poniedziałek, 29 listopada 2010
Debata w Strachówce
Miałam napisać o kolejnym fantastycznym spotkaniu liderów VI edycji programu Stowarzyszenia Liderzy i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w Jachrance, ale może o tym jutro, dziś o debacie w Strachówce.
Kto czyta mojego bloga ten wie, że chciałam, aby debata odbyła się przed I turą wyborów. Było dwoje chętnych kandydatów, którzy się wycofali i dwóch kandydatów, którzy od początku powiedzieli zdecydowane nie. Przed II turą sami mieszkańcy chcieli, aby odbyła się debata między Piotrem Orzechowskim i Kazimierzem Łapką. Takie wydarzenie ma sens tylko wtedy, gdy prowadzone jest przez niezależnych organizatorów. Poprosiłam Krzyśka Chacińskiego i Krzyśka Dobrzynieckiego ze Stowarzyszenia Radzymińskie Forum o przygotowanie i poprowadzenie debaty w Strachówce. Zgodzili się. Opracowali scenariusz, regulamin, pytania. Ustaliliśmy termin debaty. Zaproszeni zostali kandydaci na stanowisko wójta gminy. Obaj się zgodzili. Niestety, na debacie zjawił się tylko Piotr Orzechowski. Przyszło 68 mieszkańców gminy!
Co myśleć o kandydacie, który nawalił i zawiódł wyborców? Że zlekceważył mieszkańców, a może się przestraszył?
W pierwszej części kandydat Piotr przedstawił się i zaprezentował swój program. W drugiej odpowiadał na pytania prowadzących - jaki ma pomysł na infrastrukturę gminną, bezpieczeństwo, oświatę, wykorzystanie środków unijnych. W części trzeciej pytania zadawali mieszkańcy. Pytali o gospodarowanie śmieciami, meliorację, drogi, o problem z rzeką Pniewniczanką, odśnieżanie. Ja także chciałam dowiedzieć się, jak kandydat widzi rolę samorządu w budowaniu demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, jak widzi współpracę samorządu z organizacjami pozarządowymi, jak widzi rolę edukacji w rozwoju gminy Strachówka.
Odpowiedzi były różne, jedne bardziej, inne mniej satysfakcjonujące. Najważniejsze jednak, że mogliśmy o różne sprawy zapytać.
Część czwarta debaty, to podsumowanie. Miłym akcentem przygotowanym przez Krzyśków było losowanie wśród słuchaczy torebek i koszulek z logo ogólnopolskiej akcji „Masz Głos, Masz Wybór”.
Jestem wdzięczna i bardzo dziękuję Krzyśkowi Chacińskiemu i Krzyśkowi Dobrzynieckiemu za pracę, za trud, za poświęcony czas. Ta debata to kolejny krok w budowaniu demokracji i społeczeństwa obywatelskiego w gminie. Szkoda, że nie było z nami w sali OSP wielu nowo wybranych radnych, wśród nich także, niestety, nauczyciela WOS (Wiedzy o Społeczeństwie!) w naszej szkole. To bardzo smutne.
wtorek, 23 listopada 2010
Dla wspólnego dobra
To zapisałam wczoraj.
Dziś od rana wielkie poruszenie. Jedni współczująco pytają jak się czuję, inni z daleka omijają temat i unikają spojrzeń. Chcę powiedzieć jednym i drugim, że czuję świetnie. (trochę niewyspana) Nie jestem smutna, zawiedziona, zła. Nie ma we mnie złych emocji, nie ma lęku. Chcę dziś głośno podziękować tym wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Dziękuję Wam za zaufanie i wiarę we mnie.
Pewnie większość powie i z czego się cieszyć, to tylko 150 głosów. Dla mnie to wielka sprawa, bo to znaczy, że mimo tych ohydnych kłamstw i robienia z nas potworów przez wójta- kandydata mieliście Państwo odwagę samodzielnego myślenia. Jeszcze raz dziękuję.
Zapisane dzisiaj.
Stanęłam do tych wyborów, ponieważ uznałam za swój obowiązek upomnieć się o prawdę. Nazwać zło złem i przeciwstawić się temu. Wprowadziłam nową jakość do kampanii wyborczej, inny styl, ciekawe wydarzenia i materiały. Kto chciał i nie był uprzedzony, ten skorzystał, przyjął zaproszenie.
Dziś jadąc do Wołomin powtarzałam sobie głośno (usłyszane na koncercie Jacka Kaczmarskiego w czasach PRL-u) zdania „każdy twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą się ukorzę, ale chroń mnie Panie od nienawiści, od pogardy chroń mnie Boże”. Te słowa na ten czas stały się moją modlitwą. Mam nadzieję, że to będzie moim największym zwycięstwem.
Niezależnie od tego co przyniesie jutro, będę dalej pracować z ludźmi i dla ludzi. Tak jak potrafię. Pisząc projekty, organizując kolonie, pielgrzymki, spotkania, wigilie, festyny, zajęcia dla przedszkolaków, spotkania z seniorami. To wszystko, co inni uznają za potrzebne i ważne. Tego nauczyło mnie harcerstwo, w którym byłam od dzieciństwa i wspólnota kościoła.
Przed nami druga tura wyborów. Mamy jeszcze szansę dokonać zmiany (jak w Jadowie) i nie być pośmiewiskiem i skansenem. W mojej kampanii, Piotra Orzechowskiego, Magdy Suchenek (choć może różniliśmy się pomysłami na gminę, programami) chodziło o wspólną sprawę – o zmianę. Dziś stajemy razem prosząc Państwa o poparcie Piotra Orzechowskiego dla wspólnego dobra.
