wtorek, 24 sierpnia 2010

Chaos i lęk

Mam poczucie ogólnego chaosu. Rozgrzebany teren wokół szkoły, cisza i brak jakiejkolwiek pracy na terenie sali gimnastycznej. Kto za to jest odpowiedzialny? Odpowiem - inwestor (gmina-wójt) i jego niezdecydowanie oddać? nie oddać do użytkowania?, brak nadzoru. W trakcie robót ogrodzenie (bo informacja o przesuniętych pieniądzach przyszła z gminy na skserowanej uchwale dopiero w sierpniu. Tylko przebudowa łazienki chłopców ( robiona za pieniądze ze sklepiku szkolnego, z mojej inicjatywy) skończona. To w pracy.
W domu? Za chwilę początek roku szkolnego i mnóstwo spraw do załatwienia związanych z naszymi dziećmi. Wyjazd Heleny, Zosi, Jaśka, Łazarza, książki, ubrania, buty, lekarze itd. Ból głowy. Ogrom prac w domu i nic nie ruszone. Dlatego najpiękniejsza jest noc.

Dzisiaj były egzaminy poprawkowe. Jedni się nauczyli inni nawet nie zajrzeli do książki. Ogólna refleksja taka, że to nam nauczycielom najbardziej zależy, żeby dzieci się uczyły i zdawały z klasy do klasy. Wiedza i wykształcenie jest największym kapitałem, ale niestety dla zdecydowanej mniejszości. I jak tu potem rozmawiać, także z dorosłymi?

Iwonka, Emila i Krzysiek siedzą całymi dniami w szkolnej bibliotece. Pracują ciężko, by doprowadzić ją do porządku. Dzięki im za to.

W czwartek jedziemy z radą pedagogiczną i wszystkimi pracownikami na dwudniowe szkolenie-wycieczkę. Jak zawsze trochę się boję, bo zależy mi, aby było jak najlepiej. Zawierzam ten wyjazd i prowadzenie Duchowi Świętemu.

W sobotę pielgrzymka do św. Lipki i Gietrzwałdu, w poniedziałek święto Solidarności, we wtorek rada, w środę początek roku szkolnego. Trochę tego dużo.
Dobrze byłoby o niczym nie myśleć.

niedziela, 22 sierpnia 2010

O prawdzie.

„Całemu światu głoście Ewangelię”
Przyzwyczailiśmy się, że to zdanie kierowane jest do misjonarzy, którzy idą tam, gdzie ludzie nie słyszeli o Chrystusie. Ale przecież Jezus mówi to do mnie - głoś Ewangelię. Co to znaczy? Odpowiedź słyszę w następnym zdaniu
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. Tę prawdę, tę dobrą nowinę mam głosić, o niej mówić, nią żyć. Jak?
Mówić i upominać się o prawdę, o przejrzystość w życiu prywatnym, społecznym, gminnym.
Z nikim nie walczyć, (jako walkę ludzie postrzegają choćby wybory samorządowe). Ja nie. Nie chcę walczyć, bo nie o to idzie, aby kogoś pokonać. Chodzi o to, aby mówić prawdę, pokazywać prawdziwy obraz tego jak jest, jak może być. To prawda ma zwyciężyć. Tylko, czy ludzie chcą ją zobaczyć, usłyszeć, chcą się do niej przyznać? Czy potrafią rozróżnić fałsz od prawdy? Komu uwierzą?
Wystarczy, aby dobro milczało, żeby zło zwyciężyło.

piątek, 20 sierpnia 2010

Trochę żal, trochę złość

"Wtedy rzekł On do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe.
Naucz mnie, Boże mój, chodzić Twoimi ścieżkami, prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń.
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".

