piątek, 30 kwietnia 2010

O samorządzie i wyborach słów kilka

Byłam dzisiaj na sesji rady gminy. Radni udzielili absolutorium wójtowi. Było nudno i nijako. Rozumiem, że wykonanie budzetu za 2009 r zostało omówione na posiedzeniach komisji, dzisiaj to była formalnosć. Zastanawiałam się po co wójt czyta każdą pozycję budżetową i wydatkowaną kwotę z groszami włącznie. Chyba tylko po to, aby robić wrażenie, kiedyś w żargonie młodzieżowym mówiło się "mowa trawa".
Nikt o nic nie pytał, wszyscy zamuleni byliśmy liczbami. Pomyślałam, przecież siedzą tu mądrzy ludzie, treba im tylko troche pomóc, rozbudzić, pokazać, aby samodzielnie zaczęli myśleć.

Sala ożywiła się nieco w wolnych wnioskach. Sołtysi pytali o fundusz sołecki, chcą coś robić. Te pytania, a właściwie brak na nie odpowiedzi pokazało ignorancję władzy.

Zgłosiłam potrzebę utworzenia funduszu pożyczkowego w gminie dla organizacji pozarządowych, po to, aby mogły wnioskować i realizować projekty na rzecz wspólnonty lokalnej. Pomysł nie mój tylko sąsiednich gmin, ale godny naśladownictwa. Zwróciłam też uwagę na konieczność konsultowania z gospodarzem i uzytkownikiem szkoły planu zagospodarowania terenu przy Zespole Szkół, żeby nie powtórzyla się sytuacja jaka była przy projektowaniu sali gimnastycznej.
Nie mówię tego, aby się kłócić, ale w imię prawdy. Po to, by zwrócić uwagę, także radnym, że muszą upomnieć się o prawo głosu we wszystkich sprawach gminy. Po to zostali wybrani. Nie może tak być, że wójt ważne decyzje podejmuje jednoosobowo.

Takie jest moje widzenie samorzadu. Tym podzieliłam się w rozmowie z Piotrem -przewodniczącym Rady. Nie chcę i nie mogę stać z boku w obliczu zbliżających się wyborów. Czas rozpocząć dyskusję nad tym jakiej chcemy gminy, jak widzimy jej przyszłość. Trzeba zapytać ludzi o ich potrzeby, obawy, pragnienia. Chcę w tym uczestniczyć z całym swoim doświadczeniem i wiedzą. Tylko ten, kto widzi przyszłość i potrafi wizję przekształcać w rzeczywistość powinien kierować gminą.

Zapraszam do takiej wymiany myśli i dyskusji. Na blogu, w realu. Nie pokątnie, za pomocą układów, za plecami, pólgębikiem, ale otwarcie. Czy mamy tyle odwagi, czy nas na to stać?

środa, 28 kwietnia 2010

rozmowa z synem

Zadzwoniłam przed chwilą do Jaśka. Dziś ma egzamin z włskiego, właściwie, drugą z trzech, część egzaminu (ze znajomości książek). Nie był w najlepszej formie.
Bardzo martwię się o niego. Jest mądry, zdolny, ma ogromne możliwości, ale wydaje mi się, ze jest samotny i nie bardzo szczęśliwy.
Pomóż mu Przyjacielu. Ja już nic zrobić nie mogę.
Tak trudne jest dorastanie własnych dzieci. Nie chciałabym mieć dzisiaj tyle lat co oni.

Słów kilka

Tyle rzeczy i spraw działo sie przez ostanie parę dni. Przede wszyskim Vademecum 2010Zawsze ogromnie to przezywam, szczególnie spraw, których nie zdązyłam załatwić lub zaniedbałam. Impreza wypadła okazale. Bardzo się cieszę, że byli na niej nowi znajomi z programu Liderzy - Jarek (mój tutor), Tereska z Zielonki z rodziną. Dziękuję Eli Lijewskiej z Poznania za to, że była, za przyjaźń.
Wszystkim gospodyniom ze Strachówki, Rozalina, Równego, Zofinina za ogromną pracę wlożoną w przygotowanie stoisk z tradycyjnym, swoiskim jedzeniem. Rozeszło się w mgnieniu oka.
Pan Bóg pobłogosławił nam piekną pogodą. To była niedziela Dobrego Pasterza. Ksiądz Andrzej mówił o powołaniu do życia w małżenstwie. Nabrało to szczególnego znaczenia w kontekście wspomnień o rodzicach Cypriana.