Dziś od rana wielkie poruszenie. Jedni współczująco pytają jak się czuję, inni z daleka omijają temat i unikają spojrzeń. Chcę powiedzieć jednym i drugim, że czuję świetnie. (trochę niewyspana) Nie jestem smutna, zawiedziona, zła. Nie ma we mnie złych emocji, nie ma lęku. Chcę dziś głośno podziękować tym wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Dziękuję Wam za zaufanie i wiarę we mnie.
Pewnie większość powie i z czego się cieszyć, to tylko 150 głosów. Dla mnie to wielka sprawa, bo to znaczy, że mimo tych ohydnych kłamstw i robienia z nas potworów przez wójta- kandydata mieliście Państwo odwagę samodzielnego myślenia. Jeszcze raz dziękuję.
Zapisane dzisiaj.
Stanęłam do tych wyborów, ponieważ uznałam za swój obowiązek upomnieć się o prawdę. Nazwać zło złem i przeciwstawić się temu. Wprowadziłam nową jakość do kampanii wyborczej, inny styl, ciekawe wydarzenia i materiały. Kto chciał i nie był uprzedzony, ten skorzystał, przyjął zaproszenie.
Dziś jadąc do Wołomin powtarzałam sobie głośno (usłyszane na koncercie Jacka Kaczmarskiego w czasach PRL-u) zdania „każdy twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą się ukorzę, ale chroń mnie Panie od nienawiści, od pogardy chroń mnie Boże”. Te słowa na ten czas stały się moją modlitwą. Mam nadzieję, że to będzie moim największym zwycięstwem.
Niezależnie od tego co przyniesie jutro, będę dalej pracować z ludźmi i dla ludzi. Tak jak potrafię. Pisząc projekty, organizując kolonie, pielgrzymki, spotkania, wigilie, festyny, zajęcia dla przedszkolaków, spotkania z seniorami. To wszystko, co inni uznają za potrzebne i ważne. Tego nauczyło mnie harcerstwo, w którym byłam od dzieciństwa i wspólnota kościoła.
Przed nami druga tura wyborów. Mamy jeszcze szansę dokonać zmiany (jak w Jadowie) i nie być pośmiewiskiem i skansenem. W mojej kampanii, Piotra Orzechowskiego, Magdy Suchenek (choć może różniliśmy się pomysłami na gminę, programami) chodziło o wspólną sprawę – o zmianę. Dziś stajemy razem prosząc Państwa o poparcie Piotra Orzechowskiego dla wspólnego dobra.
piątek, 19 listopada 2010
Działamy z wiarą i miłością do Polski i do gminy
czwartek, 18 listopada 2010
W biurze LGD Równiny Wołomińskiej odbyło się dzisiaj spotkanie z pełnomocnikiem wojewody do współpracy z organizacjami pozarządowymi. Bardzo sympatyczny, młody człowiek. Ważne informacje. Ciekawa rozmowa, także o wczorajszej debacie w Tłuszczu.
A ciekawostki z dnia, to rozmowa z niepełnosprawną mieszkanką Boruczy. Przyjechał do niej wójt-kandydat z pracownicą urzędu gminy. Podsunęli starszej Pani jakiś papier do podpisania. Wójt chciał jeszcze dowodu osobistego. Pani nie wiedziała po co, ale grzecznie odpowiedziała, by sam sobie wyjął z jej torebki na stole, bo ona nie może chodzić. Podpisała, nie wiedząc, co podpisuje. Okazało się jednak, że ta pani nie ma jeszcze 75 lat i potrzebne będzie zaświadczenie o grupie inwalidzkiej. Nie znalazło się. Wójt – kandydat musiał się obejść smakiem. Niestety, nie będzie mógł wykorzystać tego pełnomocnictwa (w odróżnieniu od 58 pozostałych). Nie odda na siebie głosu - sam, jego urzędnicy, albo ktokolwiek inny podstawiony, jako upoważniony przez starszą Panią/Pana.
Dalsza rozmowa była bardziej optymistyczna. Pani dziękowała mi za prezent i odwiedziny dziewczynek ze Szkolnego Koła Caritas przed Wielkanocą. Widziałam ile radości mogą sprawić drobne, dobre uczynki i bezinteresowna wizyta u starszych mieszkańców. Obiecałam, że przyjdziemy także przed Bożym Narodzeniem.
Muszę zachować w pamięci tych wszystkich starszych ludzi poznanych w czasie kampanii, aby nie zostawić ich samych, niezależnie od wyników wyborów. Gmina to wspólnota. Szczególną opieką trzeba otoczyć tych chorych, samotnych, bezradnych.
Lubię kiedy maluchy podbiegają do mnie w szkole i przytulają się. Bardzo to miłe. Lubię taką szkołę. I nie zazdroszczę, gdy przytulają się do innych nauczycieli :)
środa, 17 listopada 2010
Po debacie w Tłuszczu
Pomysł debaty kandydatów na wójta w gminie Strachówka narodził się kiedy byłam na warsztatach samorządowych dla liderów programu Liderzy Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności. Jestem uczestnikiem VI edycji tego elitarnego programu. Zostałam wybrana z bardzo dużej grupy ubiegających się, absolutnie wyjątkowych społeczników, po złożeniu wniosku, listów rekomendujących i rozmowie kwalifikacyjnej. Wracając do tematu. Pomyślała więc, że debata byłaby dobrym sposobem, na podniesienie przede wszystkim poziomu kampanii i szansą dla mieszkańców, aby poznali i skonfrontowali poglądy i programy, wiedzę i przygotowanie kandydatów. Także moje. Doskonale wiedziałam, że skoro sama startuję w wyborach to nie mogę być jej organizatorką. Zwróciłam się z prośbą do mojego tutora-mistrza w programie, do ludzi ze Stowarzyszenia Liderzy, aby pomogli znaleźć osobę/osoby, które podjęłyby się tego zadania.