Miałam dzisiaj ciekawą rozmowę. Przypomniała rzeczy, o których wolałam nie pamiętać, bo trochę mnie irytowały. Jeszcze w czerwcu mówiło się w gminie o wyjeździe osób zaangażowanych w program integracji społecznej PPWOW. Było to dość mgliste i tak naprawdę nikt nie wiedział, o co chodzi. Wiadomo było tylko, że jest planowany. Jako prezes stowarzyszenia i osoba, która realizuje wiele projektów z PPWOW zgłaszałam swój udział. Jakie było moje zdziwienie, że niestety nie ma mnie na liście. Usłyszałam, że i tak sobie już odpoczęłam (chodziło o kolonie), więc po co? Przez chwilę było mi bardzo przykro, ale machnęłam ręką. Niech tam. Niech jadą inni. Kiedy jednak przeczytałam program (zupełnie przypadkiem, nieoficjalnie!) byłam zła. Program wizyty studyjnej pt „Rola kobiet w ożywianiu środowiska wiejskiego” zakładał udział liderek wiejskich oraz usługodawców PPWOW, członków organizacji społecznych, aktywnych liderów, członków zadaniowych PPWOW i osób starszych z gminy Strachówka. To był właśnie wyjazd dla osób, liderów, takich jak ja!! Napisałam siedem projektów w PIS (pięć zrealizowanych, dwa w trakcie realizacji), integruję i aktywizuję innych!!

Rozmowa dotyczyła trwającego wyjazdu. Pierwsze co usłyszałam to „powinnaś tu być”. Potem zachwyty nad wójtem gminy Rzeczycy, rozmiarem pracy jaką w gminie wykonał. Podobno uczestnicy ze Strachówki chcieli go "importować" do nas. Zapytałam, po co? Wystarczy, aby ludzie zaczęli myśleć, znaleźli w sobie odwagę na zmiany.
Ja wiem jak to zrobić, aby nasza gmina wyglądała podobnie. Myślę, że byłabym dobrym wójtem. Moglibyśmy razem spróbować.

Okazało się, w rezultacie, że było pięć wolnych miejsc, bo nieodpowiedzialne osoby zrezygnowały. Wiem, że chciała jechać pani sołtys Strachówki (bardzo aktywna osoba), z braku miejsc też nie pojechała.
Zastanawiam się, kto był odpowiedzialny za tę wizytę, kto szefuje temu wyjazdowi? Kto ją tak wypaczył, kto uznał, że moja wiedza i doświadczenie nie jest tam potrzebne.

Trochę mi szkoda, bo ta wizyta to nie tylko wypoczynek, (który po pracy na koloniach i w projekcie "Artystyczny wóz Drzymały" bardzo by mi się przydał), to przede wszystkim wymiana doświadczeń i dobrych praktyk. Mogłabym mówić o nich wiele. Niestety, ktoś postanowił inaczej.

Zaległe wpisy

I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.

Tak zbieram się od wtorku, aby zrobić pierwsze podsumowania projektu „Artystyczny wóz Drzymały”. Wiedziałam, że nie możemy tak po prostu się rozejść. W ciągu tych dziesięciu dni wydarzyło się tak wiele, tak ważnych rzeczy. Zaproponowałam ognisko u nas w Annopolu dla wolontariuszy, ale także dla tych, którzy chcieliby przyjść. Wiedziałam tylko tyle, że chcę usiąść z tymi młodymi ludźmi przy ogniu i porozmawiać o tym, co wspólnie przeżyliśmy. Przyszli wszyscy wolontariusze. Byli także Renata i Mirek Żak z dziewczynkami, Kasia Orzechowska z dziećmi, Emilka i Tomek, przyjechała Beata z Anią. W wypowiedziach powtarzała się opinia, że to był świetny czas, bardzo dobry projekt. Oni sami fantastycznie się bawili, poznawali gminę i ludzi. Stwierdzili, że odkryli w sobie nowe umiejętności. Umawiają się już na przyszły rok, chcieliby to powtórzyć. Zobaczymy.
Dla mnie realizacja projektu przerosła moje oczekiwania. Zobaczyłam inną gminę. Tyle dobra się zdarzyło. Czy ktoś jeszcze to zobaczył?

niedziela, 15 sierpnia 2010

Po pielgrzymce

Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci, mówi Pan Bóg. Zatem nawróćcie się, a żyć będziecie".

