poniedziałek, 31 maja 2010

Podziękowania

Niedziela była bardzo pracowita. Najwcześniej do szkoły przyszedł pan Krzysztof z synem Marcinem. Ustawiali przyczepę, która na kilka godzin stała się sceną, stoiska, namioty.
Potem przyszły pani Ania, Ewa i Marzenka, ustawiały stoły, wynosiły krzesła, wieszały worki na śmieci. W kuchni pani Ania, Celinka, pani Genia szykowały warzywne dodatki do hamburgerów, hot dogów, piekły kiełbaski.
Kiedy wróciłam po mszy świętej, przed 12:00, były już Iwonka, Mirka, Basia, Emilka, Iza, Jadzia, Krzysiek, Mariolka. Wszyscy uwijali się, aby zdążyć wymalować plakaty informacyjne, przygotować loterię, punkty zabaw, rozrobić ciasto na gofry.
Rodzice przynosili ciasta. Pani Agnieszka Cichocka i Asia Śpiewak zorganizowały kawiarenkę. Przyjechał zespół muzyczny, stanęła zjeżdżalnia, trampolina. Plac przy szkole zapełniał się ludźmi.

Program rodzinnego festynu „Kolorowo i bajkowo” był bardzo bogaty. Wystąpiły przedszkolaki, zerówka, klasa I i III. Niespodzianką był pokaz tańca towarzyskiego w wykonaniu ośmioletniej Julki Denisiuk i Dawida Sołtysa. Julka jest wnuczką szefowej naszej szkolnej kuchni Celinki, Dawid przyjechał z rodzicami specjalnie na ten występ z Warszawy.
Hitem dnia były czarne motocykle i motocykliści w czarnych skórach.

Całe rodziny brały udział w różnych konkursach; zgadywanki, rzut beretem dmuchanie balonów, rodzinny bieg „Ku słońcu”, malowanie twarzy i postaci z bajek. Odbył się mecz siatkówki nauczycieli z uczniami i rodzicami, rodziców z uczniami. Górą byli gimnazjaliści. Niestety, nauczyciele polegli w obu meczach, ale ile było woli walki, śmiechu i żartów.
Wykupiono wszystkie losy fantowe. Dzięki temu zebraliśmy aż 1040 zł dla powodzian. Nagrodę główną – nowiutki rower wygrała pani Poławska – gratulujemy.
Tyle cudów!
Dziękuję wszystkim za ogrom pracy, za zaangażowanie. Dziewczynom z klasy III b za pomoc w przygotowaniu loterii. I Panu Bogu za pogodę.

A nieobecni? No cóż, niech żałują.
Aha i jeszcze jedno. Panie wójcie, nauczyciele pracowali bez przymusu, z serca, nie dla 1 % (23 zł !!!) dodatku motywacyjnego. Szkoda, że Pan tego nie widział.

piątek, 28 maja 2010

20 rocznica pierwszych wyborów do samorządu

I dostaliśmy kilka godzin więcej na zajęcia świetlicowe, w roku szkolnym 2010/2011. Po co te utarczki i pisanie pism? Czy nie lepiej usiąść przy wspólnym stole i wypić herbatę? Porozmawiać o przykładach obywatelskiego społeczeństwa?

Tego, że wczoraj byliśmy razem na Mszy Świętej, za samorządną Polskę i samorządną gminę Strachówka, w rocznicę pierwszych demokratycznych wyborów do samorządu lokalnego, nie da się przecenić. Jest to znakiem jakiejś zmiany. Jakiej? Zobaczymy. Święcie wierzę, ze to Pan Bóg pisze scenariusz wydarzeń.

Trochę mi szkoda, że Stowarzyszenie Przyjaciół Strachówki nie podjęło apelu o wspólne świętowanie tej rocznicy i, że nie było obecnych radnych. Nikt nie odpowiedział na apel naszego Stowarzyszenia. Jeszcze długa przed nami droga.