Włożyli dużo pracy, aby odpowiedzieć na moją prośbę. Udało się. Debata mogło się odbyć. Niestety kontrkandydaci albo się nie zgodzili, albo wycofali. Wielka, wielka szkoda.
Dziś byłam w Tłuszczu na debacie czterech kandydatów na urząd burmistrza. Przygotował ją Maciej Puławski lider V edycji programu Liderzy, wydawca gazety Stacja Tłuszcz i Stowarzyszenie „Kastor-inicjatywa dla rozwoju”. Chylę czoła przed organizatorami, ich profesjonalizmem i wielkim wkładem w tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Wielki szacunek dla około 200 mieszkańców gminy Tłuszcz za wielką kulturę słuchania i uczestnictwa w tym wydarzeniu.
I znowu zostaliśmy w tyle, bo zabrakło szerokich horyzontów i odważnego myślenia u kandydatów. Myślenia nie o swoich szansach, kalkulowania czy to się opłaca, stracę, czy zyskam, ale o ludziach. O tym jak my, niby poważni kandydaci na ważne funkcję w samorządzie, chcemy im pomóc w rozumieniu demokracji.
Włożyli dużo pracy, aby odpowiedzieć na moją prośbę. Udało się. Debata mogło się odbyć. Niestety kontrkandydaci albo się nie zgodzili, albo wycofali. Wielka, wielka szkoda.
Dziś byłam w Tłuszczu na debacie czterech kandydatów na urząd burmistrza. Przygotował ją Maciej Puławski lider V edycji programu Liderzy, wydawca gazety Stacja Tłuszcz i Stowarzyszenie „Kastor-inicjatywa dla rozwoju”. Chylę czoła przed organizatorami, ich profesjonalizmem i wielkim wkładem w tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Wielki szacunek dla około 200 mieszkańców gminy Tłuszcz za wielką kulturę słuchania i uczestnictwa w tym wydarzeniu.
I znowu zostaliśmy w tyle, bo zabrakło szerokich horyzontów i odważnego myślenia u kandydatów. Myślenia nie o swoich szansach, kalkulowania czy to się opłaca, stracę, czy zyskam, ale o ludziach. O tym jak my, niby poważni kandydaci na ważne funkcję w samorządzie, chcemy im pomóc w rozumieniu demokracji.
wtorek, 16 listopada 2010
Spotkanie z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim i Panią Prezydentową było absolutnie niezwykłe. Już samo imienne zaproszenie do pałacu to ogromne wyróżnienie. Moja praca społeczna i osiągnięcia zostały zauważone i docenione. Nie było przypadkowych osób. Były liderki lokalnych społeczności, które tym, co zrobiły, potwierdziły swoją wartość, jako kandydatki do samorządu lokalnego.
Było zwyczajnie i nie tak bardzo oficjalnie. Prezydent z lekkością i poczuciem humoru przywitał wszystkich, Pani Prezydentowa podkreśliła odwagę startujących pań i życzyła wszystkim powodzenia. Potem zostaliśmy zaproszeni do wymiany zdań, do dyskusji, do dzielenia się motywami naszej decyzji. Oczywiście chciałam zabrać głos, długo i cierpliwie podnosząc rękę. Niestety chętnych było więcej. Ale to, co chciałam powiedzieć przy parze prezydenckiej, napiszę teraz.
Chciałam powiedzieć, że przyjechałam z niezwykłej gminy Strachówka, która jest częścią Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Startuję na stanowisko wójta tej gminy, aby upomnieć się o wartości w życiu społecznym, szacunek do ludzi, prawdę w przestrzeni publicznej. Startuję, bo to niezwykły rok, niezwykłych rocznic: XXX-lecia Solidarności, XX – lecia Samorządu, 100-lecia Matki Bożej Annopolskiej. Wszystko mnie zobowiązuje do jeszcze większego zaangażowania. Już najwyższy czas, aby ktoś w naszej gminie krzyknął, że wójtowanie to służba, a nie dobra posadka do emerytury. Chciałam powiedzieć wobec Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, że polska demokracja jest bardzo ułomna, boję się utraty pracy i odwetu wójta Łapki w sytuacji przegranej. Kto wtedy obroni „odważnych, wartościowych liderów”?
Mimo wszystko poczucie odpowiedzialności za Rzeczpospolitą Norwidowską jest większe niż lęki.
Słowa, które piszę, przemyślenia, wyślę do Kancelarii Prezydenta. Niech dołożą mój głos do protokołu spotkania z aktywnymi kobietami. Niech nikt w Polsce nie odwróci głowy od Strachówki i od tego, co się u nas dzieje. Jutro skierujemy także protest do komisarza wyborczego w sprawie nadużyć w wystawianiu upoważnień dla pełnomocników do głosowania dla osób po 75 roku życia. Skandal za skandalem.
poniedziałek, 15 listopada 2010
Korespondując z kontr-kandydatem
Otrzymałam email:
"Szanowna Pani. Skąd ma Pani informacje o moim stanowisku w sprawie debaty kandydatów na wójta w Strachówce? Proszę nie upraszczać pisząc o decyzjach:" Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali." Znowu stawia mnie Pani w niekorzystnym świetle. Tym bardziej, że to ja jako pierwszy mówiłem o potrzebie zorganizowania debaty.Proszę o zamieszczenie sprostowania w przeciągu najbliższej doby.
Sylwester Ołdak"
Zamieszczam natychmiast i bez zmian. Nie uważam, żebym musiała komentować.
"Szanowna Pani. Skąd ma Pani informacje o moim stanowisku w sprawie debaty kandydatów na wójta w Strachówce? Proszę nie upraszczać pisząc o decyzjach:" Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali." Znowu stawia mnie Pani w niekorzystnym świetle. Tym bardziej, że to ja jako pierwszy mówiłem o potrzebie zorganizowania debaty.Proszę o zamieszczenie sprostowania w przeciągu najbliższej doby.
