozumieć reakcje kuratorium oświaty, ale nigdy nie zrozumiem jak można niszczyć szkołę, która jest sercem lokalnej wspólnoty. Szkołę, która ma wiele osiągnięć, której absolwenci uczą się w najlepszych warszawskich liceach. Szkołę, która organizowała wiele ciekawych projektów, darmowe wakacyjne wyjazdy, warsztaty, kolonie. Jak można w tak ohydny sposób podważać autorytet nauczycieli (zaangażowanych, oddanych), a potem oczekiwać, że będą wkładać serce w swoją pracę, wychowywać dzieci, poświęcać swój czas, organizować spotkania, wyjazdy, projekty i wiele wiele innych rzeczy.
A może to jest tak, że chcąc „przyłożyć” dyrektorce i jej mężowi, którzy zaangażowali się w kampanię wyborczą trzeba było znaleźć kij.
Myślę o tym z obrzydzeniem, tak jak z obrzydzeniem czytam wypisywane na nas anonimy i myślę sobie, ze nie byłoby tego wszystkiego, gdyby dobrzy ludzie, których przecież jest więcej w Strachówce (także rodziców) nie milczeli. Zło się panoszy, dlatego, że dobro milczy.
PS
Dziś od rana trwały warsztaty dla uczniów z klas II i III gimnazjum. Mądre. O miłości, wartościach, szczęściu, zagrożeniach współczesnego świata, jak im zapobiegać. O odpowiedzialności i pracy nad sobą. Byli także uczniowie z trzech Domów Dziecka z Lublina, Siennicy, Równego. Potem spotkanie z nauczycielami i wychowawcami (do 16:00), o tym, co robić i jak, żeby młodym ludziom pomóc w trudnej drodze dorastania. Z Zespołu Szkół byli prawie wszyscy nauczyciele (nie musieli, to nie jest w ramach ich obowiązków). A potem jeszcze spotkanie dla rodziców. (Tydzień wcześniej wysłałam list-zaproszenie do każdego). Jak myślicie ilu rodziców przyszło? TRZY MAMY.
Czwarty dzień wróciłam do domu przed 18:00, od rana.
Wnioski? Niech każdy wyciągnie je sam.
Staram się zrozumieć reakcje kuratorium oświaty, ale nigdy nie zrozumiem jak można niszczyć szkołę, która jest sercem lokalnej wspólnoty. Szkołę, która ma wiele osiągnięć, której absolwenci uczą się w najlepszych warszawskich liceach. Szkołę, która organizowała wiele ciekawych projektów, darmowe wakacyjne wyjazdy, warsztaty, kolonie. Jak można w tak ohydny sposób podważać autorytet nauczycieli (zaangażowanych, oddanych), a potem oczekiwać, że będą wkładać serce w swoją pracę, wychowywać dzieci, poświęcać swój czas, organizować spotkania, wyjazdy, projekty i wiele wiele innych rzeczy.
A może to jest tak, że chcąc „przyłożyć” dyrektorce i jej mężowi, którzy zaangażowali się w kampanię wyborczą trzeba było znaleźć kij.
Myślę o tym z obrzydzeniem, tak jak z obrzydzeniem czytam wypisywane na nas anonimy i myślę sobie, ze nie byłoby tego wszystkiego, gdyby dobrzy ludzie, których przecież jest więcej w Strachówce (także rodziców) nie milczeli. Zło się panoszy, dlatego, że dobro milczy.
PS
Dziś od rana trwały warsztaty dla uczniów z klas II i III gimnazjum. Mądre. O miłości, wartościach, szczęściu, zagrożeniach współczesnego świata, jak im zapobiegać. O odpowiedzialności i pracy nad sobą. Byli także uczniowie z trzech Domów Dziecka z Lublina, Siennicy, Równego. Potem spotkanie z nauczycielami i wychowawcami (do 16:00), o tym, co robić i jak, żeby młodym ludziom pomóc w trudnej drodze dorastania. Z Zespołu Szkół byli prawie wszyscy nauczyciele (nie musieli, to nie jest w ramach ich obowiązków). A potem jeszcze spotkanie dla rodziców. (Tydzień wcześniej wysłałam list-zaproszenie do każdego). Jak myślicie ilu rodziców przyszło? TRZY MAMY.
Czwarty dzień wróciłam do domu przed 18:00, od rana.
Wnioski? Niech każdy wyciągnie je sam.
niedziela, 5 grudnia 2010
Victoria
Victoria. Piotr Orzechowski wójtem gminy Strachówka. mogę z czystym sumieniem powiedzieć zwycięzyliśmy/łam. Chodziło o zmianę, zmiana się dokonała. Jeszcze dziś świętujemy, od jutra bierzemy się do pracy, każdy tam gdzie jest. Gratulacje Piotrze. Udało się. Gratuluję naszym przyjaciołom Grzegorzowi Dudzikowi w Zielonce, Darkowi Kokoszce w Jadowie (choć to byłao w I turze) Pawłowi Bednarczykowi w Tłuszczu, Ryszardowi Madziarowi w Wołominie.
To wielkie zwycięstwo. Wierzę w cuda, w moc Pana Boga, w prawdę i sprawiedliwość. Trzeba odwagi, aby opowiadać się za prawdą mimo wszystko kładąc na szalę całe swoje życie, poczucie bezpieczeństwa, przyszłość. Własnie wtedy kiedy nic nie jest pewne i wszystko może się zdarzyć. Liczy się prawda zawsze i wszędzie, za "którą warto życie dać". Nie układy, układziki.
Victoria. Jutro więcej
To wielkie zwycięstwo. Wierzę w cuda, w moc Pana Boga, w prawdę i sprawiedliwość. Trzeba odwagi, aby opowiadać się za prawdą mimo wszystko kładąc na szalę całe swoje życie, poczucie bezpieczeństwa, przyszłość. Własnie wtedy kiedy nic nie jest pewne i wszystko może się zdarzyć. Liczy się prawda zawsze i wszędzie, za "którą warto życie dać". Nie układy, układziki.
Victoria. Jutro więcej
czwartek, 2 grudnia 2010
Wojewoda w Strachówce
Spotkanie z wojewodą odbyło się. To niezwykłe, ze jeden z najwyższych urzędników państwowych przyjeżdża do małej gminy Strachówka, tak po prostu, wieczorem, żeby w zimnej, obskurnej remizie spotkać się z mieszkańcami. Konrad Rytel dziś radny powiatu wołomińskiego powiedział, że w swoich kadencjach starosty nie udało mu się zaprosić urzędujących wojewodów do powiatu. Nie wierzył, że wojewoda przyjedzie do Strachówki. Przyjechał mimo mrozu, śniegu, śliskich dróg, wielu obowiązków. I co zobaczył? Niewielką grupę ludzi, którzy chcieli z nim rozmawiać o przyszłości gminy, o perspektywach jej rozwoju. Dowiedzieliśmy się od wojewody, że w województwie mazowieckim jest 312 gmin. Znakomita większość przez ostatnie cztery lata bardzo się rozwinęła . Wśród licznych przykładów była gmina Korczew (jeszcze biedniejsza niż nasza, która miała 50 tysięcy złotych (!) na inwestycje, a po zmianie władzy, potrafiła pozyskać 20 milionów z różnych funduszy w ciągu kadencji), a bliżej nas gmina Zabrodzie. To co łączy te gminy, mówił Wojewoda, to przedsiębiorczy, odważni wójtowie. Takiego potrzebuje gmina Strachówka. Gmina, która jest na szarym końcu, która się nie rozwija, wręcz przeciwnie, cofa się. Jest w grupie kilkunastu gmin, w których nic się nie dzieje, tragicznie zapóźnionych. Wojewoda zapewniał także o swojej otwartości i pomocy, jeśli tylko wójt będzie chciał i umiał z niej skorzystać. Jeśli nie wykorzystamy tej historycznej chwili, energii tkwiącej w młodych, przegramy swoją szansę.
Obecny na sali Paweł Solis, przewodniczący nowo ukonstytuowanej Rady Powiatu, mówił o możliwościach wspólnych działań powiatu i gminy.
Zastanawiałam się, dlaczego wśród obecnych na sali, nie ma gospodarza gminy, wójta-kandydata Kazimierza Łapki, dlaczego nie ma nauczycielki WOS, radnej, innych nauczycieli. Niezależnie od naszych wyborczych preferencji obecność na takim spotkaniu - to nasz obowiązek. Przyjechał ktoś naprawdę ważny, pomimo fatalnej pogody, a mieszkańcom nie chciało się zajrzeć do sali OSP. Jak potem uczyć dzieci i młodzież obywatelskiego zaangażowania?
Obecny na sali Paweł Solis, przewodniczący nowo ukonstytuowanej Rady Powiatu, mówił o możliwościach wspólnych działań powiatu i gminy.
Zastanawiałam się, dlaczego wśród obecnych na sali, nie ma gospodarza gminy, wójta-kandydata Kazimierza Łapki, dlaczego nie ma nauczycielki WOS, radnej, innych nauczycieli. Niezależnie od naszych wyborczych preferencji obecność na takim spotkaniu - to nasz obowiązek. Przyjechał ktoś naprawdę ważny, pomimo fatalnej pogody, a mieszkańcom nie chciało się zajrzeć do sali OSP. Jak potem uczyć dzieci i młodzież obywatelskiego zaangażowania?
środa, 1 grudnia 2010
Pierwsza sesja nowej rady
Dziś po raz pierwszy uczestniczyłam w sesji inauguracyjnej nowej rady gminy. Poszłam z ciekawości, żeby zobaczyć ten uroczysty moment ślubowania i wspierać radnych, którzy weszli z mojego komitetu. Bardzo się rozczarowałam. Szłam jak na radosne święto demokracji lokalnej – niestety, zupełnie nie było świątecznie. Bardziej jak na rodzinnej stypie, w trochę lekko kpiących, uszczypliwych tonacjach.
Po jednej stronie urzędnicy gminy z milczącym wójtem-kandydatem, po drugiej zdecydowanie zagubieni, milczący radni. Było także kilku sołtysów (wielu nie przyszło) i obserwatorzy: ja i Piotr Orzechowski. Całość prowadził najstarszy wiekiem radny. Czytał przygotowane przez urząd teksty uchwał, regulamin wyboru przewodniczącego rady. Widać było, że otrzymał tekst tuż przed rozpoczęciem sesji. Grupa radnych z komitetu wójta-kandydata zgłosiła kandydaturę pani Barbary Rosy, radni z mojego komitetu i Piotra zgłosili panią Hannę Wronkę. Wynik głosowania 10 do 4 dla pani Rosy. Następnie wybierano zastępcę przewodniczącego. Kandydaci Krystyna Ołdak (zgłoszona przez Barbarę Kozłowską z komitetu Sylwka Ołdaka) PSL, Krzysztof Gawor (zgłoszony przez komitet Kazimierza Łapki), Hanna Wronka (zgłoszona przez komitet Piotra Orzechowskiego i mój). Pierwsze głosowanie nie przyniosło rozstrzygnięcia Krystyna – 2 głosy, Krzysiek- 7 głosów, pani Hania – 5 głosów. Do drugiego głosowania przeszli pani Hania i Krzysiek. Wynik 2 głosowania 1 głos nieważny (!?), pani Hania 4, Krzysiek Gawor -9.
Gratuluję wybranym.
Pokazałam jak rozkładały się głosy, bo ważny jest nie tylko końcowy rezultat, ale także kontekst, układ sił, kto kogo popiera, kto z kim zawiązał sojusz. Choć to gmina, to emocje jak w wielkiej polityce. Konsekwencje jednak bardziej dotkliwe, bo wpływać będą na jakość naszego życia. Oby była lepsza.
Bardzo ciekawy jest procentowy podział mandatów miedzy kobietami i mężczyznami. Po raz pierwszy w historii samorządu gminy Strachówka w radzie zasiada zdecydowanie więcej kobiet (10) i tylko 5 mężczyzn. Czy to zwiastun lepszego klimatu w samorządzie?
Po jednej stronie urzędnicy gminy z milczącym wójtem-kandydatem, po drugiej zdecydowanie zagubieni, milczący radni. Było także kilku sołtysów (wielu nie przyszło) i obserwatorzy: ja i Piotr Orzechowski. Całość prowadził najstarszy wiekiem radny. Czytał przygotowane przez urząd teksty uchwał, regulamin wyboru przewodniczącego rady. Widać było, że otrzymał tekst tuż przed rozpoczęciem sesji. Grupa radnych z komitetu wójta-kandydata zgłosiła kandydaturę pani Barbary Rosy, radni z mojego komitetu i Piotra zgłosili panią Hannę Wronkę. Wynik głosowania 10 do 4 dla pani Rosy. Następnie wybierano zastępcę przewodniczącego. Kandydaci Krystyna Ołdak (zgłoszona przez Barbarę Kozłowską z komitetu Sylwka Ołdaka) PSL, Krzysztof Gawor (zgłoszony przez komitet Kazimierza Łapki), Hanna Wronka (zgłoszona przez komitet Piotra Orzechowskiego i mój). Pierwsze głosowanie nie przyniosło rozstrzygnięcia Krystyna – 2 głosy, Krzysiek- 7 głosów, pani Hania – 5 głosów. Do drugiego głosowania przeszli pani Hania i Krzysiek. Wynik 2 głosowania 1 głos nieważny (!?), pani Hania 4, Krzysiek Gawor -9.
Gratuluję wybranym.
Pokazałam jak rozkładały się głosy, bo ważny jest nie tylko końcowy rezultat, ale także kontekst, układ sił, kto kogo popiera, kto z kim zawiązał sojusz. Choć to gmina, to emocje jak w wielkiej polityce. Konsekwencje jednak bardziej dotkliwe, bo wpływać będą na jakość naszego życia. Oby była lepsza.
Bardzo ciekawy jest procentowy podział mandatów miedzy kobietami i mężczyznami. Po raz pierwszy w historii samorządu gminy Strachówka w radzie zasiada zdecydowanie więcej kobiet (10) i tylko 5 mężczyzn. Czy to zwiastun lepszego klimatu w samorządzie?
poniedziałek, 29 listopada 2010
Debata w Strachówce
Miałam napisać o kolejnym fantastycznym spotkaniu liderów VI edycji programu Stowarzyszenia Liderzy i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w Jachrance, ale może o tym jutro, dziś o debacie w Strachówce.
Kto czyta mojego bloga ten wie, że chciałam, aby debata odbyła się przed I turą wyborów. Było dwoje chętnych kandydatów, którzy się wycofali i dwóch kandydatów, którzy od początku powiedzieli zdecydowane nie. Przed II turą sami mieszkańcy chcieli, aby odbyła się debata między Piotrem Orzechowskim i Kazimierzem Łapką. Takie wydarzenie ma sens tylko wtedy, gdy prowadzone jest przez niezależnych organizatorów. Poprosiłam Krzyśka Chacińskiego i Krzyśka Dobrzynieckiego ze Stowarzyszenia Radzymińskie Forum o przygotowanie i poprowadzenie debaty w Strachówce. Zgodzili się. Opracowali scenariusz, regulamin, pytania. Ustaliliśmy termin debaty. Zaproszeni zostali kandydaci na stanowisko wójta gminy. Obaj się zgodzili. Niestety, na debacie zjawił się tylko Piotr Orzechowski. Przyszło 68 mieszkańców gminy!
Co myśleć o kandydacie, który nawalił i zawiódł wyborców? Że zlekceważył mieszkańców, a może się przestraszył?
W pierwszej części kandydat Piotr przedstawił się i zaprezentował swój program. W drugiej odpowiadał na pytania prowadzących - jaki ma pomysł na infrastrukturę gminną, bezpieczeństwo, oświatę, wykorzystanie środków unijnych. W części trzeciej pytania zadawali mieszkańcy. Pytali o gospodarowanie śmieciami, meliorację, drogi, o problem z rzeką Pniewniczanką, odśnieżanie. Ja także chciałam dowiedzieć się, jak kandydat widzi rolę samorządu w budowaniu demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, jak widzi współpracę samorządu z organizacjami pozarządowymi, jak widzi rolę edukacji w rozwoju gminy Strachówka.
Odpowiedzi były różne, jedne bardziej, inne mniej satysfakcjonujące. Najważniejsze jednak, że mogliśmy o różne sprawy zapytać.
Część czwarta debaty, to podsumowanie. Miłym akcentem przygotowanym przez Krzyśków było losowanie wśród słuchaczy torebek i koszulek z logo ogólnopolskiej akcji „Masz Głos, Masz Wybór”.
Jestem wdzięczna i bardzo dziękuję Krzyśkowi Chacińskiemu i Krzyśkowi Dobrzynieckiemu za pracę, za trud, za poświęcony czas. Ta debata to kolejny krok w budowaniu demokracji i społeczeństwa obywatelskiego w gminie. Szkoda, że nie było z nami w sali OSP wielu nowo wybranych radnych, wśród nich także, niestety, nauczyciela WOS (Wiedzy o Społeczeństwie!) w naszej szkole. To bardzo smutne.
wtorek, 23 listopada 2010
Dla wspólnego dobra
To zapisałam wczoraj.
Dziś od rana wielkie poruszenie. Jedni współczująco pytają jak się czuję, inni z daleka omijają temat i unikają spojrzeń. Chcę powiedzieć jednym i drugim, że czuję świetnie. (trochę niewyspana) Nie jestem smutna, zawiedziona, zła. Nie ma we mnie złych emocji, nie ma lęku. Chcę dziś głośno podziękować tym wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Dziękuję Wam za zaufanie i wiarę we mnie.
Pewnie większość powie i z czego się cieszyć, to tylko 150 głosów. Dla mnie to wielka sprawa, bo to znaczy, że mimo tych ohydnych kłamstw i robienia z nas potworów przez wójta- kandydata mieliście Państwo odwagę samodzielnego myślenia. Jeszcze raz dziękuję.
Zapisane dzisiaj.
Stanęłam do tych wyborów, ponieważ uznałam za swój obowiązek upomnieć się o prawdę. Nazwać zło złem i przeciwstawić się temu. Wprowadziłam nową jakość do kampanii wyborczej, inny styl, ciekawe wydarzenia i materiały. Kto chciał i nie był uprzedzony, ten skorzystał, przyjął zaproszenie.
Dziś jadąc do Wołomin powtarzałam sobie głośno (usłyszane na koncercie Jacka Kaczmarskiego w czasach PRL-u) zdania „każdy twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą się ukorzę, ale chroń mnie Panie od nienawiści, od pogardy chroń mnie Boże”. Te słowa na ten czas stały się moją modlitwą. Mam nadzieję, że to będzie moim największym zwycięstwem.
Niezależnie od tego co przyniesie jutro, będę dalej pracować z ludźmi i dla ludzi. Tak jak potrafię. Pisząc projekty, organizując kolonie, pielgrzymki, spotkania, wigilie, festyny, zajęcia dla przedszkolaków, spotkania z seniorami. To wszystko, co inni uznają za potrzebne i ważne. Tego nauczyło mnie harcerstwo, w którym byłam od dzieciństwa i wspólnota kościoła.
Przed nami druga tura wyborów. Mamy jeszcze szansę dokonać zmiany (jak w Jadowie) i nie być pośmiewiskiem i skansenem. W mojej kampanii, Piotra Orzechowskiego, Magdy Suchenek (choć może różniliśmy się pomysłami na gminę, programami) chodziło o wspólną sprawę – o zmianę. Dziś stajemy razem prosząc Państwa o poparcie Piotra Orzechowskiego dla wspólnego dobra.
Dziś od rana wielkie poruszenie. Jedni współczująco pytają jak się czuję, inni z daleka omijają temat i unikają spojrzeń. Chcę powiedzieć jednym i drugim, że czuję świetnie. (trochę niewyspana) Nie jestem smutna, zawiedziona, zła. Nie ma we mnie złych emocji, nie ma lęku. Chcę dziś głośno podziękować tym wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Dziękuję Wam za zaufanie i wiarę we mnie.
Pewnie większość powie i z czego się cieszyć, to tylko 150 głosów. Dla mnie to wielka sprawa, bo to znaczy, że mimo tych ohydnych kłamstw i robienia z nas potworów przez wójta- kandydata mieliście Państwo odwagę samodzielnego myślenia. Jeszcze raz dziękuję.
Zapisane dzisiaj.
Stanęłam do tych wyborów, ponieważ uznałam za swój obowiązek upomnieć się o prawdę. Nazwać zło złem i przeciwstawić się temu. Wprowadziłam nową jakość do kampanii wyborczej, inny styl, ciekawe wydarzenia i materiały. Kto chciał i nie był uprzedzony, ten skorzystał, przyjął zaproszenie.
Dziś jadąc do Wołomin powtarzałam sobie głośno (usłyszane na koncercie Jacka Kaczmarskiego w czasach PRL-u) zdania „każdy twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą się ukorzę, ale chroń mnie Panie od nienawiści, od pogardy chroń mnie Boże”. Te słowa na ten czas stały się moją modlitwą. Mam nadzieję, że to będzie moim największym zwycięstwem.