Stwórz, o mój Boże, we mnie serce czystem.
i odnów we mnie moc ducha.
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia *
i wzmocnij mnie duchem ofiarnym.

Mt 19, 13-15
Słowa Ewangelii według św. Mateusza. Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: "Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie". Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.

W piątek byłam na modlitewnym spotkaniu w duchu wspólnoty Taize. Prowadził Jasiek, sprawdził się w tej roli, poradził sobie świetnie. Było całkiem sporo (jak na Strachówkę) osób. Przyjechała nawet Emilka z Mińska Mazowieckiego, była Mirka.

Wczoraj odbyła się pierwsza z trzech pielgrzymek-wycieczek zaplanowanych w naszym (Stowarzyszenia Rzeczpospolitej Norwidowskiej) projekcie „Spotkania pokoleń- śladami sanktuariów maryjnych”, w ramach programu integracji społecznej PPWOW. Byliśmy w Skępem, Ciechocinku i Płocku. Na liście miałam 46 osób. Okazało się, że wszystkich jest 53, dobrze, że były to małe dzieci, bo inaczej miałabym niezły kłopot. Uważniej muszę zapisywać chętnych na kolejne wyjazdy.
Dzień był fantastyczny. Szczególnie nieoczekiwane wydarzenia w sanktuarium. Kiedy tam przyjechaliśmy było pusto. Kościół bardzo stary i piękny. Usiedliśmy w ławkach. Pomyślałam szkoda, że nie ma z nami księdza. Wtedy do Józef podszedł młody ksiądz, chwilę rozmawiali. Byłam pewna, że za chwilę odprawi Mszę Świętą. I tak się stało. Ksiądz z Warszawy, przyjechał ze swoim ojcem, zobaczył, że nie mamy księdza („i zapłakał, bo nie mieli pasterza”) To była niezwykła eucharystia, a potem jeszcze błogosławieństwo przez nałożenie rąk na każdego.

Pan Bóg jest hojny. Tego nikt nie mógł się spodziewać.
Byłam spokojna o dalszy przebieg wycieczki.
Oczywiście Józef świetnie opowiadał o odwiedzanych przez nas miejscach, Jasiek świetnie grał i śpiewał. Ja mogłam być tylko uczestnikiem.
Najbardziej podobały mi się (czytane przez Józefa) obszerne fragmenty z pamiętnika Marii Królowej o narodowej pielgrzymce do Ziemi Świętej, w której brała udział. Ona także była mieszkanką gminy Strachówka.
To nie jest „taka biedna gmina” jak mówi wójt. Czas przywrócić społecznej pamięci wiele niezwykłych osób i zdarzeń z historii gminy.

Dzisiaj był odpust w naszej parafii, w Strachówce. Pojechałyśmy z dziewczynami na sumę. Było bardzo gorąco i bardzo, bardzo długo. Za długo. Nieoczekiwanie Marysia niosła dary z Sylwkiem Ołdakiem. To dobrze. Choć z drugiej strony jedna starsza pani o mało nie zabiła mnie wzrokiem bo chciałam ją przepuścić w procesji do komunii, ale cóż, trudno nie można mieć wszystkiego.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem (i nie zaakceptuję) w imię czego ksiądz postawił na środku kościoła, przed ołtarzem okropne klęczniki. Czemu ma służyć to przymuszanie ludzi do postawy klęczącej w czasie przyjmowani komunii. Jesteśmy wolni. Kto chce to i bez klęczników uklęknie. Przez tyle lat przyjęła się inna forma w naszej parafii. Dorośli, starsi, młodzież, z którą rozmawiałam wypowiada się bardzo krytycznie o tym nowym pomyśle. Mówią „nie chcemy, nie będziemy chodzić do tego kościoła”. Nie powiedzą tego głośno, nie powiedzą tego księdzu, ja powiem. Czuję się zniewolona, napiętnowana, bo ludzie nie rozumieją pewnie, dlaczego Kapaonowa stoi. Heretyczka. Nie rozumieją, a to czego nie rozumieją odrzucają.
Jesteśmy wolni. Ja jestem wolna. Moje rozumienie kościoła jest inne. Idę do Przyjaciela, kochającego Boga, kiedy czuję i tego potrzebuję klęczę przed nim, stoję, albo leżę krzyżem, ale w wolności. „Do wolności wyswobodził nas Chrystus”.

