poniedziałek, 27 września 2010

Po radzie

Miałam wczoraj ciężki dzień. Nie dość, że zmienia się pogoda (a to zawsze źle na mnie wpływ), to jeszcze spotkanie rady pedagogicznej. Od ósmej rano do 19 w szkole. Spraw było dużo. Zaczęliśmy od referatu nt Solidarności. Dlaczego? Bo XXX rocznica, bo nie znamy historii, tej szerszej i tej historii własnej gminy, bo mamy kształtować postawy obywatelskie młodych ludzi, a sami ich nie rozumiemy, nie przemyśleliśmy, bo jesteśmy nauczycielami. Rozmawialiśmy o tym godzinę. Poszło trochę bocznym torem, jak pamiętam tamten czas. Większość była jeszcze dziećmi, niektórych w ogóle nie było jeszcze na świecie. Pamiętać nie mogą, albo jest to wspomnienie przez pryzmat beztroskiego dzieciństwa i rodzinnego domu. Nie przeżyta, nie doświadczona wolność. To rzuca trochę świtała, na fakt dlaczego ta rocznica nie jest dla nas dostatecznie ważna, dlaczego nie potrafimy jej świętować. Nie jest to niestety usprawiedliwienie, wszak jesteśmy nauczycielami.

Następny referat o wolnych wyborach 1990 roku, samorządzie, w XX rocznicę demokratycznych przemian na następnej radzie pedagogicznej.

Dalsza część to plany pracy zespołów zadaniowych (są trzy – mierzenie jakości, wychowawczy i oceniania kształtującego), wnioski z analizy sprawdzianu i egzaminów, mini wykład Beaty o informacji zwrotnej dla ucznia (bardzo ważny element oceniania kształtującego), plan nadzoru pedagogicznego, sprawy różne -organizacyjne.
A gdzieś w drugiej sali konstytuowała się nowa rada rodziców.

W tym czasie Zosia musiała zastąpić nas na zebraniu rodziców w Poniatówce u Heleny i Łazarza. Łazarza właściwie nie, bo po co rodzice w szkole u pełnoletniego syna, to dziwoląg polskiej oświaty.

A tak na marginesie bardzo się cieszę, że kilkoro naszych gimnazjalistów wybrało szkoły w Warszawie. Oby wykorzystali tę szansę na rozwój.

niedziela, 26 września 2010

Po spotkaniach z wyborcami

Właśnie wróciłam ze spotkań z mieszkańcami równego i Strachówki. Pomyślane były przez nas (mnie i Piotra Orzechowskiego) jako swoiste prawybory. Decyzję o kandydowaniu podjęłam dwa miesiące temu, kiedy mimo zbliżających się wy borów samorządowych w naszej gminie była głucha cisza. Pomyślałam wtedy, że nie może być tak jak zawsze po cichu, na zasadzie kto kogo przechytrzy, układów, konspiracji. Tu chodzi o coś więcej niż prywatne interesy tego, czy tamtego kandydata. Chodzi o przyszłość gminy.
Kiedy dowiedziałam się, że i Piotr ma takie zamiary postanowiliśmy zawiązać wspólny komitet wyborczy. Nasze cele i programy są bardzo podobne. Chcemy zmiany, która da mieszkańcom szanse na rozwój i pozwoli im w pełni korzystać ze zdobyczy demokracji (także we współdecydowaniu o przyszłości gminy). Prawybory mają zdecydować, które z nas (w przypadku jeśli urzędujący wójt Kazimierz Łapka wystartuje) stanie do wyborów. Jeśli wójt zrezygnuje nasze osoby zweryfikują wyborcy 21 listopada.
Cieszę się z dzisiejszych rozmów. Przyszło całkiem dużo osób. W Strachówce około czterdziestu. Miałam okazję mówić o swojej wizji naszej gminy za pięć, dziesięć lat. Chciałabym, aby urząd był dobrze zorganizowany, kompetentni, życzliwi urzędnicy, którzy pracują w dobrym zespole. Znają swoje obowiązki, ciągle się dokształcają, są otwarci. Urząd przejrzysty, gdzie wszystko jest jawne i dostępne mieszkańcom, posiadający stronę internetową, promujący gminę. Wójt, który jest inspiratorem wielu działań, łączy ludzi, słucha ich i bierze pod uwagę ich zdanie. Jest osobą otwartą, potrafi rozmawiać i ze starostą i ministrem, i biskupem, nie boi się publicznych wystąpień, potrafi zabrać głos w publicznych miejscach. Myślę, że mam tę umiejętność.

