Ktoś nazwał pisanie na blogu „wynurzeniami”. Pomyślałam, że można to i tak nazwać Wynurzenia to nic innego jak dzielenie się sobą, swoim sposobem myślenia, swoimi poglądami na świat. Pomyślałam dlaczego właściwie piszę? Dlaczego piszę w przestrzeni publicznej, bo przecież internet jest taką przestrzenią. Dlaczego robią to inni?
Nie znam odpowiedzi innych. Mogę mówić tylko o sobie. Kiedy siadam do komputera, żeby opisać dzień, dni, to tak, jakbym prowadziła wewnętrzną rozmowę ze sobą i z innymi w świetle reflektorów. Próbuję zatrzymać ważne i nieważne sprawy, myśli, zdarzenia, spojrzenia mijającego czasu. One zapisane i poddane myślowej obróbce zostają. Stają się bardziej moje, a przez to ja sama żyję bardziej świadomie.
Można oczywiście to wyśmiać. Nieżyczliwi ludzie wszystko wykorzystają przeciwko. Robią to ci, którzy nie mają nic do powiedzenia. Co więcej nie mają odwagi. Trzeba mieć odwagę, aby się odkryć przed innymi (choćby na blogu). Trzeba mieć odwagę, aby publicznie wypowiadać sądy narażając się na kąśliwe uwagi, na niezgodę. Trzeba mieć odwagę, żeby skomentować coś w przestrzeni publicznej internetu i nawiązać dialog.
I po to właśnie pisanie. Po to, między innymi, żeby mogło powstawać społeczeństwo obywatelskie możliwe tylko wtedy, gdy nie będzie „ludzi z kryjówek” jak pisał ks Tischner, ludzi, którzy próbują ukryć swój lęk przed drugim człowiekiem.
Ksiądz Tischner pisał
„Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek, zbliżyli się do siebie, rozpoczęli wymianę zdań. Początek dialogu – wyjście z kryjówki – już jest dużym wydarzeniem. Trzeba się wychylić, przekroczyć próg, wyciągnąć rękę, znaleźć wspólne miejsce do rozmowy. Miejsce to nie będzie już kryjówką, w której człowiek pozostaje sam ze swoim lękiem, lecz miejscem spotkania, zaczątkiem jakiejś wspólnoty, być może początkiem domu”.
Takim miejscem dialogu może być, staje się także internet i blogi. Wszystko co temu służy jest dobre.
Nie martw się kochanie tymi, którzy siedzą po uszy w kryjówkach. "Bo on nie posłucha, bo to głucha psia jucha" - jak pisał satyryk. I anonimowa. Niech pozostaną anonimami. Z tego gatunku tylko Gall zrobił furorę :-)
OdpowiedzUsuńDialoguj z mądrymi. Nikt inny nie musi tu zaglądać. Alleluja!
"Wynurzeniami" nazwie bloga ktoś, kto jest szczelnie zamknięty i ma z tym kłopot (i w związku z tym, ludzie z nim też). Właściwszym określeniem jest "fotografia wewnętrzna", isn't it?
OdpowiedzUsuń