Gdybym wiedziała, że sprawdzanie prac szóstoklasistów jest takie okropne nie zgodziłabym się. 11 godzin wpatrywania się w teksty, malowanie krateczek, zliczanie punktów. Najgorsze to rozszyfrowywanie bazgrołów. Ponad dwie godziny jazdy samochodem tam i z powrotem. Teraz padam na twarz.
I po co to wszystko. Niejasne kryteria, niesprawiedliwa ilosc punktów. Ci, którzy nie mają zaswiadczenia o dysleksji, (bo może mieszkają na wsi, albo rodzice się nie zainteresowali choć dobrze napisali) mają mniej punktów niż ci z orzeczeniem (choć ich praca bardzo marna).
Trochę mi żal, że ominą mnie ostatnie uroczystosci związane z pogrzebem.
W domu dzieci jakos sobie poradziły. Są bardzo samodzielne. Były same, bo Zosia pojechała do szkoły. Podobno w ciagu dni było ciepło teraz czuje się chłód.
Idę spać. Jutro znowu ciężki dzień.
Acha jeszcze jedno, jak ten mój mąż pięknie pisze. Jeszcze piękniej mysli.
Nie chwal dnia przed zachodem. Chciałbym, żeby dzieci wypytały mnie o wszystko, żebym niczego nie zabrał do grobu. śpij kochanie, śpij, niech ci się młody Józio śni, a nie cap jeden ;-)
OdpowiedzUsuń