Od wtorku trwają egzaminy gimnazjalne. Zrywam się przed piątą, żeby biec na dyżur w oczekiwaniu na kuriera. To jest bez sensu. Jak wiele innych rzeczy w polskiej oświacie.

Dziś trzymam kciuki za Helę, naszą gimnazjalistkę i Jaśka, który pisze egzamin z włoskiego. Oby im się powiodło.

sobota, 24 kwietnia 2010

Lęki

Z samego rano zadzwonił redaktor Piotr Łoś z Radia dla Ciebie. Rozmawialiśmy na antenie o Vademecum: który to już raz, skąd pomysł, jak przekazywać i uczyć Norwida dzieci, o naszych ponad stuletnich korzeniach w Strachówce. Okropnie się stresowałam. Zawsze się denerwuję, gdy muszę powiedzieć coś publicznie. Wali mi serce i uciekają myśli. Wszyscy (nauczyciele) sądza, że jestem bardzo śmiała i świetnie daję sobie radę w publicznych wystąpieniach, jakże się mylą.

Kiedy mówię, że jestem bardzo nieśmiała nie dowierzają, wręcz śmieją się. Postrzegają mnie zupełnie inaczej. A może coś w tym jest.

Pamiętm, jak w czasie spotkań młodzieży w kaplicy, w kościele "na górce" Józef mówił, że naszym zadaniem jest wychodzenie do tych co przyszli po raz pierwszy. To nieważne, że się denerwujesz, że nie wiesz o czym rozmawiać. Człowiek obok może jest bardziej zagubiony niż ty. To twoje zadanie, by poczuł się dobrze.

Zostało mi to na całe życie.

Chciałabym, aby nasze dzieci, a szczególnie Zosia spotkała na swojej drodze takich ludzi. Martwię się o nią.

piątek, 23 kwietnia 2010

Wzruszenie

Wzruszyłam się. Pierwszy raz, od kiedy trwają pogrzeby ofiar katastrofy. Nie wiem, czy dlatego, że wsłuchałam się w ich życiorysy, czy przez głos Tuska? A może dlatego, że pomyślałam o tym co kiedyś przeczytają na moim pogrzebie?

Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że odsłania się Pan Bóg. Na chwilę, na mgnienie oka. W psalmie, w trąbce, we wzruszeniu.

wtorek, 20 kwietnia 2010

Jest 22. Przed chwilą wróciłam z Warszawy. Było pierwsze spotkanie w ramach programu Liderzy Polsko Amerkańskiej Fundacji Wolności. Jestem w VI edycji. Zapowiada się bardzo ciekawie. Moim tutorem, osobą prowadzaca, z którą spotykać sie będę co miesiąc jezt Jarek Chołodecki. Załzyciel stowarzyszenia Smolna. Ciekawa inicjatyana mieszkanców, sąsiadów jednej małej, warszawskiej ulicy. Na spotkaniu byli jeszcze teresa z Zielonki, działa na rzecz rodzin wielodzietnych, Piotrek z Warszawy zaangażowany w sprawę wolnego Tybetu, Ania z Makowa Mazowieckiego pracownik domu kultury i Ela założyła w Łomiankach "Salon kobiet" i Uniersytet Trzeciego Wieku. Może cała grupa przyjedzie w niedzielę na Vademecum, na pewno będzie Jarek.

W Warszawie spotkałam się z Łazarzem, poszliśmy na... kanapkę. Fajnie tak ze swoim prawie dorosłym synem posiedzieć. Potem miałam trochę czasu, odebrałam teczkę z Kuratorium i weszłam do empiku. Zamówiłam kawę. Coffe late. Wygodny fotel, mały stolik, ludzie czytający prasę. Jaki inny świat. Po raz pierwszy sięgnęłam po kartkę, żeby zapisać myśli, (jak Józef). Trzeba stwarzać różne okazje, aby nasze dzieci ze wsi miały szansę poznać miasto, umieć się w nim poruszać- zamówić herbatę, kupić bilet, przejechać metrem. Żeby nie czuły się obco. Nie czuły sie gorsze. Trzeba pisać projekty, szukać pieniędzy, stwarzać możliwości.

