czwartek, 24 listopada 2011

Zaduszkowa wieczornica



Dawno nie byłam w teatrze. Bardzo dawno, choć z racji uprawianego zawodu powinnam bywać tam regularnie. Cóż to za nauczyciel, który nie orientuje się co „w kulturze piszczy”. Taki los wielodzietnej rodziny. Są ważniejsze sprawy. Ale właściwie nie o tym chciałam pisać. Muszę podzielić się swoimi przeżyciami, których źródłem była wczorajsza wieczornica zaduszkowa, przygotowana przez uczniów klasy III naszego gimnazjum, pod kierunkiem pani Renaty Ołdak (wychowawca i polonistka). To był najprawdziwszy, przepiękny spektakl teatralny poświęcony życiu, przemijaniu, odchodzeniu, śmierci. Na generalnej próbie, na którą zostałam poproszona miałam trochę wątpliwości, dotyczyły dekoracji, ale premiera zupełnie je rozwiała.
Zobaczyłam na niej dojrzałych, młodych ludzi, którzy rewelacyjnie opowiadają o bardzo trudnych, przemilczanych sprawach. O śmierci. Wyglądali pięknie. Czy to ci sami uczniowie z III klasy? Myślałam. Wzruszenie przyszło ze słowami Andrzeja
„Tak mało powiedziałem.
Krótkie dni.
Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata.
Tak mało powiedziałem,
Nie zdążyłe.
Serce moje zmęczyło się
Zachwytem,
Rozpaczą,
Gorliwością,
Nadzieją.
Paszcza lewiatana
Zamykała się na mnie.
Porwał mnie w otchłań ze sobą
Biały wieloryb świata.
I teraz nie wiem
Co było prawdziwe”.
A potem piosenka, pieśń (?)„Ta nasza młodość” i rozmowa „matki z synem” (Martyna i Andrzej)
„Czas na mnie
czas nagli
co ze sobą zabrać
na tamten brzeg
nic
więc to już
wszystko
mamo
tak synku
Byli w tej scenie fantastyczni.
Za wzruszenia, za recytację, za chwilę zamyślenia, za Waszą pracę …. bardzo dziękuję.
I oczywiście dziękuję Renacie, która tę wieczernicę przygotowała, dokładając sobie ogrom pracy.

1 komentarz:

  1. Wieczornica-ośmiornica dotknęła aż mnie. Zdjęcia świetnie przybliżają jej klimat. Andrzej coś tam bąknął wczoraj, co zabrzmiało jak pytanie "widziałeś nasze przedstawienie?".
    Oczywiście, nie. Nawet nie miałem takiej świadomości. Tym bardziej się cieszę, że było pięknie, co widać, i mądrze, jak czytam.
    Ach, kochanie nie mów "przemijanie", bo to mój konik. Wszystko się wypełnia, dopełnia, albo znajduje się na drodze do "wypełniło się", "dokonało się". Chciałbym, żebym tak się utrwalił w pamięci, za życia i po śmierci. To jest właściwa chrześcijańska perspektywa, choć bardzo nieobecna w kulturze.

    I druga - gorzka refleksja. Ile dobra i piękna i prawdy nie znajduje odpowiednich ram i utrwalenia w naszym życiu publicznym i społecznym. Jak strasznie zżera nasze skarby Lewiatan fałszu i politycznych (samorządowych??) podchodów!

    PS.
    Proszę Renatę i innych wychowawców, żeby przekonali Andrzeja do lektorowania (czytania liturgicznego) na mszach szkolnych. Ojcowskie prośby mogą wyczerpać skuteczność. Ale jak połączymy nasze działania wychowawcze możemy stać się świadkami niejednego cudu :)

    OdpowiedzUsuń