Chciałabym, żeby w gminie było przedszkole, oczyszczalnia ścieków, rozwijała się turystyka. Przede wszystkim, żeby ludzie ze sobą współpracowali. Widzę ogromną rolę dla stowarzyszeń i innych organizacji pozarządowych dla rozwoju gminy. Potrzeba tylko, aby władza samorządowa pomogła wyzwolić pokłady ludzkiej energii i pomysłów. Wiem jak to zrobić, mam wizję, marzenia, pomysły. Mam doświadczenie w zarządzaniu ludźmi, budowaniu zespołu, pozyskiwaniu funduszy, podejmowaniu działań, nawet wtedy, gdy nie było pieniędzy. Wierzę, że zmiany są możliwe.

W czasie spotkania były także głosy krytyczne. To dobrze. Taka jest demokracja. Mamy prawo mieć różne zdania, nie zgadzać się, nie rozumieć, pytać. Nie mamy jednak prawa nikogo obrażać panie Sylwku.

Dziękuję Beacie, że zabrała głos. Z czym przychodzimy i po co na takie spotkania. Czy po to, by sączyć jad nienawiści, czy by ze sobą merytorycznie rozmawiać. Ja wybrałam to drugie.
Staram się słuchać.

Wszystkich, którzy chcieliby porozmawiać o przyszości gminy, mają jkieś pomysły zapraszam do komentarzy na moim blogu, lub pisania na moją pocztę g.kapaon@wp.pl Na wszystkie głosy odpowiem

piątek, 24 września 2010

Koniec PIS-u

I "od jutra" minął tydzień. No, ale musiałam najpierw nadrobić zaległości. Oddałam wszystkie zaległe i końcowe sprawozdania projektów w programie integracji społecznej. Przygotowałam trzy prezentacje na gminne podsumowanie programu, który właśnie się skończył. Było tego dużo. W 2008 roku nasza szkoła realizowała trzy projekty z PIS 1. pt”Centrum pomocy psychologiczno-pedagogicznej”, „Świetlica, gdzie się uczymy, bawimy, poznajemy świat”, „Spotkania pokoleń”.
Chyba najciekawsze były spotkania z seniorami. W 2009 dwa projekty dla rodzin „Super rodzinka”, „Świetlica środowiskowa”. W 2010 roku wnioskowało tylko stowarzyszenie (pracując oczywiście dla szkoły). W projekcie „Zróbmy coś razem było po raz kolejny „Vademecum- w korowodzie ślubnym rodziców Cypriana Norwida”, gminny festyn rodzinny, ognisko. Latem poproszono mnie o zorganizowanie „czegoś” dla seniorów. Projekt „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów polskich” był strzałem w dziesiątkę. A i jeszcze robiony w 2009 r projekt „Kolonie letnie 2009”. Wnioskodawca parafia, koordynator i realizator- ja i wolontariusze. Wczoraj wszyscy usługodawcy, przedstawiciele Szkoły Podstawowej w Rozalinie, KGW ze Strachówki i Równego, gminnej biblioteki w Strachówce, członkowie komisji konkursowej, wójt, przedstawiciele samorządu, rady gminy spotkali się na oficjalnym podsumowaniu. Była też pani Basia Pędzich koordynator rejonowy. Opowiedzieliśmy o tym co wydarzyło się w programie, zjedliśmy obiad, wypiliśmy kawę i … rozeszliśmy się. Miło. przyjemnie, ale nijako. Nikt nie pokusił się o sformułowanie jakiś wniosków, nikt nie zaproponował dyskusji, czy choćby krótkiej rozmowy o przyszłości, o współpracy, o integracji społecznej. Czy program rzeczywiście przyniósł oczekiwane rezultaty, z czym zostajemy po dwóch latach. Może to nie była właściwa forma (przy kotlecie)? Sympatyczna i (smaczna), która jednak może być tylko punktem wyjścia do poważnych rozmów o przyszłości organizacji pozarządowych w naszej gminie i ich współpracy z samorządem. Ja widzę wiele dobra, widzę dobry początek i fundament pod rozwój.