Niezależnie od tego co przyniesie jutro, będę dalej pracować z ludźmi i dla ludzi. Tak jak potrafię. Pisząc projekty, organizując kolonie, pielgrzymki, spotkania, wigilie, festyny, zajęcia dla przedszkolaków, spotkania z seniorami. To wszystko, co inni uznają za potrzebne i ważne. Tego nauczyło mnie harcerstwo, w którym byłam od dzieciństwa i wspólnota kościoła.
Przed nami druga tura wyborów. Mamy jeszcze szansę dokonać zmiany (jak w Jadowie) i nie być pośmiewiskiem i skansenem. W mojej kampanii, Piotra Orzechowskiego, Magdy Suchenek (choć może różniliśmy się pomysłami na gminę, programami) chodziło o wspólną sprawę – o zmianę. Dziś stajemy razem prosząc Państwa o poparcie Piotra Orzechowskiego dla wspólnego dobra.
piątek, 19 listopada 2010
Działamy z wiarą i miłością do Polski i do gminy
czwartek, 18 listopada 2010
W biurze LGD Równiny Wołomińskiej odbyło się dzisiaj spotkanie z pełnomocnikiem wojewody do współpracy z organizacjami pozarządowymi. Bardzo sympatyczny, młody człowiek. Ważne informacje. Ciekawa rozmowa, także o wczorajszej debacie w Tłuszczu.
A ciekawostki z dnia, to rozmowa z niepełnosprawną mieszkanką Boruczy. Przyjechał do niej wójt-kandydat z pracownicą urzędu gminy. Podsunęli starszej Pani jakiś papier do podpisania. Wójt chciał jeszcze dowodu osobistego. Pani nie wiedziała po co, ale grzecznie odpowiedziała, by sam sobie wyjął z jej torebki na stole, bo ona nie może chodzić. Podpisała, nie wiedząc, co podpisuje. Okazało się jednak, że ta pani nie ma jeszcze 75 lat i potrzebne będzie zaświadczenie o grupie inwalidzkiej. Nie znalazło się. Wójt – kandydat musiał się obejść smakiem. Niestety, nie będzie mógł wykorzystać tego pełnomocnictwa (w odróżnieniu od 58 pozostałych). Nie odda na siebie głosu - sam, jego urzędnicy, albo ktokolwiek inny podstawiony, jako upoważniony przez starszą Panią/Pana.
Dalsza rozmowa była bardziej optymistyczna. Pani dziękowała mi za prezent i odwiedziny dziewczynek ze Szkolnego Koła Caritas przed Wielkanocą. Widziałam ile radości mogą sprawić drobne, dobre uczynki i bezinteresowna wizyta u starszych mieszkańców. Obiecałam, że przyjdziemy także przed Bożym Narodzeniem.
Muszę zachować w pamięci tych wszystkich starszych ludzi poznanych w czasie kampanii, aby nie zostawić ich samych, niezależnie od wyników wyborów. Gmina to wspólnota. Szczególną opieką trzeba otoczyć tych chorych, samotnych, bezradnych.
Lubię kiedy maluchy podbiegają do mnie w szkole i przytulają się. Bardzo to miłe. Lubię taką szkołę. I nie zazdroszczę, gdy przytulają się do innych nauczycieli :)
środa, 17 listopada 2010
Po debacie w Tłuszczu
Pomysł debaty kandydatów na wójta w gminie Strachówka narodził się kiedy byłam na warsztatach samorządowych dla liderów programu Liderzy Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności. Jestem uczestnikiem VI edycji tego elitarnego programu. Zostałam wybrana z bardzo dużej grupy ubiegających się, absolutnie wyjątkowych społeczników, po złożeniu wniosku, listów rekomendujących i rozmowie kwalifikacyjnej. Wracając do tematu. Pomyślała więc, że debata byłaby dobrym sposobem, na podniesienie przede wszystkim poziomu kampanii i szansą dla mieszkańców, aby poznali i skonfrontowali poglądy i programy, wiedzę i przygotowanie kandydatów. Także moje. Doskonale wiedziałam, że skoro sama startuję w wyborach to nie mogę być jej organizatorką. Zwróciłam się z prośbą do mojego tutora-mistrza w programie, do ludzi ze Stowarzyszenia Liderzy, aby pomogli znaleźć osobę/osoby, które podjęłyby się tego zadania.
Włożyli dużo pracy, aby odpowiedzieć na moją prośbę. Udało się. Debata mogło się odbyć. Niestety kontrkandydaci albo się nie zgodzili, albo wycofali. Wielka, wielka szkoda.
Dziś byłam w Tłuszczu na debacie czterech kandydatów na urząd burmistrza. Przygotował ją Maciej Puławski lider V edycji programu Liderzy, wydawca gazety Stacja Tłuszcz i Stowarzyszenie „Kastor-inicjatywa dla rozwoju”. Chylę czoła przed organizatorami, ich profesjonalizmem i wielkim wkładem w tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Wielki szacunek dla około 200 mieszkańców gminy Tłuszcz za wielką kulturę słuchania i uczestnictwa w tym wydarzeniu.
I znowu zostaliśmy w tyle, bo zabrakło szerokich horyzontów i odważnego myślenia u kandydatów. Myślenia nie o swoich szansach, kalkulowania czy to się opłaca, stracę, czy zyskam, ale o ludziach. O tym jak my, niby poważni kandydaci na ważne funkcję w samorządzie, chcemy im pomóc w rozumieniu demokracji.
Włożyli dużo pracy, aby odpowiedzieć na moją prośbę. Udało się. Debata mogło się odbyć. Niestety kontrkandydaci albo się nie zgodzili, albo wycofali. Wielka, wielka szkoda.
Dziś byłam w Tłuszczu na debacie czterech kandydatów na urząd burmistrza. Przygotował ją Maciej Puławski lider V edycji programu Liderzy, wydawca gazety Stacja Tłuszcz i Stowarzyszenie „Kastor-inicjatywa dla rozwoju”. Chylę czoła przed organizatorami, ich profesjonalizmem i wielkim wkładem w tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Wielki szacunek dla około 200 mieszkańców gminy Tłuszcz za wielką kulturę słuchania i uczestnictwa w tym wydarzeniu.
I znowu zostaliśmy w tyle, bo zabrakło szerokich horyzontów i odważnego myślenia u kandydatów. Myślenia nie o swoich szansach, kalkulowania czy to się opłaca, stracę, czy zyskam, ale o ludziach. O tym jak my, niby poważni kandydaci na ważne funkcję w samorządzie, chcemy im pomóc w rozumieniu demokracji.
wtorek, 16 listopada 2010
Spotkanie z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim i Panią Prezydentową było absolutnie niezwykłe. Już samo imienne zaproszenie do pałacu to ogromne wyróżnienie. Moja praca społeczna i osiągnięcia zostały zauważone i docenione. Nie było przypadkowych osób. Były liderki lokalnych społeczności, które tym, co zrobiły, potwierdziły swoją wartość, jako kandydatki do samorządu lokalnego.
Było zwyczajnie i nie tak bardzo oficjalnie. Prezydent z lekkością i poczuciem humoru przywitał wszystkich, Pani Prezydentowa podkreśliła odwagę startujących pań i życzyła wszystkim powodzenia. Potem zostaliśmy zaproszeni do wymiany zdań, do dyskusji, do dzielenia się motywami naszej decyzji. Oczywiście chciałam zabrać głos, długo i cierpliwie podnosząc rękę. Niestety chętnych było więcej. Ale to, co chciałam powiedzieć przy parze prezydenckiej, napiszę teraz.
Chciałam powiedzieć, że przyjechałam z niezwykłej gminy Strachówka, która jest częścią Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Startuję na stanowisko wójta tej gminy, aby upomnieć się o wartości w życiu społecznym, szacunek do ludzi, prawdę w przestrzeni publicznej. Startuję, bo to niezwykły rok, niezwykłych rocznic: XXX-lecia Solidarności, XX – lecia Samorządu, 100-lecia Matki Bożej Annopolskiej. Wszystko mnie zobowiązuje do jeszcze większego zaangażowania. Już najwyższy czas, aby ktoś w naszej gminie krzyknął, że wójtowanie to służba, a nie dobra posadka do emerytury. Chciałam powiedzieć wobec Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, że polska demokracja jest bardzo ułomna, boję się utraty pracy i odwetu wójta Łapki w sytuacji przegranej. Kto wtedy obroni „odważnych, wartościowych liderów”?
Mimo wszystko poczucie odpowiedzialności za Rzeczpospolitą Norwidowską jest większe niż lęki.
Słowa, które piszę, przemyślenia, wyślę do Kancelarii Prezydenta. Niech dołożą mój głos do protokołu spotkania z aktywnymi kobietami. Niech nikt w Polsce nie odwróci głowy od Strachówki i od tego, co się u nas dzieje. Jutro skierujemy także protest do komisarza wyborczego w sprawie nadużyć w wystawianiu upoważnień dla pełnomocników do głosowania dla osób po 75 roku życia. Skandal za skandalem.
poniedziałek, 15 listopada 2010
Korespondując z kontr-kandydatem
Otrzymałam email:
"Szanowna Pani. Skąd ma Pani informacje o moim stanowisku w sprawie debaty kandydatów na wójta w Strachówce? Proszę nie upraszczać pisząc o decyzjach:" Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali." Znowu stawia mnie Pani w niekorzystnym świetle. Tym bardziej, że to ja jako pierwszy mówiłem o potrzebie zorganizowania debaty.Proszę o zamieszczenie sprostowania w przeciągu najbliższej doby.
Sylwester Ołdak"
Zamieszczam natychmiast i bez zmian. Nie uważam, żebym musiała komentować.
"Szanowna Pani. Skąd ma Pani informacje o moim stanowisku w sprawie debaty kandydatów na wójta w Strachówce? Proszę nie upraszczać pisząc o decyzjach:" Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali." Znowu stawia mnie Pani w niekorzystnym świetle. Tym bardziej, że to ja jako pierwszy mówiłem o potrzebie zorganizowania debaty.Proszę o zamieszczenie sprostowania w przeciągu najbliższej doby.
Sylwester Ołdak"
Zamieszczam natychmiast i bez zmian. Nie uważam, żebym musiała komentować.
niedziela, 14 listopada 2010
Po spotkaniu z kandydatem-wójtem w Równym
Pisałam kiedyś na facebooku o moim pomyśle debaty kandydatów na wójta gminy Strachówka. Podjęłam starania, żeby poprowadził ją ktoś niezależny. Już był umówiony. Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali. Szkoda. Debata miała się odbyć w niedzielę 14 listopada. Nie odbyła się. Mimo wszystko byłam i jestem przekonana, że to świetny sposób prezentacji swoich poglądów i programu. Bo w kampanii wyborczej chodzi o coś więcej niż tylko o wygraną. Może wybiorę się do Tłuszcza, żeby posłuchać jak inni ze sobą rozmawiają.
Wczoraj odbyło się spotkanie wyborcze (choć na zaproszeniach było zebranie wiejskie podpisane urzędową pieczęcią) pełniącego obowiązki wójta i jednocześnie kandydata na wójta w Równym. Było ciekawie. Dowiedziałam się np. że wnioski do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych w gminie Strachówka pisze wójt i sekretarka. (?!)
Jedną z obietnic wyborczych wójta-kandydata jest budowa przedszkola w Strachówce na przeciwko remizy OSP. Zastanawiam się tylko, czy zostanie ono oddane do użytku po czterech, czy ośmiu latach następnych kadencji. Przedszkolaki zdążą w tym czasie skończyć szkołę podstawową. Wójt -kandydat niestety nie wie jakie są prognozy demograficzne dla gminy.
Kandydat-wójt chciałby, aby remiza OSP w Strachówce była wizytówką gminy. Rzeczywiście piękna to wizytówka, chyba na miarę zacofania gminy, a nie XXI wieku. Niestety nie mogłam zadać jeszcze kilku ważnych pytań, bo wójt-kandydat przestraszony jak najszybciej chciał zakończyć spotkanie. Nie chciał udzielić mi głosu. Nie jest łatwo prowadzić merytoryczną kampanię. Prawda panie wójcie?
Wczoraj odbyło się spotkanie wyborcze (choć na zaproszeniach było zebranie wiejskie podpisane urzędową pieczęcią) pełniącego obowiązki wójta i jednocześnie kandydata na wójta w Równym. Było ciekawie. Dowiedziałam się np. że wnioski do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych w gminie Strachówka pisze wójt i sekretarka. (?!)
Jedną z obietnic wyborczych wójta-kandydata jest budowa przedszkola w Strachówce na przeciwko remizy OSP. Zastanawiam się tylko, czy zostanie ono oddane do użytku po czterech, czy ośmiu latach następnych kadencji. Przedszkolaki zdążą w tym czasie skończyć szkołę podstawową. Wójt -kandydat niestety nie wie jakie są prognozy demograficzne dla gminy.
Kandydat-wójt chciałby, aby remiza OSP w Strachówce była wizytówką gminy. Rzeczywiście piękna to wizytówka, chyba na miarę zacofania gminy, a nie XXI wieku. Niestety nie mogłam zadać jeszcze kilku ważnych pytań, bo wójt-kandydat przestraszony jak najszybciej chciał zakończyć spotkanie. Nie chciał udzielić mi głosu. Nie jest łatwo prowadzić merytoryczną kampanię. Prawda panie wójcie?
piątek, 12 listopada 2010
Święto
Wczorajsze święto trwa. Nie spodziewałam się, że uroczystość będzie tak udana. Jeszcze dzisiaj słyszałam wiele bardzo dobrych opinii. Wszystkim podobał się koncert. Przyznam się, że sama kilka razy się wzruszyłam. Było wiele pięknych, niespodziewanych momentów. Kiedy przyjechali muzycy okazało się, że nie mają w planach akompaniamentu w czasie mszy świętej. Byli wręcz zaskoczeni, że nie ma organisty. Tak wyszło, nieporozumienie. Co robić? W końcu pan dyrektor Paweł Rozbicki mówi „jakoś damy radę”. Kiedy zbliżał się moment psalmu pomyślałam na wszelki wypadek zapytam, czy ktoś z zespołu zaśpiewa. Okazało się, że nie. Cóż było robić? Jak zawsze w takich momentach w poczuciu odpowiedzialności wzięłam zadanie na siebie. Serce waliło mi okropnie (zawsze mam straszną tremę), ale zaśpiewałam. Z każdym kolejnym słowem psalmu czułam się pewniej, przybywało mi mocy, odwagi i radości. I myśl, że te słowa są dla mnie, właśnie na tę chwilę, ten czas.
Szczęśliwy, komu Pan Bóg jest pomocą
Bóg wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.
Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
Tak to jest mój Bóg. Żywy, prawdziwy, jedyny.
Podczas koncertu siedziałam obok bardzo starszej pani, którą często widuję w kościele. Tyle dobrych, życzliwych słów od niej usłyszałam. Wczoraj powiedziała, „cieszę się, ze dożyłam tego dnia, teraz mam czterdzieści lat”. To było najpiękniejsze podziękowanie.
Nie będę pisać o małości niektórych. Szkoda czasu i miejsca. Nie dziś. Każde nasze słowo i czyn, dobry i zły powróci do nas.
Szczęśliwy, komu Pan Bóg jest pomocą
Bóg wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.
Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
Tak to jest mój Bóg. Żywy, prawdziwy, jedyny.
Podczas koncertu siedziałam obok bardzo starszej pani, którą często widuję w kościele. Tyle dobrych, życzliwych słów od niej usłyszałam. Wczoraj powiedziała, „cieszę się, ze dożyłam tego dnia, teraz mam czterdzieści lat”. To było najpiękniejsze podziękowanie.
Nie będę pisać o małości niektórych. Szkoda czasu i miejsca. Nie dziś. Każde nasze słowo i czyn, dobry i zły powróci do nas.
wtorek, 9 listopada 2010
Zamieszanie
Wczoraj w południe przybiegła do mnie zaniepokojona Agnieszka (wychowawczyni klasy II), za nią Jola (nauczycielka zajmująca się grupą młodszych dzieci w świetlicy), obie zdezorientowane informacją jednej z matek, że zabiera (?!) dzieci na wcześniejszy odwóz. Za chwilę przyszła mama ucznia klasy pierwszej z pytaniem, czy „dodatkowy odwóz to od dzisiaj?”. Otworzyłam szeroko oczy zaskoczona. Nie wiedziałam, o czym obydwie mówią.
Jedyną zorientowaną była jedna z matek. To ona przekazała mi telefon, abym mogła sama porozmawiać z mieszkanką Kątów Wielgich, która wiedziała „co jest grane”.
Cóż się okazało?
Że wójt, podczas wyborczej wizyty w jednym z domów w ich wsi, doszedł do wniosku, że zrobi dodatkowy odwóz od najbliższego poniedziałku (8 listopada). Ucieszyłam się. Pomyślałam, że jest to odzew na moje pismo-prośbę „o odwożenie dzieci z klas I-III zaraz po lekcjach, żeby nie siedziały trzy godziny w świetlicy”.
Zdziwiłam się jedynie, że jako dyrektor szkoły nie otrzymałam żadnej odpowiedzi i nic o tej decyzji nie wiedziałam? Zadzwoniłam do dyrektora Samorządowego Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej Szkół z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że umowa z przewoźnikiem jest już podpisana, że wójt znalazł pieniądze, ale tylko na odwóz 7 dzieci z klasy I z Kątów Wielgich, Boruczy i Kątów Miąski. Innych dzieci to nie dotyczy. Dzieci miały odjechać natychmiast.
Zdenerwowałam się, bo przecież to ja odpowiadam przed rodzicami za to co się z nimi dzieje. O dodatkowym odwozie ze szkoły wiedziała tylko jedna matka. A co z pozostałymi rodzicami? To było sianie zamętu i nieodpowiedzialność.
Po pierwsze - Dlaczego nikt nie poinformował dyrektora odpowiedzialnego za pracę świetlicy i godziny odwozu, o tak ważnych zmianach?
Po drugie - Dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i nie wolno mu bez wiedzy rodziców wypuszczać dzieci wcześniej ze szkoły. A gdyby coś się stało?
Dzieci zostały więc w szkole. Przed godz. 15:00 zadzwonił zdenerwowany wójt, wyrywając mnie z prowadzenia Rady Pedagogicznej. Usłyszałam „ma pani słuchać moich poleceń, jeśli chce pani dalej pracować, jutro ma być zorganizowany odwóz zgodnie z moją decyzją”. Uprzejmie odpowiedziałam „tak będzie, jeśli otrzymam pismo ze stosowną informacją”. Wójt na to „nie będziemy bawić się w biurokrację”.
Odłożyłam słuchawkę i wróciłam na posiedzenie rady.
Dzisiaj jest wtorek, pisma od wójta ciągle nie mam. Monika (szkolna sekretarka) przyniosła jedynie od dyrektora Szczęsnego ksero umowy z przewoźnikiem. Dzieci tych rodziców, do których udało mi się dodzwonić, ze stosowną informacją, odjechały ze szkoły wcześniej. Jedna zapłakana dziewczynka została.
Cisną się pytania: po co, to całe zamieszanie?
Co z innymi dziećmi? I co będzie dalej??
Jedyną zorientowaną była jedna z matek. To ona przekazała mi telefon, abym mogła sama porozmawiać z mieszkanką Kątów Wielgich, która wiedziała „co jest grane”.
Cóż się okazało?
Że wójt, podczas wyborczej wizyty w jednym z domów w ich wsi, doszedł do wniosku, że zrobi dodatkowy odwóz od najbliższego poniedziałku (8 listopada). Ucieszyłam się. Pomyślałam, że jest to odzew na moje pismo-prośbę „o odwożenie dzieci z klas I-III zaraz po lekcjach, żeby nie siedziały trzy godziny w świetlicy”.
Zdziwiłam się jedynie, że jako dyrektor szkoły nie otrzymałam żadnej odpowiedzi i nic o tej decyzji nie wiedziałam? Zadzwoniłam do dyrektora Samorządowego Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej Szkół z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że umowa z przewoźnikiem jest już podpisana, że wójt znalazł pieniądze, ale tylko na odwóz 7 dzieci z klasy I z Kątów Wielgich, Boruczy i Kątów Miąski. Innych dzieci to nie dotyczy. Dzieci miały odjechać natychmiast.
Zdenerwowałam się, bo przecież to ja odpowiadam przed rodzicami za to co się z nimi dzieje. O dodatkowym odwozie ze szkoły wiedziała tylko jedna matka. A co z pozostałymi rodzicami? To było sianie zamętu i nieodpowiedzialność.
Po pierwsze - Dlaczego nikt nie poinformował dyrektora odpowiedzialnego za pracę świetlicy i godziny odwozu, o tak ważnych zmianach?
Po drugie - Dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i nie wolno mu bez wiedzy rodziców wypuszczać dzieci wcześniej ze szkoły. A gdyby coś się stało?
Dzieci zostały więc w szkole. Przed godz. 15:00 zadzwonił zdenerwowany wójt, wyrywając mnie z prowadzenia Rady Pedagogicznej. Usłyszałam „ma pani słuchać moich poleceń, jeśli chce pani dalej pracować, jutro ma być zorganizowany odwóz zgodnie z moją decyzją”. Uprzejmie odpowiedziałam „tak będzie, jeśli otrzymam pismo ze stosowną informacją”. Wójt na to „nie będziemy bawić się w biurokrację”.