środa, 26 maja 2010

Dzień Matki 2010







Widziałam cud przemiany. Gmina, która od 16 lat jest metodycznie dzielona, w myśl zasady „dziel i rządź” powolutku zaczyna się jednoczyć. Dzisiaj byłam na uroczystości z okazji Dnia Matki zorganizowanej przez Koło Gospodyń Wiejskich ze wsi Równe. Jestem pod wielkim wrażeniem ich zorganizowania i współpracy. W kole działa 30 kobiet pod wodzą pani sołtys Hani Wronki. Zaprosiły mamy ze wszystkich gmin, posadziły przy pięknie nakrytych stołach, a do tańca przygrywał akordeon. Były słodkie bukiety i tort robiony przez panią Ewę, radną z Równego. Były wspólne śpiewy. Pewnie z 70 kobiet bawiło się w budynku OSP. Tak buduje się jedność. Kobitki z Zofinina i Rozalina postanowiły, że założą wspólne koło. Trzeba kuć żelazo póki gorące i iść za natchnieniem Ducha. Tak odradza się wspólnota. Oby jak najwięcej takich inicjatyw, bo tworzą obywatelskie społeczeństwo. Rodzą się nowi liderzy jak pani Hania. Dziękuję za zaproszenie i liczę na dalszą współpracę.

I jeszcze jedno świętowanie 26 maja, u przedszkolaków. Same, a właściwie pod kierunkiem pań i „przedszkolnej” babci przygotowały owocową sałatkę, poszły na łąkę nazbierać kwiatów dla mam. Były przy tym zachwycone tą wyprawą. Wyśpiewały mamom piosenki i wierszyki. Tyle radości z unijnego projektu. Warto było siedzieć nad nim wiele, wiele godzin.
Zdjęcia bedą na stronie projektu. www.przedszkolakinastarcie.blogspot.com

wtorek, 25 maja 2010

Gra pozorów

Dziś otrzymałam organizację (tj. ilość godzin dydaktycznych dla nauczycieli i uczniów na rok szkolny 2010/2011). Ku mojemu zdziwieniu i wcześniejszym ustaleniom z wójtem i dyrektorem Zespołu Obsługi Ekonomiczno -Administracyjnej Szkół, ilość godzin świetlicy została zmniejszona, nawet w stosunku do ubiegłego roku. Z 26 do 20 godz. w szkole podstawowej, czyli niecały etat (etat nauczycielski na świetlicy wynosi 26 godzin) i z 12 w gimnazjum, do 10. Ktoś niezorientowany zapyta, i cóż takiego się stało, to tylko w sumie sześć godzin. Jak jednak te sześć godzin skutkuje w organizacji i pracy szkoły i jakości opieki nad dziećmi w świetlicy? Najmłodsze dzieci z klas I-III czekają codziennie nawet 3 godz. od godz.12.00 do 15.00, ponieważ nie ma dodatkowego odwozu dla maluchów. Są w szkole od 8.00 rano. Na świetlicy powinny mieć zapewnione warunki do odpoczynku, zabawy, odrobienia lekcji. Rozporządzenie MEN mówi, że w grupie świetlicowej, na jednego nauczyciela nie może być więcej niż 24 dzieci, u nas często jest 50, a nawet 60 i to jeszcze w różnym wieku. W projekcie, który złożyłam było 26 godzin w podstawówce i 12 w gimnazjum. Jeśli nawet zgodziłam się na zniżkę to z pułapu 26, a nie z 16.
Inny argument, który został użyty przez wójta i dyrektora, to wykorzystanie tzw godziny "karcianej" ( w przyszłym roku dwóch, które każdy nauczyciel ma obowiązkowo przepracować w tygodniu) na opiekę na świetlicy. Panowie jednak nie wiedzą, lub nie chcą wiedzieć, że o sposobie zagospodarowania tych godzin decyduje dyrektor szkoły. To ja wiem, jakie są potrzeby dzieci, a rozporządzenie mówi jasno, że ten czas ma służyć na wspieranie dzieci z deficytami, z trudnościami i dzieci zdolnych.
Wójt obciął także, z 12 na 10, godziny nauczania indywidualnego dla Adriana, chociaż będzie w III kl gimnazjum, a przed nim egzamin. Co powiedzieć matce i chłopcu, i tak pokrzywdzonemu przez los, że wójt żałuje 3250 zł ?
Nie podpiszę takiej organizacji. Jak długo wątpliwe oszczędności mają uderzać w szkołę? W ubiegłym roku, wójt też mówił o ogromnych trudnościach, kazał nam szukać oszczędności (wykazałam je), a na ostatniej sesji rady gminy usłyszałam, że nadwyżka budżetowa za 2009 rok wyniosła prawie 100 tysięcy.
I żeby było jasne, w szkole nie ma etatu pedagoga, psychologa, a bibliotekarz ma 15 godzin na obie szkoły.
Tak wygląda oświata w gminie Strachówka w XXI wieku.