niedziela, 19 września 2010

Po warsztatach

Wróciłam z kolejnych warsztatów Szkoły Liderów Polsko Amerkańskiej Fundacji Wolności. Tak wiele wspaniłych rzeczy się wydarzyło, że trudno zacząć. Tyle ludzi, rozmów, spraw, fantastycznych zajęć. I klimat- niepowtarzalny - przyjaźni, akceptacji, życzliwości. Każdy jest tam zuważony, doceniony, potraktowany absolutnie indywidualnie, z troską o jego rozwój. Sami liderzy, ludzie niezwykli, wyjątkowi. Nie mogę się ciągle nadziwić, że dane mi jest być w ich gronie. To wielkie wyróżnienie.

Więcej, merytorycznie o samych warsztatach jutro, bo dziś padam na twarz.

środa, 15 września 2010

Tkie sobie uwagi

Wróciliśmy z trzeciej i ostatniej pielgrzymki-wycieczki w projekcie „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów Maryjnych” w programie integracji społecznej. Wędrowaliśmy od Treblinki przez Korczew, Św. Górę Grabarkę do Drohiczyna. Każde z tych miejsc było niezwykłe. Choć byłam tam już wiele razy, to za każdym przeżywam je w sposób szczególny. Niezwykła jest postać Janusza Korczaka i historia jadowskich Żydów. Dziwię się, że nikt się nią nie interesuje, choćby jadowskie gimnazjum. Znam nauczyciela jęz. polskiego, Kubę z Murowanej Gośliny, który realizuje fantastyczne projekty wymiany polsko -izraelskiej. Poznaje kulturę, łączy narody.
Mam nadzieję, że podczas wycieczki integracyjnej klas I do Treblinki nasi nauczyciele będą potrafili opowiedzieć o Korczaku, o zagładzie Żydów.
Dzisiaj było pierwsze spotkanie z rodzicami. Tłumów nie było, ale dopisali rodzice uczniów klasy Ia. Zawsze obecne są mamy z Rozalina. To cieszy. Według mnie było rzeczowo i na temat. W tym roku chcielibyśmy przyjrzeć się współpracy szkoły z rodzicami i odwrotnie rodziców ze szkołą. Poszukać sposobów na uaktywnienie rodziców. Na to, aby była on bardziej efektywna. Rodzice mają ogromne znaczenie we współtworzeniu szkoły (jeśli tylko zechcą włączyć się do tej pracy aktywnie i wziąć za nią odpowiedzialność).

niedziela, 12 września 2010

Po pielgrzymce

Wróciliśmy z trzeciej i ostatniej pielgrzymki-wycieczki w projekcie „Spotkania pokoleń – śladami sanktuariów Maryjnych” w programie integracji społecznej. Wędrowaliśmy od Treblinki przez Korczew, Św. Górę Grabarkę do Drohiczyna. Każde z tych miejsc było niezwykłe. Choć byłam tam już wiele razy to za każdym przeżywam je w sposób szczególny. Postać Janusza Korczaka , zapomniana historia Żydów jadowskich, to tematy, które powinny być podjęte i przywrócone pamięci. Okazało się zresztą, że wśród uczestników pielgrzymki są też tacy, którzy pamiętają, na własne oczy widzieli wyprowadzenie Żydów z jadowskiego getta do Treblinki. Są starsi mieszkańcy naszej gminy, którzy pamiętają wiele z zapomnianej historii tej bliższej i dalszej, trzeba zapisać ich wspomnienia, aby nie odeszły wraz z nimi. To też buduje poczucie wartości u mieszkańców gminy.
W Korczewie zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Strachówka, dzięki Rzeczpospolitej Norwidowskiej jest dobrze kojarzona. W prawosławnej cerkwi, na św. Górze Grabarce modliliśmy się razem, głośno, śpiewaliśmy kanony. Mimo różnic można budować jedność.
Po muzeum w Drohiczynie oprowadzał nas ksiądz dyrektor, który w Strachówce, przed trzema laty prowadził wielkopostne rekolekcje. Dowiedzieliśmy się wiele nie tylko o fantastycznych zbiorach, ale o wielkich, świętych ludziach, którzy związani byli z naszą gminą. Czy nasza władza (czyt wójt) ma taką wiedzę, czy przywiązuje do niej znaczenie, czy potrafi ją odkrywać i na tym budować wielkość gminy?
W ogóle ta pielgrzymka ułożyła się w szlak świętości zwykłych-niezwykłych ludzi. Fantastyczne.