Odłożyłam słuchawkę i wróciłam na posiedzenie rady.
Dzisiaj jest wtorek, pisma od wójta ciągle nie mam. Monika (szkolna sekretarka) przyniosła jedynie od dyrektora Szczęsnego ksero umowy z przewoźnikiem. Dzieci tych rodziców, do których udało mi się dodzwonić, ze stosowną informacją, odjechały ze szkoły wcześniej. Jedna zapłakana dziewczynka została.
Cisną się pytania: po co, to całe zamieszanie?
Co z innymi dziećmi? I co będzie dalej??
sobota, 6 listopada 2010
Po spotkaniu z samorządowcami
To był bardzo dobry dzień. Spotkanie się odbyło, choć wojewoda nie przyjechał. Z różnych powodów nie mógł. Obiecał, że przyjedzie do Strachówki w najbliższych tygodniach. Byli natomiast starosta powiatu legionowskiego Jan Grabiec i prezydent Legionowa Roman Smogorzewski, dr Sławomir Sowiński politolog z UKSW. Byli kandydaci na wójta (oprócz Sylwka), kandydaci do rady gminy i powiatu, nieliczni mieszkańcy. Spotkanie nie miało charakteru kampanii wyborczej któregokolwiek z kandydatów. Była to rozmowa o samorządzie, słuchaliśmy praktyków, którzy odnoszą sukcesy. Słuchaliśmy, pytaliśmy, a porównania same się nasuwały.
Sprawiały, że niektórzy nie wytrzymywali przyjętej konwencji i ostro kierowali uwagi do wójta Kazimierza Łapki. Wcale się nie dziwię i święty by tego nie wytrzymał, tej bylejakości jego rządów, braku pomysłów, zamknięcia gminy na świat, nowych ludzi, inicjatywy. Jednak cel spotkania był innym. Nie wójt był najważniejszy. Najważniejsi byli nasi goście samorządowcy i to, czym chcieli się z nami podzielić. Zobaczyliśmy jak może być inaczej, jeśli rządzą mądrzy ludzie o szerokich horyzontach. Jak daleko jesteśmy za nimi, do jakich zapóźnień (także w myśleniu) doprowadziły nas rządy wójta przez ostatnie 16 lat.
Wiem, ze niektórzy mają trochę żalu do mnie, że nie mogli skonfrontować się z wójtem.
Ja też chciałabym zapytać go o wiele spraw. Zrobię to w najbliższym czasie. Ale o jednym muszę napisać już teraz, myślę, że należy się to uczestnikom spotkania.
W ciągu dnia wójt zadzwonił do mnie z pytaniem, czy spotkanie będzie miało charakter wyborczy. Sądził, że nie znam ordynacji wyborczej i, że złapie mnie w pułapkę. „Nie ze mną te numery Bruner”. Ordynacja zakazuje prowadzenia kampanii wobec uczniów, a nie na terenie (!) szkoły, toteż odpowiedziałam wójtowi zgodnie z prawdą, że nie. Potem pomyślałam „dla ścisłości zapytam go, jak rozumie słowo „wyborczy”. Zadzwoniłam i usłyszałam tylko, ze nie wolno mi prowadzić kampanii w szkole, a on przyjdzie z innymi sprawdzić, a wtedy... . W tonie i sposobie, w jaki to mówił, było charakterystyczne straszenie (na ostatniej sesji rady gminy straszył mnie sądem).
Cztery lata temu, to on prowadził agitację wyborczą na zebraniu z rodzicami w szkole w Równym.
Wczoraj przyszedł i chyba się trochę rozczarował.
No cóż. W mojej kampanii chodzi o coś więcej niż intrygi - choćby takie, jak wczorajsza.
Wieczorem mogłam jeszcze uczestniczyć w spotkaniu z burmistrzem starożytnego miasta Nikopolis w Bułgarii. Gdyby pan nie odciął Strachówki od reszty świata, takie spotkanie mogłoby się odbyć i u nas. Trzeba łączyć, a nie dzielić.
Wybory (kampania wyborcza) - to święto demokracji, panie wójcie. Pan może mieć inne zdanie. Byle zrozumieli to mieszkańcy.
Sprawiały, że niektórzy nie wytrzymywali przyjętej konwencji i ostro kierowali uwagi do wójta Kazimierza Łapki. Wcale się nie dziwię i święty by tego nie wytrzymał, tej bylejakości jego rządów, braku pomysłów, zamknięcia gminy na świat, nowych ludzi, inicjatywy. Jednak cel spotkania był innym. Nie wójt był najważniejszy. Najważniejsi byli nasi goście samorządowcy i to, czym chcieli się z nami podzielić. Zobaczyliśmy jak może być inaczej, jeśli rządzą mądrzy ludzie o szerokich horyzontach. Jak daleko jesteśmy za nimi, do jakich zapóźnień (także w myśleniu) doprowadziły nas rządy wójta przez ostatnie 16 lat.
Wiem, ze niektórzy mają trochę żalu do mnie, że nie mogli skonfrontować się z wójtem.
Ja też chciałabym zapytać go o wiele spraw. Zrobię to w najbliższym czasie. Ale o jednym muszę napisać już teraz, myślę, że należy się to uczestnikom spotkania.
W ciągu dnia wójt zadzwonił do mnie z pytaniem, czy spotkanie będzie miało charakter wyborczy. Sądził, że nie znam ordynacji wyborczej i, że złapie mnie w pułapkę. „Nie ze mną te numery Bruner”. Ordynacja zakazuje prowadzenia kampanii wobec uczniów, a nie na terenie (!) szkoły, toteż odpowiedziałam wójtowi zgodnie z prawdą, że nie. Potem pomyślałam „dla ścisłości zapytam go, jak rozumie słowo „wyborczy”. Zadzwoniłam i usłyszałam tylko, ze nie wolno mi prowadzić kampanii w szkole, a on przyjdzie z innymi sprawdzić, a wtedy... . W tonie i sposobie, w jaki to mówił, było charakterystyczne straszenie (na ostatniej sesji rady gminy straszył mnie sądem).
Cztery lata temu, to on prowadził agitację wyborczą na zebraniu z rodzicami w szkole w Równym.
Wczoraj przyszedł i chyba się trochę rozczarował.
No cóż. W mojej kampanii chodzi o coś więcej niż intrygi - choćby takie, jak wczorajsza.
Wieczorem mogłam jeszcze uczestniczyć w spotkaniu z burmistrzem starożytnego miasta Nikopolis w Bułgarii. Gdyby pan nie odciął Strachówki od reszty świata, takie spotkanie mogłoby się odbyć i u nas. Trzeba łączyć, a nie dzielić.
Wybory (kampania wyborcza) - to święto demokracji, panie wójcie. Pan może mieć inne zdanie. Byle zrozumieli to mieszkańcy.
czwartek, 4 listopada 2010
Po programie Pospieszalskiego
Oglądałam wczoraj program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Rozmowa dotyczyła samorządu lokalnego. Pytanie brzmiało mniej więcej tak „czy samorządy to sukces polskiej demokracji”. W studio byli burmistrzowie, kandydaci na różne szczeble samorządu, senator, dziennikarze prasy lokalnej. Bardzo rzadko oglądam ten program, ale wczorajszy przykuł moją uwagę. Większość osób opowiadało się za propozycją (coraz głośniej artykułowaną przez różne środowiska), aby ustawowo ograniczyć sprawowanie urzędu wójta, burmistrza, prezydenta do dwóch kadencji. Osiem lat to bardzo długo, aby zrobić coś pożytecznego dla mieszkańców. Jeśli wójt jest dobry, to bez trudu po tym czasie znajdzie pracę w innych miejscu, jeśli słaby, ludzie będą mieć szansę na zmiany. Popieram ten pomysł.
Dyskutanci z różnych części Polski wskazywali na ogromne wypaczenia i patologie w polskim samorządzie. Powstawanie koterii, świty, rodzinnych powiązań wokół panującego przez wiele lat wójta, o bezradności radnych (szczególnie w małych gminach) wobec jego absolutnej władzy. Wskazywali na powszechną praktykę traktowania rady gminy przedmiotowo i podejmowania decyzji jednoosobowo.
Innym problemem, poruszanym szczególnie przez kandydatów, była nierówność szans w wyborach samorządowych. Już na samym starcie mają dużo trudniejszą sytuację niż urzędujący wójtowi, burmistrzowie, prezydenci. Widać to szczególnie w małych gminach. Te środowiska najbardziej narażone są na różnego rodzaje wypaczenia. Włodarze wykorzystują w kampanii swój urząd, służbowe samochody, prasę lokalną, zależności służbowe, fakt, że często są jedynymi pracodawcami w gminie.
Rozmówcy Pospieszalskiego mówili także o tym, że w małych środowiskach panuje powszechny strach przed aktywnym włączaniem się w wybory, podejmowaniem decyzji o startowaniu na funkcję radnego czy wójta. Padło nawet stwierdzenie, że chyba nie ma w Polsce gminy, w której np. dyrektor szkoły (zależny od wójta) ośmieliłby się stanąć do wyborów jako kontrkandydat. Ludzie boją się rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej.
Pomyślałam z satysfakcją, że ja mam odwagę stanąć do takich właśnie wyborów w naszej gminie!
Jak Polska długa i szeroka, tak wyglądają gminy i wybory do samorządu. Ten obraz potwierdzili w telewizyjnej sądzie widzowie programu. Czym gmina Strachówka odbiega od niego?
Mimo wszystko jestem przekonana, że reforma samorządowa 1990 roku to zwycięstwo demokracji. Głęboko wierzę, że społeczeństwo (także mieszkańcy naszej gminy) będzie społeczeństwem obywatelskim, umiejącym podejmować odważne, mądre decyzje.
Dyskutanci z różnych części Polski wskazywali na ogromne wypaczenia i patologie w polskim samorządzie. Powstawanie koterii, świty, rodzinnych powiązań wokół panującego przez wiele lat wójta, o bezradności radnych (szczególnie w małych gminach) wobec jego absolutnej władzy. Wskazywali na powszechną praktykę traktowania rady gminy przedmiotowo i podejmowania decyzji jednoosobowo.
Innym problemem, poruszanym szczególnie przez kandydatów, była nierówność szans w wyborach samorządowych. Już na samym starcie mają dużo trudniejszą sytuację niż urzędujący wójtowi, burmistrzowie, prezydenci. Widać to szczególnie w małych gminach. Te środowiska najbardziej narażone są na różnego rodzaje wypaczenia. Włodarze wykorzystują w kampanii swój urząd, służbowe samochody, prasę lokalną, zależności służbowe, fakt, że często są jedynymi pracodawcami w gminie.
Rozmówcy Pospieszalskiego mówili także o tym, że w małych środowiskach panuje powszechny strach przed aktywnym włączaniem się w wybory, podejmowaniem decyzji o startowaniu na funkcję radnego czy wójta. Padło nawet stwierdzenie, że chyba nie ma w Polsce gminy, w której np. dyrektor szkoły (zależny od wójta) ośmieliłby się stanąć do wyborów jako kontrkandydat. Ludzie boją się rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej.
Pomyślałam z satysfakcją, że ja mam odwagę stanąć do takich właśnie wyborów w naszej gminie!
Jak Polska długa i szeroka, tak wyglądają gminy i wybory do samorządu. Ten obraz potwierdzili w telewizyjnej sądzie widzowie programu. Czym gmina Strachówka odbiega od niego?
Mimo wszystko jestem przekonana, że reforma samorządowa 1990 roku to zwycięstwo demokracji. Głęboko wierzę, że społeczeństwo (także mieszkańcy naszej gminy) będzie społeczeństwem obywatelskim, umiejącym podejmować odważne, mądre decyzje.
środa, 3 listopada 2010
Wyborcze ścieżki
Minął dzień. W szkole, jak to w szkole, lekcje, przerwy, ludzie, sprawy. Ciekawa katecheza dla wszystkich dzieci z podstawówki przygotowana przez Józefa na temat życia, świętości i śmierci. Fragmenty wiersza ks. Twardowskiego mówiły dzieci, wiersz Norwida recytował Józef. To podobało mi się najbardziej. Nauczyciel, który nie tylko stoi z boku i dyryguje, ale bierze na siebie trud uczenia się, włącza się aktywnie, który daje przykład. Który nie boi się osądu innych.
Po południu miałam okazję rozmawiać z ludźmi na wsi. Nasłuchałam się różnych ciekawych rzeczy. Niestety także o tym, jakimi brudnymi metodami (i kłamstwem) posługuje się jeden z kandydatów. Z plotkami i pomówieniami nie można dyskutować. Mam tylko nadzieję, że w myśl powiedzenia „oliwa sprawiedliwa”, prawda wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Na gminnych – wyborczych - ścieżkach mijaliśmy się z wójtem. Prowadzimy kampanię niczym w serialu „Ranczo”. Wszystkim nam jest potrzebne poczucie humoru. Ja przynajmniej traktuję wszystkich jednakowo. Więc i za wycieraczki jego służbowego samochodu włożyłam swój list do mieszkańców (choć on mieszkańcem gminy nie jest). Wójt chyba nie chciał się ze mną spotkać, bo na widok naszego samochodu czym prędzej odjeżdżał. A ja musiałam po nim – niestety - prostować wiele nieprawdziwych informacji ;-)
Po południu miałam okazję rozmawiać z ludźmi na wsi. Nasłuchałam się różnych ciekawych rzeczy. Niestety także o tym, jakimi brudnymi metodami (i kłamstwem) posługuje się jeden z kandydatów. Z plotkami i pomówieniami nie można dyskutować. Mam tylko nadzieję, że w myśl powiedzenia „oliwa sprawiedliwa”, prawda wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Na gminnych – wyborczych - ścieżkach mijaliśmy się z wójtem. Prowadzimy kampanię niczym w serialu „Ranczo”. Wszystkim nam jest potrzebne poczucie humoru. Ja przynajmniej traktuję wszystkich jednakowo. Więc i za wycieraczki jego służbowego samochodu włożyłam swój list do mieszkańców (choć on mieszkańcem gminy nie jest). Wójt chyba nie chciał się ze mną spotkać, bo na widok naszego samochodu czym prędzej odjeżdżał. A ja musiałam po nim – niestety - prostować wiele nieprawdziwych informacji ;-)
wtorek, 2 listopada 2010
W oczekiwaniu na salę
Nowa hala sportowa pięknie wygląda z zewnątrz. Mamy nadzieję - uczniowie, nauczyciele i wszyscy mieszkańcy - że lada chwila będziemy mogli z niej korzystać. Niestety szkoła, do której hala jest przylepiona, jest stara i bardzo już niefunkcjonalna. Składa się z różnych dobudowanych części, ciasnych korytarzy i adaptowanego garażu.
Walka, upominanie się o salę gimnastyczna trwało wiele lat. Właściwie od 2001 r zgłaszałam potrzebę budowy takiego obiektu. Moje prośby dotyczyły także budowy dwóch, trzech sal lekcyjnych niezbędnych do właściwej pracy szkoły. Kiedy tworzono projekt sali, nikt tego nie wziął pod uwagę. Na lokalizację też nie mieliśmy wpływu. Wycięto drzewa, budynek hali zasłonił teren szkolny.
W ubiegłym roku namówiłam wójta, żeby złożył wniosek do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Środków Unijnych o dofinansowanie inwestycji. Po bardzo trudnej rozmowie przekonałam wójta, niestety gmina pieniędzy nie dostała.
Następnie upominałam się o konsultacje nad planem zagospodarowania terenu przyszkolnego. Konsultacje się odbyły, ale w projekcie nasze uwagi się nie znalazły. I znów - to ja! - musiałam wziąć na siebie ciężar (ryzyko?) trudnej rozmowy. Włączył się przewodniczący Rady Gminy. Po naszych naciskach na wójta, w sierpniu zmieniono niekorzystne dla szkoły rozwiązania.
Roboty na placu miały być skończone do końca października, a sala gimnastyczna do końca listopada. Oby się udało.
sobota, 30 października 2010
Po spotkaniu w Siedlcach
Wczoraj byłam z mężem, Małgosią i Jurkiem Szeją (profesorowie z LO w Łochowie) na uroczystości nauczycielskiej Solidarności w Siedlcach. Było podniośle i uroczyście. Szczególnie kiedy młodzież śpiewała ( a my z nią) „Mury” i „Żeby Polska była Polską”. Za pracę na rzecz trwałego rozwoju NSZZ „Solidarność” i dobra wspólnego otrzymaliśmy dyplomy, Józef medal.
Już jest po rejestracji kandydatów na stanowisko wójta. W naszej gminie jest nas sześcioro. To przywilej demokracji. Każdy ma prawo ubiegać się o urząd wójta gminy. Trzeba jednak pytać wszystkich kandydatów o motywy ich decyzji (nie może być jedynym powodem fakt, że jest się w dobrej formie i można rządzić jeszcze osiem lat do emerytury, jak mówi jeden z kandydatów – demonstrując w ten sposób brak szacunku wobec mieszkańców). Trzeba pytać o to, co kandydaci zrobili dla lokalnej społeczności przez ostatnie kilka, kilkanaście lat, i czy to w jakiś zdecydowany sposób wpłynęło na jej promocję, perspektywę rozwoju itd. Trzeba pytać o ich przygotowanie do pełnienia tej funkcji. Trzeba pytać o poglądy na życie, na świat, na samorząd, o wizje, o wartości, na których budują własne życie, i na których chcieliby budować przyszłość gminy. 21 listopada zadecydujemy nie tylko o tym, kto będzie wójtem, ale także o tym, jaki klimat życia społecznego będzie dominował w naszej gminie. Co - tak naprawdę - będzie się liczyć po wyborach.
I jeszcze jedno, prośba do wszystkich czytających tego bloga. Wsłuchujcie się Państwo uważnie, gdy kandydaci proszą o oddanie na nich głosu. Pytają wtedy „czy Pan/Pani zagłosuje na mnie”. Trzeba się wsłuchać i pomyśleć. Jeśli zaraz za tym pytaniem jest groźba, szantaż, złudna obietnica, błaganie, napadanie na kontrkandydatów - czy można komuś takiemu wierzyć i ufać?
Już jest po rejestracji kandydatów na stanowisko wójta. W naszej gminie jest nas sześcioro. To przywilej demokracji. Każdy ma prawo ubiegać się o urząd wójta gminy. Trzeba jednak pytać wszystkich kandydatów o motywy ich decyzji (nie może być jedynym powodem fakt, że jest się w dobrej formie i można rządzić jeszcze osiem lat do emerytury, jak mówi jeden z kandydatów – demonstrując w ten sposób brak szacunku wobec mieszkańców). Trzeba pytać o to, co kandydaci zrobili dla lokalnej społeczności przez ostatnie kilka, kilkanaście lat, i czy to w jakiś zdecydowany sposób wpłynęło na jej promocję, perspektywę rozwoju itd. Trzeba pytać o ich przygotowanie do pełnienia tej funkcji. Trzeba pytać o poglądy na życie, na świat, na samorząd, o wizje, o wartości, na których budują własne życie, i na których chcieliby budować przyszłość gminy. 21 listopada zadecydujemy nie tylko o tym, kto będzie wójtem, ale także o tym, jaki klimat życia społecznego będzie dominował w naszej gminie. Co - tak naprawdę - będzie się liczyć po wyborach.
I jeszcze jedno, prośba do wszystkich czytających tego bloga. Wsłuchujcie się Państwo uważnie, gdy kandydaci proszą o oddanie na nich głosu. Pytają wtedy „czy Pan/Pani zagłosuje na mnie”. Trzeba się wsłuchać i pomyśleć. Jeśli zaraz za tym pytaniem jest groźba, szantaż, złudna obietnica, błaganie, napadanie na kontrkandydatów - czy można komuś takiemu wierzyć i ufać?
niedziela, 24 października 2010
Takie tam "wynurzenia"
Ktoś nazwał pisanie na blogu „wynurzeniami”. Pomyślałam, że można to i tak nazwać Wynurzenia to nic innego jak dzielenie się sobą, swoim sposobem myślenia, swoimi poglądami na świat. Pomyślałam dlaczego właściwie piszę? Dlaczego piszę w przestrzeni publicznej, bo przecież internet jest taką przestrzenią. Dlaczego robią to inni?
Nie znam odpowiedzi innych. Mogę mówić tylko o sobie. Kiedy siadam do komputera, żeby opisać dzień, dni, to tak, jakbym prowadziła wewnętrzną rozmowę ze sobą i z innymi w świetle reflektorów. Próbuję zatrzymać ważne i nieważne sprawy, myśli, zdarzenia, spojrzenia mijającego czasu. One zapisane i poddane myślowej obróbce zostają. Stają się bardziej moje, a przez to ja sama żyję bardziej świadomie.
Można oczywiście to wyśmiać. Nieżyczliwi ludzie wszystko wykorzystają przeciwko. Robią to ci, którzy nie mają nic do powiedzenia. Co więcej nie mają odwagi. Trzeba mieć odwagę, aby się odkryć przed innymi (choćby na blogu). Trzeba mieć odwagę, aby publicznie wypowiadać sądy narażając się na kąśliwe uwagi, na niezgodę. Trzeba mieć odwagę, żeby skomentować coś w przestrzeni publicznej internetu i nawiązać dialog.