Dziękuję Józef, dzieki Tobie (pisanie) odzyskuję swoją samoświadomość. Bardziej jestem. Czekam na kazdy Twój wpis.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Trudny dzień

To był ciężki dzień. Najpierw uczniowie, którzy rozczarowują i "dobijają" swoją niewiedzą, bezmyślnością. Potem nauczyciele, (nie wszyscy), o których myślałam jak o coraz bardziej zgranym zespole, a tu... "kicha". Nie chcę i nie będę rozwijała tego wątku, ale powiem tylko tyle, że jest mi przykro. Mierzę ludzi swoją miarą, może zbyt idealistyczną, ale taka już jestem. Nie dopatruję sie podtekstów, nie szukam złych intencji, przedkładam dobro wspólne nad własne, zakladam, ze ludzie są z natury dobrzy.

Myślę, że Józef wywołał dzisiejszym wpisem niezłą burzę. To dobrze. Nie można stać obojętnie, przyglądać się i udawać, że to nie moja sprawa -przyszłość tej gminy. Zbyt wielki mamy wklad w jej ksztalt. Tu żyjemy. Tu są nasze (Józefa) ponad stuletnie korzenie. Daliśmy sobie wmówić, że jesteśmy obcy, inni, że nam nie wolno, Czas, aby stanąć w prawdzie. Tak, mój głos powinien się liczyć w wyborach samorządowych. Zapracowaliśmy na to uczciwie.

Znalazłam się, znaleźliśmy się rzeczywiście w trudnej sytuacji. Nie mam samorządowych ambicji, kocham naszą szkołę, ale... powinnam/powinniśmy być partnerami w rozmowach, a nie petentami.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Chwile

Gdzie jest Pan Bóg?
Widziałam dziś rano, tuż za Annopolem na łące dwa piękne żurawie. Stały majestatycznie tuz obok szosy. Gdyby nie pośpiech zatrzymałabym się, żeby popatrzeć. Droga do Siedlec jest bardzo ładna: bociany przelatujące tuż nad szosą (trzymał w dziobie dużą gałąź), kapliczki przydrożne, zieleń drzew, kwiaty w przydomowych ogródkach, daleka perspektywa. Lubię jeździć samochodem, myśli lecą gdzieś daleko. Czasami jest bezmyślenie, czasami, jak dziś nienazwana tęsknota.
Może w niej jest Pan Bóg?

O pogrzebie radośnie

Udało nam się skończyć wcześniej sprawdzanie prac, dzięki temu mogę ogladać w TV uroczystości pogrzebowe z Krakowa. Nie zmieniłam zdania, że prezydent Lech Kczyński i jego żona powinni być pochowani w Warszawie, ale ta uroczystość przez fakt, że dzieje się na Wawelu, nabrała szczególnego, symbolicznego znaczenia. Jest piękna. Przez wiosenne słońce, kwiaty, muzykę, historyczne stroje, morze biało-czerwonych flag. Powagę żołnierskich mundurów. Kondukt, który przemierza drogę królów.
Jakby dziś ostatecznie zamknęło się wieko trumny nad PRL-em. Jakbyśmy odzyskali utraconą ciągłość naszej poństwowości i pogrzebane w Katyńskim lesie w 1940 roku wartości ojców - Bóg, Honor, Ojczyzna.
To jest piękne, bo odsłoniło i przywróciło wielkość i piękno Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Jej bogactwo kultury, dziejów i ludzi, którzy przez nie przeszli.
Jej częścią, którą Pan Bóg zadał nam do odczytywania jest nasza Rzeczpospolita Norwidowska. Może szczególnie dziś musimy zatrzymać się nad słowami Norwida o człowieku, obywatelu, społeczeństwie.
W tym kontekście nie jest dla mnie ważne, czyj to jest pogrzeb. Może potrzebna była śmierć aż 96 osób w Katyniu, aby tamta prawda stała się fundamentem wolnej Polski.

sobota, 17 kwietnia 2010

Gdybym wiedziała, że sprawdzanie prac szóstoklasistów jest takie okropne nie zgodziłabym się. 11 godzin wpatrywania się w teksty, malowanie krateczek, zliczanie punktów. Najgorsze to rozszyfrowywanie bazgrołów. Ponad dwie godziny jazdy samochodem tam i z powrotem. Teraz padam na twarz.
I po co to wszystko. Niejasne kryteria, niesprawiedliwa ilosc punktów. Ci, którzy nie mają zaswiadczenia o dysleksji, (bo może mieszkają na wsi, albo rodzice się nie zainteresowali choć dobrze napisali) mają mniej punktów niż ci z orzeczeniem (choć ich praca bardzo marna).
Trochę mi żal, że ominą mnie ostatnie uroczystosci związane z pogrzebem.