A dziś od rana przeżywałam wizytę telewizji Super Stacji, która towarzyszył nam całe przedpołudnie. Rozmawialiśmy o tym jak żyje się wielodzietnej rodzinie, czy państwo nam pomaga. Niestety nie było czasu, aby o wielu sprawach powiedzieć. Myśl, która powraca i najlepiej oddaje ten obraz to to, że życie naszej rodziny opiera się na zawierzeniu Panu Bogu. W świetle ekonomicznych kalkulacje nie mielibyśmy prawa istnieć, żyć, nie mówiąc już o tym, aby robić coś dla innych.
Dzięki Bogu nie da się życia przeliczyć na pieniądze.

środa, 8 września 2010

O podwyżce

Dziwne zwyczaje panują w naszym urzędzie. Dzisiaj moja sekretarka po powrocie z Zespołu Obsługi Administracyjno- Ekonomiczno Szkół oznajmiła mi, że pracownicy administracji otrzymują podwyżkę w wysokości uwaga !!! 3% z wyrównaniem od stycznia. Ktoś powie no to trzeba się cieszyć. Z podwyżki tak, choć jak powiedział któryś z pracowników ”to na chleb za dużo, na buty za mało, wystarczy na wódkę”, z formy w jakiej dowiaduje się o tym dyrektor szkoły już nie. Bo czy do pomyślenia jest gdziekolwiek indziej, że o ważnych sprawach dotyczących pracowników dowiaduje się najpierw sekretarka (ba dostaje angaże dla ludzi) !!! Jak traktuje się dyrektora, kim jest dyrektor?
Nasuwa się tylko jedna myśl, znów kiełbasa wyborcza i lepiej jak ludzie dostaną ją bez pośredników. Przecież to jest chore.
Moim pracownikom ta podwyżka absolutnie się należy i nie 3, a przynajmniej 5%, jeśli nie 7%. Skoro wójt dostał 13%.
Jakie jeszcze niespodzianki przygotowuje nam władza w czasie jesiennej kampanii?

poniedziałek, 6 września 2010

poniedziałek

Rano bardzo się bałam, że Józef z Heleną nie dojedzie na czas na Dworzec Zachodni. Oczami wyobraźni widziałem wypadek samochodowy z ich udziałem. Niesprawny samochód, niesprawne wycieraczki a podróż w deszczu. „Jak trwoga to do Boga”, no i po różańcu o szóstej tak mi się przysnęło, że zaspaliśmy. Na szczęście są dobrzy ludzie i Agnieszka przyjechała po nas swoim samochodem. Szkoda tylko, ze za każdym razem kiedy ktoś ma do nas przyjechać drżę, aby nie urwał rury wydechowej lub innej części w podwoziu. Niestety od 16 lat nie możemy doprosić się u wójta, aby poprawił gminną drogę w lesie, choć dzisiaj wracając do domu przez Rozalin widziałam świeżo wyasfaltowane zjazdy do każdej furtki, bramy, nawet do lasu i na łąkę (nawet do działki letniskowej , na której nic jeszcze nie ma. Po co? Rozumiem, żeby nie kruszył się asfalt, ale tylko tam, gdzie to uzasadnione i w momencie budowania drogi. Teraz to robota dla oka, przed wyborami. Ile to kosztowało?
W ocenie wójta nie ma znaczenia, że do pracy musi dojechać dyrektor jego szkoły, że do nas nie wiedzie karetka pogotowia, nie daj Boże straż pożarna, ani „śmieciara”. Sąsiadowi z lewej Wieśkowi zrobił w ubiegłym roku drogę przez pola. Teraz sąsiedzi nie jeżdżą już obok nas, teraz już zupełnie nie ma potrzeby poprawiać „naszej” drogi.
Nic nie znaczy słowo i obietnice.

