wtorek, 25 maja 2010

Gra pozorów

Dziś otrzymałam organizację (tj. ilość godzin dydaktycznych dla nauczycieli i uczniów na rok szkolny 2010/2011). Ku mojemu zdziwieniu i wcześniejszym ustaleniom z wójtem i dyrektorem Zespołu Obsługi Ekonomiczno -Administracyjnej Szkół, ilość godzin świetlicy została zmniejszona, nawet w stosunku do ubiegłego roku. Z 26 do 20 godz. w szkole podstawowej, czyli niecały etat (etat nauczycielski na świetlicy wynosi 26 godzin) i z 12 w gimnazjum, do 10. Ktoś niezorientowany zapyta, i cóż takiego się stało, to tylko w sumie sześć godzin. Jak jednak te sześć godzin skutkuje w organizacji i pracy szkoły i jakości opieki nad dziećmi w świetlicy? Najmłodsze dzieci z klas I-III czekają codziennie nawet 3 godz. od godz.12.00 do 15.00, ponieważ nie ma dodatkowego odwozu dla maluchów. Są w szkole od 8.00 rano. Na świetlicy powinny mieć zapewnione warunki do odpoczynku, zabawy, odrobienia lekcji. Rozporządzenie MEN mówi, że w grupie świetlicowej, na jednego nauczyciela nie może być więcej niż 24 dzieci, u nas często jest 50, a nawet 60 i to jeszcze w różnym wieku. W projekcie, który złożyłam było 26 godzin w podstawówce i 12 w gimnazjum. Jeśli nawet zgodziłam się na zniżkę to z pułapu 26, a nie z 16.
Inny argument, który został użyty przez wójta i dyrektora, to wykorzystanie tzw godziny "karcianej" ( w przyszłym roku dwóch, które każdy nauczyciel ma obowiązkowo przepracować w tygodniu) na opiekę na świetlicy. Panowie jednak nie wiedzą, lub nie chcą wiedzieć, że o sposobie zagospodarowania tych godzin decyduje dyrektor szkoły. To ja wiem, jakie są potrzeby dzieci, a rozporządzenie mówi jasno, że ten czas ma służyć na wspieranie dzieci z deficytami, z trudnościami i dzieci zdolnych.
Wójt obciął także, z 12 na 10, godziny nauczania indywidualnego dla Adriana, chociaż będzie w III kl gimnazjum, a przed nim egzamin. Co powiedzieć matce i chłopcu, i tak pokrzywdzonemu przez los, że wójt żałuje 3250 zł ?
Nie podpiszę takiej organizacji. Jak długo wątpliwe oszczędności mają uderzać w szkołę? W ubiegłym roku, wójt też mówił o ogromnych trudnościach, kazał nam szukać oszczędności (wykazałam je), a na ostatniej sesji rady gminy usłyszałam, że nadwyżka budżetowa za 2009 rok wyniosła prawie 100 tysięcy.
I żeby było jasne, w szkole nie ma etatu pedagoga, psychologa, a bibliotekarz ma 15 godzin na obie szkoły.
Tak wygląda oświata w gminie Strachówka w XXI wieku.

2 komentarze:

  1. A gmina patrzy i klepie. Kto głośno przemówi?Przypatrują się, jak się wykrwawiamy w walce z fałszem i nieprawością. Są żałośni, jak wójt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tzw. "karcianych" godzinach nauczyciele przygotowują dzieci do konkursów przedmiotowych, tworzą projekty, są kółka, powstają kabarety i przedstawienia, są zajęcia reedukacyjne, a teraz ma ich nie być, bo wójt nie jest w stanie myśleć nowocześnie. Pomysł oszczędzania na szkole jest chory i da chore efekty w przyszłości. Gorsza szkoła to gorsze społeczeństwo. Ale co to obchodzi wójta. Jego dzieci nie chodziły tu do szkoły, wnuki nie będą, a on sam nie widzi więcej niż własną korzyść. Jak się ma jego pensja do majętności gminy, której, według niego, nie stać na lepszą świetlicę? Jak radni mogą głosować za wysoką ( za wysoką ) pensją dla wójta i pozwalać na oszczędzanie na szkole?

    OdpowiedzUsuń