niedziela, 20 maja 2012

Smutne refleksje

Napisane wczoraj, opublikowane dziś.
Podzielę się przedziwną (delikatnie mówiąc) sytuacją jaka dzisiaj miała miejsce. Choć zdaje sobie sprawę, że znowu wkładam kij w mrowisko.
Od jesieni ubiegłego roku uczestniczę w projekcie federacji Mazovia „Budujemy współpracę na Mazowszu – od organizacji do federacji”. Przedstawiciele organizacji pozarządowych spotykają się średnio co półtora miesiąca, aby rozmawiać i wypracowywać zasady współpracy między sobą, między organizacjami, a starostwem powiatu wołomińskiego. Z naszej gminy pojawiają się przedstawiciele wszystkich trzech stowarzyszeń. Bierze w nich udział (jak dziś) również Stowarzyszenie Przyjaciół Strachówki. Siedząc w kręgu przedstawialiśmy się, mówiliśmy o naszych organizacjach. Czym się zajmują, w jakim pracują obszarze, jakie realizują projekty.
Po prezentacji była przerwa. Okazja, żeby porozmawiać. Kiedy rozmawiałam, z różnymi osobami, przyszła mi do głowy myśl, że ta sytuacja jest nienormalna. Nienormalne jest to, że z każdym można pogadać, choć się różnimy, a z „sąsiadami” z jednej wsi nie. Zupełnie jakbyśmy się nie znali. Jesteśmy z jednej gminy, ba z jednej szkoły. Mówimy/mówią o tej samej społeczności gminnej, o tych samych problemach, a odwracają wzrok i robią wszystko, by broń Boże nie natknąć się na mnie, by za dużo nie powiedzieć, bo ktoś niepowołany usłyszy (czyt. ja). Przecież to jest chore. To droga do nikąd. Ich droga nie moja. Jaki obraz gminy tworzą?
Mieszają się tu różne wątki. Nie da się o tym mówić spokojnie. Nie można, nie da się być w jednej godzinie tylko prezesem stowarzyszenia, w drugiej nauczycielem, dyrektorem, radnym, rodzicem, przedsiębiorcą. Jest się osobą, człowiekiem, otwartym, albo zamkniętym, szczerym, albo nie.
Po co ja właściwie o tym tu piszę? Po co mówię publicznie? Bo choć próbowałam inaczej nic z tego nie wyszło. Bo jutro miniemy się na szkolnym korytarzu jak gdyby nigdy nic, jakby nie było spotkania w Wołominie, jakby nie było problemu, jakby nie było tego, co budowaliśmy przez lata i nie miało to żadnego znaczenia. Ktoś powie to różne sprawy. Ja mówię nie. To jedna sprawa szkoły, wsi, parafii, gminy i naszego, mojego życia. Nie da się budować jakieś innej rzeczywistości, nowej historii. Historii i prawdy nie da się zmienić choćby nie wiem jak bardzo by się starało i co robiło.

Z piękniejszych rzeczy, to wieczorne spotkanie Dzień Matki, w świetlicy, w Budziszynie. Zaprosiła mnie Ala Kokoszka, która kiedyś pracowała w naszej szkole, ale o tym może jutro.

Napisane dziś.
Z trudem jechałam dziś na Mszę Świętą pierwszokomunijną. Dlaczego?
Przez całe lata było to święto nie tylko rodzin, parafii, ale szkoły i moje osobiste. Kiedy wiele lat temu, ksiądz Antoni poprosił mnie o przygotowanie dzieci do I komunii, włączałam w to wydarzenie wychowawców klasy II. Zapraszałam do udziału we Mszy Świętej, do czytań modlitwy powszechnej, (jak widać zwyczaj ten, wcale nie tak oczywisty zachował się).
Wyjeżdżaliśmy na dni skupienia z rodzicami i dziećmi przed komunią do Nadliwia, Loretto, był biały apel. Pamiętam pierwszą scholę, w której była Jola Szatkowska, śpiewaliśmy a capella. Dziewczyny miały czerwone jednakowe wstążki. Potem przez wiele lat śpiewał z nami, ze scholą podczas tej uroczystej mszy Andrzej Suchenek i pan Grzegorz, bo nie było organisty. We wszystko angażowali się wychowawcy. Robiliśmy to wspólnie. Potem zajęła się tym Emilia, choć nie jest z tej parafii, poświęcała swój czas. Uzgadnialiśmy to razem dyrektor, ksiądz, katecheta, rodzice. Od czterech lat nie uczestniczę aktywnie w tym wydarzeniu, ale zawsze bliskie jest mojemu sercu i zawsze je przeżywałam z dziećmi, choćby tylko na Mszy Świętej, a potem w szkole. Dlaczego w szkole? Bo tak rozumiem wspólnotę. Bo życie jest jedno. Jest całością i ciągłością. Dzieje się w szkole, w kościele, w domu, w rodzinie, na ulicy, w urzędzie, a wszystkie te miejsca zachodzą na siebie splatają, oddziaływują na siebie, na mnie, na was, na nas wszystkich. Każdy zgrzyt, niedomówienie, brak rozmowy, prywata i pozory choćby jednej osoby wyłażą, uderzają i niszczą w różnym stopniu wszystkich i wszystko, i nie da się tego przesłonić milczeniem.
Dlatego było mi trudno.
Jak komunia? Ktoś mnie dziś zapytał. Jak komunia. Piękna uroczystość. Święto dzieci, rodzin.




1 komentarz: