Zacznę dzisiaj od rekolekcji. Myśli przyszły po podziękowaniach księdza proboszcza za liczną obecność , za świadectwo wiary nauczycieli. Zastanawiałam się, czy gdybyśmy nie musieli przyjść dzisiaj do szkoły i byłyby to dni wolne od zajęć lekcyjnych też byłoby tyle dzieci w kościele? Czy nauczyciele przyszliby na Mszę Świętą dla młodzieży? Odpowiedź nie napawa optymizmem. Rekolekcje wielkopostne, kiedyś mówiło się rekolekcje szkolne. W założeniach (tak sądzę) miał to być czas szczególny dla wspólnoty szkolnej. Pamiętam, jeszcze parę lat temu, w tych dniach odprawialiśmy drogę krzyżową wokół szkoły, były spotkania rekolekcjonisty z młodzieżą i dziećmi, było spotkanie i wywiad z księdzem do gazety szkolnej. Były grupy dzielenia, rozmowy z wychowawcą, świadectwa, a potem uczestnictwo we Mszy Świętej. Została eucharystia. Czy przeżywana, czy przeżywana wspólnie?
Po raz kolejny, mam takie silne poczucie, że gdzieś w czasie rekolekcji zgubiliśmy gimnazjalistów. A to oni powinni być otoczeni naszą szczególną troską. Z doświadczenia (szkolnego, domowego) wiem, że oni potrzebują nowego, innego języka, innej formy przekazu. Potrzebują wspólnoty i młodzieńczej przyjaźni. Mają tysiące pytań. Czy usłyszeli choćby jedną odpowiedź? Jeszcze są posłuszni. Jeszcze przyszli. Ale jeśli nic się nie zmieni, jeśli nie doświadczą żywego Kościoła to odejdą. Często proszę Jesusa, żeby nie pozwolił naszym dzieciom odejść zbyt daleko
Dziękuję ci moja ślubna żono (podkreślam w ten sposób łaskę sakramentu małżeństwa), za te słowa. Dziękuję, że Ducha, który mówi do każdego z nas, nie zgasiłaś, ani nie ocenzurowałaś. Że się podzieliłaś myślami i troską. Jeśli my nie zaczniemy mówić - kamienie wołać będą!
OdpowiedzUsuńW tym, co jeszcze jest dzisiaj na naszych rekolekcjach, jest kupa naszej pracy. Innych, oczywiście też.
Gdzie są dawne msze szkolne?? Które przyciągały, łączyły, otwierały na Ducha Świętego?
Myślę, że jedną z przyczyn jest odsunięcie katechetów na bok. Oraz brak poważnej rozmowy między zainteresowanymi tzn. wspólnotą wierzących w Jezusa Chrystusa w granicach parafii i gminy. Wszytko musi szukać jedności. W tym wypadku szkoła, parafia, gmina, ksiądz proboszcz (księża), rodzice, nauczyciele z dyrektor(ką)em na czele, katecheci. Jeśli do tego nie wrócimy, sprawy potoczą się tak, jak np. w Tłuszczu, gdzie było podobno więcej księży spowiedników niż penitentów w szkole.
Jakie to polskie, marnować ludzkie talenty! Bóg dał nam wiele doświadczeń, praktyki, talentów, dzieci i wspaniałych mistrzów na drodze. I jakże bogatą patriotyczno-religijną rodzinną historię (spisywaną przez ok 150 lat). Ot, w nasze szkolne progi (biblioteczne) wkroczył ostatnio wuj Eugeniusz. Czy kogoś to obchodzi? Czy ktoś czyta znaki, jakie Duch daje naszej lokalnej wspólnocie? Czy polska zawiść wszystko zdepcze i zniweczy? Wierzę, że nie. Na twardej opoce jesteśmy zbudowani.