niedziela, 23 maja 2010

Po warsztatach

I już jestem w domu. Pierwsze warsztaty w Szkole liderów dobiegły końca. Cały wczorajszy dzień poświęcony był indywidualnemu planowi rozwoju. Nieznajomość tematu budziła obawy, jak każde nowe zadanie. Przeszliśmy przez nie, nie bez wysiłku, zmotywowani do dalszej, samodzielnej pracy. Teraz indywidualnie odpowiemy sobie na pytania; gdzie jestem obecnie? Co robię ja jako lider? Skąd wychodzę? Na czym opiera się moja działalność społeczna? Dokąd zmierzam? Co chcę osiągnąć? Jakie są moje mocne strony, jakie potrzeby rozwojowe? I wreszcie co zrobię konkretnie, żeby się rozwijać? Na taki bardzo szczegółowy, dokładny plan mam dwa miesiące.

To co było absolutnie fantastyczne w tych warsztatach, zupełnie innych od tych, które poznałam w środowisku oświatowym, to ich metodologia. Przechodzenie od zabawy, ćwiczeń do analizy i wspólnego zastanawiania się nad mechanizmami jakie zafunkcjonowały, emocjami, odczuciami, skojarzeniami. To wspólne dochodzenie do wiedzy. Gdyby tak wyglądał proces uczenia i nauczania w naszej szkole, to nie byłoby znudzonych uczniów i sfrustrowanych nauczycieli.

piątek, 21 maja 2010

Schodzę rano przed śniadaniemm do internetu, bo wtedy nie ma jeszcze kolejki. Teraz krótko, żeby nie zapomnieć, a z domu może trochę więcej refleksji. Cale wczorajsze popoludnie bylo wstepem do indywidualnego planu rozwoju (czyt. liderskiego). Co takiego popycha nas do dzialania? Cztery propozycje: trudne doświadczenia, autorytety, szkolenia, wyzwania. Jak myślicie, co wybralam? Wyzwania. To wyzwania, pójscie w niepewny, a potrzebny świat zmian, powoduje, że się rozwijam, na różne sposoby.
Wczoraj bylo ważne doświadczenie. Co takiego jest w wyzwaniach, ze one mnie porywają i co jest we mnie, że są to "moje" wyzwania. Mam nad czym mylec. Wieczorem uroczysta kolacja i debata. Bylo bardzo, bardzo uroczyście. Potem rozmowy na tarasie przy winie, gratulacje najlepszym mówcą. Chyba trwaly jeszcze tańce, ale ja poleglam po przedpoludniowym basenie. Dzisiaj ostatni dzien, trochę żal, a troche się cieszę. Muszę to sobie wszystko poukladać. Nasz wiat potrzebuje zmian. Tyle fajnych rzeczy dzieje sie dookola. Nie przespijmy zycia.

Acha zapomnialam, że przed obiadem bylo spotkanie (przy stolikach) z przedstawicielami różnych organizacji. Byl też redaktor gazety lokalnej "Stacja Tluszcz". Lider V edycji, która kończy się w czerwcu w palacu w Lochowie.

czwartek, 20 maja 2010

Spotkania

Wczoraj dzień zakończył sie o pólnocy. Przed poludniem pracowalimy nad debata oksfordzką, odbędzie się dzisiaj wieczorem. Cale popoludnie warsztat o obszarach liderstwa wizji, samowiadomoci, wspólpracy z zespolem i rodowiskiem. Najfajniejsza w tym wszystkim jest metoda. Najpierw ćwiczenie z pilka rzucaną do osób w kręgu. Zajęło nam to 30 sekund - i informacja od prowadzących "inna grupa miala lepszy czas". Czy można zrobic to inaczej, w krótszym czasie, tak, aby pilka dotknęla wszystkich rąk. Szukalismy rozwiązania i próbowaliśmym, aż czas skrócil się do niecalej sekundy. Potem omówienie, co zadzialalo, dlaczego, o emocjach, mojej roli w grupie itd.
I tak, przez cale popoludnie ćwiczenia i bardzo ciekawe wymiany mysli. Odzywają się wszyscy, każdy chce coś powiedzieć, mówi o sobie. To jest niesamowite i tak rzadkie w Strachówce.
W przerwie na kawę bardzo ciekawa rozmowa z Kubą, który prowadzi projekty wspólpracy polsko-izraelskiej. Gadaliśmy dlugo m.in. o Jadowie. Potem przy kolacji także nt. rozumienia kosciola. Kuba jest po polonistyce i teologii. Zna Zosię Dambek, a u Eli Lijewskiej zdawal egzamin, na 5. Opowiedzialam mu troche o Józefie, a on na to "juz lubię tego faceta" To samo rozumienie koscioła. Dostalam od niego folder, liczę na dalszą wspólprace. A wieczorem ciąg dalszy, zabawa, spotkania w jeszcze innych grupach, żeby sie poznać. Potem wybór zaproponowanych tematów. Jestem z Kubą, z Piotrkiem, z mniejszości niemieckiej, Ewą. Tutorka jest z Olsztyna, z grupy dialogu miedzykulturowego.
Niesamowite. odkrywam siebie. Nie boje sie mówić, czuje sie z nimi wspaniale (lepiej niż w nauczycielkich, dyrektorskich kregach).
A potem śpiewy przy gitarze na dole , w kawiarni. Wrócilam kolo północy. Dzień wstal piekny , sloneczny. Podobno zaplanowana jest rekreacja do 12.00, a potem znowu warsztaty. Dziekuję Panu Bogu za to niesamowite dowiadczenie(i mężowi, że mnie puścił).