W domu dzieci jakos sobie poradziły. Są bardzo samodzielne. Były same, bo Zosia pojechała do szkoły. Podobno w ciagu dni było ciepło teraz czuje się chłód.
Idę spać. Jutro znowu ciężki dzień.

Acha jeszcze jedno, jak ten mój mąż pięknie pisze. Jeszcze piękniej mysli.

czwartek, 15 kwietnia 2010

Po konkursach

Dzisiaj druga tura konkursu "O życiu i twórczości c Norwida" dla szkół podstawowych. Myśleliśmy, że zgłosi się więcej drużyn, przyjechała tylko jedna z Mokrej Wsi. Tym bardziej się cieszyliśmy. Wszystko przebiegło sprawnie, w miłej atmosferze. Opiekunem grupy była pani Małgosia Białek bardzo sympatyczna osoba. Rozmawialiśmy o projektach unijnych, które realizuje ich szkoła (aż trzy).
Choć to byly bardzo fajne dni, to dobrze, że te konkursy mamy już za sobą. Teraz mniej przyjemna strona, trzeba rozliczyć faktury.
Jedno się skończyło, a już za chwilę Vademecum 2010. Zaproszenia, plakty, zespoly, mnóstwo spraw organizacyjnych. Bardzo mnie cieszy, że włączyły się wsie: koło gospodyń wiejskich z Równego, Strachówki, sołtysowa Małgosia Gawor w Rozalina, sołtysowa pani Wiesia Ołdak i inne panie z Zofinina. Będą przygotowywać stoiska ze swoiskim jadłem pierogi, kiełbaski, kluski, chleb "Norwidowski" itd. Nasze Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska całą resztą. Po wielu latach, małymi krokami próbujemy na gruzach podzielonej gminy robić coś razem. Nie mówię o budowaniu jedności, bo to wielkie slowa i do tego bardzo, bardzo daleko. Bez mądrych, nowych władz samorządowych wprost niemożliwe. Czas pokaże, co dalej będzie.

środa, 14 kwietnia 2010

O tym co dookoła

Próbuję zrozumieć sprawy i zdarzenia, które dzieją się w Polsce. Niekończące się rozmowy w TV o tych co zginęli pod Smoleńskiem, pytania co pan myśli, czuje, gdzie pani była w tamtym momencie, jak pani to przeżywa. Tego już nie da się słuchać. A może tylko ja jestem taka gruboskórna? nie wzruszam się, nie placzę, nie chcę jechać do Warszawy, aby zrobić znak krzyża przed trumnami Lecha i Marii Kaczyńskich. Może jest jakiś sens w tych kilometrowych kolejkach do pałacu prezydenckiego ja go nie widzę. Mam wrażenie, że to "nabijanie bembenka" przez telewizję. Jakaś narodowa histeria. Wspólczuję, żal mi tych co zostali-rodzin, widzę kruchość życia, ale myślę, że najbardziej potrzeba nam ciszy.
Może gdyby bylo jej więcej, mniej emocji to nigdy nie narodziłaby się absurdalna myśl, aby pochować Parę Prezydencką na Wawelu. Jakież to ogromne zasługi mają dla Polski, aby leżeć obok królów? Po co dzielić ludzi? Jedną ręką budujemy drugą burzymy. Łazarz bardzo mądrze napisał na swoim blogu zginęli ludzie, im należy się czesć nie funkcjom i pełnionym stanowiskom.