I po to właśnie pisanie. Po to, między innymi, żeby mogło powstawać społeczeństwo obywatelskie możliwe tylko wtedy, gdy nie będzie „ludzi z kryjówek” jak pisał ks Tischner, ludzi, którzy próbują ukryć swój lęk przed drugim człowiekiem.
Ksiądz Tischner pisał
„Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek, zbliżyli się do siebie, rozpoczęli wymianę zdań. Początek dialogu – wyjście z kryjówki – już jest dużym wydarzeniem. Trzeba się wychylić, przekroczyć próg, wyciągnąć rękę, znaleźć wspólne miejsce do rozmowy. Miejsce to nie będzie już kryjówką, w której człowiek pozostaje sam ze swoim lękiem, lecz miejscem spotkania, zaczątkiem jakiejś wspólnoty, być może początkiem domu”.
Takim miejscem dialogu może być, staje się także internet i blogi. Wszystko co temu służy jest dobre.
Nie znam odpowiedzi innych. Mogę mówić tylko o sobie. Kiedy siadam do komputera, żeby opisać dzień, dni, to tak, jakbym prowadziła wewnętrzną rozmowę ze sobą i z innymi w świetle reflektorów. Próbuję zatrzymać ważne i nieważne sprawy, myśli, zdarzenia, spojrzenia mijającego czasu. One zapisane i poddane myślowej obróbce zostają. Stają się bardziej moje, a przez to ja sama żyję bardziej świadomie.
Można oczywiście to wyśmiać. Nieżyczliwi ludzie wszystko wykorzystają przeciwko. Robią to ci, którzy nie mają nic do powiedzenia. Co więcej nie mają odwagi. Trzeba mieć odwagę, aby się odkryć przed innymi (choćby na blogu). Trzeba mieć odwagę, aby publicznie wypowiadać sądy narażając się na kąśliwe uwagi, na niezgodę. Trzeba mieć odwagę, żeby skomentować coś w przestrzeni publicznej internetu i nawiązać dialog.
I po to właśnie pisanie. Po to, między innymi, żeby mogło powstawać społeczeństwo obywatelskie możliwe tylko wtedy, gdy nie będzie „ludzi z kryjówek” jak pisał ks Tischner, ludzi, którzy próbują ukryć swój lęk przed drugim człowiekiem.
Ksiądz Tischner pisał
„Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek, zbliżyli się do siebie, rozpoczęli wymianę zdań. Początek dialogu – wyjście z kryjówki – już jest dużym wydarzeniem. Trzeba się wychylić, przekroczyć próg, wyciągnąć rękę, znaleźć wspólne miejsce do rozmowy. Miejsce to nie będzie już kryjówką, w której człowiek pozostaje sam ze swoim lękiem, lecz miejscem spotkania, zaczątkiem jakiejś wspólnoty, być może początkiem domu”.
Takim miejscem dialogu może być, staje się także internet i blogi. Wszystko co temu służy jest dobre.
piątek, 22 października 2010
W odpowiedzi
Dostałam dzisiaj ciekawego e-maila. Napisał do mnie kontrkandydat Sylwek (byliśmy zawsze po imieniu) odpowiadając na mój wczorajszy wpis na blogu. Zarzuca mi „insynuacje, że mamy jakieś tajemnice, które wcześniej, czy później wyjdą na jaw? (w domyśle-jeśli tajemnica - to coś złego ukrywam)... podsycanie tego faktu [zatrudnienia mojego kandydata na radnego] jakąś aurą tajemniczości-jest zaprzeczeniem kampanii uczciwej, pełnej rozmów, bez obrażania”.
Nie będę odpowiadać mailem, odpowiem na blogu. Z tym, co powiedziane publicznie, można i trzeba polemizować publicznie. Pod każdym postem jest miejsce na komentarz.
Na blogu nikogo nie obrażam, (to stara śpiewka moich przeciwników). Miejsce pracy jego kandydata na radnego, aż tak bardzo nie było dla mnie istotne. Pojawiło się tylko w kontekście nazwy partii, z której startuje Sylwek (Polskie Stronnictwo Ludowe). A ostatnie zdanie - „Jak to wszystko wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. I po co te tajemnice?” - miało być tylko komentarzem do sytuacji, która miała miejsce miesiąc temu na spotkaniu z mieszkańcami w Strachówce. Wtedy, na moją wypowiedź, że chodzi o to, aby wszyscy kandydujący w wyborach (lub mający taki zamiar) otwarcie o tym mówili, a nie wyskakiwali jak „króliki z kapelusza” - Sylwek zareagował bardzo nerwowo. Wobec mnie zachował się niegrzecznie. Wczorajszy wpis był szczególnie adresowany do niego, bo rozeszła się pogłoska „że Sylwek zrezygnował” i do wczoraj ludzie mnie/nas często pytali – startuje? - nie startuje? Pytali poważni mieszkańcy Strachówki.
Może rzeczywiście - kiedy dzisiaj czytam - napisałam zbyt ogólnie i niejasno (może chcąc wyrażać się nazbyt zwięźle i delikatnie). Przez to zostałam źle zrozumiana. Przepraszam. Postaram się o większą precyzję w wypowiedziach. Mimo wszystko cieszę się, że możemy ze sobą rozmawiać z pomocą mojego bloga. Zapraszam do otwartej dyskusji.
Nie będę odpowiadać mailem, odpowiem na blogu. Z tym, co powiedziane publicznie, można i trzeba polemizować publicznie. Pod każdym postem jest miejsce na komentarz.
Na blogu nikogo nie obrażam, (to stara śpiewka moich przeciwników). Miejsce pracy jego kandydata na radnego, aż tak bardzo nie było dla mnie istotne. Pojawiło się tylko w kontekście nazwy partii, z której startuje Sylwek (Polskie Stronnictwo Ludowe). A ostatnie zdanie - „Jak to wszystko wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. I po co te tajemnice?” - miało być tylko komentarzem do sytuacji, która miała miejsce miesiąc temu na spotkaniu z mieszkańcami w Strachówce. Wtedy, na moją wypowiedź, że chodzi o to, aby wszyscy kandydujący w wyborach (lub mający taki zamiar) otwarcie o tym mówili, a nie wyskakiwali jak „króliki z kapelusza” - Sylwek zareagował bardzo nerwowo. Wobec mnie zachował się niegrzecznie. Wczorajszy wpis był szczególnie adresowany do niego, bo rozeszła się pogłoska „że Sylwek zrezygnował” i do wczoraj ludzie mnie/nas często pytali – startuje? - nie startuje? Pytali poważni mieszkańcy Strachówki.
Może rzeczywiście - kiedy dzisiaj czytam - napisałam zbyt ogólnie i niejasno (może chcąc wyrażać się nazbyt zwięźle i delikatnie). Przez to zostałam źle zrozumiana. Przepraszam. Postaram się o większą precyzję w wypowiedziach. Mimo wszystko cieszę się, że możemy ze sobą rozmawiać z pomocą mojego bloga. Zapraszam do otwartej dyskusji.
czwartek, 21 października 2010
Spokojnie
Długi to był dzień, bardzo długi. Przed południem w szkole próbowaliśmy ustalić, którzy uczniowie zniszczyli tynki na fundamentach. Udało się połowicznie. Nie chodzi mi o karanie kogokolwiek, ale o naprawienie szkody. Niestety prawda i cywilna odwaga nie jest w cenie. Niewiele jest młodych osób, które umieją wstać i powiedzieć „tak rzucałem kamieniami, przykro mi, głupio zrobiłem, przepraszam”. Przecież powiedzenie czegoś takiego sprawia, że nauczyciel, dyrektor, każdy dorosły „mięknie”, a uczeń zyskuje w jego oczach.
Potem wyjazd do Legionowa, żeby zobaczyć, gdzie będą mieszkać nasze córki. Na szczęście Krzysztof pomógł rano naprawić wycieraczki i mogłyśmy jechać spokojnie. Dziękuję.
Wieczorem nieoczekiwane spotkanie, bardzo sympatyczne skądinąd w Zofininie z kandydatem na radnego, z komitetu Sylwka. Zbierał podpisy na liście poparcia. Oczywiście podpisałyśmy mu obie, ja i Jadzia. Ten młody człowiek pracuje u szefa PSL, partii, z której startuje Sylwek. Jak to wszystko wcześniej czy później wyjdzie na jaw. I po co te tajemnice?
Kończę dzień z radością. Koncentrowanie się na tym co teraz, dziś, nie wybieganie w przyszłość daje spokój. Wiara w to, że wszystko cokolwiek się zdarzy będzie dobre, daje spokój. Tylko trzeba być bardzo czujnym, nie pozwolić, aby inne myślenie, czyjeś podpowiedzi to zburzyły.
Potem wyjazd do Legionowa, żeby zobaczyć, gdzie będą mieszkać nasze córki. Na szczęście Krzysztof pomógł rano naprawić wycieraczki i mogłyśmy jechać spokojnie. Dziękuję.
Wieczorem nieoczekiwane spotkanie, bardzo sympatyczne skądinąd w Zofininie z kandydatem na radnego, z komitetu Sylwka. Zbierał podpisy na liście poparcia. Oczywiście podpisałyśmy mu obie, ja i Jadzia. Ten młody człowiek pracuje u szefa PSL, partii, z której startuje Sylwek. Jak to wszystko wcześniej czy później wyjdzie na jaw. I po co te tajemnice?
Kończę dzień z radością. Koncentrowanie się na tym co teraz, dziś, nie wybieganie w przyszłość daje spokój. Wiara w to, że wszystko cokolwiek się zdarzy będzie dobre, daje spokój. Tylko trzeba być bardzo czujnym, nie pozwolić, aby inne myślenie, czyjeś podpowiedzi to zburzyły.
środa, 20 października 2010
Reflksje szkolno-wyborcze
Miałam dzisiaj w szkole trudne rozmowy z uczniami. Oczywiście dyscyplinujące. Taka niestety jest rola dyrektora. Najpierw komuś wypadł papieros z plecaka, potem zniszczona została elewacja budynku na jednej ze ścian. Pytanie co w takiej sytuacji powinien zrobić dyrektor? Przymknąć oko, przemilczeć, darować, nie robić sprawy? Tego oczywiście chcieliby winowajcy. Po raz kolejny słyszę „to nie ja”, „to już ostatni raz”, „zdarzyło się, więcej nie będę”, „tylko Pani nie dzwoni do rodziców”, albo „pani się uwzięła”. Ciągle na nowo przepraszam, po tysiąc razy. Czy jednak to przepraszam na prawdę coś zmienia? Czy naprawi popsute drzwi, zniszczony budynek? Czy ma jakiekolwiek znaczenie? Często wydaje się, że nie. Kto powinien odpowiedzieć za wandalizm dzieci? Odpowiedź nasuwa się jedna rodzice. Jednak co zrobić, żeby dzieci rozumiały i były odpowiedzialne za swoje zachowanie, umiały się przyznać? To ogromne wychowawcze zadanie przede wszystkim dla nas rodziców.
A swoją drogą to trochę mi szkoda dzieci i naszej młodzieży. Szczególnie tych najmłodszych, dojeżdżających. Skazane są na wielogodzinne siedzenie w świetlicy w oczekiwaniu na szkolny autobusu. Powinien być dodatkowy kurs, ale odpowiedź wójta zawsze jest jedna „nie ma pieniędzy”. Kto by się przejmował maluchami? Ja się nimi przejmuję. Będzie drugi kurs jeśli będzie to ode mnie zależeć.
Atmosfera przed wyborami gęstnieje. Nadziwić się nie mogę, że choć wszyscy wiedzą kto bierze udział w tych wyborach nikt sam nie podejmuje rozmowy. Cicho sza. Jakby się bano, żeby nie powiedzieć czegoś za dużo, że to może niezręcznie, głupio. Patrzymy na siebie podejrzliwie. Kto jest od kogo? Jakby to miało jakieś znaczenie.
A ja chcę wszystkim powiedzieć ludzie przecież to tylko wybory, od tego nie zależy życie. Rozmawiajmy ze sobą życzliwie, serdecznie nawet wtedy, a może właśnie wtedy, gdy się różnimy, mamy inne zdanie, kogo innego popieramy. Rozmawiajmy, ale nie obrażajmy, nie obrzucajmy innych błotem. Bądźmy wobec siebie uczciwi. Przejrzyści, szczerzy.
Tylko wtedy będziemy mogli dzień po wyborach spojrzeć na siebie w lustro, uśmiechnąć się do innych-przeciwników i dalej żyć w zgodzie.
Trudne, ale możliwe. Pod warunkiem, że naszym celem nie jest władza, a służba ludziom.
Mój cel jest właśnie taki SŁUŻYĆ LUDZIOM
A swoją drogą to trochę mi szkoda dzieci i naszej młodzieży. Szczególnie tych najmłodszych, dojeżdżających. Skazane są na wielogodzinne siedzenie w świetlicy w oczekiwaniu na szkolny autobusu. Powinien być dodatkowy kurs, ale odpowiedź wójta zawsze jest jedna „nie ma pieniędzy”. Kto by się przejmował maluchami? Ja się nimi przejmuję. Będzie drugi kurs jeśli będzie to ode mnie zależeć.
Atmosfera przed wyborami gęstnieje. Nadziwić się nie mogę, że choć wszyscy wiedzą kto bierze udział w tych wyborach nikt sam nie podejmuje rozmowy. Cicho sza. Jakby się bano, żeby nie powiedzieć czegoś za dużo, że to może niezręcznie, głupio. Patrzymy na siebie podejrzliwie. Kto jest od kogo? Jakby to miało jakieś znaczenie.
A ja chcę wszystkim powiedzieć ludzie przecież to tylko wybory, od tego nie zależy życie. Rozmawiajmy ze sobą życzliwie, serdecznie nawet wtedy, a może właśnie wtedy, gdy się różnimy, mamy inne zdanie, kogo innego popieramy. Rozmawiajmy, ale nie obrażajmy, nie obrzucajmy innych błotem. Bądźmy wobec siebie uczciwi. Przejrzyści, szczerzy.
Tylko wtedy będziemy mogli dzień po wyborach spojrzeć na siebie w lustro, uśmiechnąć się do innych-przeciwników i dalej żyć w zgodzie.
Trudne, ale możliwe. Pod warunkiem, że naszym celem nie jest władza, a służba ludziom.
Mój cel jest właśnie taki SŁUŻYĆ LUDZIOM
wtorek, 19 października 2010
List do mieszkańców Strachówki
Szanowni Państwo,
Drodzy mieszkańcy gminy Strachówka
Grażyna Kapaon,
mieszkanka
gminy Strachówka
nuczycielka,
dyrektor szkoły,
społecznik,
kandydatka na
Wójta Gminy
Strachówka Mieszkam od lat w gminie Strachówka. Zależy mi, tak jak Państwu, na rozwoju naszej gminy. Dlatego zdecydowałam się na aktywny udział w najbliższych wyborach samorządowych.
Jestem dyrektorem Zespołu Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce. Razem z nauczycielami przekazujemy dzieciom wiedzę, umiejętności i staramy się zapewnić jak najlepszy start w przyszłość. Niestety, w Strachówce trudno o dobrą pracę. Mamy nawet problem, by dojechać do większych miejscowości.
Wiele gmin podobnych do Strachówki lepiej wykorzystało ostatnie lata. Dzieci mają tam lepszą perspektywę niż nasze pokolenie. Chciałabym, żeby i u nas, wzorem wielu miejscowości, żyło się lepiej. Mieszkańcy Strachówki na to zasługują.
Mieszkam z rodziną we wsi Annopol, w starym 100 letnim domu, który został wybudowany przez Marię i Andrzeja Króla, prawnika, syna rolnika z Annopola. Maria walczyła o polską szkołę przed I Wojną Światową, Andrzej kierował jedną z komisji wyborczych w pierwszych wyborach, w wolnej Polsce w 1919 r.
Jego brat był w czasie wojny dziekanem w Małogoszczu i pomagał w tajnym nauczaniu. W naszym ogrodzie stoi 100 letnia figura Matki Bożej.
Maturę zrobiłam w 1982 r, w Studium Wychowania Przedszkolnego w Warszawie. W 1987 r ukończyłam studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim, na wydziale pedagogiki. Zawsze miałam naturę społecznika.
Od dzieciństwa byłam harcerką, instruktorką, zajmowałam się dziećmi i młodzieżą. Pracowałam w samorządzie studenckim. Aktywnie uczestniczyłam w życiu kościoła, w studenckiej wspólnocie i w katechezie.
Mój mąż Józef Kapaon, zakładał Solidarność Rolników, budując podstawy wolnej, demokratycznej Polski. Tworzył także samorząd w gminie, jako wójt I-szej kadencji. Oddał m.in. swój gabinet na mieszkanie dla lekarza. Powstał wtedy Ośrodek Zdrowia i połączenie autobusowe z Tłuszczem.
W Strachówce na świat przyszła siódemka naszych dzieci. Tu chodziły do szkoły. Jan, dziś student Uniwersytetu w Glasgow i Bolonii, Zosia, studentka rehabilitacji, Łazarz (maturzysta) i Helena, uczniowie V LO w W-wie, tzw. Poniatówki, oraz Andrzej, Marysia i Aleksander uczniowie gimnazjum i szkoły podstawowej. Oni są naszą chlubą, dumą i największym życiowym sukcesem.
Jestem człowiekiem szczerym i otwartym. O wszystkich swoich poglądach na życie i na samorząd piszę na swoich stronach internetowych. Pragnę w każdy sposób być dostępna dla Państwa i prowadzić rozmowy także w ten sposób (www.gkapaon.blogspot.com).
Jestem na bieżąco z osiągnięciami nauk pedagogicznych, z zakresu zarządzania i samorządu. Skończyłam studia podyplomowe z kultury i języka polskiego w Akademii Podlaskiej, studia podyplomowe muzyki i plastyki w Szkole Wyższej im P Włodkowica w Płocku, studia podyplomowe dla Liderów Oświaty w Collegium Civitas w Warszawie.
Od 2010 r jestem uczestniczką programu Liderzy Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności. Jest to szkoła wyjątkowa i prestiżowa. Trzeba spełnić wysokie wymagania, aby być do niej przyjętym. Komisja doceniła moją społeczną pracę na rzecz wspólnoty lokalnej gminy Strachówka. Z niewielką grupą liderów z całej Polski mam przyjemność uczestniczyę w jej zajęciach.
W 2009 r założyliśmy Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska w Strachówce, które służy aktywizowaniu mieszkańców i promocji gminy. Jestem jego prezesem.
Swoje umiejętności, wiedzę, doświadczenie chcę wykorzystać w samorządzie lokalnym. Wierzę głęboko, że zmiany na lepsze są możliwe także w naszej gminie, dlatego postanowiłam kandydować na funkcję wójta gminy Strachówka.
Dziękuję Państwu za uwagę i czas poświęcony lekturze tego listu.
Zachęcam gorąco do udziału w wyborach, a wcześniej do rozmów na spotkaniach przedwyborczych. Czekam na Państwa opinie i propozycje. Będę wdzięczna za uwagi i wnioski, bo tylko razem możemy coś osiągnąć.
Serdecznie pozdrawiam
Grażyna Kapaon
niedziela, 17 października 2010
Małe, wielkie historie
Dzisiaj w Józefowie usłyszałam od starszych mieszkańców o tym, że pamiętają Marię i Andrzeja Królów, budowniczych domu, w którym mieszkamy, wielką historię naszej rodziny. Opowiadali jak Maria Królowa (matka chrzestna mojego śp teścia) przynosiła jabłka, ze swojego sadu-ogrodu w Annopolu, dzieciom ze szkoły w Rozalinie. Bywało, że i dwa razy w tygodniu, dostojna, starsza pani w brązowym kapeluszu, z laseczką odwiedzała dzieci. Mój rozmówca opowiadał, jak późnym wieczorem wracał z „kawalerki' z Wiktorii i skracał sobie drogę przez Ogród. Przy figurze Matki Bożej rozbrzmiewał śpiew. To mieszkańcy domu, Maria, moi teściowie śpiewali „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Teścia znali i szanowali tu wszyscy. Pamiętają go dobrze. Na tych samych wartościach Józef i ja chcieliśmy i chcemy budować naszą rodzinę i relacje między ludźmi. Kiedy ponad dwadzieścia lat temu podjęliśmy decyzję, że zamieszkamy tu na stałe, nasi przyjaciele, rodzina dziwili się i odradzali. Pytali, a co wy tam będziecie robić? Odpowiadaliśmy „będziemy codziennie zapalać lampkę Matce Bożej Annopolskiej”, może przydamy się ludziom.
Takie są fundamenty naszego życia. Wczoraj, dziś i zawsze niezmienne i te same, w życiu prywatnym i publicznym.
Warto dźwigać trudy kampanii, choćby tylko po to, aby usłyszeć tak piękne historie, przywracające wiarę w ludzką przyzwoitość.
A to z dzisiejszych czytań
Naszą pomocą jest nasz Pan i Stwórca
Wznoszę swe oczy ku górom:
skąd nadejść ma dla mnie pomoc?
Pomoc moja od Pana,
który stworzył niebo i ziemię.