Po południu był mecz piłki nożnej Strachówka kontra Równe zorganizowany przez Piotrka Orzechowskiego. Dobry pomysł, przyszło sporo kibiców. Miałam być krótko, zostałam na całym meczu. W składzie Strachówki grał Jasiek. Fajnie. To młoda, miejmy nadzieję, nie podzielona Strachówka.
Przegraliśmy 2:5, ale nic nie szkodzi będzie okazja na rewanż.

czwartek, 12 sierpnia 2010

O dzieciach

Oto Bóg jest moim zbawieniem,
będę miał ufność i bać się nie będę.
Bo Pan jest moją mocą i pieśnią,
On stał się dla mnie zbawieniem.
Mijają kolejne dni wakacji. Marysia wczoraj ( pierwszy raz jej się to zdarzyło) powiedziała, że nie chce wracać do szkoły. Bo w szkole jest nudno, bo nie ma z kim się bawić. Wieczorem, kiedy wszystkie „starszaki” były w Strachówce na ognisku Olek stwierdził, że „teraz zawsze już tak będzie, głupio” . Pytam „dlaczego głupio” a on na to, że „zostaną tylko we troje on, Marysia i Andrzej, a wszyscy wyjadą i będzie głupio i nudno”. Rzeczywiście zrobi się cicho i pusto w domu. Po raz kolejny doświadczam jak wielkim dobrodziejstwem i łaską są dzieci, jest wielodzietność.

Wczoraj na gościnnym podwórzu ( bardzo ładnym) państwa sołtysów Krzyśka i Małgosi Gawor na Rozalinie bawiło się prawie 40 dzieci. Kiedy patrzyłam na Łazarza wygłupiającego się z nimi, Jaśka grającego na gitarze, Zosię organizującą kolejną zabawę, Helenę rozdającą maluchom farby, kartki i kredki byłam z nich dumna. W rundce podsumowującej dzień, któraś mama powiedziała, że najbardziej podobała jej się integracja. Tak, to jest także moje doświadczenie wczorajszego dnia i poprzednich. Nasze dzieci potrafią bawić się ze wszystkimi, każdego zauważyć, każdego zaprosić do koła. Nie wynoszą się, stają się starszym rodzeństwem dla wszystkich.

Chcę podziękować Małgosi Gawor za przyjęcie „Artystycznego wozu Drzymały”. Było wspaniale. Zrobiliśmy wspólny posiłek, dostaliśmy pyszny dżem, ciastka, smalec, ogórki (niektórzy dla tych ogórków gotowi byli sprzątać nawet oborę). Małgosia nagotowała kompotu. Wolontariusze wykąpali się nawet w oczku wodnym gospodarzy. Inni też mieli ochotę, ale pod nieobecność rodziców nie odważyli się. Żal było wyjeżdżać.

Żeby doświadczyć i zobaczyć tyle dobra warto poświęcić czas, warto odłożyć domowe sprawy na potem. Bo czy to, że okna nie błyszczą i nie ma porządku ważniejsze jest od radości tylu dzieciaków? A ile jeszcze dobra mogłoby się zdarzyć, gdyby dla władz samorządowych ważny był człowiek. Gdyby ludzie chcieli wyzwolić w sobie społeczną energię.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Po awansie

„ Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg”.

„Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.”

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.

Dni mijają tak szybko. Wczoraj byłam w kuratorium, razem z Mariolą. Odbyła się moja i jej rozmowa z komisją ekspercką do spraw awansu zawodowego. Jesteśmy nauczycielami dyplomowanym. Był także pan wójt i Małgosia Szeja, która reprezentowała mój związek zawodowy NSZZ „Solidarność”.
Cieszę się, że mam to już (dopiero?) za sobą. Zawsze uważałam, że droga i sposób awansu zawodowego nauczycieli powinien być zmieniony. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo szkoda czasu. Jest jak jest, to nie jedyna rzecz, którą należałoby zmienić w polskiej oświacie.

Dziś od rana (pobudka przed szóstą) przygotowania do kolejnej wyprawy „Artystycznego wozu Drzymały”. Jakieś sprawy w szkole. Wielu pracowników wróciło z urlopów. Jeszcze trwają remonty. Wracamy do domu po 15-tej. Czuję duże zmęczenie, ale warto. Widzę cząstkę pięknej gminy, wspólnotowej. Tak może być.

niedziela, 8 sierpnia 2010

O poranku

"Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić jej do serca. ... I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana".

Tak wiele się dzieje. Czas tak szybko ucieka. Tyle spraw, jedna goni drugą. Mam poczucie, że w tym wszystkim nie ma miejsca na rzeczy najważniejsze. Trzeba wyjść mi na pustynię, na miejsce samotne, żeby zobaczyć, co jest we mnie. To zawsze było dla mnie trudne. Mam chyba taką bardzo babską naturę, zanim pomyślę, powiem, zrobię - ale może właśnie dlatego, tyle rzeczy mi się udaje.

Projekt „Artystyczny wóz Drzymały” rozkręca się, choć w sobotę zatrzymały nas burze. Mielismy być na Kątach Czernickich, nie dojechaliśmy. Wszystkich przepraszamy, siła wyższa, moze uda się do Was jeszcze zajechać.

Wczoraj byłam w Jadwisinie szukając miejsca na zabawy z dziećmi. Sołtys miał dobre chęci. Polecił plac za remizą, a właściwie za tym, co z niej zostało. Sprawdziłam. Nie da się tam wejść; śmieci, puszki po piwie, butelki. Z pomocą przyszły mi dzieci, zatrzymałam się przed domem państwa Kosiorków. Bardzo mili, życzliwi ludzie. Udostępnili łąkę, a właściwie boisko, które zrobiły sobie dzieci (same, za własne pieniądze!!). Nudzą się w czasie wakacji.

Byłam też u sołtysa w Annopolu. Bardzo sympatycznie. Zabawy będą na jego łące. Tylko dzieci mało. Porozmawialiśmy o tym i o owym, wszak to także mój sołtys, mieszkamy przecież w Annopolu-kolonii.

Wszędzie pytają mnie, czy będę kandydować na wójta. Odpowiadam .... nie, nie dam odpowiedzi na blogu. Jeszcze nie dziś.

Na warsztatach liderskich w Jachrance (program "Liderzy" Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności, w którym uczestniczę) było takie ćwiczenie: - możecie mieć jedno życzenie do wróżki - powiedziała trenerka - które ma dotyczyć waszego środowiska. Jest jeden warunek jego spełnienia, trzeba opowiedzieć wróżce dokładnie tę zmianę, wizję, która ma się ziścić w waszym środowisku po zmianie.

a) Opowiedziałam o szkole, w której jest zgrany zespół kompetentnych nauczycieli i pracowników, szczęśliwych dzieciach, chętnie uczących się, zmotywowanych, ambitnych, z otwartymi głowami, szukających, zadających pytania. Takich, którym 'się chce'. Szkole, która tętni życiem, w której realizuje się ciekawe programy i każdy osiąga sukces na miarę swoich możliwości i aspiracji. W której nie ma zbędnej biurokracji i liczy się człowiek.

