piątek, 2 lipca 2010

Spotkania i rozmowy

Mam dwudniowe opóźnienia w spisywaniu zdarzeń. Ze środy miałam jeszcze kilka słów napisać o uroczystym zakończeniu projektu „Przedszkolaki na starcie” i nieoficjalnym spotkaniu nauczycieli w szkole. Choć to przecież wakacje to oni ani myślą rozstać się ze szkołą i ...pracą. Rano przyjechały Emilka, Iwonka, Mirka, Renata, przyszedł Krzysiek, była Jadzia. Jedni pracowali w bibliotece inni pojechali z przedszkolakami na wycieczkę. Po południu dołączyła Beata, Mariolka. Siedzieliśmy w pokoju nauczycielskim rozmawiając i śmiejąc się do łez. Jak to dobrze być razem. Wczoraj znowu od rana w szkole. Chłopaki Sebastian i Krzysztof mieli rozmowę zaliczającą staż. Sama przyjemność. Na koniec dostałam od nich medal „najlepszy szef na świecie” i koteczki na porcelanie. Było mi bardzo miło. A potem znowu nie mogliśmy się nagadać- Iwonka, Renata, Mariolka, Emila, Krzysiek, Sebastian, Jadzia. Kiedy wychodziłam ze szkoły po 16:00 Krzysiek, Iwonka, Emila pracowali jeszcze w bibliotece. To jest zespół.

Dzisiaj byłam na mszy świętej, którą odprawiał ojciec Andrzej Madej i ks. Józef odpowiedzialny w episkopacie za kościół na wschodzie. Prosto po eucharystii obaj lecieli do Istanbułu, a stamtąd od Turkmenistanu. Andrzej wracał do siebie, ksiądz Józef jechał z wizytą. Doświadczyłam niezwykłego uczucia, jakbym dotykała kościoła pierwszych chrześcijan. Z jednej strony my- mała grupa wierzących zanurzona w oceanie pogaństwa (miasta), dekadenckiej cywilizacji Europy. Z drugiej - ten maleńki 90 osobowy kościół chrześcijan, wyspa w muzułmańskim świecie. Dlaczego wybrali Chrystusa? Za kim poszli? Czym ich zachwycił?
Dlaczego takiego zachwytu nie ma we mnie, dlaczego kościół, w którym jestem mnie nie zachwyca? Czy to jest kościół pierwszych chrześcijan?

Misje na wschodzie, w Azji nabrały dla mnie znaczenia. Stały się bliższe dzięki spotkaniu z Andrzejem.

1 komentarz:

  1. mam jeszcze większe zaległości w pisaniu komentarzy. Uważam to za swoją powinność. Ktoś pisze, ktoś czyta, ktoś się cieszy i dziękuje.

    Mieliśmy szczęście w życiu. Trudno mi sobie wyobrazić, że nie spotkałbym prawdziwych chrześcijan, tzn ludzi Ewangelii, którzy cali są Radosną Nowiną o zbawieniu :-)

    OdpowiedzUsuń