sobota, 17 kwietnia 2010

Gdybym wiedziała, że sprawdzanie prac szóstoklasistów jest takie okropne nie zgodziłabym się. 11 godzin wpatrywania się w teksty, malowanie krateczek, zliczanie punktów. Najgorsze to rozszyfrowywanie bazgrołów. Ponad dwie godziny jazdy samochodem tam i z powrotem. Teraz padam na twarz.
I po co to wszystko. Niejasne kryteria, niesprawiedliwa ilosc punktów. Ci, którzy nie mają zaswiadczenia o dysleksji, (bo może mieszkają na wsi, albo rodzice się nie zainteresowali choć dobrze napisali) mają mniej punktów niż ci z orzeczeniem (choć ich praca bardzo marna).
Trochę mi żal, że ominą mnie ostatnie uroczystosci związane z pogrzebem.

W domu dzieci jakos sobie poradziły. Są bardzo samodzielne. Były same, bo Zosia pojechała do szkoły. Podobno w ciagu dni było ciepło teraz czuje się chłód.
Idę spać. Jutro znowu ciężki dzień.

Acha jeszcze jedno, jak ten mój mąż pięknie pisze. Jeszcze piękniej mysli.

1 komentarz:

  1. Nie chwal dnia przed zachodem. Chciałbym, żeby dzieci wypytały mnie o wszystko, żebym niczego nie zabrał do grobu. śpij kochanie, śpij, niech ci się młody Józio śni, a nie cap jeden ;-)

    OdpowiedzUsuń