Żywe jest słowo Boże i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
Takie są fundamenty naszego życia. Wczoraj, dziś i zawsze niezmienne i te same, w życiu prywatnym i publicznym.
Warto dźwigać trudy kampanii, choćby tylko po to, aby usłyszeć tak piękne historie, przywracające wiarę w ludzką przyzwoitość.
A to z dzisiejszych czytań
Naszą pomocą jest nasz Pan i Stwórca
Wznoszę swe oczy ku górom:
skąd nadejść ma dla mnie pomoc?
Pomoc moja od Pana,
który stworzył niebo i ziemię.
Żywe jest słowo Boże i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
piątek, 15 października 2010
Smutne refleksje po sesji Rady Gminy Strachówka
Rano miałam ciekawe lekcje w klasie IV. Omawiamy „Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa”. C Lewisa. Większość dzieci przeczytała. Są też tacy, którzy niczego nie czytają. Szkoda, bo to bardzo piękna powieść o walce dobra ze złem. Jak zawsze w baśni, w powieści fantasy zwycięża dobro. Mam nadzieję, że i w życiu (w naszej gminie) zwycięży dobro nad złem (jak mówi nasz przyjaciel, misjonarz ojciec Andrzej Madej OMI dobro już zwyciężyło, Jezus już zwyciężył, diabeł przegrał, ale jeszcze cofając się burzy, niszczy). Zgadzam się z o. Andrzejem, dlatego się nie boję. Chociaż to co zobaczyłam i usłyszałam dzisiaj na sesji rady gminy wzbudza wątpliwości. Podważa moją głęboką wiarę w demokrację i ludzki rozum. Kontrkandydat (wójt) publicznie straszy mnie sądem tylko dlatego, że ośmielam się mieć swoje zdanie, nie boję się pytać (nie w czasie kampanii wyborczej jak niektórzy, ale przez te wszystkie lata od kiedy jestem dyrektorem szkoły), staję do wyborów.
Ja nie prowadzę i nie będę prowadzić brudnej, negatywnej kampanii, żeby osiągnąć swój cel, ale też nie pozwolę się zastraszyć. Bo nie o mnie tu chodzi, chodzi o prawdę, przyzwoitość, przyszłość gminy dla nas mieszkańców, dla naszych dzieci.
Niech przemówią za mną fakty. Obraz szkoły i zmiany jakie się w niej dokonały przez 9 lat. Blisko 20 projektów, 600 tysięcy na zajęcia pozalekcyjne, wycieczki, sale komputerowe, centrum biblioteczne, dyplomy i tytuły, audycje radiowe, telewizyjne, artykuły o szkole. Kto chce niech przyjdzie, sprawdzi, zobaczy.
Tego nie widzi tylko ten, dla kogo nie jest ważne wykształcenie i edukacja dzieci.
czwartek, 14 października 2010
Święto edukacji
Dzisiaj Święto Edukacji Narodowej. Przez dziesiątki lat mówiło się Dzień Nauczyciela i ciągle tak się go postrzega. Wszystkie media mówią dziś o nauczycielach, szkole. Odbywają się okolicznościowe akademie, wręczane medali, odznaczeń.
My też spotkaliśmy się dzisiaj, aby świętować, powiem inaczej, aby być razem. Program przygotowali uczniowie klasy III gimnazjum pod okiem Teresy. Odbyło się ślubowanie klas pierwszych, wręczenie nagród dyrektorskich. Otrzymaliśmy życzenia i kwiaty od przewodniczącego rady gminy Piotra Orzechowskiego i przewodniczącej komisji oświaty pani Wiesi Ołdak, od Rady Rodziców.
Dziś miałam okazję podziękować wszystkim nauczycielom, pracownikom za ich pracę, zaangażowanie, za bardzo dobry klimat, który tworzą w szkole. Trudno byłoby wyróżnić i nagrodzić tylko kilka osób, dlatego uhonorowani zostali wszyscy.
Potem rozmawialiśmy przy kawie i smacznym torcie, to tworzy zespół.
Po powrocie do domu miałam okazję obejrzeć i posłuchać Premiera składającego życzenia nauczycielom. Mówił o wielkiej wadze i znaczeniu zawodu, roli nauczycieli w życiu społecznym. Zrobiło mi się przykro. Zapytacie dlaczego?
We wczorajszej audycji Piotra Łosia o naszej szkole, na jego pytanie jak postrzegani są nauczyciele w naszej społeczności lokalnej odpowiedziałam … różnie. Ogromną rolę w budowaniu wizerunku, autorytetu i znaczenia tej grupy społecznej ma postawa samorządu. Jaki klimat tworzy wójt mówiąc o szkole, o nauczycielach. Czy są dla niego partnerami do rozmów? Czy widzi i docenia ich pracę?
Dziś nie było Pana wójta na uroczystościach w naszej szkole mimo zaproszenia. Ktoś widział służbowy samochód, nawet z paniami woźnymi zamienił słowo. Szkoda, że nie mogliśmy usiąść koło siebie, wypić kawę i zwyczajnie, po ludzku porozmawiać o wszystkim, także przyszłości edukacji w naszej gminie. Wszak to Dzień Edukacji Narodowej
środa, 13 października 2010
Audycja o naszej szkole w Radiu dla Ciebie dziś 22:00
Zapraszam wszystkich, którzy czytają tego bloga i zaglądają tu czasami, do wysłuchania audycji o naszej szkole - Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce.
Dziś o godz. 22:00 w Radiu dla Ciebie.
Zaproście innych
Dziś o godz. 22:00 w Radiu dla Ciebie.
Zaproście innych
poniedziałek, 11 października 2010
Tyle dobra
Niedziela przynosi nowe sprawy, nowe wydarzenia. Przede wszystkim to święto. Dzień papieski, który stał się w naszej rodzinie dniem szczególnym, prawdziwym świętem. Wypatrywaliśmy Łazarza, wsłuchiwaliśmy się w każdą wzmiankę o wolontariuszach, spotkaniach, obejrzeliśmy koncert. Czekaliśmy na kilkusekundowa wypowiedź Józefa o świętości w „Między Ziemią a Niebem”. Była. Bardzo dobrze wypadł.
Potem wędrówka po gminie z panem Krzysztofem. Same miłe rozmowy, spotkania. Wiele ciekawych uwag, spostrzeżeń, piękne miejsca. Życzliwi ludzie. To samo w sobie jest wartością, bez względu jakie rozstrzygnięcia przyniesie 21 listopada. I tylko taka uporczywa myśl ile energii, ile dobra zmarnowano przez 16 lat, jak wiele dobra się nie wydarzyło.
Dzień zakończył się spotkaniem w OSP w Równym. Zorganizował je Jarek Stryjek. Miało być o uniwersytetach ludowych, było o programie wyborczym. Spokojnie, rzeczowo dopóki nie przyszła (jak to się mówi) mąci woda. Na szczęście to był koniec spotkania. Nie zdążył wszystkiego popsuć.
Dziwi mnie fakt, że na takich spotkaniach nie ma innych kandydatów. Czyżby nie byli ciekawi co myślą inni.
To był dobry dzień.
A dzisiaj gościłam w szkole dziennikarza z radia. Przyjechał przed Świętem Nauczyciela. Opowiadaliśmy o naszej pracy Było o czym. Ponad dwadzieścia różnych projektów, zajęcia dla dzieciaków, spotkania, imprezy, pozyskane pieniądze. Nowe metody pracy, kampania wyborcza uczniów kandydatów do samorządu szkolnego. Po co, pyta dziennikarz? Po to, aby z tych dzieci wyrośli kiedyś świadomi, aktywni obywatele, którzy zmieniać będą swoje miasta, wsie, gminy.
I na koniec dnia piękne, mądre, wypowiedzi pani Ewy Komorowskiej pomysłodawczyni pielgrzymki rodzin do Smoleńska w programie Lisa. Niezwykła kobieta.
Potem wędrówka po gminie z panem Krzysztofem. Same miłe rozmowy, spotkania. Wiele ciekawych uwag, spostrzeżeń, piękne miejsca. Życzliwi ludzie. To samo w sobie jest wartością, bez względu jakie rozstrzygnięcia przyniesie 21 listopada. I tylko taka uporczywa myśl ile energii, ile dobra zmarnowano przez 16 lat, jak wiele dobra się nie wydarzyło.
Dzień zakończył się spotkaniem w OSP w Równym. Zorganizował je Jarek Stryjek. Miało być o uniwersytetach ludowych, było o programie wyborczym. Spokojnie, rzeczowo dopóki nie przyszła (jak to się mówi) mąci woda. Na szczęście to był koniec spotkania. Nie zdążył wszystkiego popsuć.
Dziwi mnie fakt, że na takich spotkaniach nie ma innych kandydatów. Czyżby nie byli ciekawi co myślą inni.
To był dobry dzień.
A dzisiaj gościłam w szkole dziennikarza z radia. Przyjechał przed Świętem Nauczyciela. Opowiadaliśmy o naszej pracy Było o czym. Ponad dwadzieścia różnych projektów, zajęcia dla dzieciaków, spotkania, imprezy, pozyskane pieniądze. Nowe metody pracy, kampania wyborcza uczniów kandydatów do samorządu szkolnego. Po co, pyta dziennikarz? Po to, aby z tych dzieci wyrośli kiedyś świadomi, aktywni obywatele, którzy zmieniać będą swoje miasta, wsie, gminy.
I na koniec dnia piękne, mądre, wypowiedzi pani Ewy Komorowskiej pomysłodawczyni pielgrzymki rodzin do Smoleńska w programie Lisa. Niezwykła kobieta.
niedziela, 10 października 2010
Po latach
Miałam to wkleić jeszcze wczoraj, ale byłoby za dużo. Wie piszę dzisiaj. Zanim na dobre zacznie się dzień.
Dziś przed południem nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Odebrałam. W słuchawce znajomy głos choć „wieki” temu niesłyszany. Spytał tylko „jesteście w domu, bo właśnie wyjeżdżamy z Ulą do Was”. Przyjaciółki ze wspólnoty w Legionowie. Nie widziałyśmy się 20 lat. Z Agnieszką byłam bliżej. Zwierzałyśmy się sobie z największych sekretów. Pamiętam jak wracając z ewangelizacji w Brodnicy zajechaliśmy do jej cioci w Błotnicy. Agnieszka myślała, że zostanę u niej trochę dłużej, ja pojechałam z Józefem dalej, na pielgrzymkę. Nie musiałam nic mówić, niczego tłumaczyć. Dziś było tak, jakby nie było tych 20 lat. Poszłyśmy na spacer do lasu. Rozmawiałyśmy o tym, że ciągle jesteśmy te-takie same. Młode duchem. Istota się nie zmienia, choć zmarszczek przybywa i dzieci dorosły.
Fajnie, ze przyjechały.
Doświadczenie wspólnoty w Legionowie to był dla mnie bardzo ważny czas.
Fundamentalny. Ukształtowała mnie na życie.
Dziś przed południem nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Odebrałam. W słuchawce znajomy głos choć „wieki” temu niesłyszany. Spytał tylko „jesteście w domu, bo właśnie wyjeżdżamy z Ulą do Was”. Przyjaciółki ze wspólnoty w Legionowie. Nie widziałyśmy się 20 lat. Z Agnieszką byłam bliżej. Zwierzałyśmy się sobie z największych sekretów. Pamiętam jak wracając z ewangelizacji w Brodnicy zajechaliśmy do jej cioci w Błotnicy. Agnieszka myślała, że zostanę u niej trochę dłużej, ja pojechałam z Józefem dalej, na pielgrzymkę. Nie musiałam nic mówić, niczego tłumaczyć. Dziś było tak, jakby nie było tych 20 lat. Poszłyśmy na spacer do lasu. Rozmawiałyśmy o tym, że ciągle jesteśmy te-takie same. Młode duchem. Istota się nie zmienia, choć zmarszczek przybywa i dzieci dorosły.
Fajnie, ze przyjechały.
Doświadczenie wspólnoty w Legionowie to był dla mnie bardzo ważny czas.
Fundamentalny. Ukształtowała mnie na życie.
sobota, 9 października 2010
Trochę po, trochę przed
Wróciłam właśnie z objazdu po gminie. Wsie położone daleko od centrum, rozproszone domy. Ludzie zajęci swoimi sprawami. Jak wyglądały te drogi, te wsie, te domy trzydzieści lat temu, kiedy Józef, dwudziestoparoletni student z miasta przemierzał tę gminę na rowerze zakładając koła Solidarności Rolników Indywidualnych. Powstały w każdej wsi, powstał zarząd gminny. Po co? Bo powiało wolnością? Bo nadszedł czas zmian, czas nadziei? To było szaleństwo, które zaowocowało zmianą naczelnika, ośrodkiem zdrowia, mieszkaniami dla nauczycieli.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę przemierzać tę gminę tak jak on (choć po lepszych drogach i samochodem). Wrażenia są jednak podobne. Potrzeba, aby ludzie się organizowali, aby „władza” (dziś samorządowa) słuchała ich, widziała w nich partnerów i gospodarzy, którzy potrafią współdecydować o swojej wsi, o swojej gminie.
Jako kandydat na wójta chcę takiej zmiany. Chcę i umiem z życzliwością, bez uprzedzeń słuchać ludzi.
To największa, najbardziej potrzebna zmiana.
Dziś Łazarz uczestniczył w uroczystości rozdania nagród Totus Tuus na Zamku Królewskim w Warszawie. Nagrodę tę ustanowił zarząd Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia za promocję człowieka, pracę charytatywną i edukacyjno-wychowawczą, za osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej, za ukazywanie osoby i nauczania Jana Pawła II i Totus medialny.
Wypatrywaliśmy Łazarza w TVP 2, w relacji z uroczystości. Był. Udzielał odpowiedzi na pytania dziennikarza, jest na bilboardzie, który wykorzystują różne media. Patrząc na to myślę sobie, jak wielkim jest szczęściarzem - on, Helena, że mogą być w rodzinie stypendystów FDNT. I nie o pieniądze tu chodzi, chodzi o ludzi, których spotkali, o szerokie spojrzenie na świat, o rozwój.
Tego chciałabym dla dzieci i młodzieży w gminie Strachówka. Dlatego piszę mnóstwo projektów (i ciągle nowe), które dają szansę rozwoju, otwierają nowe perspektywy. Chcę wspierać zdolną młodzież. Jeśli zostanę wójtem na pewno ufunduję stypendium dla najzdolniejszych, ambitnych, tych, którym chce się uczyć. Będę namawiać innych,, szukać pieniędzy, aby wsparli naszą młodzież. Bo to najlepsza inwestycja w przyszłość gminy.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę przemierzać tę gminę tak jak on (choć po lepszych drogach i samochodem). Wrażenia są jednak podobne. Potrzeba, aby ludzie się organizowali, aby „władza” (dziś samorządowa) słuchała ich, widziała w nich partnerów i gospodarzy, którzy potrafią współdecydować o swojej wsi, o swojej gminie.
Jako kandydat na wójta chcę takiej zmiany. Chcę i umiem z życzliwością, bez uprzedzeń słuchać ludzi.
To największa, najbardziej potrzebna zmiana.
Dziś Łazarz uczestniczył w uroczystości rozdania nagród Totus Tuus na Zamku Królewskim w Warszawie. Nagrodę tę ustanowił zarząd Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia za promocję człowieka, pracę charytatywną i edukacyjno-wychowawczą, za osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej, za ukazywanie osoby i nauczania Jana Pawła II i Totus medialny.
Wypatrywaliśmy Łazarza w TVP 2, w relacji z uroczystości. Był. Udzielał odpowiedzi na pytania dziennikarza, jest na bilboardzie, który wykorzystują różne media. Patrząc na to myślę sobie, jak wielkim jest szczęściarzem - on, Helena, że mogą być w rodzinie stypendystów FDNT. I nie o pieniądze tu chodzi, chodzi o ludzi, których spotkali, o szerokie spojrzenie na świat, o rozwój.
Tego chciałabym dla dzieci i młodzieży w gminie Strachówka. Dlatego piszę mnóstwo projektów (i ciągle nowe), które dają szansę rozwoju, otwierają nowe perspektywy. Chcę wspierać zdolną młodzież. Jeśli zostanę wójtem na pewno ufunduję stypendium dla najzdolniejszych, ambitnych, tych, którym chce się uczyć. Będę namawiać innych,, szukać pieniędzy, aby wsparli naszą młodzież. Bo to najlepsza inwestycja w przyszłość gminy.
czwartek, 7 października 2010
TVP 1 w Annopolu
O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? Tego jednego chciałbym się od was dowiedzieć
Tydzień bogaty jest w wydarzenia. We wtorek zapowiedziana przez Łazarza, wizyta ekipy TVP1. Przygotowywali materiał do filmu o stypendystach Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. Szukali rodziny, która mogłaby coś sensownie o tym opowiedzieć. Ktoś polecił Łazarza (jest w grupie medialnej). Potrzebne były także wypowiedzi rodziców. Bardzo sympatyczna pani dziennikarka Małgosia zapytała mnie, jak trafiliśmy do fundacji. Ja zajmowałam się dokumentami i formalnościami zarówno w przypadku Łazarza jak i Heleny, która również jest stypendystką. Kiedyś jeszcze próbowałam namówić inne rodzinny z naszej szkoły, których dzieci spełniały warunki określone przez fundację, ale nie były zainteresowane. A szkoda, bo być stypendystą to nie tylko pieniądze, to przede wszystkim ogromne możliwości indywidualnego rozwoju intelektualnego, duchowego. To możliwość poznawania ludzi i świata. To jest najważniejsze. O tym jak wielkim jest to darem dla całej rodziny, dla rodziców opowiadał Józef.
Ekipa nagrała też wypowiedź Józefa do niedzielnego wydania „Między Ziemią a Niebem” o świętości. Zapraszamy do oglądania.
Ta wizyta TVP 1 ważna była jeszcze z jednego względu. Ludzie z zewnątrz spojrzeli na nasz stary dom, naszą rodzinę nieuprzedzonymi oczami. Dostrzegli piękno i tym się z nami podzielili. To przywraca poczucie wartości, tak często deptane przez tych, wśród których się mieszka. Daje siłę do życia i działania.
Tydzień bogaty jest w wydarzenia. We wtorek zapowiedziana przez Łazarza, wizyta ekipy TVP1. Przygotowywali materiał do filmu o stypendystach Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. Szukali rodziny, która mogłaby coś sensownie o tym opowiedzieć. Ktoś polecił Łazarza (jest w grupie medialnej). Potrzebne były także wypowiedzi rodziców. Bardzo sympatyczna pani dziennikarka Małgosia zapytała mnie, jak trafiliśmy do fundacji. Ja zajmowałam się dokumentami i formalnościami zarówno w przypadku Łazarza jak i Heleny, która również jest stypendystką. Kiedyś jeszcze próbowałam namówić inne rodzinny z naszej szkoły, których dzieci spełniały warunki określone przez fundację, ale nie były zainteresowane. A szkoda, bo być stypendystą to nie tylko pieniądze, to przede wszystkim ogromne możliwości indywidualnego rozwoju intelektualnego, duchowego. To możliwość poznawania ludzi i świata. To jest najważniejsze. O tym jak wielkim jest to darem dla całej rodziny, dla rodziców opowiadał Józef.
Ekipa nagrała też wypowiedź Józefa do niedzielnego wydania „Między Ziemią a Niebem” o świętości. Zapraszamy do oglądania.
Ta wizyta TVP 1 ważna była jeszcze z jednego względu. Ludzie z zewnątrz spojrzeli na nasz stary dom, naszą rodzinę nieuprzedzonymi oczami. Dostrzegli piękno i tym się z nami podzielili. To przywraca poczucie wartości, tak często deptane przez tych, wśród których się mieszka. Daje siłę do życia i działania.
wtorek, 5 października 2010
Program samorządowy
Ostatnio brałam udział w programie samorządowym zorganizowanym przez Szkołę Liderów. Przyjechali ludzie z całej Polski. Do późnych godzin nocnych trwały rozmowy o tym, jak wyglądają nasze wsie, gminy, miasta. Rozmawialiśmy o kondycji polskiej demokracji. Wiele było krytycznych uwag na temat pracy wójtów, burmistrzów, radnych, ale także prawodawstwa polskiego, które utrudnia rozwój młodej demokracji. Tworzy, często patologiczne mechanizmy, z których tak trudno się wychodzi.
Więcej było jednak pięknych przykładów rozwijających się, aktywnych stowarzyszeń, Lokalnych Grup Działania, wiele przykładów ludzi zaangażowanych, prawdziwych społeczników. Tacy są i będą motorami postępu i rozwoju naszych gmin.
Dobrze było dzielić się naszymi pomysłami i wyobrażać sobie Centrum Aktywności Obywatelskiej gdzieś na Śląsku, ścieżki rowerowe i tętniącą życiem turystyczną gminę na Pomorzu, nowe, nocne kursy kolejki WKD do Grodziska Mazowieckiego, przedszkole w gminie Strachówka i wiele innych. Tak może być, jeśli przekonamy mieszkańców, aby nie bali się zmian. Bo tylko zmiana jest dźwignią rozwoju.
Więcej było jednak pięknych przykładów rozwijających się, aktywnych stowarzyszeń, Lokalnych Grup Działania, wiele przykładów ludzi zaangażowanych, prawdziwych społeczników. Tacy są i będą motorami postępu i rozwoju naszych gmin.