Debata oksfordzka i coś więcej

Jeszcze: do wczorajszego dnia. Wieczorem tutorzy prowadzili zabawy towarzyskie. Było jedzenie czekolady nożem i widelcem, rozplatywanie węża rąk, Szła dzieweczka do laseczka z pokazywaniem (zaproponowała Dagmara, siostra zakonna, która takze jest w szkole liderów. Potem tańce przy akordeonie w holu i nocne Polaków rozmowy. Dzisiaj od rana warsztat na temat debaty oksfordzkiej z symulacją. To bardzo ważne i potrzebne dowiadczenie. Bylam liderem 'strony propozycji'. Ten wątek rozwinę w późniejszym czasie. W ogóle jest fantastycznie. Niekończące się rozmowy na przeróżne tematy, w różnej konstelacjach i grupach. Na stołówce, w przerwach, w każdej wolnej chwili. Ludzie otwarci, dowcipni, co chwila wybuchają salwy miechu, gotowi na każde wyzwanie, propozycję i sami proponujący przeróżne rzeczy. Nawet podczas oświatowych wyjazdów tak nie było, choć to przecież moje pierwsze, bardzo dobre dowiadczenie.
Tutaj po raz kolejny odkrywam, jak bardzo bogata jestem Annopolem, wsią, a przede wszystkim ... meżem.

środa, 19 maja 2010

Szkoła liderów

Będzie szybko, mało i z błędami, bo czasu mam niewiele. Od wczoraj jestem na warsztatach Szkoły Liderów. Bardzo ciekawe rozmowy, już od samego poczatku, jeszcze w Warszawie. Między innymi z prof Pełczyńskim, pierwszym Polakiem, wykładowcą na Oxfordzie, obecnośc Henryka Wujca itd. Potem omówienie warsztatów, juz na miejscu, w Jachrance i wieczór prezentacji grup tutorskich. Fajna zabawa, różnorodnoć - od Baltyku po Tatry.
Dzisiaj od rana zajęcia w grupach. Zaczęlo sie od zabaw: "smok, rycerz i krasnoludek", ustawienie mapy Polski w terenie, potem marsz przy pomocy liny z zamknietymi oczami i omówienie jak funkcjonuje grupa, rola liderów itd. Potem świetne ćwiczenie, jak na ceracie w ksztalcie trójkąta maja stanąć wszyscy, tj 9 osób i odwrócić ja na druga stronę. I znowu najpierw omówienie zadania, naszych odczuć, funkcjonowania każdego z nas w grupie. Teraz jestemy po obiedzie, za chwilę dalsza częć zajęć.

Jest super. Wiele dowiaduję się o sobie. Niestety nie mam czasu, zeby pisać więcej, bo jest kolejka do komputera. Może cos więcej wieczorem :-)

poniedziałek, 17 maja 2010

Biały apel

Dziś w szkole był "Biały apel". Drugoklasiści w odświętnych, komunijnych strojach dzielili się radością z wczorajszego wydarzenia ze szkoła podstawową. Fajnie było popatrzeć jak inni uczniowie włączają się w śpiew i tańce. Po raz pierwszy zdarzyło się, że na tę okazję wychowawca, Basia Janus, upiekła dla swojej klasy tort. Na torcie był napis „Stwórz we mnie Boże serce czyste”. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Dziękuję Ci Basiu. Racje mają mamy, że dzieciaki mają bardzo dobrą Panią (i nie chodzi tylko o tort). A swoją drogą, ciasto było przepyszne.
I jeszcze jedno. W szkole byli rodzice Emilki, którą w czwartek ochrzcił ks. Fabian z młodszymi dziećmi, Justyną i Szymkiem. Ile radości, szczęścia, wdzięczności. Dziękuję księże za odwagę i ludzki, zwykły odruch.