Sylwester Ołdak"
Zamieszczam natychmiast i bez zmian. Nie uważam, żebym musiała komentować.
niedziela, 14 listopada 2010
Po spotkaniu z kandydatem-wójtem w Równym
Pisałam kiedyś na facebooku o moim pomyśle debaty kandydatów na wójta gminy Strachówka. Podjęłam starania, żeby poprowadził ją ktoś niezależny. Już był umówiony. Kandydat pełniący obowiązki wójta i kandydat na wójta z PSL nie byli zainteresowani, dwoje innych wyraziło zgodę, ale w końcu i oni się wycofali. Szkoda. Debata miała się odbyć w niedzielę 14 listopada. Nie odbyła się. Mimo wszystko byłam i jestem przekonana, że to świetny sposób prezentacji swoich poglądów i programu. Bo w kampanii wyborczej chodzi o coś więcej niż tylko o wygraną. Może wybiorę się do Tłuszcza, żeby posłuchać jak inni ze sobą rozmawiają.
Wczoraj odbyło się spotkanie wyborcze (choć na zaproszeniach było zebranie wiejskie podpisane urzędową pieczęcią) pełniącego obowiązki wójta i jednocześnie kandydata na wójta w Równym. Było ciekawie. Dowiedziałam się np. że wnioski do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych w gminie Strachówka pisze wójt i sekretarka. (?!)
Jedną z obietnic wyborczych wójta-kandydata jest budowa przedszkola w Strachówce na przeciwko remizy OSP. Zastanawiam się tylko, czy zostanie ono oddane do użytku po czterech, czy ośmiu latach następnych kadencji. Przedszkolaki zdążą w tym czasie skończyć szkołę podstawową. Wójt -kandydat niestety nie wie jakie są prognozy demograficzne dla gminy.
Kandydat-wójt chciałby, aby remiza OSP w Strachówce była wizytówką gminy. Rzeczywiście piękna to wizytówka, chyba na miarę zacofania gminy, a nie XXI wieku. Niestety nie mogłam zadać jeszcze kilku ważnych pytań, bo wójt-kandydat przestraszony jak najszybciej chciał zakończyć spotkanie. Nie chciał udzielić mi głosu. Nie jest łatwo prowadzić merytoryczną kampanię. Prawda panie wójcie?
Wczoraj odbyło się spotkanie wyborcze (choć na zaproszeniach było zebranie wiejskie podpisane urzędową pieczęcią) pełniącego obowiązki wójta i jednocześnie kandydata na wójta w Równym. Było ciekawie. Dowiedziałam się np. że wnioski do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych w gminie Strachówka pisze wójt i sekretarka. (?!)
Jedną z obietnic wyborczych wójta-kandydata jest budowa przedszkola w Strachówce na przeciwko remizy OSP. Zastanawiam się tylko, czy zostanie ono oddane do użytku po czterech, czy ośmiu latach następnych kadencji. Przedszkolaki zdążą w tym czasie skończyć szkołę podstawową. Wójt -kandydat niestety nie wie jakie są prognozy demograficzne dla gminy.
Kandydat-wójt chciałby, aby remiza OSP w Strachówce była wizytówką gminy. Rzeczywiście piękna to wizytówka, chyba na miarę zacofania gminy, a nie XXI wieku. Niestety nie mogłam zadać jeszcze kilku ważnych pytań, bo wójt-kandydat przestraszony jak najszybciej chciał zakończyć spotkanie. Nie chciał udzielić mi głosu. Nie jest łatwo prowadzić merytoryczną kampanię. Prawda panie wójcie?
piątek, 12 listopada 2010
Święto
Wczorajsze święto trwa. Nie spodziewałam się, że uroczystość będzie tak udana. Jeszcze dzisiaj słyszałam wiele bardzo dobrych opinii. Wszystkim podobał się koncert. Przyznam się, że sama kilka razy się wzruszyłam. Było wiele pięknych, niespodziewanych momentów. Kiedy przyjechali muzycy okazało się, że nie mają w planach akompaniamentu w czasie mszy świętej. Byli wręcz zaskoczeni, że nie ma organisty. Tak wyszło, nieporozumienie. Co robić? W końcu pan dyrektor Paweł Rozbicki mówi „jakoś damy radę”. Kiedy zbliżał się moment psalmu pomyślałam na wszelki wypadek zapytam, czy ktoś z zespołu zaśpiewa. Okazało się, że nie. Cóż było robić? Jak zawsze w takich momentach w poczuciu odpowiedzialności wzięłam zadanie na siebie. Serce waliło mi okropnie (zawsze mam straszną tremę), ale zaśpiewałam. Z każdym kolejnym słowem psalmu czułam się pewniej, przybywało mi mocy, odwagi i radości. I myśl, że te słowa są dla mnie, właśnie na tę chwilę, ten czas.
Szczęśliwy, komu Pan Bóg jest pomocą
Bóg wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.
Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
Tak to jest mój Bóg. Żywy, prawdziwy, jedyny.
Podczas koncertu siedziałam obok bardzo starszej pani, którą często widuję w kościele. Tyle dobrych, życzliwych słów od niej usłyszałam. Wczoraj powiedziała, „cieszę się, ze dożyłam tego dnia, teraz mam czterdzieści lat”. To było najpiękniejsze podziękowanie.
Nie będę pisać o małości niektórych. Szkoda czasu i miejsca. Nie dziś. Każde nasze słowo i czyn, dobry i zły powróci do nas.
