Miałam dzisiaj w szkole trudne rozmowy z uczniami. Oczywiście dyscyplinujące. Taka niestety jest rola dyrektora. Najpierw komuś wypadł papieros z plecaka, potem zniszczona została elewacja budynku na jednej ze ścian. Pytanie co w takiej sytuacji powinien zrobić dyrektor? Przymknąć oko, przemilczeć, darować, nie robić sprawy? Tego oczywiście chcieliby winowajcy. Po raz kolejny słyszę „to nie ja”, „to już ostatni raz”, „zdarzyło się, więcej nie będę”, „tylko Pani nie dzwoni do rodziców”, albo „pani się uwzięła”. Ciągle na nowo przepraszam, po tysiąc razy. Czy jednak to przepraszam na prawdę coś zmienia? Czy naprawi popsute drzwi, zniszczony budynek? Czy ma jakiekolwiek znaczenie? Często wydaje się, że nie. Kto powinien odpowiedzieć za wandalizm dzieci? Odpowiedź nasuwa się jedna rodzice. Jednak co zrobić, żeby dzieci rozumiały i były odpowiedzialne za swoje zachowanie, umiały się przyznać? To ogromne wychowawcze zadanie przede wszystkim dla nas rodziców.
A swoją drogą to trochę mi szkoda dzieci i naszej młodzieży. Szczególnie tych najmłodszych, dojeżdżających. Skazane są na wielogodzinne siedzenie w świetlicy w oczekiwaniu na szkolny autobusu. Powinien być dodatkowy kurs, ale odpowiedź wójta zawsze jest jedna „nie ma pieniędzy”. Kto by się przejmował maluchami? Ja się nimi przejmuję. Będzie drugi kurs jeśli będzie to ode mnie zależeć.
Atmosfera przed wyborami gęstnieje. Nadziwić się nie mogę, że choć wszyscy wiedzą kto bierze udział w tych wyborach nikt sam nie podejmuje rozmowy. Cicho sza. Jakby się bano, żeby nie powiedzieć czegoś za dużo, że to może niezręcznie, głupio. Patrzymy na siebie podejrzliwie. Kto jest od kogo? Jakby to miało jakieś znaczenie.
A ja chcę wszystkim powiedzieć ludzie przecież to tylko wybory, od tego nie zależy życie. Rozmawiajmy ze sobą życzliwie, serdecznie nawet wtedy, a może właśnie wtedy, gdy się różnimy, mamy inne zdanie, kogo innego popieramy. Rozmawiajmy, ale nie obrażajmy, nie obrzucajmy innych błotem. Bądźmy wobec siebie uczciwi. Przejrzyści, szczerzy.
Tylko wtedy będziemy mogli dzień po wyborach spojrzeć na siebie w lustro, uśmiechnąć się do innych-przeciwników i dalej żyć w zgodzie.
Trudne, ale możliwe. Pod warunkiem, że naszym celem nie jest władza, a służba ludziom.
Mój cel jest właśnie taki SŁUŻYĆ LUDZIOM
Pewnie gdzieś się te problemy łączą. W małych społecznościach wpływ środowiska na zachowanie dzieci i dorosłych jest przeogromny. Spoza małego kręgu rodziny i sąsiadów nie widać świata. Oni są dla siebie całym światem. Nie są to okoliczności sprzyjające szerszemu spojrzeniu, samodzielnemu myśleniu i obiektywnym kryteriom. Nawet Ewangelię przykrawa się do własnej mentalności.
OdpowiedzUsuńNie sprzyja to większym aspiracjom oświatowym i życiowym. Jedni do drugich chcą się dopasować i mieć święty spokój. Oddziaływanie rodzinno-środowiskowe jest wtedy ogromne.
Małe gminy maja też swoje szanse. Mogą stawać się prawdziwymi wspólnotami życia i wiary. Ale muszą mieć mądrego człowieka(!), o szerokich horyzontach myślowych i głębokiej wierze, jako wójta. Mądrego człowieka. Przede wszystkim człowieka, nie gminnego polityka.
Kazik Łapka dobrze się czuje w małym środowisku rodzinno-sąsiedzkim. Wszystkim można coś obiecać, lub zastraszyć. On nie chce żadnych zmian.