wtorek, 24 lipca 2012

Hiszpania cd

Środa. Kolejny dzień pobytu w Agramon, jak na hiszpańskie zwyczaje, rozpoczął się wcześnie. Przed nami było wiele zaplanowanych spotkań. Zaraz po śniadaniu przejechaliśmy do szkoły podstawowej w Agramon. Przyjął nas dyrektor szkoły, oprawadził po klasach, opowiedział o nauczycielach i uczniach. Do biblioteki zaczęły przychodzić maluchy na takie jak u nas odpłatne półkolonie. Kolejnym przystankiem był Instituto Cristobal Lozano w miasteczku Hellin. To szkoła, do której chodzi młodzież w wieku 12-16 lat. Nasze gimnazjum. Wizyta trochę się przeciągnęła, tak to już jest z nauczycielami, dlatego śpieszyliśmy się bardzo na umówione spotkanie w ratuszu z władzami miasta El Bonillo w regionie Castilla la Mancha.

Nieoceniony Jesus w autokarze wykorzystywał każdą wolną chwilę, aby jak najwięcej opowiedzieć nam o tym regionie. O zupełnie wyschniętej o tej porze roku kamienistej rzece Tag, którą mijaliśmy po drodze. O uprawie pszenicy, winorośli, szafranu i oliwnych ogrodach. O jaskini Montesinos. Pokazywał stada owiec, kamienne zagrody. Opowiadał z pasją i miłością do swojej małej ojczyzny i jeszcze większą do Cervantesa i „Don Kichota z Lamanchy”. Jesus z grupą przyjaciół tworzył szlak Don Kichota, który biegnie przez trzy gminy tego regionu. Zabrakło nam czasu, żeby przejść choćby jego fragment.

Burmistrz El Bonillo przyjął nas bardzo serdecznnie. Byliśmy bowiem pierwszymi Polakami, którzy przybyli do tego urokliwego miasteczka. Pan burmistrz zaprosił nas na obiad. Tylko jak wybrać danie, kiedy nie wiem, co kryje się za hiszpańską nazwą. Naszym rozterkom przyszła w sukurs kelnerka przynosząc do spróbowania wszystkie dania. Odważnie poprosiłam o chłodnik. Nie zdecydowałam się na zupę z uszami, choć podobno była smaczna. Nie wiem jak uszy, bo śmiałkowie też nie odważyli się spróbować. Z deserm poszło łatwiej.
Na rynku miasteczka doświadczyliśmy niezwykłej otwartości i gościnności. Podszedł do nas niepełnosprawny chłopiec i z uśmiechem zaczął ciagnąć w stronę kościoła. Może widział jak wcześniej odchodziliśmy zawiedzeni od zamkniętych drzwi. Okazało się, że znalazł klucze, otworzył nam świątynię i pokazał jej piękno. Stare organy, ołtarze i relikwie z krzyża Chrystusa, miejsce łaskami słynące.

W dalszą drogę ruszyliśmy z burmistrzem i lokalnym przedsiębiorcą, który zaprosił nas do siebie. Było to ogromne 1500 hektarowe gospodarstwo, gdzie hoduje 240 koni czystej hiszpańskiej krwi. Piękne. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze największą w Europie platformę urządzeń fotowoltaiczne   przetwarzających promienie słoneczne w energię elektryczną. To dzieło trzyletniej pracy, pomysłu i uporu Jesusa.

Choć zrobiło się późne popołudnie przed nami była jeszcze wyprawa do Parku Narodowego Cabaneros, skupiska małych i większych jezior i wodospadów. To niezapomniane, przecudne widoki. Z jednej strony czerwone skały, z drugiej krystaliczna błękitna, szafirowa, zielona woda, w której „pluskało” się słońce. Patrzyłam z zachwytem, jadąc bryczką krętą drogą pnącą się w górę. Zatrzymliśmy się gdzieś nad brzegiem kolejnego jeziora, w małej kawiarni. Niektórzy poszli się kąpać. Zostałam z Jesusem prowadząc (z pomocą Ani-tłumaczki) rozmowę o Servantesie, Norwidzie, filozofii, życiu. Jeszcze mi w uszach brzmi melodia hiszpańskiego języka.
Była prawie północ kiedy siadaliśmy do kolacji w Agramon. To była długa nie kończąca się noc. Opowieści, śmiechu i śpiewu.


Fotograficzna relacja z tego dnia tutaj

1 komentarz:

  1. "Rozmowa z Jesusem o Servantesie i Norwidzie... oraz niepełnosprawny chłopiec znalazł klucze, otworzył nam świątynię i pokazał jej piękno. Stare organy, ołtarze i relikwie z krzyża Chrystusa, miejsce łaskami słynące." AMEN - nigdzie nie muszę już jeździć! Jeszcze pooglądam zdjęcia idąc za twoją strzałką-linkiem.

    OdpowiedzUsuń