Szczęśliwy, komu Pan Bóg jest pomocą
Bóg wiary dochowuje na wieki,
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych,
wypuszcza na wolność uwięzionych.
Pan przywraca wzrok ociemniałym,
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych,
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę,
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki,
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
Tak to jest mój Bóg. Żywy, prawdziwy, jedyny.
Podczas koncertu siedziałam obok bardzo starszej pani, którą często widuję w kościele. Tyle dobrych, życzliwych słów od niej usłyszałam. Wczoraj powiedziała, „cieszę się, ze dożyłam tego dnia, teraz mam czterdzieści lat”. To było najpiękniejsze podziękowanie.
Nie będę pisać o małości niektórych. Szkoda czasu i miejsca. Nie dziś. Każde nasze słowo i czyn, dobry i zły powróci do nas.
wtorek, 9 listopada 2010
Zamieszanie
Wczoraj w południe przybiegła do mnie zaniepokojona Agnieszka (wychowawczyni klasy II), za nią Jola (nauczycielka zajmująca się grupą młodszych dzieci w świetlicy), obie zdezorientowane informacją jednej z matek, że zabiera (?!) dzieci na wcześniejszy odwóz. Za chwilę przyszła mama ucznia klasy pierwszej z pytaniem, czy „dodatkowy odwóz to od dzisiaj?”. Otworzyłam szeroko oczy zaskoczona. Nie wiedziałam, o czym obydwie mówią.
Jedyną zorientowaną była jedna z matek. To ona przekazała mi telefon, abym mogła sama porozmawiać z mieszkanką Kątów Wielgich, która wiedziała „co jest grane”.
Cóż się okazało?
Że wójt, podczas wyborczej wizyty w jednym z domów w ich wsi, doszedł do wniosku, że zrobi dodatkowy odwóz od najbliższego poniedziałku (8 listopada). Ucieszyłam się. Pomyślałam, że jest to odzew na moje pismo-prośbę „o odwożenie dzieci z klas I-III zaraz po lekcjach, żeby nie siedziały trzy godziny w świetlicy”.
Zdziwiłam się jedynie, że jako dyrektor szkoły nie otrzymałam żadnej odpowiedzi i nic o tej decyzji nie wiedziałam? Zadzwoniłam do dyrektora Samorządowego Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej Szkół z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że umowa z przewoźnikiem jest już podpisana, że wójt znalazł pieniądze, ale tylko na odwóz 7 dzieci z klasy I z Kątów Wielgich, Boruczy i Kątów Miąski. Innych dzieci to nie dotyczy. Dzieci miały odjechać natychmiast.
Zdenerwowałam się, bo przecież to ja odpowiadam przed rodzicami za to co się z nimi dzieje. O dodatkowym odwozie ze szkoły wiedziała tylko jedna matka. A co z pozostałymi rodzicami? To było sianie zamętu i nieodpowiedzialność.
Po pierwsze - Dlaczego nikt nie poinformował dyrektora odpowiedzialnego za pracę świetlicy i godziny odwozu, o tak ważnych zmianach?
Po drugie - Dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i nie wolno mu bez wiedzy rodziców wypuszczać dzieci wcześniej ze szkoły. A gdyby coś się stało?
Dzieci zostały więc w szkole. Przed godz. 15:00 zadzwonił zdenerwowany wójt, wyrywając mnie z prowadzenia Rady Pedagogicznej. Usłyszałam „ma pani słuchać moich poleceń, jeśli chce pani dalej pracować, jutro ma być zorganizowany odwóz zgodnie z moją decyzją”. Uprzejmie odpowiedziałam „tak będzie, jeśli otrzymam pismo ze stosowną informacją”. Wójt na to „nie będziemy bawić się w biurokrację”.
Odłożyłam słuchawkę i wróciłam na posiedzenie rady.
Dzisiaj jest wtorek, pisma od wójta ciągle nie mam. Monika (szkolna sekretarka) przyniosła jedynie od dyrektora Szczęsnego ksero umowy z przewoźnikiem. Dzieci tych rodziców, do których udało mi się dodzwonić, ze stosowną informacją, odjechały ze szkoły wcześniej. Jedna zapłakana dziewczynka została.
Cisną się pytania: po co, to całe zamieszanie?
Co z innymi dziećmi? I co będzie dalej??
Jedyną zorientowaną była jedna z matek. To ona przekazała mi telefon, abym mogła sama porozmawiać z mieszkanką Kątów Wielgich, która wiedziała „co jest grane”.
Cóż się okazało?
Że wójt, podczas wyborczej wizyty w jednym z domów w ich wsi, doszedł do wniosku, że zrobi dodatkowy odwóz od najbliższego poniedziałku (8 listopada). Ucieszyłam się. Pomyślałam, że jest to odzew na moje pismo-prośbę „o odwożenie dzieci z klas I-III zaraz po lekcjach, żeby nie siedziały trzy godziny w świetlicy”.
Zdziwiłam się jedynie, że jako dyrektor szkoły nie otrzymałam żadnej odpowiedzi i nic o tej decyzji nie wiedziałam? Zadzwoniłam do dyrektora Samorządowego Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej Szkół z prośbą o wyjaśnienia. Okazało się, że umowa z przewoźnikiem jest już podpisana, że wójt znalazł pieniądze, ale tylko na odwóz 7 dzieci z klasy I z Kątów Wielgich, Boruczy i Kątów Miąski. Innych dzieci to nie dotyczy. Dzieci miały odjechać natychmiast.
Zdenerwowałam się, bo przecież to ja odpowiadam przed rodzicami za to co się z nimi dzieje. O dodatkowym odwozie ze szkoły wiedziała tylko jedna matka. A co z pozostałymi rodzicami? To było sianie zamętu i nieodpowiedzialność.