Z innej beczki. Odbyła się rada pedagogiczna. Długa. Wyszliśmy ze szkoły po 18:30 ponad trzy godziny rzetelnej pracy, dużo śmiechu, dobra atmosfera. Udała mi się młoda, dobra kadra, a i wyjazd integracyjny nie był bez znaczenia. Coraz bardziej nabieram przeświadczenia, że wiem jak pracować z ludźmi.

niedziela, 5 września 2010

Niedzielne popołudnie

Byłam dzisiaj na festynie zorganizowanym przez Koło Gospodyń Wiejskich w Równym. Plac niewielki przed remizą strażacką, ale wszyscy się zmieścili. Pomysłowa scena, dobre nagłośnienie. Byli nie tylko mieszkańcy Równego, ale z wielu wsi w gminie. Gościnna wieś przyciąga gości. Po oficjalnych przywitaniach było poświęcenie pomieszczenia KGW, które mieszkańcy sami wyremontowali. Potem występy kół gospodyń z Miąsego, Strachówki i Równego. I mnie przypadła do wykonania miła praca. Poprosiła mnie pani sołtys Hania Wronka o udział w komisji (z Piotrem -przewodniczącym rady i Sławkiem Janus) o wybranie najlepszych prac w konkursie na logo KGW. Zwyciężyła praca Renaty Bieniek z Osęki. Nagrodzone zostały także sałatki.
Festyn bardzo sympatyczny z nieocenioną panią Hanią.
Równe to przykład, że jeśli ludziom się chce coś razem robić i jest ktoś, kto porwie własnym przykładem i zaangażowaniem to wszystko jest możliwe. Tylko władza czyt. wójt znowu wydaje o sobie złe świadectwo. Po raz drugi (w Strachówce na festynie w ramach PIS też go nie było) nie pojawił się. Szkoda mu niedzieli, co tam przecież to nie jego gmina, on tu tylko zarabia pieniądze.
Powiecie jestem złośliwa. Nie. Odważnie nazywam rzeczy po imieniu. Mówię głośno to co inni szepczą po cichu. Na pewno pan wójt znajdzie czas (nawet w niedzielę) w kampanii wyborczej.

Niestety nie mogłam być do końca. Pan sołtys Annopola Leszek Bąkowski zaprosił mnie na spotkanie wiejskie w sprawie funduszu sołeckiego. W końcu jesteśmy mieszkańcami kolonii Annopol. Byli sami panowie (nie mówiąc o gospodyni pani Eli). Rozmowa bardzo ciekawa i niezwykle pouczająca. Szkoda, że nie wypowiedziały się inne kobiety. One mają inne spojrzenie na wiele spraw, potrafią patrzeć sercem i zobaczyć rzeczy niewidoczne dla mężczyzn.
To spotkanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba rozmawiać o przeszłości, teraźniejszości przyszłości gminy. Prostować ścieżki, nazywać w prawdzie przekłamane fakty. W imię prawdy.

sobota, 4 września 2010

Niedzielny ranek

"Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, a wybawiła ich Mądrość".

Całe dzisiejsze pierwsze czytanie jest odpowiedzią Pana Boga na moje rozterki, wątpliwości i intuicje. Bardzo potrzeba mi światła z wysoka na najbliższy czas. Tak wiele jest spraw, które przerastają moją wiedzę, zdolności, mój rozum. Z tymi sprawami muszę i chcę się zmierzyć, ale nie sama. Mam głębokie przekonanie, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy oddamy je Mądrości i Ona kierować będzie naszymi działaniami, „Wybawi nas Mądrość”