Dobrze było dzielić się naszymi pomysłami i wyobrażać sobie Centrum Aktywności Obywatelskiej gdzieś na Śląsku, ścieżki rowerowe i tętniącą życiem turystyczną gminę na Pomorzu, nowe, nocne kursy kolejki WKD do Grodziska Mazowieckiego, przedszkole w gminie Strachówka i wiele innych. Tak może być, jeśli przekonamy mieszkańców, aby nie bali się zmian. Bo tylko zmiana jest dźwignią rozwoju.
poniedziałek, 27 września 2010
Po radzie
Miałam wczoraj ciężki dzień. Nie dość, że zmienia się pogoda (a to zawsze źle na mnie wpływ), to jeszcze spotkanie rady pedagogicznej. Od ósmej rano do 19 w szkole. Spraw było dużo. Zaczęliśmy od referatu nt Solidarności. Dlaczego? Bo XXX rocznica, bo nie znamy historii, tej szerszej i tej historii własnej gminy, bo mamy kształtować postawy obywatelskie młodych ludzi, a sami ich nie rozumiemy, nie przemyśleliśmy, bo jesteśmy nauczycielami. Rozmawialiśmy o tym godzinę. Poszło trochę bocznym torem, jak pamiętam tamten czas. Większość była jeszcze dziećmi, niektórych w ogóle nie było jeszcze na świecie. Pamiętać nie mogą, albo jest to wspomnienie przez pryzmat beztroskiego dzieciństwa i rodzinnego domu. Nie przeżyta, nie doświadczona wolność. To rzuca trochę świtała, na fakt dlaczego ta rocznica nie jest dla nas dostatecznie ważna, dlaczego nie potrafimy jej świętować. Nie jest to niestety usprawiedliwienie, wszak jesteśmy nauczycielami.
Następny referat o wolnych wyborach 1990 roku, samorządzie, w XX rocznicę demokratycznych przemian na następnej radzie pedagogicznej.
Dalsza część to plany pracy zespołów zadaniowych (są trzy – mierzenie jakości, wychowawczy i oceniania kształtującego), wnioski z analizy sprawdzianu i egzaminów, mini wykład Beaty o informacji zwrotnej dla ucznia (bardzo ważny element oceniania kształtującego), plan nadzoru pedagogicznego, sprawy różne -organizacyjne.
A gdzieś w drugiej sali konstytuowała się nowa rada rodziców.
W tym czasie Zosia musiała zastąpić nas na zebraniu rodziców w Poniatówce u Heleny i Łazarza. Łazarza właściwie nie, bo po co rodzice w szkole u pełnoletniego syna, to dziwoląg polskiej oświaty.
A tak na marginesie bardzo się cieszę, że kilkoro naszych gimnazjalistów wybrało szkoły w Warszawie. Oby wykorzystali tę szansę na rozwój.
Następny referat o wolnych wyborach 1990 roku, samorządzie, w XX rocznicę demokratycznych przemian na następnej radzie pedagogicznej.
Dalsza część to plany pracy zespołów zadaniowych (są trzy – mierzenie jakości, wychowawczy i oceniania kształtującego), wnioski z analizy sprawdzianu i egzaminów, mini wykład Beaty o informacji zwrotnej dla ucznia (bardzo ważny element oceniania kształtującego), plan nadzoru pedagogicznego, sprawy różne -organizacyjne.
A gdzieś w drugiej sali konstytuowała się nowa rada rodziców.
W tym czasie Zosia musiała zastąpić nas na zebraniu rodziców w Poniatówce u Heleny i Łazarza. Łazarza właściwie nie, bo po co rodzice w szkole u pełnoletniego syna, to dziwoląg polskiej oświaty.
A tak na marginesie bardzo się cieszę, że kilkoro naszych gimnazjalistów wybrało szkoły w Warszawie. Oby wykorzystali tę szansę na rozwój.
niedziela, 26 września 2010
Po spotkaniach z wyborcami
Właśnie wróciłam ze spotkań z mieszkańcami równego i Strachówki. Pomyślane były przez nas (mnie i Piotra Orzechowskiego) jako swoiste prawybory. Decyzję o kandydowaniu podjęłam dwa miesiące temu, kiedy mimo zbliżających się wy borów samorządowych w naszej gminie była głucha cisza. Pomyślałam wtedy, że nie może być tak jak zawsze po cichu, na zasadzie kto kogo przechytrzy, układów, konspiracji. Tu chodzi o coś więcej niż prywatne interesy tego, czy tamtego kandydata. Chodzi o przyszłość gminy.
Kiedy dowiedziałam się, że i Piotr ma takie zamiary postanowiliśmy zawiązać wspólny komitet wyborczy. Nasze cele i programy są bardzo podobne. Chcemy zmiany, która da mieszkańcom szanse na rozwój i pozwoli im w pełni korzystać ze zdobyczy demokracji (także we współdecydowaniu o przyszłości gminy). Prawybory mają zdecydować, które z nas (w przypadku jeśli urzędujący wójt Kazimierz Łapka wystartuje) stanie do wyborów. Jeśli wójt zrezygnuje nasze osoby zweryfikują wyborcy 21 listopada.
Cieszę się z dzisiejszych rozmów. Przyszło całkiem dużo osób. W Strachówce około czterdziestu. Miałam okazję mówić o swojej wizji naszej gminy za pięć, dziesięć lat. Chciałabym, aby urząd był dobrze zorganizowany, kompetentni, życzliwi urzędnicy, którzy pracują w dobrym zespole. Znają swoje obowiązki, ciągle się dokształcają, są otwarci. Urząd przejrzysty, gdzie wszystko jest jawne i dostępne mieszkańcom, posiadający stronę internetową, promujący gminę. Wójt, który jest inspiratorem wielu działań, łączy ludzi, słucha ich i bierze pod uwagę ich zdanie. Jest osobą otwartą, potrafi rozmawiać i ze starostą i ministrem, i biskupem, nie boi się publicznych wystąpień, potrafi zabrać głos w publicznych miejscach. Myślę, że mam tę umiejętność.
Chciałabym, żeby w gminie było przedszkole, oczyszczalnia ścieków, rozwijała się turystyka. Przede wszystkim, żeby ludzie ze sobą współpracowali. Widzę ogromną rolę dla stowarzyszeń i innych organizacji pozarządowych dla rozwoju gminy. Potrzeba tylko, aby władza samorządowa pomogła wyzwolić pokłady ludzkiej energii i pomysłów. Wiem jak to zrobić, mam wizję, marzenia, pomysły. Mam doświadczenie w zarządzaniu ludźmi, budowaniu zespołu, pozyskiwaniu funduszy, podejmowaniu działań, nawet wtedy, gdy nie było pieniędzy. Wierzę, że zmiany są możliwe.
W czasie spotkania były także głosy krytyczne. To dobrze. Taka jest demokracja. Mamy prawo mieć różne zdania, nie zgadzać się, nie rozumieć, pytać. Nie mamy jednak prawa nikogo obrażać panie Sylwku.
Dziękuję Beacie, że zabrała głos. Z czym przychodzimy i po co na takie spotkania. Czy po to, by sączyć jad nienawiści, czy by ze sobą merytorycznie rozmawiać. Ja wybrałam to drugie.
Staram się słuchać.
Wszystkich, którzy chcieliby porozmawiać o przyszości gminy, mają jkieś pomysły zapraszam do komentarzy na moim blogu, lub pisania na moją pocztę g.kapaon@wp.pl Na wszystkie głosy odpowiem
Kiedy dowiedziałam się, że i Piotr ma takie zamiary postanowiliśmy zawiązać wspólny komitet wyborczy. Nasze cele i programy są bardzo podobne. Chcemy zmiany, która da mieszkańcom szanse na rozwój i pozwoli im w pełni korzystać ze zdobyczy demokracji (także we współdecydowaniu o przyszłości gminy). Prawybory mają zdecydować, które z nas (w przypadku jeśli urzędujący wójt Kazimierz Łapka wystartuje) stanie do wyborów. Jeśli wójt zrezygnuje nasze osoby zweryfikują wyborcy 21 listopada.
Cieszę się z dzisiejszych rozmów. Przyszło całkiem dużo osób. W Strachówce około czterdziestu. Miałam okazję mówić o swojej wizji naszej gminy za pięć, dziesięć lat. Chciałabym, aby urząd był dobrze zorganizowany, kompetentni, życzliwi urzędnicy, którzy pracują w dobrym zespole. Znają swoje obowiązki, ciągle się dokształcają, są otwarci. Urząd przejrzysty, gdzie wszystko jest jawne i dostępne mieszkańcom, posiadający stronę internetową, promujący gminę. Wójt, który jest inspiratorem wielu działań, łączy ludzi, słucha ich i bierze pod uwagę ich zdanie. Jest osobą otwartą, potrafi rozmawiać i ze starostą i ministrem, i biskupem, nie boi się publicznych wystąpień, potrafi zabrać głos w publicznych miejscach. Myślę, że mam tę umiejętność.
Chciałabym, żeby w gminie było przedszkole, oczyszczalnia ścieków, rozwijała się turystyka. Przede wszystkim, żeby ludzie ze sobą współpracowali. Widzę ogromną rolę dla stowarzyszeń i innych organizacji pozarządowych dla rozwoju gminy. Potrzeba tylko, aby władza samorządowa pomogła wyzwolić pokłady ludzkiej energii i pomysłów. Wiem jak to zrobić, mam wizję, marzenia, pomysły. Mam doświadczenie w zarządzaniu ludźmi, budowaniu zespołu, pozyskiwaniu funduszy, podejmowaniu działań, nawet wtedy, gdy nie było pieniędzy. Wierzę, że zmiany są możliwe.
W czasie spotkania były także głosy krytyczne. To dobrze. Taka jest demokracja. Mamy prawo mieć różne zdania, nie zgadzać się, nie rozumieć, pytać. Nie mamy jednak prawa nikogo obrażać panie Sylwku.
Dziękuję Beacie, że zabrała głos. Z czym przychodzimy i po co na takie spotkania. Czy po to, by sączyć jad nienawiści, czy by ze sobą merytorycznie rozmawiać. Ja wybrałam to drugie.
Staram się słuchać.
Wszystkich, którzy chcieliby porozmawiać o przyszości gminy, mają jkieś pomysły zapraszam do komentarzy na moim blogu, lub pisania na moją pocztę g.kapaon@wp.pl Na wszystkie głosy odpowiem
piątek, 24 września 2010
Koniec PIS-u
I "od jutra" minął tydzień. No, ale musiałam najpierw nadrobić zaległości. Oddałam wszystkie zaległe i końcowe sprawozdania projektów w programie integracji społecznej. Przygotowałam trzy prezentacje na gminne podsumowanie programu, który właśnie się skończył. Było tego dużo. W 2008 roku nasza szkoła realizowała trzy projekty z PIS 1. pt”Centrum pomocy psychologiczno-pedagogicznej”, „Świetlica, gdzie się uczymy, bawimy, poznajemy świat”, „Spotkania pokoleń”.
Chyba najciekawsze były spotkania z seniorami. W 2009 dwa projekty dla rodzin „Super rodzinka”, „Świetlica środowiskowa”. W 2010 roku wnioskowało tylko stowarzyszenie (pracując oczywiście dla szkoły). W projekcie „Zróbmy coś razem było po raz kolejny „Vademecum- w korowodzie ślubnym rodziców Cypriana Norwida”, gminny festyn rodzinny, ognisko. Latem poproszono mnie o zorganizowanie „czegoś” dla seniorów. Projekt „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów polskich” był strzałem w dziesiątkę. A i jeszcze robiony w 2009 r projekt „Kolonie letnie 2009”. Wnioskodawca parafia, koordynator i realizator- ja i wolontariusze. Wczoraj wszyscy usługodawcy, przedstawiciele Szkoły Podstawowej w Rozalinie, KGW ze Strachówki i Równego, gminnej biblioteki w Strachówce, członkowie komisji konkursowej, wójt, przedstawiciele samorządu, rady gminy spotkali się na oficjalnym podsumowaniu. Była też pani Basia Pędzich koordynator rejonowy. Opowiedzieliśmy o tym co wydarzyło się w programie, zjedliśmy obiad, wypiliśmy kawę i … rozeszliśmy się. Miło. przyjemnie, ale nijako. Nikt nie pokusił się o sformułowanie jakiś wniosków, nikt nie zaproponował dyskusji, czy choćby krótkiej rozmowy o przyszłości, o współpracy, o integracji społecznej. Czy program rzeczywiście przyniósł oczekiwane rezultaty, z czym zostajemy po dwóch latach. Może to nie była właściwa forma (przy kotlecie)? Sympatyczna i (smaczna), która jednak może być tylko punktem wyjścia do poważnych rozmów o przyszłości organizacji pozarządowych w naszej gminie i ich współpracy z samorządem. Ja widzę wiele dobra, widzę dobry początek i fundament pod rozwój.
Chyba najciekawsze były spotkania z seniorami. W 2009 dwa projekty dla rodzin „Super rodzinka”, „Świetlica środowiskowa”. W 2010 roku wnioskowało tylko stowarzyszenie (pracując oczywiście dla szkoły). W projekcie „Zróbmy coś razem było po raz kolejny „Vademecum- w korowodzie ślubnym rodziców Cypriana Norwida”, gminny festyn rodzinny, ognisko. Latem poproszono mnie o zorganizowanie „czegoś” dla seniorów. Projekt „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów polskich” był strzałem w dziesiątkę. A i jeszcze robiony w 2009 r projekt „Kolonie letnie 2009”. Wnioskodawca parafia, koordynator i realizator- ja i wolontariusze. Wczoraj wszyscy usługodawcy, przedstawiciele Szkoły Podstawowej w Rozalinie, KGW ze Strachówki i Równego, gminnej biblioteki w Strachówce, członkowie komisji konkursowej, wójt, przedstawiciele samorządu, rady gminy spotkali się na oficjalnym podsumowaniu. Była też pani Basia Pędzich koordynator rejonowy. Opowiedzieliśmy o tym co wydarzyło się w programie, zjedliśmy obiad, wypiliśmy kawę i … rozeszliśmy się. Miło. przyjemnie, ale nijako. Nikt nie pokusił się o sformułowanie jakiś wniosków, nikt nie zaproponował dyskusji, czy choćby krótkiej rozmowy o przyszłości, o współpracy, o integracji społecznej. Czy program rzeczywiście przyniósł oczekiwane rezultaty, z czym zostajemy po dwóch latach. Może to nie była właściwa forma (przy kotlecie)? Sympatyczna i (smaczna), która jednak może być tylko punktem wyjścia do poważnych rozmów o przyszłości organizacji pozarządowych w naszej gminie i ich współpracy z samorządem. Ja widzę wiele dobra, widzę dobry początek i fundament pod rozwój.
niedziela, 19 września 2010
Po warsztatach
Wróciłam z kolejnych warsztatów Szkoły Liderów Polsko Amerkańskiej Fundacji Wolności. Tak wiele wspaniłych rzeczy się wydarzyło, że trudno zacząć. Tyle ludzi, rozmów, spraw, fantastycznych zajęć. I klimat- niepowtarzalny - przyjaźni, akceptacji, życzliwości. Każdy jest tam zuważony, doceniony, potraktowany absolutnie indywidualnie, z troską o jego rozwój. Sami liderzy, ludzie niezwykli, wyjątkowi. Nie mogę się ciągle nadziwić, że dane mi jest być w ich gronie. To wielkie wyróżnienie.
Więcej, merytorycznie o samych warsztatach jutro, bo dziś padam na twarz.
Więcej, merytorycznie o samych warsztatach jutro, bo dziś padam na twarz.
środa, 15 września 2010
Tkie sobie uwagi
Wróciliśmy z trzeciej i ostatniej pielgrzymki-wycieczki w projekcie „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów Maryjnych” w programie integracji społecznej. Wędrowaliśmy od Treblinki przez Korczew, Św. Górę Grabarkę do Drohiczyna. Każde z tych miejsc było niezwykłe. Choć byłam tam już wiele razy, to za każdym przeżywam je w sposób szczególny. Niezwykła jest postać Janusza Korczaka i historia jadowskich Żydów. Dziwię się, że nikt się nią nie interesuje, choćby jadowskie gimnazjum. Znam nauczyciela jęz. polskiego, Kubę z Murowanej Gośliny, który realizuje fantastyczne projekty wymiany polsko -izraelskiej. Poznaje kulturę, łączy narody.
Mam nadzieję, że podczas wycieczki integracyjnej klas I do Treblinki nasi nauczyciele będą potrafili opowiedzieć o Korczaku, o zagładzie Żydów.
Dzisiaj było pierwsze spotkanie z rodzicami. Tłumów nie było, ale dopisali rodzice uczniów klasy Ia. Zawsze obecne są mamy z Rozalina. To cieszy. Według mnie było rzeczowo i na temat. W tym roku chcielibyśmy przyjrzeć się współpracy szkoły z rodzicami i odwrotnie rodziców ze szkołą. Poszukać sposobów na uaktywnienie rodziców. Na to, aby była on bardziej efektywna. Rodzice mają ogromne znaczenie we współtworzeniu szkoły (jeśli tylko zechcą włączyć się do tej pracy aktywnie i wziąć za nią odpowiedzialność).
Mam nadzieję, że podczas wycieczki integracyjnej klas I do Treblinki nasi nauczyciele będą potrafili opowiedzieć o Korczaku, o zagładzie Żydów.
Dzisiaj było pierwsze spotkanie z rodzicami. Tłumów nie było, ale dopisali rodzice uczniów klasy Ia. Zawsze obecne są mamy z Rozalina. To cieszy. Według mnie było rzeczowo i na temat. W tym roku chcielibyśmy przyjrzeć się współpracy szkoły z rodzicami i odwrotnie rodziców ze szkołą. Poszukać sposobów na uaktywnienie rodziców. Na to, aby była on bardziej efektywna. Rodzice mają ogromne znaczenie we współtworzeniu szkoły (jeśli tylko zechcą włączyć się do tej pracy aktywnie i wziąć za nią odpowiedzialność).
niedziela, 12 września 2010
Po pielgrzymce
Wróciliśmy z trzeciej i ostatniej pielgrzymki-wycieczki w projekcie „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów Maryjnych” w programie integracji społecznej. Wędrowaliśmy od Treblinki przez Korczew, Św. Górę Grabarkę do Drohiczyna. Każde z tych miejsc było niezwykłe. Choć byłam tam już wiele razy to za każdym przeżywam je w sposób szczególny. Postać Janusza Korczaka , zapomniana historia Żydów jadowskich, to tematy, które powinny być podjęte i przywrócone pamięci. Okazało się zresztą, że wśród uczestników pielgrzymki są też tacy, którzy pamiętają, na własne oczy widzieli wyprowadzenie Żydów z jadowskiego getta do Treblinki. Są starsi mieszkańcy naszej gminy, którzy pamiętają wiele z zapomnianej historii tej bliższej i dalszej, trzeba zapisać ich wspomnienia, aby nie odeszły wraz z nimi. To też buduje poczucie wartości u mieszkańców gminy.
W Korczewie zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Strachówka, dzięki Rzeczpospolitej Norwidowskiej jest dobrze kojarzona. W prawosławnej cerkwi, na św. Górze Grabarce modliliśmy się razem, głośno, śpiewaliśmy kanony. Mimo różnic można budować jedność.
Po muzeum w Drohiczynie oprowadzał nas ksiądz dyrektor, który w Strachówce, przed trzema laty prowadził wielkopostne rekolekcje. Dowiedzieliśmy się wiele nie tylko o fantastycznych zbiorach, ale o wielkich, świętych ludziach, którzy związani byli z naszą gminą. Czy nasza władza (czyt wójt) ma taką wiedzę, czy przywiązuje do niej znaczenie, czy potrafi ją odkrywać i na tym budować wielkość gminy?
W ogóle ta pielgrzymka ułożyła się w szlak świętości zwykłych-niezwykłych ludzi. Fantastyczne.
A dziś od rana przeżywałam wizytę telewizji Super Stacji, która towarzyszył nam całe przedpołudnie. Rozmawialiśmy o tym jak żyje się wielodzietnej rodzinie, czy państwo nam pomaga. Niestety nie było czasu, aby o wielu sprawach powiedzieć. Myśl, która powraca i najlepiej oddaje ten obraz to to, że życie naszej rodziny opiera się na zawierzeniu Panu Bogu. W świetle ekonomicznych kalkulacje nie mielibyśmy prawa istnieć, żyć, nie mówiąc już o tym, aby robić coś dla innych.
Dzięki Bogu nie da się życia przeliczyć na pieniądze.
W Korczewie zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Strachówka, dzięki Rzeczpospolitej Norwidowskiej jest dobrze kojarzona. W prawosławnej cerkwi, na św. Górze Grabarce modliliśmy się razem, głośno, śpiewaliśmy kanony. Mimo różnic można budować jedność.