Po pierwsze - Dlaczego nikt nie poinformował dyrektora odpowiedzialnego za pracę świetlicy i godziny odwozu, o tak ważnych zmianach?
Po drugie - Dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo dzieci i nie wolno mu bez wiedzy rodziców wypuszczać dzieci wcześniej ze szkoły. A gdyby coś się stało?
Dzieci zostały więc w szkole. Przed godz. 15:00 zadzwonił zdenerwowany wójt, wyrywając mnie z prowadzenia Rady Pedagogicznej. Usłyszałam „ma pani słuchać moich poleceń, jeśli chce pani dalej pracować, jutro ma być zorganizowany odwóz zgodnie z moją decyzją”. Uprzejmie odpowiedziałam „tak będzie, jeśli otrzymam pismo ze stosowną informacją”. Wójt na to „nie będziemy bawić się w biurokrację”.
Odłożyłam słuchawkę i wróciłam na posiedzenie rady.
Dzisiaj jest wtorek, pisma od wójta ciągle nie mam. Monika (szkolna sekretarka) przyniosła jedynie od dyrektora Szczęsnego ksero umowy z przewoźnikiem. Dzieci tych rodziców, do których udało mi się dodzwonić, ze stosowną informacją, odjechały ze szkoły wcześniej. Jedna zapłakana dziewczynka została.
Cisną się pytania: po co, to całe zamieszanie?
Co z innymi dziećmi? I co będzie dalej??
sobota, 6 listopada 2010
Po spotkaniu z samorządowcami
To był bardzo dobry dzień. Spotkanie się odbyło, choć wojewoda nie przyjechał. Z różnych powodów nie mógł. Obiecał, że przyjedzie do Strachówki w najbliższych tygodniach. Byli natomiast starosta powiatu legionowskiego Jan Grabiec i prezydent Legionowa Roman Smogorzewski, dr Sławomir Sowiński politolog z UKSW. Byli kandydaci na wójta (oprócz Sylwka), kandydaci do rady gminy i powiatu, nieliczni mieszkańcy. Spotkanie nie miało charakteru kampanii wyborczej któregokolwiek z kandydatów. Była to rozmowa o samorządzie, słuchaliśmy praktyków, którzy odnoszą sukcesy. Słuchaliśmy, pytaliśmy, a porównania same się nasuwały.
Sprawiały, że niektórzy nie wytrzymywali przyjętej konwencji i ostro kierowali uwagi do wójta Kazimierza Łapki. Wcale się nie dziwię i święty by tego nie wytrzymał, tej bylejakości jego rządów, braku pomysłów, zamknięcia gminy na świat, nowych ludzi, inicjatywy. Jednak cel spotkania był innym. Nie wójt był najważniejszy. Najważniejsi byli nasi goście samorządowcy i to, czym chcieli się z nami podzielić. Zobaczyliśmy jak może być inaczej, jeśli rządzą mądrzy ludzie o szerokich horyzontach. Jak daleko jesteśmy za nimi, do jakich zapóźnień (także w myśleniu) doprowadziły nas rządy wójta przez ostatnie 16 lat.
Wiem, ze niektórzy mają trochę żalu do mnie, że nie mogli skonfrontować się z wójtem.
Ja też chciałabym zapytać go o wiele spraw. Zrobię to w najbliższym czasie. Ale o jednym muszę napisać już teraz, myślę, że należy się to uczestnikom spotkania.
W ciągu dnia wójt zadzwonił do mnie z pytaniem, czy spotkanie będzie miało charakter wyborczy. Sądził, że nie znam ordynacji wyborczej i, że złapie mnie w pułapkę. „Nie ze mną te numery Bruner”. Ordynacja zakazuje prowadzenia kampanii wobec uczniów, a nie na terenie (!) szkoły, toteż odpowiedziałam wójtowi zgodnie z prawdą, że nie. Potem pomyślałam „dla ścisłości zapytam go, jak rozumie słowo „wyborczy”. Zadzwoniłam i usłyszałam tylko, ze nie wolno mi prowadzić kampanii w szkole, a on przyjdzie z innymi sprawdzić, a wtedy... . W tonie i sposobie, w jaki to mówił, było charakterystyczne straszenie (na ostatniej sesji rady gminy straszył mnie sądem).
Cztery lata temu, to on prowadził agitację wyborczą na zebraniu z rodzicami w szkole w Równym.
Wczoraj przyszedł i chyba się trochę rozczarował.
No cóż. W mojej kampanii chodzi o coś więcej niż intrygi - choćby takie, jak wczorajsza.
Wieczorem mogłam jeszcze uczestniczyć w spotkaniu z burmistrzem starożytnego miasta Nikopolis w Bułgarii. Gdyby pan nie odciął Strachówki od reszty świata, takie spotkanie mogłoby się odbyć i u nas. Trzeba łączyć, a nie dzielić.
Wybory (kampania wyborcza) - to święto demokracji, panie wójcie. Pan może mieć inne zdanie. Byle zrozumieli to mieszkańcy.
Sprawiały, że niektórzy nie wytrzymywali przyjętej konwencji i ostro kierowali uwagi do wójta Kazimierza Łapki. Wcale się nie dziwię i święty by tego nie wytrzymał, tej bylejakości jego rządów, braku pomysłów, zamknięcia gminy na świat, nowych ludzi, inicjatywy. Jednak cel spotkania był innym. Nie wójt był najważniejszy. Najważniejsi byli nasi goście samorządowcy i to, czym chcieli się z nami podzielić. Zobaczyliśmy jak może być inaczej, jeśli rządzą mądrzy ludzie o szerokich horyzontach. Jak daleko jesteśmy za nimi, do jakich zapóźnień (także w myśleniu) doprowadziły nas rządy wójta przez ostatnie 16 lat.
