środa, 25 stycznia 2012

Wywiad i badanie społeczności lokalnej

Zadzwonił telefon. Po drugiej stronie odezwał się nieznany głos - Kaja Dziarmakowska z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”. - „Czy mogłabym umówić się na rozmowę, wywiad.” Zdziwiłam się - po co? Dlaczego? Otóż, Stocznia na zlecenie Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności bada społeczności lokalne, w których pracują liderzy ich programu „Liderzy”. W ubiegłym roku byłam uczestniczką VI edycji programu, dziś jestem w gronie alumnów.

Kaja przyjechała z koleżanką Zuzią. Wcześniej domówiły się jeszcze z kilkoma innymi osobami. Chciały mieć w miarę pełny obraz naszej gminy. Zuzia rozmawiała m.in. z wójtem gminy Piotrem Orzechowskim, z Elą Orzechowską - kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, z Anią Gołoś - kierownikiem biblioteki gminnej. Udało nam się jeszcze zorganizować spotkanie z gimnazjalistą.

Rozmowa z Kają była bardzo interesująca. Choć właściwie to ja mówiłam przez trzy godziny. Na początek zapytała o moją „liderską drogę”. Opowiedziałam jej chyba całe życie. O byciu zuchem, harcerką, instruktorką, studentką. Potem o doświadczeniu wspólnoty w Legionowie, małżeństwie, decyzji o zamieszkaniu w Annopolu, obronie Szkoły Podstawowej w Strachówce przed likwidacją (przed wójtem K.Łapką), a potem roczną walkę z tym samym wójtem o prawo startowania w konkursie na dyrektora szkoły.
Kaję interesowały zmiany jakie nastąpiły w szkole przez ostatnie dziesięć lat. Odpowiadając, sama się dziwiłam, że jest ich tak wiele. A zaczęło się od przebudowy pomieszczeń, zdobywania pieniędzy na wymianę przeciekającego dachu, zmianę drewnianej podłogi, własnoręczne (z innymi) malowanie ścian, przebudowy łazienek, budowę boiska do koszykówki, urządzanie kolejnej pracowni internetowej, centrum bibliotecznego, sali językowej itd., itd.
Pierwszy projekt „Śladami przeszłości. Uczniowie adoptują zabytki” w ramach programu Centrum Edukacji Obywatelskiej zapoczątkował długoletnią, trwającą po dziś współpracę z CEO, do której włączali się kolejni nauczyciele. Dziś pracują w CEO jako moderatorzy. Mozolne budowanie nauczycielskiego zespołu. Realizacja mnóstwa projektów.

Czy miało to wpływ na lokalną społeczność - pytała Kaja. Tak. Na pewno. Jaki? Trzeba byłoby spytać o to innych, chociażby seniorów prawie na stałe wciągniętych w (świąteczne, okazjonalne...) życie szkolnej wspólnoty, absolwentów, mamy naszych przedszkolaków. Będą zapewne głosy wspierające, doceniające, przyjazne, znajdą się pewnie także nieprzyjazne, negujące, nieobiektywne. Nawet w gronie pedagogicznym. O tym największym dzisiaj problemie, braku akceptacji linii rozwoju szkoły, jej imienia, a przede wszystkim mnie samej przez koleżankę-nauczycielkę-radną także rozmawiałyśmy. Dlaczego? Bo taki jest prawdziwy, nie wymyślony, nielukrowany obraz rzeczywistości. Pilęgnowane urazy rzutują nie tylko na nasze relacje, ale całą lokalną społeczność.

Kaję interesowało moje widzenie wsi, zmian, które się na niej dokonują, relacje z ludźmi, motywy moich działań. Jej pytania mobilizowały mnie do refleksji o sobie, o świecie, o demokracji, samorządzie, partycypacji. Zbyt wiele, żeby opisać wszystko w jednym poście.

Jednym z ważnych wątków rozmowy była praca i rola naszego Stowarzyszenia Rzeczpospolita Norwidowska we wspólnocie lokalnej, nasze relacje z innymi NGO-sami i samorządem. I tu też nie mogłam pominąć trudnej sytuacji między nami/mną, a Stowarzyszeniem Przyjaciół Strachówki, a właściwie głównie z jej prezesem („koleżanką”-radną). Jest konflikt, ale może on być konstruktywny albo niszczący. Jak będzie u nas? Zależy od dobrej woli i stawania w prawdzie obu stron.

Kaja zapytała, co dla mnie jest największym sukcesem. Bez wahania odpowiedziałam - Rzeczpospolita Norwidowska. Ona również przyznała, że odkąd tylko usłyszała, zdała sobie sprawę, że to jest coś niezwykłego. Niebywałego! Że odkryliśmy perłę, jedną, jedyną, której nie ma nikt inny. Perłę, która wyróżnia szkołę, stowarzyszenie, społeczność, gminę. Czyni Strachówkę miejscem ciekawym i wyjątkowym.

Po dłuuuuugiej świetnej rozmowie, pilotowałam Kaję do Małgosi Wiśniewskiej, do Rozalina. Chciała z nią porozmawiać. Miała jeszcze w planach spotkanie z Hanią Wronką w Równem.
Jestem bardzo ciekawa efektów dzisiejszej pracy badawczej Zuzy i Kai. Jaki mają obraz naszej wspólnoty lokalnej? Bardzo liczę na kontynuację tej niezwykłej znajomości.


1 komentarz:

  1. Widzisz, tu cię podszczypują ci, dla których chciejstwo jest ważniejsze od faktów, a prawda idzie w świat. Hurra! Fakty (ileż ich!) i prawda zawsze zwyciężają, choć często po wielu latach, a nieraz po śmierci. Ale to nic. Zaufaliśmy faktom i prawdzie, a nie kłamstwu na potrzeby doczesnej kariery.

    To, że niszczył cię wójt Kazimierz Łapka, a dzisiaj nauczycielka podszczypuje dyrektorkę szkoły dla wielu stało się nowym tabu. Wielu uważa, że tak ma być, a może nawet, że to normalne. Mają inne dogmaty.

    Prawda nie jest po to, by pod korcem stała. Ani sól ziemi - tylko do przypraw kuchennych.

    Od roku 1990 uważam, że bez pomocy socjologów, psychologów społecznych i podobnych specjalistów nie jesteśmy w stanie zrozumieć do końca tego, co dzieje się na terenie gminy. Od tamtych czasów (bo wcześniej, za Solidarności, to nie) ciągle jak spod ziemi wyrastają ludzie, którzy dla kariery zaprzeczają faktom i prawdzie. Jak jeden zniknie, natychmiast ktoś podobny pojawia się na jego miejsce.

    Nim się tu sprowadziliśmy na dobre, nie wiedziałem, że są tacy ludzie. Naprawdę!
    Oprócz lokalnych klimatów mają na to wpływ lata 1981-89, cholerny stan wojenny, który zabijając nadzieję stworzył przestrzeń dla karierowiczów i zupełnych mętów.

    Dobrze, że przyjechała "Stocznia"! To jak cud lub chociaż jutrzenka :)

    OdpowiedzUsuń