Miałam to wkleić jeszcze wczoraj, ale byłoby za dużo. Wie piszę dzisiaj. Zanim na dobre zacznie się dzień.
Dziś przed południem nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Odebrałam. W słuchawce znajomy głos choć „wieki” temu niesłyszany. Spytał tylko „jesteście w domu, bo właśnie wyjeżdżamy z Ulą do Was”. Przyjaciółki ze wspólnoty w Legionowie. Nie widziałyśmy się 20 lat. Z Agnieszką byłam bliżej. Zwierzałyśmy się sobie z największych sekretów. Pamiętam jak wracając z ewangelizacji w Brodnicy zajechaliśmy do jej cioci w Błotnicy. Agnieszka myślała, że zostanę u niej trochę dłużej, ja pojechałam z Józefem dalej, na pielgrzymkę. Nie musiałam nic mówić, niczego tłumaczyć. Dziś było tak, jakby nie było tych 20 lat. Poszłyśmy na spacer do lasu. Rozmawiałyśmy o tym, że ciągle jesteśmy te-takie same. Młode duchem. Istota się nie zmienia, choć zmarszczek przybywa i dzieci dorosły.
Fajnie, ze przyjechały.
Doświadczenie wspólnoty w Legionowie to był dla mnie bardzo ważny czas.
Fundamentalny. Ukształtowała mnie na życie.
Dla mnie też to było 7 lat, które... Trudno nazwać. Mam wrażenie, że zajrzałem za kurtynę. Zobaczyłem jak Pan Bóg buduje swój kościół. Od środka. Muszę przepisać notatki robione po katechezach. Coś w nich zostało utrwalone.
OdpowiedzUsuńI druga myśl, niestety: jak wielkim złem jest nieszczęsny Kazik Łapka. Jak wielkiemu złu się zaprzedał. Jak ogromne zło wyrządził naszej gminie. Bo my się nie zmieniliśmy. Jesteśmy w łańcuchu pokoleń szukających prawdy, dobra, piękna. Z odwagą mówienia o świętości. A Łapka zrobił z nas wrogów publicznych nr1 w małej społeczności gminy. Pomimo osiągnięć szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej, pielgrzymek, spotkań dla wszystkich pokoleń, mszy dziękczynnych, kalendarzy rozsławiających piękno Strachówki, projektów, służby we wspólnocie parafialnej itp.
Mówcie co chcecie - ale tak działać może tylko diabeł.