Minął dzień. W szkole, jak to w szkole, lekcje, przerwy, ludzie, sprawy. Ciekawa katecheza dla wszystkich dzieci z podstawówki przygotowana przez Józefa na temat życia, świętości i śmierci. Fragmenty wiersza ks. Twardowskiego mówiły dzieci, wiersz Norwida recytował Józef. To podobało mi się najbardziej. Nauczyciel, który nie tylko stoi z boku i dyryguje, ale bierze na siebie trud uczenia się, włącza się aktywnie, który daje przykład. Który nie boi się osądu innych.
Po południu miałam okazję rozmawiać z ludźmi na wsi. Nasłuchałam się różnych ciekawych rzeczy. Niestety także o tym, jakimi brudnymi metodami (i kłamstwem) posługuje się jeden z kandydatów. Z plotkami i pomówieniami nie można dyskutować. Mam tylko nadzieję, że w myśl powiedzenia „oliwa sprawiedliwa”, prawda wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Na gminnych – wyborczych - ścieżkach mijaliśmy się z wójtem. Prowadzimy kampanię niczym w serialu „Ranczo”. Wszystkim nam jest potrzebne poczucie humoru. Ja przynajmniej traktuję wszystkich jednakowo. Więc i za wycieraczki jego służbowego samochodu włożyłam swój list do mieszkańców (choć on mieszkańcem gminy nie jest). Wójt chyba nie chciał się ze mną spotkać, bo na widok naszego samochodu czym prędzej odjeżdżał. A ja musiałam po nim – niestety - prostować wiele nieprawdziwych informacji ;-)
Przejrzystość daje nadzieję na dotknięcie Boga. Wyznaczanie granic swojej otwartości zamyka nas w arbitralnie przyjmowanych konwencjach :(
OdpowiedzUsuń