Po muzeum w Drohiczynie oprowadzał nas ksiądz dyrektor, który w Strachówce, przed trzema laty prowadził wielkopostne rekolekcje. Dowiedzieliśmy się wiele nie tylko o fantastycznych zbiorach, ale o wielkich, świętych ludziach, którzy związani byli z naszą gminą. Czy nasza władza (czyt wójt) ma taką wiedzę, czy przywiązuje do niej znaczenie, czy potrafi ją odkrywać i na tym budować wielkość gminy?
W ogóle ta pielgrzymka ułożyła się w szlak świętości zwykłych-niezwykłych ludzi. Fantastyczne.
A dziś od rana przeżywałam wizytę telewizji Super Stacji, która towarzyszył nam całe przedpołudnie. Rozmawialiśmy o tym jak żyje się wielodzietnej rodzinie, czy państwo nam pomaga. Niestety nie było czasu, aby o wielu sprawach powiedzieć. Myśl, która powraca i najlepiej oddaje ten obraz to to, że życie naszej rodziny opiera się na zawierzeniu Panu Bogu. W świetle ekonomicznych kalkulacje nie mielibyśmy prawa istnieć, żyć, nie mówiąc już o tym, aby robić coś dla innych.
Dzięki Bogu nie da się życia przeliczyć na pieniądze.
środa, 8 września 2010
O podwyżce
Dziwne zwyczaje panują w naszym urzędzie. Dzisiaj moja sekretarka po powrocie z Zespołu Obsługi Administracyjno- Ekonomiczno Szkół oznajmiła mi, że pracownicy administracji otrzymują podwyżkę w wysokości uwaga !!! 3% z wyrównaniem od stycznia. Ktoś powie no to trzeba się cieszyć. Z podwyżki tak, choć jak powiedział któryś z pracowników ”to na chleb za dużo, na buty za mało, wystarczy na wódkę”, z formy w jakiej dowiaduje się o tym dyrektor szkoły już nie. Bo czy do pomyślenia jest gdziekolwiek indziej, że o ważnych sprawach dotyczących pracowników dowiaduje się najpierw sekretarka (ba dostaje angaże dla ludzi) !!! Jak traktuje się dyrektora, kim jest dyrektor?
Nasuwa się tylko jedna myśl, znów kiełbasa wyborcza i lepiej jak ludzie dostaną ją bez pośredników. Przecież to jest chore.
Moim pracownikom ta podwyżka absolutnie się należy i nie 3, a przynajmniej 5%, jeśli nie 7%. Skoro wójt dostał 13%.
Jakie jeszcze niespodzianki przygotowuje nam władza w czasie jesiennej kampanii?
Nasuwa się tylko jedna myśl, znów kiełbasa wyborcza i lepiej jak ludzie dostaną ją bez pośredników. Przecież to jest chore.
Moim pracownikom ta podwyżka absolutnie się należy i nie 3, a przynajmniej 5%, jeśli nie 7%. Skoro wójt dostał 13%.
Jakie jeszcze niespodzianki przygotowuje nam władza w czasie jesiennej kampanii?
poniedziałek, 6 września 2010
poniedziałek
Rano bardzo się bałam, że Józef z Heleną nie dojedzie na czas na Dworzec Zachodni. Oczami wyobraźni widziałem wypadek samochodowy z ich udziałem. Niesprawny samochód, niesprawne wycieraczki a podróż w deszczu. „Jak trwoga to do Boga”, no i po różańcu o szóstej tak mi się przysnęło, że zaspaliśmy. Na szczęście są dobrzy ludzie i Agnieszka przyjechała po nas swoim samochodem. Szkoda tylko, ze za każdym razem kiedy ktoś ma do nas przyjechać drżę, aby nie urwał rury wydechowej lub innej części w podwoziu. Niestety od 16 lat nie możemy doprosić się u wójta, aby poprawił gminną drogę w lesie, choć dzisiaj wracając do domu przez Rozalin widziałam świeżo wyasfaltowane zjazdy do każdej furtki, bramy, nawet do lasu i na łąkę (nawet do działki letniskowej , na której nic jeszcze nie ma. Po co? Rozumiem, żeby nie kruszył się asfalt, ale tylko tam, gdzie to uzasadnione i w momencie budowania drogi. Teraz to robota dla oka, przed wyborami. Ile to kosztowało?
W ocenie wójta nie ma znaczenia, że do pracy musi dojechać dyrektor jego szkoły, że do nas nie wiedzie karetka pogotowia, nie daj Boże straż pożarna, ani „śmieciara”. Sąsiadowi z lewej Wieśkowi zrobił w ubiegłym roku drogę przez pola. Teraz sąsiedzi nie jeżdżą już obok nas, teraz już zupełnie nie ma potrzeby poprawiać „naszej” drogi.
Nic nie znaczy słowo i obietnice.
Z innej beczki. Odbyła się rada pedagogiczna. Długa. Wyszliśmy ze szkoły po 18:30 ponad trzy godziny rzetelnej pracy, dużo śmiechu, dobra atmosfera. Udała mi się młoda, dobra kadra, a i wyjazd integracyjny nie był bez znaczenia. Coraz bardziej nabieram przeświadczenia, że wiem jak pracować z ludźmi.
W ocenie wójta nie ma znaczenia, że do pracy musi dojechać dyrektor jego szkoły, że do nas nie wiedzie karetka pogotowia, nie daj Boże straż pożarna, ani „śmieciara”. Sąsiadowi z lewej Wieśkowi zrobił w ubiegłym roku drogę przez pola. Teraz sąsiedzi nie jeżdżą już obok nas, teraz już zupełnie nie ma potrzeby poprawiać „naszej” drogi.
Nic nie znaczy słowo i obietnice.
Z innej beczki. Odbyła się rada pedagogiczna. Długa. Wyszliśmy ze szkoły po 18:30 ponad trzy godziny rzetelnej pracy, dużo śmiechu, dobra atmosfera. Udała mi się młoda, dobra kadra, a i wyjazd integracyjny nie był bez znaczenia. Coraz bardziej nabieram przeświadczenia, że wiem jak pracować z ludźmi.
niedziela, 5 września 2010
Niedzielne popołudnie
Byłam dzisiaj na festynie zorganizowanym przez Koło Gospodyń Wiejskich w Równym. Plac niewielki przed remizą strażacką, ale wszyscy się zmieścili. Pomysłowa scena, dobre nagłośnienie. Byli nie tylko mieszkańcy Równego, ale z wielu wsi w gminie. Gościnna wieś przyciąga gości. Po oficjalnych przywitaniach było poświęcenie pomieszczenia KGW, które mieszkańcy sami wyremontowali. Potem występy kół gospodyń z Miąsego, Strachówki i Równego. I mnie przypadła do wykonania miła praca. Poprosiła mnie pani sołtys Hania Wronka o udział w komisji (z Piotrem -przewodniczącym rady i Sławkiem Janus) o wybranie najlepszych prac w konkursie na logo KGW. Zwyciężyła praca Renaty Bieniek z Osęki. Nagrodzone zostały także sałatki.
Festyn bardzo sympatyczny z nieocenioną panią Hanią.
Równe to przykład, że jeśli ludziom się chce coś razem robić i jest ktoś, kto porwie własnym przykładem i zaangażowaniem to wszystko jest możliwe. Tylko władza czyt. wójt znowu wydaje o sobie złe świadectwo. Po raz drugi (w Strachówce na festynie w ramach PIS też go nie było) nie pojawił się. Szkoda mu niedzieli, co tam przecież to nie jego gmina, on tu tylko zarabia pieniądze.
Powiecie jestem złośliwa. Nie. Odważnie nazywam rzeczy po imieniu. Mówię głośno to co inni szepczą po cichu. Na pewno pan wójt znajdzie czas (nawet w niedzielę) w kampanii wyborczej.
Niestety nie mogłam być do końca. Pan sołtys Annopola Leszek Bąkowski zaprosił mnie na spotkanie wiejskie w sprawie funduszu sołeckiego. W końcu jesteśmy mieszkańcami kolonii Annopol. Byli sami panowie (nie mówiąc o gospodyni pani Eli). Rozmowa bardzo ciekawa i niezwykle pouczająca. Szkoda, że nie wypowiedziały się inne kobiety. One mają inne spojrzenie na wiele spraw, potrafią patrzeć sercem i zobaczyć rzeczy niewidoczne dla mężczyzn.
To spotkanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba rozmawiać o przeszłości, teraźniejszości przyszłości gminy. Prostować ścieżki, nazywać w prawdzie przekłamane fakty. W imię prawdy.
Festyn bardzo sympatyczny z nieocenioną panią Hanią.
Równe to przykład, że jeśli ludziom się chce coś razem robić i jest ktoś, kto porwie własnym przykładem i zaangażowaniem to wszystko jest możliwe. Tylko władza czyt. wójt znowu wydaje o sobie złe świadectwo. Po raz drugi (w Strachówce na festynie w ramach PIS też go nie było) nie pojawił się. Szkoda mu niedzieli, co tam przecież to nie jego gmina, on tu tylko zarabia pieniądze.
Powiecie jestem złośliwa. Nie. Odważnie nazywam rzeczy po imieniu. Mówię głośno to co inni szepczą po cichu. Na pewno pan wójt znajdzie czas (nawet w niedzielę) w kampanii wyborczej.
Niestety nie mogłam być do końca. Pan sołtys Annopola Leszek Bąkowski zaprosił mnie na spotkanie wiejskie w sprawie funduszu sołeckiego. W końcu jesteśmy mieszkańcami kolonii Annopol. Byli sami panowie (nie mówiąc o gospodyni pani Eli). Rozmowa bardzo ciekawa i niezwykle pouczająca. Szkoda, że nie wypowiedziały się inne kobiety. One mają inne spojrzenie na wiele spraw, potrafią patrzeć sercem i zobaczyć rzeczy niewidoczne dla mężczyzn.
To spotkanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba rozmawiać o przeszłości, teraźniejszości przyszłości gminy. Prostować ścieżki, nazywać w prawdzie przekłamane fakty. W imię prawdy.
sobota, 4 września 2010
Niedzielny ranek
"Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, a wybawiła ich Mądrość".
Całe dzisiejsze pierwsze czytanie jest odpowiedzią Pana Boga na moje rozterki, wątpliwości i intuicje. Bardzo potrzeba mi światła z wysoka na najbliższy czas. Tak wiele jest spraw, które przerastają moją wiedzę, zdolności, mój rozum. Z tymi sprawami muszę i chcę się zmierzyć, ale nie sama. Mam głębokie przekonanie, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy oddamy je Mądrości i Ona kierować będzie naszymi działaniami, „Wybawi nas Mądrość”
Całe dzisiejsze pierwsze czytanie jest odpowiedzią Pana Boga na moje rozterki, wątpliwości i intuicje. Bardzo potrzeba mi światła z wysoka na najbliższy czas. Tak wiele jest spraw, które przerastają moją wiedzę, zdolności, mój rozum. Z tymi sprawami muszę i chcę się zmierzyć, ale nie sama. Mam głębokie przekonanie, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy oddamy je Mądrości i Ona kierować będzie naszymi działaniami, „Wybawi nas Mądrość”
O pielgrzymkach
Robi się coraz trudniej, żeby usiąść i zapisać zdarzenia i myśli z dnia. Dużo spraw jest zaległych, o których chciałbym napisać. O pielgrzymkach – wycieczkach w ramach programu integracji społecznej. Zostałam poproszona w lipcu, przez koordynatora gminnego PIS o napisanie projektu, który skierowany byłby do seniorów. Dlaczego właśnie do mnie, do stowarzyszenia Rzeczpospolita Norwidowska? Myślę, że dlatego, iż daję gwarancję ciekawych wydarzeń, programów, interesujących wyjazdów, miłej atmosfery. I czegoś więcej -głębi płynącej z wiary
Moje/Nasze propozycje kierowane są do wszystkich, bez uprzedzeń, zabieramy każdego, bez względu czy jest nam życzliwy, czy ma podobne poglądy. Nie dzielę ludzi. Bo liczy się coś więcej – doświadczenie wspólnoty. I mam nadzieję,że tego właśnie doświadczyli chyba wszyscy, którzy byli z nami na pierwszej pielgrzymce w Skępem, Ciechocinku i Płocku, podczas wyjazdu do św. Lipki, Lidzbarka Warmińskiego i Gietrzwałdu.
Za tydzień wyjazd do Treblinki, Drohiczyna, Korczewa i św. Górę Grabarkę. Dla mnie miejsca absolutnie niezwykłe, wyjątkowe, Powinny być miejscami wielokrotnego pielgrzymowania mieszkańców Strachówki, Rzeczpospolitej Norwidowskiej, choćby ze względu na Norwida, Korczaka i jadowskich Żydów wymordowanych w Treblince. Powinniśmy znać i pamiętać.
Nie bardzo chciało mi sie dzisiaj jechać do Caritasu. Nie z lenistwa, ale pomyślałam,że to jedyny dzień kiedy moge zrobić porządki w domu. Wczoraj jednak zmieniłam plan. Nie można nie jechać, nie można porządków postawić ponad dziękczynienie Panu Bogu i ludziom za cudowny czas wakacji i za to, że dzieci ze Strachówki mogły prawie za darmo spędzić dwa tygodnie w górach. Pojechaliśmy, jak zawsze tylko rodzinnie. Nie żałuję. Bogu niech będą dzięki.
Moje/Nasze propozycje kierowane są do wszystkich, bez uprzedzeń, zabieramy każdego, bez względu czy jest nam życzliwy, czy ma podobne poglądy. Nie dzielę ludzi. Bo liczy się coś więcej – doświadczenie wspólnoty. I mam nadzieję,że tego właśnie doświadczyli chyba wszyscy, którzy byli z nami na pierwszej pielgrzymce w Skępem, Ciechocinku i Płocku, podczas wyjazdu do św. Lipki, Lidzbarka Warmińskiego i Gietrzwałdu.
Za tydzień wyjazd do Treblinki, Drohiczyna, Korczewa i św. Górę Grabarkę. Dla mnie miejsca absolutnie niezwykłe, wyjątkowe, Powinny być miejscami wielokrotnego pielgrzymowania mieszkańców Strachówki, Rzeczpospolitej Norwidowskiej, choćby ze względu na Norwida, Korczaka i jadowskich Żydów wymordowanych w Treblince. Powinniśmy znać i pamiętać.
Nie bardzo chciało mi sie dzisiaj jechać do Caritasu. Nie z lenistwa, ale pomyślałam,że to jedyny dzień kiedy moge zrobić porządki w domu. Wczoraj jednak zmieniłam plan. Nie można nie jechać, nie można porządków postawić ponad dziękczynienie Panu Bogu i ludziom za cudowny czas wakacji i za to, że dzieci ze Strachówki mogły prawie za darmo spędzić dwa tygodnie w górach. Pojechaliśmy, jak zawsze tylko rodzinnie. Nie żałuję. Bogu niech będą dzięki.
czwartek, 2 września 2010
Wspomnienia
Dawno mnie tu nie było. Chyba muszę wrócić, bo i spraw coraz więcej. Zaczął się rok szkolny. Zanim jednak kilka słów o tym, chcę wrócić wspomnieniami do wakacyjnych wyjazdów. Najważniejsze – kolonie w Murzasichlu i projekt „Artystyczny wóz Drzymały” dobrze zostały opisane na blogach. Kiedy je oglądam sama nie mogę nadziwić się jak wielką i wspaniałą robotę zrobiliśmy. Pracowaliśmy społecznie (żeby nie było wątpliwości), ale było warto. Zajęte całe wakacje. Tak, ale ile dobra?
Pod koniec sierpnia, po raz pierwszy udało mi się zorganizować dwudniowy, szkoleniowy wyjazd dla całej rady pedagogicznej i pracowników szkoły. Pojechaliśmy na św. Krzyż, odwiedzając po drodze Czarnolas. Potem przejście do Jodłowego Dworu, obiad, spotkanie szkoleniowe i cudowny wieczór. Był niesamowity. Po raz pierwszy widziałam tak zintegrowany, rozbawiony, wesoły zespół. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, żartowaliśmy do późna. Tematem drugiego dnia byli ludzie. Zajechaliśmy do Małogoszcza, gdzie przez wiele lat, w czasie II wojny światowej, proboszczem był nasz krajan z Annopola ks Józef Król, brat Andrzeja Króla. To co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania- małą barokową świątynię, prawdziwą perłę. Potem spotkanie z prezesem Lokalnej Grupy Działania „Na piaskowcu” w Chlewiskach i rozmowa z niezwykłym rolnikiem, panem Mirkiem w Potworowie. To ostanie miejsce, a właściwie moja próba podzielenia się obawami o odbiór drugiego dnia sprowokowała dość ostrą wymianę zdań w części grona pedagogicznego. Byłam zaskoczona taką reakcją, szczególnie po tak świetnej, wspólnej zabawie. Może spodziewałam się zbyt wiele, myśląc, że jak ludzie potrafią się ze sobą bawić, to i dzielić szczerze tym co myślą. Może za wcześnie.
Wyjazd mimo wszystko był super. Już „dziewczyny” planują następny.
Jeszcze muszę napisać parę słów o pielgrzymkach, ale to już kutro.
Pod koniec sierpnia, po raz pierwszy udało mi się zorganizować dwudniowy, szkoleniowy wyjazd dla całej rady pedagogicznej i pracowników szkoły. Pojechaliśmy na św. Krzyż, odwiedzając po drodze Czarnolas. Potem przejście do Jodłowego Dworu, obiad, spotkanie szkoleniowe i cudowny wieczór. Był niesamowity. Po raz pierwszy widziałam tak zintegrowany, rozbawiony, wesoły zespół. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, żartowaliśmy do późna. Tematem drugiego dnia byli ludzie. Zajechaliśmy do Małogoszcza, gdzie przez wiele lat, w czasie II wojny światowej, proboszczem był nasz krajan z Annopola ks Józef Król, brat Andrzeja Króla. To co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania- małą barokową świątynię, prawdziwą perłę. Potem spotkanie z prezesem Lokalnej Grupy Działania „Na piaskowcu” w Chlewiskach i rozmowa z niezwykłym rolnikiem, panem Mirkiem w Potworowie. To ostanie miejsce, a właściwie moja próba podzielenia się obawami o odbiór drugiego dnia sprowokowała dość ostrą wymianę zdań w części grona pedagogicznego. Byłam zaskoczona taką reakcją, szczególnie po tak świetnej, wspólnej zabawie. Może spodziewałam się zbyt wiele, myśląc, że jak ludzie potrafią się ze sobą bawić, to i dzielić szczerze tym co myślą. Może za wcześnie.
Wyjazd mimo wszystko był super. Już „dziewczyny” planują następny.
Jeszcze muszę napisać parę słów o pielgrzymkach, ale to już kutro.
wtorek, 24 sierpnia 2010
Chaos i lęk
Mam poczucie ogólnego chaosu. Rozgrzebany teren wokół szkoły, cisza i brak jakiejkolwiek pracy na terenie sali gimnastycznej. Kto za to jest odpowiedzialny? Odpowiem - inwestor (gmina-wójt) i jego niezdecydowanie oddać? nie oddać do użytkowania?, brak nadzoru. W trakcie robót ogrodzenie (bo informacja o przesuniętych pieniądzach przyszła z gminy na skserowanej uchwale dopiero w sierpniu. Tylko przebudowa łazienki chłopców ( robiona za pieniądze ze sklepiku szkolnego, z mojej inicjatywy) skończona. To w pracy.
W domu? Za chwilę początek roku szkolnego i mnóstwo spraw do załatwienia związanych z naszymi dziećmi. Wyjazd Heleny, Zosi, Jaśka, Łazarza, książki, ubrania, buty, lekarze itd. Ból głowy. Ogrom prac w domu i nic nie ruszone. Dlatego najpiękniejsza jest noc.
Dzisiaj były egzaminy poprawkowe. Jedni się nauczyli inni nawet nie zajrzeli do książki. Ogólna refleksja taka, że to nam nauczycielom najbardziej zależy, żeby dzieci się uczyły i zdawały z klasy do klasy. Wiedza i wykształcenie jest największym kapitałem, ale niestety dla zdecydowanej mniejszości. I jak tu potem rozmawiać, także z dorosłymi?
Iwonka, Emila i Krzysiek siedzą całymi dniami w szkolnej bibliotece. Pracują ciężko, by doprowadzić ją do porządku. Dzięki im za to.
W czwartek jedziemy z radą pedagogiczną i wszystkimi pracownikami na dwudniowe szkolenie-wycieczkę. Jak zawsze trochę się boję, bo zależy mi, aby było jak najlepiej. Zawierzam ten wyjazd i prowadzenie Duchowi Świętemu.
W sobotę pielgrzymka do św. Lipki i Gietrzwałdu, w poniedziałek święto Solidarności, we wtorek rada, w środę początek roku szkolnego. Trochę tego dużo.
Dobrze byłoby o niczym nie myśleć.
W domu? Za chwilę początek roku szkolnego i mnóstwo spraw do załatwienia związanych z naszymi dziećmi. Wyjazd Heleny, Zosi, Jaśka, Łazarza, książki, ubrania, buty, lekarze itd. Ból głowy. Ogrom prac w domu i nic nie ruszone. Dlatego najpiękniejsza jest noc.