O pielgrzymkach

Robi się coraz trudniej, żeby usiąść i zapisać zdarzenia i myśli z dnia. Dużo spraw jest zaległych, o których chciałbym napisać. O pielgrzymkach – wycieczkach w ramach programu integracji społecznej. Zostałam poproszona w lipcu, przez koordynatora gminnego PIS o napisanie projektu, który skierowany byłby do seniorów. Dlaczego właśnie do mnie, do stowarzyszenia Rzeczpospolita Norwidowska? Myślę, że dlatego, iż daję gwarancję ciekawych wydarzeń, programów, interesujących wyjazdów, miłej atmosfery. I czegoś więcej -głębi płynącej z wiary
Moje/Nasze propozycje kierowane są do wszystkich, bez uprzedzeń, zabieramy każdego, bez względu czy jest nam życzliwy, czy ma podobne poglądy. Nie dzielę ludzi. Bo liczy się coś więcej – doświadczenie wspólnoty. I mam nadzieję,że tego właśnie doświadczyli chyba wszyscy, którzy byli z nami na pierwszej pielgrzymce w Skępem, Ciechocinku i Płocku, podczas wyjazdu do św. Lipki, Lidzbarka Warmińskiego i Gietrzwałdu.
Za tydzień wyjazd do Treblinki, Drohiczyna, Korczewa i św. Górę Grabarkę. Dla mnie miejsca absolutnie niezwykłe, wyjątkowe, Powinny być miejscami wielokrotnego pielgrzymowania mieszkańców Strachówki, Rzeczpospolitej Norwidowskiej, choćby ze względu na Norwida, Korczaka i jadowskich Żydów wymordowanych w Treblince. Powinniśmy znać i pamiętać.


Nie bardzo chciało mi sie dzisiaj jechać do Caritasu. Nie z lenistwa, ale pomyślałam,że to jedyny dzień kiedy moge zrobić porządki w domu. Wczoraj jednak zmieniłam plan. Nie można nie jechać, nie można porządków postawić ponad dziękczynienie Panu Bogu i ludziom za cudowny czas wakacji i za to, że dzieci ze Strachówki mogły prawie za darmo spędzić dwa tygodnie w górach. Pojechaliśmy, jak zawsze tylko rodzinnie. Nie żałuję. Bogu niech będą dzięki.

czwartek, 2 września 2010

Wspomnienia

Dawno mnie tu nie było. Chyba muszę wrócić, bo i spraw coraz więcej. Zaczął się rok szkolny. Zanim jednak kilka słów o tym, chcę wrócić wspomnieniami do wakacyjnych wyjazdów. Najważniejsze – kolonie w Murzasichlu i projekt „Artystyczny wóz Drzymały” dobrze zostały opisane na blogach. Kiedy je oglądam sama nie mogę nadziwić się jak wielką i wspaniałą robotę zrobiliśmy. Pracowaliśmy społecznie (żeby nie było wątpliwości), ale było warto. Zajęte całe wakacje. Tak, ale ile dobra?
Pod koniec sierpnia, po raz pierwszy udało mi się zorganizować dwudniowy, szkoleniowy wyjazd dla całej rady pedagogicznej i pracowników szkoły. Pojechaliśmy na św. Krzyż, odwiedzając po drodze Czarnolas. Potem przejście do Jodłowego Dworu, obiad, spotkanie szkoleniowe i cudowny wieczór. Był niesamowity. Po raz pierwszy widziałam tak zintegrowany, rozbawiony, wesoły zespół. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, żartowaliśmy do późna. Tematem drugiego dnia byli ludzie. Zajechaliśmy do Małogoszcza, gdzie przez wiele lat, w czasie II wojny światowej, proboszczem był nasz krajan z Annopola ks Józef Król, brat Andrzeja Króla. To co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania- małą barokową świątynię, prawdziwą perłę. Potem spotkanie z prezesem Lokalnej Grupy Działania „Na piaskowcu” w Chlewiskach i rozmowa z niezwykłym rolnikiem, panem Mirkiem w Potworowie. To ostanie miejsce, a właściwie moja próba podzielenia się obawami o odbiór drugiego dnia sprowokowała dość ostrą wymianę zdań w części grona pedagogicznego. Byłam zaskoczona taką reakcją, szczególnie po tak świetnej, wspólnej zabawie. Może spodziewałam się zbyt wiele, myśląc, że jak ludzie potrafią się ze sobą bawić, to i dzielić szczerze tym co myślą. Może za wcześnie.
Wyjazd mimo wszystko był super. Już „dziewczyny” planują następny.
Jeszcze muszę napisać parę słów o pielgrzymkach, ale to już kutro.