czwartek, 10 listopada 2011

O spotkaniu i ... produkcie lokalnym.

Trudny to był dzień. Pełen zawirowań. Z samego rana niespodziewana, konieczna podróż do Wołomina, a o 10 ważne wydarzenie w świetlicy wiejskiej w Strachówce. Piszę wydarzenie, bo nie wiedziałam jaki ma ono charakter, czy jest to konferencja, warsztaty, wykłady. Wiedziałam, że będzie o produkcie lokalnym. Poczęstunek przygotowywały Koła Gospodyń Wiejskich z Równego, Strachówki, panie z Zofinina (temu poświęcone było spotkanie robocze kilka dni temu).A moja rola ? Wójt poprosił mnie o przygotowanie prezentacji o Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Trochę się spóźniłam, bo po drodze konieczna wizyta w szkole i poszukiwanie ważnego dokumentu w domu. Sala zapełniona po brzegi. Usiadłam z boku. Właśnie redaktor naczelna "Życia powiatu wołomińskiego" pani Teresa Urbanowska prezentowała film o promocji produktów lokalnych na dożynkach powiatowych, diecezjalnych, w Wilanowie w czasie festiwalu. Przedstawiała ideę spotkania. Nareszcie. Usłyszałam, że jego inicjatorem jest Mazowieckie Forum Biznesu, Nauki i Kultury (stowarzyszenie pani Teresy), Urząd Pracy w Wołominie. To stowarzyszenie i Urząd realizują (jak zrozumiałam) wspólny projekt dotyczący rozwoju gospodarczego gmin poprzez promowanie tradycyjnej (swojskiej) żywności. Bardzo dobry pomysł, szczytne cele. Doskonale wpisuje się w ten projekt gmina Strachówka. Jest wiele osób, które robią pyszne wędliny, sery, kartacze, pierogi, ciasta. Jak przekuć te umiejętności na pieniądze, korzyści indywidualne i rozwój gminy? Odpowiedź nie jest prosta, ale dzisiejsze spotkanie było początkiem szukania odpowiedzi.
Świetne było wystąpienie pana dr Grzegorza Russaka o „Żywności naturalnej o charakterze tradycyjnym produkowanej lokalnie i regionalnie na rynkach Unii”. Prawdziwy gawędziarz, znawca tematu, realista. Nie szczędził gorzkich słów pod adresem Polaków (choć mówił tak dowcipnie, że wzbudzał salwy śmiechu). To co szczególnie zapamiętałam to to, że jeśli chcemy być konkurencyjni, chcemy sprzedawać naszą żywność, to nie może to być kuchnia „chłopskich biednych chat XVIII wieku, a kuchnia polskich, szlacheckich dworów i dawnych plebani”. Na produkt lokalny, czy to będzie ser, chleb, pieczony prosiak, cokolwiek innego, trzeba spojrzeć jak na element wielkiego dziedzictwa kulinarnego. To może być narzędzie rozwoju. Pod warunkiem, że rozwój regionalny, lokalny będziemy postrzegać całościowo, jako rozwój środowiska, rolnictwa, produkcji żywności, turystyki, zdrowia, kultury, zachowania dziedzictwa kulturowego.
Ja za Grześkiem Grabowskim (który słusznie zauważył) dodam, że trzeba zacząć od budowania tego, co najważniejsze, kapitału społecznego, u podstaw którego leży wzajemne zaufanie i współpraca.
Choć miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia zostałam do końca. Przedstawiłam prezentację o Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Miałam wrażenie, że obecni na sali słuchają z uwagą i zainteresowaniem. Wszak mówiłam o wielkim dziedzictwie Strachówki.
Spotkanie udane, potrzebne. Gratulacje dla organizatorów- Gospodarza gminy, a szczególnie dla Pań z kół gospodyń z Równego, Strachówki, z Zofinina.

1 komentarz:

  1. AS-a i oczywiście Ciebie Kochanie, nigdy nie dość cytować:
    "trzeba zacząć od budowania tego, co najważniejsze, kapitału społecznego, u podstaw którego leży wzajemne zaufanie i współpraca."
    To jest bardzo w duchu Cypriana Norwida, dla którego kategoria "CAŁOŚCI" miała ogromne znaczenie.

    Dość mieliśmy, jak dotąd, klasowych koncepcji budujących na podziałach. Mam wrażenie, że nadal pozostaje u nas podział na "gminę", szkołę, to, co było przed 5 grudnia 2010 (wcześniej byli tylko Powstańcy 1863), i to, co zaistniało dopiero teraz, na pozostałości po inteligenckim dworze (II RP) i chłopskiej chacie (PRL) itp.itd.

    "Centesimus annus", czyli JPII, porządkuje te zagadnienia klarownie - podstawą jest (rozwój każdej) osoba(y) a kresem transcendentny Bóg.

    OdpowiedzUsuń