Konkurs "O życiu i twórczosci Norwida"

Dzisiaj znowu był bardzo ciekawy dzień. W szkole odbył sie powiatowy konkurs "O życiu i twórczości Cypriana Norwida" Organizowaliśmy go po raz trzeci. Przyjechały trzyosobowe zespoły z gimnazjów w Poświętnem, Jadowie, Stanisławowie, Dąbrówce, Tłuszczu, Mokrej Wsi. Konkurs składał się z dwóch części - wiedzy i artystycznej. W tej drugiej wzieli także udział uczniowie z Postolisk. W jury zasiedli pani Ania Gołoś kierownik biblioteki publiczej w Strachówce i Grzegorz Dudzik byly starosta powiatu wolominskiego obecnie sekretarz gminy Marki. Od samego początku pani Ania uczestniczy w naszym konkursie, fundując także nagrody dla uczestników. Grzegorz to nasz przyjaciel, z którym robiliśmy projekt "Tu się poznali rodzice Norwida", a przez ojca i dziadka 9samorządowca) związany ze Strachówką.
Komisja była pod ogromnym wrazeniem poziomu wiedzy gimnazjalistów. Pytania były trudne (układała je Renata Ołdak nauczycielka jęz. polskiego). Uczestnicy najpierw rozwiązywali test, później była runda pytań, następnie rozsypanka wersów utworów Norwida. Gimnazjaliści zgadywali także z jakich wierszy poety są fragmenty recytowane przez uczniów naszego gimnazjum. Forma konkursu bardzo ciekawa, wymyśliły ją świetne nauczycielki z naszej szkoły.
Pierwsze miejsce i statuetkę zdobył zespół ze Stanisławowa, drugie drużyna Zespołu Szkół w Strachówce, trzecie młodzież z Poświętnego. W części artystycznej najlepsi okazli się uczniowie z Postolisk. Mariolka i Renata kupiły bardzo ładne nagrody (MP4pióra wieczne, książki), wszyscy uczestnicy otrzymali długopisy z logo naszej szkoły.
Nie byłoby tego konkursu gdyby nie wielka praca Marioli Orzechowskiej, Renaty Ołdak, Emilii Badurek, Iwony Gajdy, Basi Janus. Do późnej nocy, zostawiając swoje sprawy, dom, dzieci. Bardzo, bardzo im dziekuję. To wielka przyjemność pracować z takimi ludźmi.
Serdeczne podziękowania dla Grzegorza, który wyprosił u swojego szefa wolne przedpołudnie mówiąc, że do Strachówki on po prostu musi pojechać.

Jestem dumna z naszej szkoły, bo i nasi goście zauważyli i pochwalili bogactwo zdarzeń, przedsięwzięć utrwalonych na fotgrafiach wiszących na korytarzach.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Dęby pamięci w Strachówce

Długi to dzień i jeszcze się nie skończył, choć jest już po 18 siedzę w szkole. dookoła ruch i gwar, bo sześć wspaniałych nauczycielek Basia, Emila, Mariola, Renata, Iwonka, Mirka przygotowują jutrzejszy konkurs powiatowy dla gimnazjów "O życiu i twórczości Cypriana Norwida". Ale o tym napiszę jutro. Dziś o przepięknej uroczystości, która odbyła się w naszej szkole. Sadziliśmy Dęby pamięci. Ale od początku.
Dęby pamięci.
Jak tylko narodził się program "Katyń... ocalić od zapomnienia" i idea sadzenia dębów pomyśleliśmy, a właściwie Józef, że naszą powinnością jest uczcić w ten sposób pamięć pplk Kazimierza Jackowskiego związanego z Annopolem i Władysława Piotrowskiego z Krawcowizny. Okazało się, że o dąb dla policjanta Piotrowskiego wystąpił starosta Konrad Rytel przygotowując uroczystość poświęconą zbrodni Katyńskiej w Wołominie. My wysłalimy zgłoszenie i prośbę o certyfikat dębu dla Kazimierza Jackowskiego. Tu muszę złożyć ogromne podziękowania panu Rytlowi za pomoc w uzyskaniu na czas certyfikatu i dębu. Dzięki niemu na certyfikacie widnieje orginalny podpis o. Jońca prezesa Parafiady, który podpisał go na dzień przed tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Bardzo dziękuję panie starosto.
Uroczystość
Rano wyruszyliśmy calą szkołą za pocztem sztandorowym na mszę świętą. Przed kościołem czekali strażacy z Równego prezes zarządu gminnego OSP pan Stanisław Wronka, prezes OSP w Równym pan Robert Przesmycki, pani sołtys i druhna Hanna Wronka. Przybył także poczet sztandarowy z OSP w Strachówce. Już obecność dwóch sztandarów robiła wrażenie. Rozpoczęła się Msza święta. Piękną oprawę przygotował Józef, modlitwę powszechną przeczytali gimnazjaliści, z darami szli uczniowie podstawówki, Helena czytała komentarz. Ksiądz Andrzej powiedział piękne kazanie do młodych, aby byli silni jak dęby, dziś maleńkie,stojące przy paschale, ale pięlęgnowane dadzą kiedyś schronienie ptakom i ludziom. Panowała przejmująca cisza, nasi uczniowie jak nigdy dotąd słuchali. Rozbrzmiewał kanon Pan jest mocą swojego ludu a na koniec Boże cos Polskę.
Przed pomnikiem Jana Pawła II złożylismy kwiaty i zapłonęły znicze. W szyku przeszlismy pod urząd gminy, gdzie wójt wkopał Dąb pamięci dla Władysława Piotrowskiego. POtem udaliśmy się przed szkołę. Został odśpiewany hymn państwowy i szkolny, a nastepnie Łazarz i Helena przeczytali fragmenty z pamiętników Andrzeja Króla o Kazimierzu Jackowskim. Było to bardzo piękne i poruszające. Poczułam dumę, że przez męża mogę być w takiej rodzinie.
Dęba pamięci wkopał pan Krzysztof Kalinowski i przedstawiciele samorządu szkolnego. POtem na sali gimnastycznej, na której "wyrósł" katyński las uczniowie z klasy I gimnazjum pod kierunkiem pani Emilii czytali fragmenty z kartek oficerów zamordowanych w Katyniu. Rozbrzmiewały strzały, zapalały się znicze. Widziałam jak nasi goście i nauczyciele ocierają łzy. Nie trzeba było nikogo uciszać, choć w takiej ciasnocie, na podłodze siedzieli uczniowie. Na koniec obejrzeliśmy prezentację multimedialną przygotowaną przez nasza nauczycielkę Krystynę. Kończyła się wspomnieniem tych, którzy zginęli w sobotę pod Smoleńskiem.