niedziela, 16 maja 2010

Było ciekawie

Dąbrówka
Tyle wydarzeń w ciągu trzech ostatnich dni! Najpierw piątkowe, w Dąbrówce. Jak co roku, powiatowy konkurs recytatorski poezji Norwida. Jeździmy tam od dziesięciu lat. Raz przywozimy nagrody, innym razem nie, ale to nie jest najważniejsze. Liczy się trud przygotowań, wysiłek włożony w rozumienie tekstu. Od początku tego konkursu chciałam, aby nauczyciele i uczniowie zobaczyli jak powinien funkcjonować dom kultury, na jakim poziomie organizowany jest konkurs, szczególnie koncert laureatów. Dzięki wielkiemu udziałowi i zaangażowaniu wójta Dąbrówki, rozumiejącego rolę kultury w życiu gminy.
W tym roku z naszej szkoły tylko Ola Cichocka z kl. III zdobyła III miejsce w kategorii "poezja śpiewana". Gratuluję Olu. Czekamy na wtorkowy plener malarski w Głuchach.

I Komunia święta
Dziś było wielkie święto naszej wspólnoty parafialnej. Drugoklasiści przystąpili do I komunii świętej. Najbardziej cieszył mnie udzial Emilki i jej rodziców. To przeżycie ogarnia całą wspólnotę, także szkołę. Jutro dzieci kl. II przychodzą bez książek, nie mają lekcji. Dzielą się radością z innymi, na tzw. "białym apelu". Chyba jesteśmy jedyną szkołą, w której jest taka tradycja.

„Tęczowy świat Krzysia”


Dom Dziecka w Równym zorganizował I Międzypowiatowy Konkurs Plastyczny poświecony tragicznie zmarłemu młodemu artyście i wychowankowi Domu Dziecka, Krzysztofowi Karolkowskiemu. Nie miałam czasu, aby być tam od rana, ale zdążyłam na wystawę prac. Zrobiła na mnie duże wrażenie. Ula Przesmycka, główna organizatorka przedsięwzięcia mówiła, że wpłynęło 140 rysunków (wszystkie bajecznie kolorowe). Nagrodę główną otrzymała Asia Grygoruk wychowanka DDz w Równym i nasza uczennica. Wielkie gratulacje. Bardzo podoba mi się pracowania plastyczna w DDz prowadzona przez Ulę. Czy kiedyś doczekamy się takiej w szkole?

piątek, 14 maja 2010

O sali gimnastycznej raz jeszcze

Wczoraj, po raz pierwszy, projektant, kierownik budowy, wójt pytali mnie o zdanie na temat zagospodarowania terenu przyszkolnego. Wielka szkoda, że takich konsultacji nie było, kiedy rozstrzygała się lokalizacja sali gimnastycznej i jej kształt. Nikt wtedy nie zapytał, jakie są potrzeby szkoły. Nikt nie wziął pod uwagę, że potrzebne są choćby dwie dodatkowe sale lekcyjne i prawdziwa biblioteka. Przy takiej inwestycji nie trudno byłoby je "dorysować". Gdyby głos szkoły się liczył, może te 3 miliony 300 tysięcy byłyby lepiej, efektywniej wydane. Niektórzy mówią „niech pani da już spokój i nic nie mówi, przecież budowa sali gimnastycznej to chluba i zasługa tej kadencji".
Tak, należy dziękować i cieszyć się, że po 12 latach upominania się, będzie sala. Nie można jednak przemilczeć faktu, że zła lokalizacja generuje różne problemy i dodatkowe wydatki. Jakie? Zgłosiłam je wójtowi podczas spotkania z architektem.
Po pierwsze: zasłonięcie placu szkolnego stwarza naturalną przestrzeń dla niepożądanych spotkań pijaków, chuliganów, złodziei itp.
Po drugie: niszczy naturalne piękno terenu i zupełnie nie wpisuje się w przestrzeń publiczną wsi Strachówka.
Po trzecie: jest to „doszywanie nowej łaty do starego sukna”, co stwarza konieczność przebudowy korytarza, starej drewnianej podłogi w małej salce, wyrównywanie poziomów podłóg i robienie spadków (dodatkowe koszty).
Po czwarte: tak usytuowana sala zabiera niezbędne światło w dwóch największych salach lekcyjnych (likwidacja okien), co w zasadniczy sposób wpływa na pogorszenie warunków w jakich uczą się nasze dzieci (sześć, siedem godzin dziennie).
Po piąte: potrzeba bardzo dobrego oświetlenia i monitoringu całego terenu, a może i dodatkowego etatu stróża.
Po szóste: niezbędne jest ogrodzenie całego terenu szkoły, nie tylko od ulicy (dla oka), zlikwidowanie przejścia z tyłu, aby nie stwarzać okazji złodziejom.
Po siódme: trzeba wyrównać teren za szkołą i zagospodarować go dla dzieci.