b) O urzędzie gminnym, który jest przyjazny dla obywatela (mieszkańca). Przejrzysty, otwarty. Nie ma zamkniętych drzwi do urzędniczych pokoi, każdy jest wysłuchany, a jego zdanie brane jest poważnie pod uwagę. Gdzie zarówno pracownicy, radni i zwykli ludzie są docenieni. Gdzie wspiera się mieszkańców, ich inicjatywy. Gdzie króluje szacunek, mądrość i prawda.

c) Opowiedziałam o gminie - nie podzielonej, współpracującej, tętniącej życiem, aktywnością mieszkańców. Gminie życzliwych ludzi. Opowiedziałam wizję z pięknym domem kultury, z biblioteką (z prawdziwego zdarzenia), z wielkimi oknami z widokiem na lasy i łąki. O miejscu spotkań - gościnnym, otwartym dla każdego. O przedszkolu, o ... wielu, wielu jeszcze innych rzeczach.

Czy wróżka spełni marzenia? Nie wiem.
Potrzeba nam jednak wizji, trzeba mieć śmiałe marzenia, bo gdyby nie one i ludzie, którzy za nimi poszli, nie byłoby Polski w 1918 (po czasach rozbiorów), nie byłoby sierpnia 1980 roku, nie byłoby czerwca 1989 roku, nie byłoby wolności i demokracji. Trzeba nam marzyć, trzeba się modlić, trzeba działać!

czwartek, 5 sierpnia 2010

"Skąd nadejdzie mi pomoc?" (Ps.121)

Znowu pół dnia spędziłam w Strachówce. Rozwieszałam informacje o projekcie „Artystyczny wóz Drzymały” i o pielgrzymce do Skępego. Poprawiałam pisma, dotyczące świadczeń urlopowych dla nauczycieli i zapomóg dla pracowników. Po raz nie wiem który, zanosiłam je do Zespołu Obsługi.

Spotykałam różnych ludzi. Nawet pani B. odezwała się do mnie ludzkim głosem, bo było jej coś potrzebne. W rozmowach spory mętlik. Czegóż to ja nie usłyszałam, że „pan K i pani K konspirują przeciwko mnie, jak by się tu pozbyć dyrektora. Przykładem ma być sprawa ze skargą jednej z matek, na mnie, do Rady Gminy i kuratorium (za ocenę naganna z zachowania i nie wydane świadectwo)”

O skardze słyszałam. Było tak - jeszcze w dniu zakończenia roku szkolnego (25.6), jedna z matek przepraszała wychowawcę za skandaliczne zachowanie syna, zapewniała, że wszystko zostanie uregulowane w najbliższym czasie (28.6). Skargę do Rady Gminy (!) i kuratorium napisała w lipcu!!!
Mój rozmówca pytał retorycznie „napisała z własnej inicjatywy, czy może ktoś ma wobec ciebie złe zamiary i posługuje się innymi”. W podobny sposób są rozpuszczane pomówienia na ciebie „o niegospodarności dyrektorki” i inne wymysły.

A wszystko to w atmosferze szeptanej tajemnicy, pod tytułem „jedna pani drugiej pani”, ohydnego knucia, fałszywych uśmiechów, chorych układów i ambicji. Sens tych rozmów jest taki: - „Cokolwiek byś nie zrobiła dobrego - projekty dla przedszkolaków i wiele innych, kolonie, zajęcia dla dzieci w wioskach, ile byś nie zdobyła pieniądze dla szkoły itd. - to i tak wielu ludzi powtórzy za wójtem „że ta Kapaonka jest zła”. Ludzie mu wierzą, bo w tej gminie nie potrafią samodzielnie myśleć, boją się. Bo tu nic nie dzieje się otwarcie”