Panie z kuchni Celinka i Ania "rozmnożyły" obiad, dzięki czemu mogliśmy zaprosić naszych gości na wspólny posiłek i kawę. Wśród nich były także wnuczki brata Władysława Piotrowskiego pani Zofia Bialek i Jadwiga Wronka a także kierownik GOPS pani Ela Orzechowska, przewodniczaca Komisji Owiaty Wieslawa Oldak, przewodniczacy rady gminy Piotr Orzechowski.

To był niezwykły dzień. Najwspanialsza lekcja historii.
Nawet maluchy z zerówki mówiły, że bardzo im się podobało i wcale się nie nudziły.

Dziękuję Józefowi, że mnie mobilizuje do pracy, dodaje odwagi, często popycha do różnych rzeczy. On ma intuicję i wyczucie, rozumie i odczytuje właściwie chwilę. To niezwykły dar.
Dziekuję moim wspaniałym nauczycielom, że tyle wkładają wysiłku, tyle pracy, za którą nikt im przecież nie płaci.
I powtórzę to jeszcze raz i powtarzać będę bez końca szkoda, że nasza władza gminna tego nie widzi i nie rozumie. Czas to docenić Panie Wójcie.

sobota, 10 kwietnia 2010

Katyń i katastrofa prezydenckiego samolotu

Wstałam po siódmej. Wszyscy jeszcze w domu spali. Na pólce obok stołu stała ksiązka Anselm Gruna "Życie ze smierci". Sięgnęłam po nią zaintrygowana tytułem. Przeczytałam fragmenty. Czym jest smierć? Jaka jest? Co jest po drugiej stronie? Co mówi o niej Jezus? Ostatnio coraz częściej o tym myślę.
Wstał Józef, włączył telewizor. Chcielismy obejżeć transmisję z Katynia. W którymś momencie infromacja "rozbił się samolot prezydencki". Nie bardzo zrozumiałam Z każdą chwilą ta wiadomość stawała się wyraźniejsza, wybijała się na plan pierwszy. Stała się rzecz niezwykła, polski Prezydent, jego żona i tylu ważnych ludzi nie żyje. Jak blisko życia jest śmierć. Co przyniesie jutro? Jak to co się stało zmieni nasze życie spoleczne także w gminie? Czy zmieni?
Jak żyć, żeby śmierć nawet jeli mnie zaskoczy dała poczucie dobrze przezytego czasu?

Zadzwonił Jasiek, jego też poruszyło to co się stało. Co mówi swiat?