wtorek, 9 listopada 2010

Zamieszanie

Wczoraj w południe przybiegła do mnie zaniepokojona Agnieszka (wychowawczyni klasy II), za nią Jola (nauczycielka zajmująca się grupą młodszych dzieci w świetlicy), obie zdezorientowane informacją jednej z matek, że zabiera (?!) dzieci na wcześniejszy odwóz. Za chwilę przyszła mama ucznia klasy pierwszej z pytaniem, czy „dodatkowy odwóz to od dzisiaj?”. Otworzyłam szeroko oczy zaskoczona. Nie wiedziałam, o czym obydwie mówią.
Jedyną zorientowaną była jedna z matek. To ona przekazała mi telefon, abym mogła sama porozmawiać z mieszkanką Kątów Wielgich, która wiedziała „co jest grane”.

Cóż się okazało?
Że wójt, podczas wyborczej wizyty w jednym z domów w ich wsi, doszedł do wniosku, że zrobi dodatkowy odwóz od najbliższego poniedziałku (8 listopada). Ucieszyłam się. Pomyślałam, że jest to odzew na moje pismo-prośbę „o odwożenie dzieci z klas I-III zaraz po lekcjach, żeby nie siedziały trzy godziny w świetlicy”.
Zdziwiłam się jedynie, że jako dyrektor szkoły nie otrzymałam żadnej odpowiedzi i nic o tej decyzji nie wiedziałam? Zadzwoniłam do dyrektora Samorządowego Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej Szkół z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że umowa z przewoźnikiem jest już podpisana, że wójt znalazł pieniądze, ale tylko na odwóz 7 dzieci z klasy I z Kątów Wielgich, Boruczy i Kątów Miąski. Innych dzieci to nie dotyczy. Dzieci miały odjechać natychmiast.

Zdenerwowałam się, bo przecież to ja odpowiadam przed rodzicami za to co się z nimi dzieje. O dodatkowym odwozie ze szkoły wiedziała tylko jedna matka. A co z pozostałymi rodzicami? To było sianie zamętu i nieodpowiedzialność.

Po pierwsze - Dlaczego nikt nie poinformował dyrektora odpowiedzialnego za pracę świetlicy i godziny odwozu, o tak ważnych zmianach?

Po drugie - Dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i nie wolno mu bez wiedzy rodziców wypuszczać dzieci wcześniej ze szkoły. A gdyby coś się stało?

Dzieci zostały więc w szkole. Przed godz. 15:00 zadzwonił zdenerwowany wójt, wyrywając mnie z prowadzenia Rady Pedagogicznej. Usłyszałam „ma pani słuchać moich poleceń, jeśli chce pani dalej pracować, jutro ma być zorganizowany odwóz zgodnie z moją decyzją”. Uprzejmie odpowiedziałam „tak będzie, jeśli otrzymam pismo ze stosowną informacją”. Wójt na to „nie będziemy bawić się w biurokrację”.
Odłożyłam słuchawkę i wróciłam na posiedzenie rady.

Dzisiaj jest wtorek, pisma od wójta ciągle nie mam. Monika (szkolna sekretarka) przyniosła jedynie od dyrektora Szczęsnego ksero umowy z przewoźnikiem. Dzieci tych rodziców, do których udało mi się dodzwonić, ze stosowną informacją, odjechały ze szkoły wcześniej. Jedna zapłakana dziewczynka została.

Cisną się pytania: po co, to całe zamieszanie?
Co z innymi dziećmi? I co będzie dalej??

1 komentarz:

  1. To całe zamieszanie = nieodpowiedzialne działania wyborcze.

    Kto sieje wiatr i zamęt zbiera burzę. Prawda nas wyzwoli :)

    OdpowiedzUsuń