I jak myślicie, kto przyznał mi rację? Oczywiście osoby z zewnątrz. Bezstronne, nie uprzedzone, a przede wszystkim fachowcy. Wątpliwa dla mnie satysfakcja.
Nie piszę tego, aby dopiec komukolwiek, ale po to, aby pokazać, że potrzeba nam dalekiego, perspektywicznego myślenia, przewidywania, całościowego widzenia spraw. Od ogółu do szczegółu, nie odwrotnie.
Przydałaby się nam szersze plany, szersze horyzonty, choćby zarys polityki oświatowej. To byłyby niezbędne elementy wzrastania demokracji w gminie (edukacji dla demokracji) :-)

czwartek, 13 maja 2010

Troje dzieci i... tęcza

Pan Bóg jest prosty, piękny i dobry. Rozwiązuje to, co po ludzku wydaje się nierozwiązywalne, nawet w kościele-instytucji. Ile radości jest w sakramentach, ile święta. Od dziś mamy jeszcze jednego synka (chrzestnego). Ma na imię Szymon. Jest śliczny. Jeszcze nie wie, jak piękny jest świat i życie. Mam nadzieję, że na swojej drodze spotka mądrych ludzi i odkryje Pana Boga. Jego dwie współ-ochrzczone siostry też.

A tym, co się boją, mówię „czy po to jest światło, by pod korcem stało” i czy z dobra wielkiego może wyniknąć zło?? Dzisiaj jest rocznica objawień w Fatimie. Kiedy przygotowywałam dzieci do I komunii świętej, czytaliśmy książeczki o Łucji, Franciszku i Hiacyncie. To była najlepsza lektura na czas jaki przezywały one, ich rodziny, i ja. Tęcza pojawiła się na niebie, kiedy byliśmy w drodze do kościoła w Trawach. Znak przymierza Boga z ludźmi. Tak właśnie było dzisiaj.

środa, 12 maja 2010

Szkolenie z EFS

Byłam dzisiaj na szkoleniu „Zarządzanie cyklem projektowym zgodnie z metodologią PCM.” organizowanym przez Regionalny Ośrodek EFS przy Towarzystwie AMICUS. Właściwie to już nie pamiętam skąd miałam informację. Szkolenie było całkowicie darmowe. Jutro druga część. Niestety nie będę mogła być. Przyjeżdża projektant z Łodzi, autor nieszczęsnego projektu sali gimnastycznej i zagospodarowania terenu przyszkolnego.

Dzisiejsze spotkanie bardzo ciekawe. Pojechałam, bo brakowało mi metodologicznego spojrzenia i wiedzy na temat pisania projektów unijnych. Ludzie z bardzo różnych środowisk. Była pani ze starostwa w Wołominie. Po raz pierwszy starostwo będzie realizowało tzw. projekt miękki. Można się pocieszać, że nie tylko Strachówka jest w ogonie (choć to marna pociecha).

Była okazja do wymiany doświadczeń na temat współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi. W większości przypadków wypada fatalnie. Samorządy dobrze radzą sobie z wykorzystaniem pieniędzy unijnych na infrastrukturę, z Kapitałem Ludzkim słabo lub zupełnie niedobrze..
Jak pokazało dzisiejsze spotkanie, problem nie leży w braku wiedzy, bo tę można uzupełnić w różny sposób, nawet bez pieniędzy, problem tkwi w mentalności w głowie.
Przykład? Ot chociażby arkusza organizacyjnego, który składałam na początku maja. Od niepamiętnych czasów były to wielkie papierowe płachty, na których w maleńkie okienka, dyrektorzy szkół w naszej gminie musieli wpisywać ręcznie przydział godzin nauczycieli i uczniów na rok następny. Jak zabrakło takich arkuszy dla gimnazjum, to niestety nie można było napisać po swojemu, tylko rzeźbić takie same tabelki. Jakby dyrektor ZEAS-u nie mógł opracować elektronicznej wersji. Cóż znaczy przyzwyczajenie do tradycji? To „rzeźbienie” zajęło mi pół dnia.
I tak jest ze wszystkim.

