"Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić jej do serca. ... I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana".
Tak wiele się dzieje. Czas tak szybko ucieka. Tyle spraw, jedna goni drugą. Mam poczucie, że w tym wszystkim nie ma miejsca na rzeczy najważniejsze. Trzeba wyjść mi na pustynię, na miejsce samotne, żeby zobaczyć, co jest we mnie. To zawsze było dla mnie trudne. Mam chyba taką bardzo babską naturę, zanim pomyślę, powiem, zrobię - ale może właśnie dlatego, tyle rzeczy mi się udaje.
Projekt „Artystyczny wóz Drzymały” rozkręca się, choć w sobotę zatrzymały nas burze. Mielismy być na Kątach Czernickich, nie dojechaliśmy. Wszystkich przepraszamy, siła wyższa, moze uda się do Was jeszcze zajechać.
Wczoraj byłam w Jadwisinie szukając miejsca na zabawy z dziećmi. Sołtys miał dobre chęci. Polecił plac za remizą, a właściwie za tym, co z niej zostało. Sprawdziłam. Nie da się tam wejść; śmieci, puszki po piwie, butelki. Z pomocą przyszły mi dzieci, zatrzymałam się przed domem państwa Kosiorków. Bardzo mili, życzliwi ludzie. Udostępnili łąkę, a właściwie boisko, które zrobiły sobie dzieci (same, za własne pieniądze!!). Nudzą się w czasie wakacji.
Byłam też u sołtysa w Annopolu. Bardzo sympatycznie. Zabawy będą na jego łące. Tylko dzieci mało. Porozmawialiśmy o tym i o owym, wszak to także mój sołtys, mieszkamy przecież w Annopolu-kolonii.
Wszędzie pytają mnie, czy będę kandydować na wójta. Odpowiadam .... nie, nie dam odpowiedzi na blogu. Jeszcze nie dziś.
Na warsztatach liderskich w Jachrance (program "Liderzy" Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności, w którym uczestniczę) było takie ćwiczenie: - możecie mieć jedno życzenie do wróżki - powiedziała trenerka - które ma dotyczyć waszego środowiska. Jest jeden warunek jego spełnienia, trzeba opowiedzieć wróżce dokładnie tę zmianę, wizję, która ma się ziścić w waszym środowisku po zmianie.
a) Opowiedziałam o szkole, w której jest zgrany zespół kompetentnych nauczycieli i pracowników, szczęśliwych dzieciach, chętnie uczących się, zmotywowanych, ambitnych, z otwartymi głowami, szukających, zadających pytania. Takich, którym 'się chce'. Szkole, która tętni życiem, w której realizuje się ciekawe programy i każdy osiąga sukces na miarę swoich możliwości i aspiracji. W której nie ma zbędnej biurokracji i liczy się człowiek.
b) O urzędzie gminnym, który jest przyjazny dla obywatela (mieszkańca). Przejrzysty, otwarty. Nie ma zamkniętych drzwi do urzędniczych pokoi, każdy jest wysłuchany, a jego zdanie brane jest poważnie pod uwagę. Gdzie zarówno pracownicy, radni i zwykli ludzie są docenieni. Gdzie wspiera się mieszkańców, ich inicjatywy. Gdzie króluje szacunek, mądrość i prawda.
c) Opowiedziałam o gminie - nie podzielonej, współpracującej, tętniącej życiem, aktywnością mieszkańców. Gminie życzliwych ludzi. Opowiedziałam wizję z pięknym domem kultury, z biblioteką (z prawdziwego zdarzenia), z wielkimi oknami z widokiem na lasy i łąki. O miejscu spotkań - gościnnym, otwartym dla każdego. O przedszkolu, o ... wielu, wielu jeszcze innych rzeczach.
Czy wróżka spełni marzenia? Nie wiem.
Potrzeba nam jednak wizji, trzeba mieć śmiałe marzenia, bo gdyby nie one i ludzie, którzy za nimi poszli, nie byłoby Polski w 1918 (po czasach rozbiorów), nie byłoby sierpnia 1980 roku, nie byłoby czerwca 1989 roku, nie byłoby wolności i demokracji. Trzeba nam marzyć, trzeba się modlić, trzeba działać!
Otóż to! Tyle, że ja nie potrzebuję zabawy z wróżką, bo to wszystko, głębiej i bardziej realnie, jest w świecie biblijnym :-)
OdpowiedzUsuń