piątek, 25 czerwca 2010

Zakończenie roku szkolnego

To był bardzo, bardzo długi dzień. Po raz pierwszy zdarzyło się, że w dzień zakończenia roku szkolnego na wniosek nauczycieli musiałam zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady pedagogicznej. Wczoraj uczniowie pomyśleli, że już jest koniec roku szkolnego i nie trzeba przestrzegać regulaminu. Zachowywali się okropnie. Musieliśmy wyciągnąć konsekwencje.
Przez spóźnienie nauczycielki wszyscy spóźniliśmy się na Mszę Świętą. Przyszliśmy w trakcie kazania. Ksiądz proboszcz zaczął bez nauczycieli, dyrektora, sztandaru szkoły. Jeszcze nigdy nie byłam tak wkurzona. Długo musiałam w kościele się uspakajać. Zaczęłam prowadzić śpiew, ale jak zwykle nieliczni śpiewali ze mną. Ciągle nie mogę się nadziwić, że dzieci, młodzież, a i dorośli zachowują się w kościele jak zaczarowani, jakby odjęło im mowę.

Sama uroczystość w szkole przebiegła całkiem sprawnie. Choć przeżycia ze mszy świętej położyły się cieniem na cały dzień. W małej salce było ciasno, duszno, dzieci siedziały na podłodze. Najlepsi otrzymali nagrody, trzecioklasiści przeplatali okolicznościowe przemówienia piosenkami. Było sympatycznie. Podziękowałam nauczycielom, pracownikom, rodzicom i uczniom, przyjaciołom szkoły. Nawet wójtowi, choć szczerze... nie wiem za co. Jeszcze we środę usłyszałam od niego, że ze mną nie da się współpracować, jestem złym gospodarzem. Dziś mówi co innego. Gdzie jest prawda? A może słuchacze trochę inni i przed nimi nie można inaczej. Pozory, pozory.

Miedzy jedną a drugą sprawą próbowałam wypić kawę z panią przewodniczącą komisji oświaty, przewodniczącym rady gminy, księdzem. Był nawet pan Jacek Knap, który dwa dni temu przyniósł mi list otwarty do dyrektora Zespołu Szkół w Strachówce (czyli do mnie) na temat sądowych konsekwencji zbierania składek na komitet rodzicielski. Pomieszanie z poplątaniem, a może manipulacja.

Potem jeszcze podsumowująca rok pracy rada pedagogiczna. Byłam roztrzęsiona i chciało mi się płakać, bo w międzyczasie dowiedziałam się, że Zosia z dzieciakami wpadła mercedesem do rowu. Na szczęście nic im się nie stało, ale rozbita lampa, blacha. 26 letni niezawodny samochód to jedyny luksus jaki mamy. Były sprawozdania z pracy zespołów, Szkolnego Koła Caritas, biblioteki, świetlicy, sklepiku. Miały być „samochwałki”, czyli co kto zrobił. W ostatniej chwili pomyślałam, że trzeba odejść od tego zwyczaju. Zaproponowałam ćwiczenie, które sama robiłam w grupie liderów programu Liderzy w Jachrance. Rozdałam serwetki, z których nauczyciele wykonali ludziki. Te ludziki to był ktoś z grona znajomych, bliskich. Opowiadał o swoim przyjacielu- nauczycielu, mamie-nauczycielce czy żonie. To było bardzo cenne doświadczenie. Pokazało jak trudno spojrzeć na siebie oczami kogoś bliskiego. A jednocześnie jak to spojrzenie rozświetla w nas rzeczy najważniejsze, samą prawdę. Było w tych wypowiedziach wiele żalu, smutnych refleksji o ciężarach zawodu, braku czasu dla rodziny. Była też radość, niezwykłość powołania do nauczycielskiego fachu, poświęcenia. A wniosek- musimy nauczyć się i znaleźć sposób na równowagę między życiem zawodowym, rodzinnym, osobistym. Może w przyszłym roku?

Gdyby ktoś myślałam, że to koniec dnia, to by się pomylił. Jeszcze musiałam czekać na gimnazjalistki, którym warszawskie liceum nie przyjęło kserokopi dokumentów. Nie było okrągłej, czerwonej pieczęci. Gdybym wiedziała. W Mińsku Mazowieckim przyjmowali ze zwykłym potwierdzeniem. Nikt nie doczytał wymagań warszawskich szkół.
Trudno, dziewczyny pojadą w poniedziałek.

Wróciłam przed siódmą. Wykończona, głodna, z bólem głowy. Nie to jednak uwiera mnie najbardziej. Nie wiem czy ze zmęczenia, czy z bezradności, czy z muru obojętności i zamknięcia rodzi się smutek. Nadzieja w tym, że przede mną dwa dni z liderami w Łochowie. Energetyzujące spotkanie z ciekawymi ludźmi.

Aha i jeszcze jedno najważniejsze- jestem dumna ze swoich dzieci, wszystkich. Kończą dobry, pracowity rok.

1 komentarz:

  1. Ty też jesteś matką i (nauczycielka) dyrektorką. Dajesz przykład "zapieprzu". Może to pocieszy koleżanki-nauczycielki.

    Gdybyż jeszcze Strachówka miała normalnego wójta, który nie fałszuje pustymi słówkami przy takich okazjach. Gdyby ktoś, stojący na czele wspólnoty(?) lokalnej, umiał docenić pracę innych ważnych osób w gminie.

    Pan Bóg jest sprawiedliwy :-)

    OdpowiedzUsuń