Mam nowe pomysły na projekty, ale muszę je skonsultować z ewentualnymi odbiorcami.

Padam na twarz. Resztę jutro.

niedziela, 9 maja 2010

Sobota i niedziela

Wycieczka przedszkolaków

Byłam wczoraj z Mirką i przedszkolakami (program „Przedszkolaki na starcie”) na wycieczce. Wyjazd 9:30 ze Strachówki. Wzięłam też ze soba naszą Marysię. W autobusie bardzo przyjemnie, mamy ze swoimi pociechami, Piotrek za kierownicą, Krzysiek nasz wuefista. Okazja do kolejnych, ciekawych rozmów o gminie, potrzebach młodych, konieczności pisania projektów i szukania pieniędzy. W teatrze „Baj” byliśmy przed czasem. Na spotkanie dzieciom wyszedł duży „lew”. Trzeba było przekonać maluchy, że on nie gryzie i można się z nim przywitać, a potem zrobić zdjęcie. Pierwszy raz byłam na widowni, gdzie większość to trzy, czterolatki. Żywiołowa widownia. Krzyczała z radości kiedy pojawiał się Psiuńcio, śpiewała piosenki i ostrzegała Misia Tymoteusza, o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Bardzo fajnie.
Po przedstawieniu zmieniliśmy plany. Zamiast od razu pojechać do Kolorado zatrzymaliśmy się w ZOO. Wspaniała pogoda, a ogród tuż za rogiem. Trochę mało było czasu, ale dzieci zobaczyły słonia, żyrafę, tygrysa, małpy, lamparta, osiołki , flamingi. Słońce, krzewy białe, różowe, pachnący bez.
Następny przystanek Kolorado – zamek ze zjeżdżalniami, basen z piłeczkami, tunele, rowerki – raj dla dzieci. Była chwila, żeby mamy i jeden tatuś mogli usiąść. Wypiliśmy kawę. Dzieci po prostu szalały. Antoś nie chciał wychodzić. Przekonała go zapowiedź kolejnej niespodzianki. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Mc Donald. Jak niewiele potrzeba (wystarczy plastikowy żółw z zestawu), a już jest okazja do zabawy i radości. Bardzo udany wyjazd. Mam nadzieję, ze podobnie myślą rodzice.

Niedziela
Dziś niedziela. Tak nie chciało mi się iść do kościoła, ale się przemogłam. Chyba trochę z poczucia obowiązku. Wiem, że to niezbyt chwalebne, ale prawdziwe. To zniechęcenie szybko minęło. Niestety ustąpiło miejsca trochę przygnębiającym myślom. Nie ma organisty, na mszy dłużyzny, niezrozumiałe historyczne kazanie, śpiewane Wierzę w Boga (właściwie po co, nikt nie umie). Pomyślałam „teatr jednego aktora”, a przecież jesteśmy jeszcze my, tzw. Lud Boży. Pan Bóg mówi w swoim słowie o pokoju, radości. Gdzie ona jest?
I jeszcze nabożeństwo majowe. Wyszłam, bo nie mogłam tego znieść. Każdy śpiewa na swoją nutę, ksiądz milczy. Po co to wszystko? Czemu ma służyć?
Tęsknię za tym kościołem, który znałam i który współtworzyłam, za aktywnym udziałem dzieci (dary, modlitwa powszechna, komentarz i pięknie śpiewająca schola). Czułam się wtedy, i byłam, u siebie, teraz już nie jestem. Nie znam sie na wielkiej teologii, ale potrzebuję prostoty, piekna i sensu.

czwartek, 6 maja 2010

Menedżer, czy... ?

