czwartek, 4 listopada 2010

Po programie Pospieszalskiego

Oglądałam wczoraj program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Rozmowa dotyczyła samorządu lokalnego. Pytanie brzmiało mniej więcej tak „czy samorządy to sukces polskiej demokracji”. W studio byli burmistrzowie, kandydaci na różne szczeble samorządu, senator, dziennikarze prasy lokalnej. Bardzo rzadko oglądam ten program, ale wczorajszy przykuł moją uwagę. Większość osób opowiadało się za propozycją (coraz głośniej artykułowaną przez różne środowiska), aby ustawowo ograniczyć sprawowanie urzędu wójta, burmistrza, prezydenta do dwóch kadencji. Osiem lat to bardzo długo, aby zrobić coś pożytecznego dla mieszkańców. Jeśli wójt jest dobry, to bez trudu po tym czasie znajdzie pracę w innych miejscu, jeśli słaby, ludzie będą mieć szansę na zmiany. Popieram ten pomysł.
Dyskutanci z różnych części Polski wskazywali na ogromne wypaczenia i patologie w polskim samorządzie. Powstawanie koterii, świty, rodzinnych powiązań wokół panującego przez wiele lat wójta, o bezradności radnych (szczególnie w małych gminach) wobec jego absolutnej władzy. Wskazywali na powszechną praktykę traktowania rady gminy przedmiotowo i podejmowania decyzji jednoosobowo.
Innym problemem, poruszanym szczególnie przez kandydatów, była nierówność szans w wyborach samorządowych. Już na samym starcie mają dużo trudniejszą sytuację niż urzędujący wójtowi, burmistrzowie, prezydenci. Widać to szczególnie w małych gminach. Te środowiska najbardziej narażone są na różnego rodzaje wypaczenia. Włodarze wykorzystują w kampanii swój urząd, służbowe samochody, prasę lokalną, zależności służbowe, fakt, że często są jedynymi pracodawcami w gminie.
Rozmówcy Pospieszalskiego mówili także o tym, że w małych środowiskach panuje powszechny strach przed aktywnym włączaniem się w wybory, podejmowaniem decyzji o startowaniu na funkcję radnego czy wójta. Padło nawet stwierdzenie, że chyba nie ma w Polsce gminy, w której np. dyrektor szkoły (zależny od wójta) ośmieliłby się stanąć do wyborów jako kontrkandydat. Ludzie boją się rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej.

Pomyślałam z satysfakcją, że ja mam odwagę stanąć do takich właśnie wyborów w naszej gminie!

Jak Polska długa i szeroka, tak wyglądają gminy i wybory do samorządu. Ten obraz potwierdzili w telewizyjnej sądzie widzowie programu. Czym gmina Strachówka odbiega od niego?

Mimo wszystko jestem przekonana, że reforma samorządowa 1990 roku to zwycięstwo demokracji. Głęboko wierzę, że społeczeństwo (także mieszkańcy naszej gminy) będzie społeczeństwem obywatelskim, umiejącym podejmować odważne, mądre decyzje.

1 komentarz:

  1. Strachówka zatem i tym się wyróżnia na mapie Polski, że ma odważnego dyrektora szkoły :)

    Zauważyłaś, że nawet PiS idzie nam rękę? Ogłosili swoje zasady samorządowe i na pierwszym miejscu umieścili bezpieczeństwo kandydatów i działaczy. Całe państwo ma nas strzec. Żeby jakiemuś szaleńcowi nie przyszło do głowy iść na skróty po władzę, "po trupach", tak, lub owak.

    Dlatego kampania wyborcza, "święto demokracji", ma demokrację tak umocnić, żeby nie było nawet prób "rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej".

    OdpowiedzUsuń