Wiem, ze niektórzy mają trochę żalu do mnie, że nie mogli skonfrontować się z wójtem.
Ja też chciałabym zapytać go o wiele spraw. Zrobię to w najbliższym czasie. Ale o jednym muszę napisać już teraz, myślę, że należy się to uczestnikom spotkania.
W ciągu dnia wójt zadzwonił do mnie z pytaniem, czy spotkanie będzie miało charakter wyborczy. Sądził, że nie znam ordynacji wyborczej i, że złapie mnie w pułapkę. „Nie ze mną te numery Bruner”. Ordynacja zakazuje prowadzenia kampanii wobec uczniów, a nie na terenie (!) szkoły, toteż odpowiedziałam wójtowi zgodnie z prawdą, że nie. Potem pomyślałam „dla ścisłości zapytam go, jak rozumie słowo „wyborczy”. Zadzwoniłam i usłyszałam tylko, ze nie wolno mi prowadzić kampanii w szkole, a on przyjdzie z innymi sprawdzić, a wtedy... . W tonie i sposobie, w jaki to mówił, było charakterystyczne straszenie (na ostatniej sesji rady gminy straszył mnie sądem).
Cztery lata temu, to on prowadził agitację wyborczą na zebraniu z rodzicami w szkole w Równym.
Wczoraj przyszedł i chyba się trochę rozczarował.
No cóż. W mojej kampanii chodzi o coś więcej niż intrygi - choćby takie, jak wczorajsza.
Wieczorem mogłam jeszcze uczestniczyć w spotkaniu z burmistrzem starożytnego miasta Nikopolis w Bułgarii. Gdyby pan nie odciął Strachówki od reszty świata, takie spotkanie mogłoby się odbyć i u nas. Trzeba łączyć, a nie dzielić.
Wybory (kampania wyborcza) - to święto demokracji, panie wójcie. Pan może mieć inne zdanie. Byle zrozumieli to mieszkańcy.
czwartek, 4 listopada 2010
Po programie Pospieszalskiego
Oglądałam wczoraj program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Rozmowa dotyczyła samorządu lokalnego. Pytanie brzmiało mniej więcej tak „czy samorządy to sukces polskiej demokracji”. W studio byli burmistrzowie, kandydaci na różne szczeble samorządu, senator, dziennikarze prasy lokalnej. Bardzo rzadko oglądam ten program, ale wczorajszy przykuł moją uwagę. Większość osób opowiadało się za propozycją (coraz głośniej artykułowaną przez różne środowiska), aby ustawowo ograniczyć sprawowanie urzędu wójta, burmistrza, prezydenta do dwóch kadencji. Osiem lat to bardzo długo, aby zrobić coś pożytecznego dla mieszkańców. Jeśli wójt jest dobry, to bez trudu po tym czasie znajdzie pracę w innych miejscu, jeśli słaby, ludzie będą mieć szansę na zmiany. Popieram ten pomysł.
Dyskutanci z różnych części Polski wskazywali na ogromne wypaczenia i patologie w polskim samorządzie. Powstawanie koterii, świty, rodzinnych powiązań wokół panującego przez wiele lat wójta, o bezradności radnych (szczególnie w małych gminach) wobec jego absolutnej władzy. Wskazywali na powszechną praktykę traktowania rady gminy przedmiotowo i podejmowania decyzji jednoosobowo.
Innym problemem, poruszanym szczególnie przez kandydatów, była nierówność szans w wyborach samorządowych. Już na samym starcie mają dużo trudniejszą sytuację niż urzędujący wójtowi, burmistrzowie, prezydenci. Widać to szczególnie w małych gminach. Te środowiska najbardziej narażone są na różnego rodzaje wypaczenia. Włodarze wykorzystują w kampanii swój urząd, służbowe samochody, prasę lokalną, zależności służbowe, fakt, że często są jedynymi pracodawcami w gminie.
Rozmówcy Pospieszalskiego mówili także o tym, że w małych środowiskach panuje powszechny strach przed aktywnym włączaniem się w wybory, podejmowaniem decyzji o startowaniu na funkcję radnego czy wójta. Padło nawet stwierdzenie, że chyba nie ma w Polsce gminy, w której np. dyrektor szkoły (zależny od wójta) ośmieliłby się stanąć do wyborów jako kontrkandydat. Ludzie boją się rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej.
Pomyślałam z satysfakcją, że ja mam odwagę stanąć do takich właśnie wyborów w naszej gminie!
Jak Polska długa i szeroka, tak wyglądają gminy i wybory do samorządu. Ten obraz potwierdzili w telewizyjnej sądzie widzowie programu. Czym gmina Strachówka odbiega od niego?
Mimo wszystko jestem przekonana, że reforma samorządowa 1990 roku to zwycięstwo demokracji. Głęboko wierzę, że społeczeństwo (także mieszkańcy naszej gminy) będzie społeczeństwem obywatelskim, umiejącym podejmować odważne, mądre decyzje.
Dyskutanci z różnych części Polski wskazywali na ogromne wypaczenia i patologie w polskim samorządzie. Powstawanie koterii, świty, rodzinnych powiązań wokół panującego przez wiele lat wójta, o bezradności radnych (szczególnie w małych gminach) wobec jego absolutnej władzy. Wskazywali na powszechną praktykę traktowania rady gminy przedmiotowo i podejmowania decyzji jednoosobowo.
Innym problemem, poruszanym szczególnie przez kandydatów, była nierówność szans w wyborach samorządowych. Już na samym starcie mają dużo trudniejszą sytuację niż urzędujący wójtowi, burmistrzowie, prezydenci. Widać to szczególnie w małych gminach. Te środowiska najbardziej narażone są na różnego rodzaje wypaczenia. Włodarze wykorzystują w kampanii swój urząd, służbowe samochody, prasę lokalną, zależności służbowe, fakt, że często są jedynymi pracodawcami w gminie.