Projekt „Przedszkolaki na starcie” jest na półmetku i nabiera rozpędu. W sobotę jedziemy z maluchami na wycieczkę do Warszawy, do teatru. Odbywają się ciekawe spotkania rodziców przedszkolaków z psychologiem. Trzeba rozliczać otrzymane pieniądze, opisywać faktury i prowadzić całą księgowość. Nie jestem specjalistą od finansów, to mój pierwszy projekt unijny.
Ktoś z boku powiedziałby, co to za problem, przecież w urzędzie gminy powinni być urzędnicy znający się na tym. Moja pani księgowa zna się na swoim fachu, ale nigdy nie rozliczała unijnych projektów. Poprosiłam panią skarbnik z gminy Tłuszcz o pomoc. Umówiłyśmy się na dzisiaj. To bardzo miła osoba, życzliwa, kompetentna. Nie tylko udzieliła nam niezbędnych informacji, ale poczęstowała też kawą. Była okazja porozmawiać o tym, po co potrzebne są projekty i europejskie pieniądze. Dokładnie te same myśli, które towarzyszyły mi przy kawie w Empiku (wpisałam na blog we wtorek, 20 kwietnia, jest poniżej :-)

W drodze powrotnej była okazja porozmawiać o urzędzie gminy w Strachówce. O tym, co nam przeszkadza w jego funkcjonowaniu, co uniemożliwia dobrą, twórczą pracę. Z czym musimy borykać się na codzień – brakiem informacji, jasno określonych kompetencji i zakresu zadań, nie słuchaniem zdania innych ludzi.

Głównym zadaniem menedżera powinno być wyzwalanie w ludziach - i wykorzystywanie - ich potencjału, talentów. Dla podnoszenia wartości firmy, generowania zysków... Menedżer nie zajmuje się zbieraniem papierków, puszek, stawianiem znaków drogowych, kupowaniem worków na śmieci. On tak powinien organizować pracę, aby mieć do tych, i tysiąca innych zadań, ludzi.
Czy takim menedżerem jest wójt, a dobrze funkcjonującą „firmą”, gmina (urząd)?
Mam smutne doświadczenia.

Wielu rzeczy nie wiem, ale wiem, że ciągle muszę się uczyć! Muszę inwestować w swoich nauczycieli (także, spore pieniądze, na różnego rodzaje kursy), muszę widzieć i doceniać ich pracę, określać cele i stawiać zadania. Nauczyłam się, że nie muszę, nie wolno mi robić wszystkiego samej. Dla dobra szkoły! Mam być menedżerem, więcej - przywódcą.
I tak powinno być wszędzie tam, gdzie pracuje się z ludźmi i dla ludzi.
Jeśli tak nie jest to .... ?

niedziela, 2 maja 2010

Do syna

Dzieki Jasiek, że odezwałeś się w komentarzu. Właśnie takiego spojrzenia nam potrzeba, z zewnątrz. Kogoś młodego, ale kto jest stąd. Studiując za granicą masz to czego nikt tu nie ma - szeroką perspektywę, rozmach, europejskie myślenie.
Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś potrzebny, żeby zmieniać świat.

sobota, 1 maja 2010

Wizje i marzenia

Kiedy myślę o przyszłości gminy marzy mi się dom kultury z prawdziwego zdarzenia, w którym byłaby piękna gminna biblioteka z czytelnią. Obecna nie spełnia żadnych standardów (pod wzgledem pomieszczeń), a przecież ma bardzo dobry księgozbiór, b dużą ilość wypożyczeń. Mozna byłoby sięgnąć po unijne pieniądze, pisać programy. Mała kawiarenka z kominkiem, gdzie można byłoby się spotkać, wypić kawę, porozmawiać, (to zupełnie co innego niz spotkania w domu). Pomieszczenia na zajęcia dla dzieci i młodzieży prowadzone przez specjalistów, ciekawie. Sala z podwyższeniem (scena) na koncerty. Dom kultury, który stałby się miejscem spotkań dla wszystkich. Nawet wiem, gdzie bym go postawiła.
Już dziś pytają mnie mamy, czy od września będą zajęcia dla przedszkolaków. Gdybym miała na to wpływ juz od września byłoby przedszkole w gminie. Na razie trwa mój projekt "Przedszkolaki na starcie" (unijny) w naszej szkole.

Wieczorem byłam na majówce-potańcówce w remizie OSP w Strachówce. Zabawa przygotowana przez KGW ze Strachówki. Bardzo sympatycznie. Dużo osób, ludziom potrzebna jest rozrywka. To dobrze, że jest coraz więcej róznych inicjatyw, rodzi się pluralizm w gminie. Tylko aktywne, obywatelskie społeczeństwo jest szansa rozwoju gminy.