Muszę zapisać doświadczenia dzisiejszego dnia i emocje, które im towarzyszyły. Były skrajne, od radości i pokoju, do irytacji i złości. Cieszyłam się rano, że udało nam się rozwiązać trudną sprawę ucznia, na jego korzyść, z pożytkiem dla wszystkich. Potem niestety była wizyta komisji oświaty i wójta. Sama komisja przyjazna, neutralna. Zaczęliśmy jak zwykle od obejrzenia terenu szkoły. Zajrzeliśmy do przedszkolaków – miło, sympatycznie, bez zgrzytów.
Potem było szambo.
Po wyjściu na zewnątrz, zwróciłam uwagę na konieczność wyrównania terenu. Nic nowego, wszyscy się zgodzili. Potem właśnie o szambie, że trzeba coś z nim zrobić, bo kwoty jakie wydajemy na jego wywożenie, są duże. Zasugerowałam; „Może udałoby się je obniżyć, remontując, usprawniając.”
I zaczęło się. Ja, o braku pieniędzy, wójt, o mojej niegospodarności. Wójt: „szambo wylewa, bo powinno być opróżnianie co drugi dzień”. Ja „nigdy nie zdarzyło się, aby szambo wylało, nad tym czuwa pan Krzysztof. Szambo jest ponad 40 letnie, ogromne i nigdy do końca nie zostało wywiezione, bo to pochłonęłoby cały budżet”. Wójt: „bo źle pani wydaje pieniądze, bo dwa lata temu kupiła pani pralkę do szkoły” (insynuacja, że dla własnych potrzeb).
Na nic moje wyjaśnienia, że od niepamiętnych czasów fartuchy, ścierki, obrusy, firanki szkolne woźne prały w domach, za swoje pieniądze. To sprawa przyzwoitości, elementarnej sprawiedliwości, trzeba było z tym skończyć.
Moją propozycję, aby komisja usiadła nad budżetem - skoro źle się gospodaruję - razem z wójtem, dyrektorem zespołu obsługi szkół, ze mną i sprawdziła, jak jest naprawdę. Wójt na to: „nie po to, tu przyszliśmy”. Tego, że mimo bardzo okrojonego budżetu 2009 roku mieliśmy oszczędności i pieniądze wróciły do gminy, komisja też nie usłyszała. Nikt z pracowników szkoły nie otrzymał w 2009 roku należnego im mydła, ręczników, herbaty, bo ciągle słyszałam od księgowej, że nie ma pieniędzy. W urzędzie gminy dostali wszyscy, pieniądze dla nich muszą być!
Tegoroczny budżet szkoły, księgowa i dyrektor Zespołu Obsługi Ekonomiczno - Administracyjnej poprawiali (czytaj: zmniejszali) trzy razy, na kategoryczne żądanie wójta.
Rozumiem trudną sytuację finansową gminy i to, że trwa poważna inwestycja. Nie proszę o dodatkowe pieniądze. Wskazałam jedynie problem i zwróciłam się z prośbą o jego rozwiązanie w przyszłości.
Szkoda, że Pan Wójt chciał tylko mówić o moim odwołaniu i zarzucał mi brak współpracy. Nie jest to prawdą. Nie chciał natomiast rozmawiać o przedszkolakach, o projekcie za 50 tysięcy, który napisałam i realizuję z korzyścią dla wszystkich.
Szkoda, że Pan Wójt nie był na festynie gminnym, który zorganizowało Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska i Zespół Szkół w Strachówce dla wszystkich mieszkańców.
Szkoda, że Pan Wójt nie widzi naszej codziennej, ciężkiej pracy z dziećmi i młodzieżą - z tej przecież gminy! Nasza praca przekłada się na dobre wyniki uczniów, ze sprawdzianów i egzaminów.
Próbuję zrozumieć różne oblicza władzy. Od przyjaznych pogawędek w autobusie do Długosiodła, po bezpardonowe ataki i groźby przed komisją. Mam tylko jedno wytłumaczenie - zbliżają się wybory.
Nie było moją intencją z Panem walczyć i Pana atakować. Nie należę do ludzi, którzy milczą i nie bronią prawdy, ani kierowanej przez siebie instytucji, szkoły. Tylko dlatego, że obok stoi władza. Kiedy widzę powody, przyznaję się do błędów. Nikt nie jest nieomylny. Takiej samej postawy (i sprawiedliwości) oczekuję od innych.
Twój post wiernie oddaje smutną rzeczywistość gminy, bez gospodarza. Za to - z politykiem dbającym tylko o siebie i swój elektorat.
OdpowiedzUsuńDla mnie najsmutniejszy jest ten potworny fałsz - hipokryzja zachowań przy różnych okazjach (w autokarze i przed komisją). To są szczyty zła (manipulacja ludźmi).
Ale od soboty powtarzam: dzieje się u nas tyle dobra, że ZŁO musi kontratakować. Nie tu, to tam. Nie tak, to inaczej. Taka jest jego wredna natura.
Dobro zawsze zwycięży. W osobie bł. ks. Jerzego Popiełuszki dany jest najświeższy przykład całemu Kościołowi i całemu światu!
A co na to mieszkańcy?