Dostałam się do programu "Liderzy" Polsko -Amerkańskiej Fundacji Wolności. Trochę się boję, ale chyba bardziej cieszę. Nie z kolejnych szkoleń, ale ze spotkań z tzw.tutorem, przewodnikiem, mistrzem. Kiedy w czasie rozmowy kwalifikacyjnej spytano mnie dlaczego chcę wziąć udział w programie odpowiedziałam, że chciałabym, aby ktoś przyjrzał się mojej pracy. Chcę zrobić coś dla siebie. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie Józef. Mogę na niego liczyć, oprzeć się jak na skale. Tak powiedziałam przesłuchującym. Dziękuję za Niego, ... że jest.
Tak cicho i pusto było dzisiaj w domu. Wszyscy sie rozjechali Józef, Zosia, Łazarz w Legionowie, Jasiek w Glagow, Helena w swoim pokoju. Andrzej, Marysia i Olek poszli na łyżwy. Juz wolę jak się kłócą i jest głośno. Wrócili czerwoni, z radościa na buziach, po meczu hokeja. Marysia na łyżwach, chłopaki na butach, kije z patyków. Byli bardzo zadowoleni kiedy powiedziałam, że ślicznie wyglądają z rumieńcami i rozczochraną czupryną.
Za rzadko im to mówię, że bardzo ich kocham.
Hi honey,
OdpowiedzUsuńToś mi przywaliła. Teraz jesteśmy jak nie przymierzając, Maria i Andrzej Król. Oni do siebie przez całe życie pisali i mówili "Najukochańsza Marysieńko, Najukochańszy mój Andziusiu".
Tak trzymać! Tobie łatwiej (jeśli ty i ja się postaramy), mnie trudniej, mój język, raczej emocjonalność inna, chropawa. Ale wiara niezłomna i odpowiedzialność za słowa, że "ślubuję ci miłość wierność oraz, że cię". Dla mnie słowo - święta rzecz. "Iusiurandum patri datum usque ad hanc diem ita servavi".