Rozmówcy Pospieszalskiego mówili także o tym, że w małych środowiskach panuje powszechny strach przed aktywnym włączaniem się w wybory, podejmowaniem decyzji o startowaniu na funkcję radnego czy wójta. Padło nawet stwierdzenie, że chyba nie ma w Polsce gminy, w której np. dyrektor szkoły (zależny od wójta) ośmieliłby się stanąć do wyborów jako kontrkandydat. Ludzie boją się rewanżu, odwetu, utraty pracy, szykan po ewentualnej przegranej.
Pomyślałam z satysfakcją, że ja mam odwagę stanąć do takich właśnie wyborów w naszej gminie!
Jak Polska długa i szeroka, tak wyglądają gminy i wybory do samorządu. Ten obraz potwierdzili w telewizyjnej sądzie widzowie programu. Czym gmina Strachówka odbiega od niego?
Mimo wszystko jestem przekonana, że reforma samorządowa 1990 roku to zwycięstwo demokracji. Głęboko wierzę, że społeczeństwo (także mieszkańcy naszej gminy) będzie społeczeństwem obywatelskim, umiejącym podejmować odważne, mądre decyzje.
środa, 3 listopada 2010
Wyborcze ścieżki
Minął dzień. W szkole, jak to w szkole, lekcje, przerwy, ludzie, sprawy. Ciekawa katecheza dla wszystkich dzieci z podstawówki przygotowana przez Józefa na temat życia, świętości i śmierci. Fragmenty wiersza ks. Twardowskiego mówiły dzieci, wiersz Norwida recytował Józef. To podobało mi się najbardziej. Nauczyciel, który nie tylko stoi z boku i dyryguje, ale bierze na siebie trud uczenia się, włącza się aktywnie, który daje przykład. Który nie boi się osądu innych.
Po południu miałam okazję rozmawiać z ludźmi na wsi. Nasłuchałam się różnych ciekawych rzeczy. Niestety także o tym, jakimi brudnymi metodami (i kłamstwem) posługuje się jeden z kandydatów. Z plotkami i pomówieniami nie można dyskutować. Mam tylko nadzieję, że w myśl powiedzenia „oliwa sprawiedliwa”, prawda wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Na gminnych – wyborczych - ścieżkach mijaliśmy się z wójtem. Prowadzimy kampanię niczym w serialu „Ranczo”. Wszystkim nam jest potrzebne poczucie humoru. Ja przynajmniej traktuję wszystkich jednakowo. Więc i za wycieraczki jego służbowego samochodu włożyłam swój list do mieszkańców (choć on mieszkańcem gminy nie jest). Wójt chyba nie chciał się ze mną spotkać, bo na widok naszego samochodu czym prędzej odjeżdżał. A ja musiałam po nim – niestety - prostować wiele nieprawdziwych informacji ;-)
Po południu miałam okazję rozmawiać z ludźmi na wsi. Nasłuchałam się różnych ciekawych rzeczy. Niestety także o tym, jakimi brudnymi metodami (i kłamstwem) posługuje się jeden z kandydatów. Z plotkami i pomówieniami nie można dyskutować. Mam tylko nadzieję, że w myśl powiedzenia „oliwa sprawiedliwa”, prawda wcześniej, czy później, wyjdzie na jaw. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą.
Na gminnych – wyborczych - ścieżkach mijaliśmy się z wójtem. Prowadzimy kampanię niczym w serialu „Ranczo”. Wszystkim nam jest potrzebne poczucie humoru. Ja przynajmniej traktuję wszystkich jednakowo. Więc i za wycieraczki jego służbowego samochodu włożyłam swój list do mieszkańców (choć on mieszkańcem gminy nie jest). Wójt chyba nie chciał się ze mną spotkać, bo na widok naszego samochodu czym prędzej odjeżdżał. A ja musiałam po nim – niestety - prostować wiele nieprawdziwych informacji ;-)
wtorek, 2 listopada 2010
W oczekiwaniu na salę
Nowa hala sportowa pięknie wygląda z zewnątrz. Mamy nadzieję - uczniowie, nauczyciele i wszyscy mieszkańcy - że lada chwila będziemy mogli z niej korzystać. Niestety szkoła, do której hala jest przylepiona, jest stara i bardzo już niefunkcjonalna. Składa się z różnych dobudowanych części, ciasnych korytarzy i adaptowanego garażu.
Walka, upominanie się o salę gimnastyczna trwało wiele lat. Właściwie od 2001 r zgłaszałam potrzebę budowy takiego obiektu. Moje prośby dotyczyły także budowy dwóch, trzech sal lekcyjnych niezbędnych do właściwej pracy szkoły. Kiedy tworzono projekt sali, nikt tego nie wziął pod uwagę. Na lokalizację też nie mieliśmy wpływu. Wycięto drzewa, budynek hali zasłonił teren szkolny.
W ubiegłym roku namówiłam wójta, żeby złożył wniosek do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Środków Unijnych o dofinansowanie inwestycji. Po bardzo trudnej rozmowie przekonałam wójta, niestety gmina pieniędzy nie dostała.
Następnie upominałam się o konsultacje nad planem zagospodarowania terenu przyszkolnego. Konsultacje się odbyły, ale w projekcie nasze uwagi się nie znalazły. I znów - to ja! - musiałam wziąć na siebie ciężar (ryzyko?) trudnej rozmowy. Włączył się przewodniczący Rady Gminy. Po naszych naciskach na wójta, w sierpniu zmieniono niekorzystne dla szkoły rozwiązania.
Roboty na placu miały być skończone do końca października, a sala gimnastyczna do końca listopada. Oby się udało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)