Po takim dniu nie czuję się najlepiej. Zastanawiam się, co zrobić, żeby takie ciężary mnie nie zgniotły, nie pozbawiły wiary w sens wspólnego działania. Nie wolno mi takich rozmów zachować dla siebie. Muszę się nimi podzielić. Muszę zasłyszany zły świat wyrzucić z siebie. Muszę w sobie zostawić przestrzeń wolności, przyjaźni i wiary. Myślę też niestety, że sami jesteśmy sobie winni.
Dlaczego zło zwycięża? Wystarczy, aby dobrzy ludzie milczeli, bali się i nic nie robili. Nie poddam się. „Jeśli serce twoje cię nie oskarża – któż przeciwko tobie?”

wtorek, 3 sierpnia 2010

Po wodzie

"Pokładam nadzieję w Panu, ufam jego słowu".
"Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się"
!
Wczoraj znowu byłam rano w szkole. Są wakacje??? Pani Marzenka skończyła staż. Była u nas pół roku. Dobra dziewczyna, pracowita. Trochę szkoda, że nie może zostać, ale nie ma wolnych etatów.
Po południu wybrałam się do sołtysów z informacją o projekcie „Artystyczny wóz Drzymały”. Ruszamy w czwartek i trzeba ustalić miejsca spotkań. Ucieszyłam się, bo z Kątów Czernickich dzieci wybierają się do Katów Wielgich , więc może trochę ich przyjdzie.

Podczas tego kursowania odkrywam gminę, jej piękne zakątki i ludzi. Są inni niż podczas oficjalnych spotkań w szkole. Zdecydowanie wolę ten rodzaj kontaktów

Dzień zaczynam od czytań. Lubię czekać na słowo. Często go nie rozumiem. Doszukuję się znaczeń. Łatwiej było w Murzasichlu, kiedy mogłam jeszcze raz posłuchać na mszy św. Tutaj jest to trudne. Dzisiaj był piękny fragment o tym, jak św. Piotr chodził po wodzie. Co z tego dla mnie? Czy tylko takie ogólne, jak to się ma do mojego życia? A potem rozmowa o lokalnych problemach, trudnych decyzjach. Piotr szedł po wodzie, bo zaufał Jezusowi, do chwili, gdy nie powiał silniejszy wiatr. Kiedy dmuchnęło i fale zrobiły się większe zwątpił i zaczął tonąć. Tak też jest ze mną. Ale mimo wszystko warto upomnieć się o prawdę, bo tylko ona nas wyzwala od lęku, zwątpienia, bylejakość i zgody na bylejakość. Bez kompromisów, bez układów. Czas pokaże jak będzie.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Niedziela

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.”

Każdy zna te słowa, wiele razy słyszeliśmy osiem błogosławieństw Jezusa. Ale co one znaczą? Co to znaczy błogosławieni (szczęśliwi?), co znaczy ubodzy w duchu? Myślimy królestwo niebieskie – kiedyś tam, jeszcze nie dziś, jeszcze nie tu. A Jezus mówi do mnie królestwo niebieskie jest jak ziarno gorczycy, jak drożdże, jak perła. Jest w tobie, jest we mnie, rośnie, gdy słucham słowa i żyję Słowem.

Dawno temu, kiedy byłam młodą dziewczyną myśląc o przyszłości nie marzyłam o bogatym domu, o dostatnim życiu. Najważniejsze było, aby był stół, chleb na stole i miłość. (pisałam tak w listach do Józefa). Teraz kiedy patrzę na piękne domy, samochody i inne dobra nie ma we mnie zazdrości. Nigdy nie przywiązywałam wagi do rzeczy. Dalej zostało pragnienie miłości i sensu.

Kiedy jestem na mszy św. znowu widzę wszystko we właściwych proporcjach. Powraca pokój i radość. Gmina, Strachówka, szkoła, rodzina, dzieci, przyszłość - wszystko nabiera rzeczywistych kształtów i przestaje martwić.