sobota, 6 listopada 2010

Po spotkaniu z samorządowcami

To był bardzo dobry dzień. Spotkanie się odbyło, choć wojewoda nie przyjechał. Z różnych powodów nie mógł. Obiecał, że przyjedzie do Strachówki w najbliższych tygodniach. Byli natomiast starosta powiatu legionowskiego Jan Grabiec i prezydent Legionowa Roman Smogorzewski, dr Sławomir Sowiński politolog z UKSW. Byli kandydaci na wójta (oprócz Sylwka), kandydaci do rady gminy i powiatu, nieliczni mieszkańcy. Spotkanie nie miało charakteru kampanii wyborczej któregokolwiek z kandydatów. Była to rozmowa o samorządzie, słuchaliśmy praktyków, którzy odnoszą sukcesy. Słuchaliśmy, pytaliśmy, a porównania same się nasuwały.
Sprawiały, że niektórzy nie wytrzymywali przyjętej konwencji i ostro kierowali uwagi do wójta Kazimierza Łapki. Wcale się nie dziwię i święty by tego nie wytrzymał, tej bylejakości jego rządów, braku pomysłów, zamknięcia gminy na świat, nowych ludzi, inicjatywy. Jednak cel spotkania był innym. Nie wójt był najważniejszy. Najważniejsi byli nasi goście samorządowcy i to, czym chcieli się z nami podzielić. Zobaczyliśmy jak może być inaczej, jeśli rządzą mądrzy ludzie o szerokich horyzontach. Jak daleko jesteśmy za nimi, do jakich zapóźnień (także w myśleniu) doprowadziły nas rządy wójta przez ostatnie 16 lat.

Wiem, ze niektórzy mają trochę żalu do mnie, że nie mogli skonfrontować się z wójtem.
Ja też chciałabym zapytać go o wiele spraw. Zrobię to w najbliższym czasie. Ale o jednym muszę napisać już teraz, myślę, że należy się to uczestnikom spotkania.
W ciągu dnia wójt zadzwonił do mnie z pytaniem, czy spotkanie będzie miało charakter wyborczy. Sądził, że nie znam ordynacji wyborczej i, że złapie mnie w pułapkę. „Nie ze mną te numery Bruner”. Ordynacja zakazuje prowadzenia kampanii wobec uczniów, a nie na terenie (!) szkoły, toteż odpowiedziałam wójtowi zgodnie z prawdą, że nie. Potem pomyślałam „dla ścisłości zapytam go, jak rozumie słowo „wyborczy”. Zadzwoniłam i usłyszałam tylko, ze nie wolno mi prowadzić kampanii w szkole, a on przyjdzie z innymi sprawdzić, a wtedy... . W tonie i sposobie, w jaki to mówił, było charakterystyczne straszenie (na ostatniej sesji rady gminy straszył mnie sądem).
Cztery lata temu, to on prowadził agitację wyborczą na zebraniu z rodzicami w szkole w Równym.
Wczoraj przyszedł i chyba się trochę rozczarował.
No cóż. W mojej kampanii chodzi o coś więcej niż intrygi - choćby takie, jak wczorajsza.
Wieczorem mogłam jeszcze uczestniczyć w spotkaniu z burmistrzem starożytnego miasta Nikopolis w Bułgarii. Gdyby pan nie odciął Strachówki od reszty świata, takie spotkanie mogłoby się odbyć i u nas. Trzeba łączyć, a nie dzielić.

Wybory (kampania wyborcza) - to święto demokracji, panie wójcie. Pan może mieć inne zdanie. Byle zrozumieli to mieszkańcy.

1 komentarz:

  1. On chyba strasznie się "rozczarował", bo ciągle nawiązywał do tego spotkania w trakcie swojego aroganckiego spotkania w remizie. Zabolało go. Kultura i prawda go boli, bo nie może podjąć rywalizacji na tym poziomie :)

    OdpowiedzUsuń