Dzisiaj były egzaminy poprawkowe. Jedni się nauczyli inni nawet nie zajrzeli do książki. Ogólna refleksja taka, że to nam nauczycielom najbardziej zależy, żeby dzieci się uczyły i zdawały z klasy do klasy. Wiedza i wykształcenie jest największym kapitałem, ale niestety dla zdecydowanej mniejszości. I jak tu potem rozmawiać, także z dorosłymi?
Iwonka, Emila i Krzysiek siedzą całymi dniami w szkolnej bibliotece. Pracują ciężko, by doprowadzić ją do porządku. Dzięki im za to.
W czwartek jedziemy z radą pedagogiczną i wszystkimi pracownikami na dwudniowe szkolenie-wycieczkę. Jak zawsze trochę się boję, bo zależy mi, aby było jak najlepiej. Zawierzam ten wyjazd i prowadzenie Duchowi Świętemu.
W sobotę pielgrzymka do św. Lipki i Gietrzwałdu, w poniedziałek święto Solidarności, we wtorek rada, w środę początek roku szkolnego. Trochę tego dużo.
Dobrze byłoby o niczym nie myśleć.
niedziela, 22 sierpnia 2010
O prawdzie.
„Całemu światu głoście Ewangelię”
Przyzwyczailiśmy się, że to zdanie kierowane jest do misjonarzy, którzy idą tam, gdzie ludzie nie słyszeli o Chrystusie. Ale przecież Jezus mówi to do mnie - głoś Ewangelię. Co to znaczy? Odpowiedź słyszę w następnym zdaniu
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. Tę prawdę, tę dobrą nowinę mam głosić, o niej mówić, nią żyć. Jak?
Mówić i upominać się o prawdę, o przejrzystość w życiu prywatnym, społecznym, gminnym.
Z nikim nie walczyć, (jako walkę ludzie postrzegają choćby wybory samorządowe). Ja nie. Nie chcę walczyć, bo nie o to idzie, aby kogoś pokonać. Chodzi o to, aby mówić prawdę, pokazywać prawdziwy obraz tego jak jest, jak może być. To prawda ma zwyciężyć. Tylko, czy ludzie chcą ją zobaczyć, usłyszeć, chcą się do niej przyznać? Czy potrafią rozróżnić fałsz od prawdy? Komu uwierzą?
Wystarczy, aby dobro milczało, żeby zło zwyciężyło.
Przyzwyczailiśmy się, że to zdanie kierowane jest do misjonarzy, którzy idą tam, gdzie ludzie nie słyszeli o Chrystusie. Ale przecież Jezus mówi to do mnie - głoś Ewangelię. Co to znaczy? Odpowiedź słyszę w następnym zdaniu
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. Tę prawdę, tę dobrą nowinę mam głosić, o niej mówić, nią żyć. Jak?
Mówić i upominać się o prawdę, o przejrzystość w życiu prywatnym, społecznym, gminnym.
Z nikim nie walczyć, (jako walkę ludzie postrzegają choćby wybory samorządowe). Ja nie. Nie chcę walczyć, bo nie o to idzie, aby kogoś pokonać. Chodzi o to, aby mówić prawdę, pokazywać prawdziwy obraz tego jak jest, jak może być. To prawda ma zwyciężyć. Tylko, czy ludzie chcą ją zobaczyć, usłyszeć, chcą się do niej przyznać? Czy potrafią rozróżnić fałsz od prawdy? Komu uwierzą?
Wystarczy, aby dobro milczało, żeby zło zwyciężyło.
piątek, 20 sierpnia 2010
Trochę żal, trochę złość
"Wtedy rzekł On do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe.
Naucz mnie, Boże mój, chodzić Twoimi ścieżkami, prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń.
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".
Miałam dzisiaj ciekawą rozmowę. Przypomniała rzeczy, o których wolałam nie pamiętać, bo trochę mnie irytowały. Jeszcze w czerwcu mówiło się w gminie o wyjeździe osób zaangażowanych w program integracji społecznej PPWOW. Było to dość mgliste i tak naprawdę nikt nie wiedział, o co chodzi. Wiadomo było tylko, że jest planowany. Jako prezes stowarzyszenia i osoba, która realizuje wiele projektów z PPWOW zgłaszałam swój udział. Jakie było moje zdziwienie, że niestety nie ma mnie na liście. Usłyszałam, że i tak sobie już odpoczęłam (chodziło o kolonie), więc po co? Przez chwilę było mi bardzo przykro, ale machnęłam ręką. Niech tam. Niech jadą inni. Kiedy jednak przeczytałam program (zupełnie przypadkiem, nieoficjalnie!) byłam zła. Program wizyty studyjnej pt „Rola kobiet w ożywianiu środowiska wiejskiego” zakładał udział liderek wiejskich oraz usługodawców PPWOW, członków organizacji społecznych, aktywnych liderów, członków zadaniowych PPWOW i osób starszych z gminy Strachówka. To był właśnie wyjazd dla osób, liderów, takich jak ja!! Napisałam siedem projektów w PIS (pięć zrealizowanych, dwa w trakcie realizacji), integruję i aktywizuję innych!!
Rozmowa dotyczyła trwającego wyjazdu. Pierwsze co usłyszałam to „powinnaś tu być”. Potem zachwyty nad wójtem gminy Rzeczycy, rozmiarem pracy jaką w gminie wykonał. Podobno uczestnicy ze Strachówki chcieli go "importować" do nas. Zapytałam, po co? Wystarczy, aby ludzie zaczęli myśleć, znaleźli w sobie odwagę na zmiany.
Ja wiem jak to zrobić, aby nasza gmina wyglądała podobnie. Myślę, że byłabym dobrym wójtem. Moglibyśmy razem spróbować.
Okazało się, w rezultacie, że było pięć wolnych miejsc, bo nieodpowiedzialne osoby zrezygnowały. Wiem, że chciała jechać pani sołtys Strachówki (bardzo aktywna osoba), z braku miejsc też nie pojechała.
Zastanawiam się, kto był odpowiedzialny za tę wizytę, kto szefuje temu wyjazdowi? Kto ją tak wypaczył, kto uznał, że moja wiedza i doświadczenie nie jest tam potrzebne.
Trochę mi szkoda, bo ta wizyta to nie tylko wypoczynek, (który po pracy na koloniach i w projekcie "Artystyczny wóz Drzymały" bardzo by mi się przydał), to przede wszystkim wymiana doświadczeń i dobrych praktyk. Mogłabym mówić o nich wiele. Niestety, ktoś postanowił inaczej.
Naucz mnie, Boże mój, chodzić Twoimi ścieżkami, prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń.
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".
Miałam dzisiaj ciekawą rozmowę. Przypomniała rzeczy, o których wolałam nie pamiętać, bo trochę mnie irytowały. Jeszcze w czerwcu mówiło się w gminie o wyjeździe osób zaangażowanych w program integracji społecznej PPWOW. Było to dość mgliste i tak naprawdę nikt nie wiedział, o co chodzi. Wiadomo było tylko, że jest planowany. Jako prezes stowarzyszenia i osoba, która realizuje wiele projektów z PPWOW zgłaszałam swój udział. Jakie było moje zdziwienie, że niestety nie ma mnie na liście. Usłyszałam, że i tak sobie już odpoczęłam (chodziło o kolonie), więc po co? Przez chwilę było mi bardzo przykro, ale machnęłam ręką. Niech tam. Niech jadą inni. Kiedy jednak przeczytałam program (zupełnie przypadkiem, nieoficjalnie!) byłam zła. Program wizyty studyjnej pt „Rola kobiet w ożywianiu środowiska wiejskiego” zakładał udział liderek wiejskich oraz usługodawców PPWOW, członków organizacji społecznych, aktywnych liderów, członków zadaniowych PPWOW i osób starszych z gminy Strachówka. To był właśnie wyjazd dla osób, liderów, takich jak ja!! Napisałam siedem projektów w PIS (pięć zrealizowanych, dwa w trakcie realizacji), integruję i aktywizuję innych!!
Rozmowa dotyczyła trwającego wyjazdu. Pierwsze co usłyszałam to „powinnaś tu być”. Potem zachwyty nad wójtem gminy Rzeczycy, rozmiarem pracy jaką w gminie wykonał. Podobno uczestnicy ze Strachówki chcieli go "importować" do nas. Zapytałam, po co? Wystarczy, aby ludzie zaczęli myśleć, znaleźli w sobie odwagę na zmiany.
Ja wiem jak to zrobić, aby nasza gmina wyglądała podobnie. Myślę, że byłabym dobrym wójtem. Moglibyśmy razem spróbować.
Okazało się, w rezultacie, że było pięć wolnych miejsc, bo nieodpowiedzialne osoby zrezygnowały. Wiem, że chciała jechać pani sołtys Strachówki (bardzo aktywna osoba), z braku miejsc też nie pojechała.
Zastanawiam się, kto był odpowiedzialny za tę wizytę, kto szefuje temu wyjazdowi? Kto ją tak wypaczył, kto uznał, że moja wiedza i doświadczenie nie jest tam potrzebne.
Trochę mi szkoda, bo ta wizyta to nie tylko wypoczynek, (który po pracy na koloniach i w projekcie "Artystyczny wóz Drzymały" bardzo by mi się przydał), to przede wszystkim wymiana doświadczeń i dobrych praktyk. Mogłabym mówić o nich wiele. Niestety, ktoś postanowił inaczej.
Zaległe wpisy
I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.
Tak zbieram się od wtorku, aby zrobić pierwsze podsumowania projektu „Artystyczny wóz Drzymały”. Wiedziałam, że nie możemy tak po prostu się rozejść. W ciągu tych dziesięciu dni wydarzyło się tak wiele, tak ważnych rzeczy. Zaproponowałam ognisko u nas w Annopolu dla wolontariuszy, ale także dla tych, którzy chcieliby przyjść. Wiedziałam tylko tyle, że chcę usiąść z tymi młodymi ludźmi przy ogniu i porozmawiać o tym, co wspólnie przeżyliśmy. Przyszli wszyscy wolontariusze. Byli także Renata i Mirek Żak z dziewczynkami, Kasia Orzechowska z dziećmi, Emilka i Tomek, przyjechała Beata z Anią. W wypowiedziach powtarzała się opinia, że to był świetny czas, bardzo dobry projekt. Oni sami fantastycznie się bawili, poznawali gminę i ludzi. Stwierdzili, że odkryli w sobie nowe umiejętności. Umawiają się już na przyszły rok, chcieliby to powtórzyć. Zobaczymy.
Dla mnie realizacja projektu przerosła moje oczekiwania. Zobaczyłam inną gminę. Tyle dobra się zdarzyło. Czy ktoś jeszcze to zobaczył?
Tak zbieram się od wtorku, aby zrobić pierwsze podsumowania projektu „Artystyczny wóz Drzymały”. Wiedziałam, że nie możemy tak po prostu się rozejść. W ciągu tych dziesięciu dni wydarzyło się tak wiele, tak ważnych rzeczy. Zaproponowałam ognisko u nas w Annopolu dla wolontariuszy, ale także dla tych, którzy chcieliby przyjść. Wiedziałam tylko tyle, że chcę usiąść z tymi młodymi ludźmi przy ogniu i porozmawiać o tym, co wspólnie przeżyliśmy. Przyszli wszyscy wolontariusze. Byli także Renata i Mirek Żak z dziewczynkami, Kasia Orzechowska z dziećmi, Emilka i Tomek, przyjechała Beata z Anią. W wypowiedziach powtarzała się opinia, że to był świetny czas, bardzo dobry projekt. Oni sami fantastycznie się bawili, poznawali gminę i ludzi. Stwierdzili, że odkryli w sobie nowe umiejętności. Umawiają się już na przyszły rok, chcieliby to powtórzyć. Zobaczymy.
Dla mnie realizacja projektu przerosła moje oczekiwania. Zobaczyłam inną gminę. Tyle dobra się zdarzyło. Czy ktoś jeszcze to zobaczył?
niedziela, 15 sierpnia 2010
Po pielgrzymce
Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci, mówi Pan Bóg. Zatem nawróćcie się, a żyć będziecie".
Stwórz, o mój Boże, we mnie serce czystem.
i odnów we mnie moc ducha.
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia *
i wzmocnij mnie duchem ofiarnym.
Mt 19, 13-15
Słowa Ewangelii według św. Mateusza. Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: "Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
W piątek byłam na modlitewnym spotkaniu w duchu wspólnoty Taize. Prowadził Jasiek, sprawdził się w tej roli, poradził sobie świetnie. Było całkiem sporo (jak na Strachówkę) osób. Przyjechała nawet Emilka z Mińska Mazowieckiego, była Mirka.
Wczoraj odbyła się pierwsza z trzech pielgrzymek-wycieczek zaplanowanych w naszym (Stowarzyszenia Rzeczpospolitej Norwidowskiej) projekcie „Spotkania pokoleń- śladami sanktuariów maryjnych”, w ramach programu integracji społecznej PPWOW. Byliśmy w Skępem, Ciechocinku i Płocku. Na liście miałam 46 osób. Okazało się, że wszystkich jest 53, dobrze, że były to małe dzieci, bo inaczej miałabym niezły kłopot. Uważniej muszę zapisywać chętnych na kolejne wyjazdy.
Dzień był fantastyczny. Szczególnie nieoczekiwane wydarzenia w sanktuarium. Kiedy tam przyjechaliśmy było pusto. Kościół bardzo stary i piękny. Usiedliśmy w ławkach. Pomyślałam szkoda, że nie ma z nami księdza. Wtedy do Józef podszedł młody ksiądz, chwilę rozmawiali. Byłam pewna, że za chwilę odprawi Mszę Świętą. I tak się stało. Ksiądz z Warszawy, przyjechał ze swoim ojcem, zobaczył, że nie mamy księdza („i zapłakał, bo nie mieli pasterza”) To była niezwykła eucharystia, a potem jeszcze błogosławieństwo przez nałożenie rąk na każdego.
Pan Bóg jest hojny. Tego nikt nie mógł się spodziewać.
Byłam spokojna o dalszy przebieg wycieczki.
Oczywiście Józef świetnie opowiadał o odwiedzanych przez nas miejscach, Jasiek świetnie grał i śpiewał. Ja mogłam być tylko uczestnikiem.
Najbardziej podobały mi się (czytane przez Józefa) obszerne fragmenty z pamiętnika Marii Królowej o narodowej pielgrzymce do Ziemi Świętej, w której brała udział. Ona także była mieszkanką gminy Strachówka.
To nie jest „taka biedna gmina” jak mówi wójt. Czas przywrócić społecznej pamięci wiele niezwykłych osób i zdarzeń z historii gminy.
Dzisiaj był odpust w naszej parafii, w Strachówce. Pojechałyśmy z dziewczynami na sumę. Było bardzo gorąco i bardzo, bardzo długo. Za długo. Nieoczekiwanie Marysia niosła dary z Sylwkiem Ołdakiem. To dobrze. Choć z drugiej strony jedna starsza pani o mało nie zabiła mnie wzrokiem bo chciałam ją przepuścić w procesji do komunii, ale cóż, trudno nie można mieć wszystkiego.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem (i nie zaakceptuję) w imię czego ksiądz postawił na środku kościoła, przed ołtarzem okropne klęczniki. Czemu ma służyć to przymuszanie ludzi do postawy klęczącej w czasie przyjmowani komunii. Jesteśmy wolni. Kto chce to i bez klęczników uklęknie. Przez tyle lat przyjęła się inna forma w naszej parafii. Dorośli, starsi, młodzież, z którą rozmawiałam wypowiada się bardzo krytycznie o tym nowym pomyśle. Mówią „nie chcemy, nie będziemy chodzić do tego kościoła”. Nie powiedzą tego głośno, nie powiedzą tego księdzu, ja powiem. Czuję się zniewolona, napiętnowana, bo ludzie nie rozumieją pewnie, dlaczego Kapaonowa stoi. Heretyczka. Nie rozumieją, a to czego nie rozumieją odrzucają.
Jesteśmy wolni. Ja jestem wolna. Moje rozumienie kościoła jest inne. Idę do Przyjaciela, kochającego Boga, kiedy czuję i tego potrzebuję klęczę przed nim, stoję, albo leżę krzyżem, ale w wolności. „Do wolności wyswobodził nas Chrystus”.
Po południu był mecz piłki nożnej Strachówka kontra Równe zorganizowany przez Piotrka Orzechowskiego. Dobry pomysł, przyszło sporo kibiców. Miałam być krótko, zostałam na całym meczu. W składzie Strachówki grał Jasiek. Fajnie. To młoda, miejmy nadzieję, nie podzielona Strachówka.
Przegraliśmy 2:5, ale nic nie szkodzi będzie okazja na rewanż.
Stwórz, o mój Boże, we mnie serce czystem.
i odnów we mnie moc ducha.
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia *
i wzmocnij mnie duchem ofiarnym.
Mt 19, 13-15
Słowa Ewangelii według św. Mateusza. Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: "Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
W piątek byłam na modlitewnym spotkaniu w duchu wspólnoty Taize. Prowadził Jasiek, sprawdził się w tej roli, poradził sobie świetnie. Było całkiem sporo (jak na Strachówkę) osób. Przyjechała nawet Emilka z Mińska Mazowieckiego, była Mirka.
Wczoraj odbyła się pierwsza z trzech pielgrzymek-wycieczek zaplanowanych w naszym (Stowarzyszenia Rzeczpospolitej Norwidowskiej) projekcie „Spotkania pokoleń- śladami sanktuariów maryjnych”, w ramach programu integracji społecznej PPWOW. Byliśmy w Skępem, Ciechocinku i Płocku. Na liście miałam 46 osób. Okazało się, że wszystkich jest 53, dobrze, że były to małe dzieci, bo inaczej miałabym niezły kłopot. Uważniej muszę zapisywać chętnych na kolejne wyjazdy.
Dzień był fantastyczny. Szczególnie nieoczekiwane wydarzenia w sanktuarium. Kiedy tam przyjechaliśmy było pusto. Kościół bardzo stary i piękny. Usiedliśmy w ławkach. Pomyślałam szkoda, że nie ma z nami księdza. Wtedy do Józef podszedł młody ksiądz, chwilę rozmawiali. Byłam pewna, że za chwilę odprawi Mszę Świętą. I tak się stało. Ksiądz z Warszawy, przyjechał ze swoim ojcem, zobaczył, że nie mamy księdza („i zapłakał, bo nie mieli pasterza”) To była niezwykła eucharystia, a potem jeszcze błogosławieństwo przez nałożenie rąk na każdego.
Pan Bóg jest hojny. Tego nikt nie mógł się spodziewać.
Byłam spokojna o dalszy przebieg wycieczki.
Oczywiście Józef świetnie opowiadał o odwiedzanych przez nas miejscach, Jasiek świetnie grał i śpiewał. Ja mogłam być tylko uczestnikiem.
Najbardziej podobały mi się (czytane przez Józefa) obszerne fragmenty z pamiętnika Marii Królowej o narodowej pielgrzymce do Ziemi Świętej, w której brała udział. Ona także była mieszkanką gminy Strachówka.
To nie jest „taka biedna gmina” jak mówi wójt. Czas przywrócić społecznej pamięci wiele niezwykłych osób i zdarzeń z historii gminy.
Dzisiaj był odpust w naszej parafii, w Strachówce. Pojechałyśmy z dziewczynami na sumę. Było bardzo gorąco i bardzo, bardzo długo. Za długo. Nieoczekiwanie Marysia niosła dary z Sylwkiem Ołdakiem. To dobrze. Choć z drugiej strony jedna starsza pani o mało nie zabiła mnie wzrokiem bo chciałam ją przepuścić w procesji do komunii, ale cóż, trudno nie można mieć wszystkiego.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem (i nie zaakceptuję) w imię czego ksiądz postawił na środku kościoła, przed ołtarzem okropne klęczniki. Czemu ma służyć to przymuszanie ludzi do postawy klęczącej w czasie przyjmowani komunii. Jesteśmy wolni. Kto chce to i bez klęczników uklęknie. Przez tyle lat przyjęła się inna forma w naszej parafii. Dorośli, starsi, młodzież, z którą rozmawiałam wypowiada się bardzo krytycznie o tym nowym pomyśle. Mówią „nie chcemy, nie będziemy chodzić do tego kościoła”. Nie powiedzą tego głośno, nie powiedzą tego księdzu, ja powiem. Czuję się zniewolona, napiętnowana, bo ludzie nie rozumieją pewnie, dlaczego Kapaonowa stoi. Heretyczka. Nie rozumieją, a to czego nie rozumieją odrzucają.
Jesteśmy wolni. Ja jestem wolna. Moje rozumienie kościoła jest inne. Idę do Przyjaciela, kochającego Boga, kiedy czuję i tego potrzebuję klęczę przed nim, stoję, albo leżę krzyżem, ale w wolności. „Do wolności wyswobodził nas Chrystus”.
Po południu był mecz piłki nożnej Strachówka kontra Równe zorganizowany przez Piotrka Orzechowskiego. Dobry pomysł, przyszło sporo kibiców. Miałam być krótko, zostałam na całym meczu. W składzie Strachówki grał Jasiek. Fajnie. To młoda, miejmy nadzieję, nie podzielona Strachówka.
Przegraliśmy 2:5, ale nic nie szkodzi będzie okazja na rewanż.
Subskrybuj:
Posty (Atom)