Miałam dzisiaj godzinną rozmowę z
wychowawcą klasy. Rozmowa była wynikiem nieprzyjemnej sytuacji,
która nigdy nie powinna się zdarzyć w dobrze współpracującym
zespole szkolnym.
Chciałabym, żeby opisana poniżej
sytuacja była nauką dla wszystkich zainteresowanych i nigdy więcej
się nie powtórzyła. Nadam więc jej charakter ponad lokalny:
Otóż – w jakiejś szkole -
wychowawczyni informuje dyrektora, że nie będzie na zaplanowanym
dla niej zastępstwie za innego nauczyciela za dwa dni, ponieważ
tego dnia wyjeżdża z uczniami i rodzicami na wyjazd „pokomunijny”.
Dyrektora to bardzo zdziwiło. Wiedział o wycieczce klasowej, choć
nie pamiętał, na który dzień był zaplanowana. Nic mu natomiast
nie było wiadome o wyjeździe „pokomunijnym”. Zdziwiony zapytał
o to. Dowiedział się, że był to pomysł rodziców, (z którego
wychowawczyni nie była (?) zadowolona ), żeby w ten sposób, ze
względów finansowych połączyć planowane dwa wyjazdy - wycieczkę
klasową z uświęconym tradycją wyjazdem „pokomunijnym”. Pomysł
skądinąd słuszny.
Dyrektor zadał podstawowe pytanie-
„kto jest organizatorem wyjazdu”. - Odpowiedź „ja”, czyli
wychowawca. Kolejnym pytaniem, musiało być zatem -”czy jest to
wycieczka klasowa, czy wyjazd „pokomunijny”? - Odpowiedź
„wycieczka klasowa”. Wystąpił mętlik sytuacyjny, nic nie było
już jasne. Mętlik? - to delikatnie powiedziane. To zawiniona
sytuacja! Przez nieznajomość przepisów? Złą wolę? Jakąś
pozaszkolną grę?
Dyrektor cierpliwie prosił o stosowne
wyjaśnienia. Wychowawczyni zadzwoniła do rodziców, żeby to oni
przedstawili sytuację. Przyszły dwie przemiłe mamy zdziwione,
„czegóż dyrektor od nich właściwie chce”. Miały prawo być
zdziwione i zaskoczone, nie mniej od dyrektora. Po uzgodnieniach z
wychowawczynią klasy powinny być pewne, że wszystko jest jasne i
dopracowane od strony przepisów szkolno-oświatowych.
Jak to powinno wyglądać? Spróbuję
wyjaśnić.
Zgodę na wycieczkę musi wyrazić
dyrektor szkoły, on też odpowiednio wcześnie zatwierdza i wyraża
zgodę na wyjazd innych nauczycieli – opiekunów.
Opiekunem
wycieczki może być nauczyciel albo, po uzyskaniu zgody
dyrektora szkoły inna pełnoletnia osoba, jeśli posiada
odpowiednie przygotowanie. Wychowawca klasy, który organizuje
wycieczkę klasową jest kierownikiem wycieczki. Zgodnie z przepisami
nie może on być opiekunem dzieci podczas wycieczki. Zatem jeśli
jedzie grupa 20 dzieci to powinien być kierownik + dwóch opiekunów.
Obowiązkiem kierownika wycieczki
jest przedłożenie pełnej dokumentacji tj karty, programu, listy
uczestników wyjazdu dyrektorowi szkoły na 2 dni przed wyjazdem
celem jej zatwierdzenia.
Wyjazd
pokomunijny nie jest organizowany przez szkołę. Jest to wyłącznie
sprawa i decyzja rodziców i księdza proboszcza. Jest organizowany
w dniach wolnych od nauki i nic do tego dyrektorowi szkoły. Jeśli
natomiast klasa wyjeżdża w czasie zajęć, zawsze wiąże się to z
wyżej opisaną procedurą, ponieważ to dyrektor ponosi
odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się w szkole (także w
odniesieniu do wycieczek szkolnych).
Są to proste
zasady znane wszystkim nauczycielom. Tak to powinno wyglądać i w
dzisiejszej rozmowie między dyrektorem szkoły i
nauczycielką-wychowawczynią klasy.
To zdarzenie,
niezawinione przez rodziców, pokazuje nienormalną sytuację
„szkoły w szkole”, która jest tworzona od lat. Powoduje to
wiele niejasnych, niezręcznych, trudnych sytuacji, wpływa na
relację między dyrektorem a rodzicami, dyrektorem a księdzem
proboszczem itd.
Bywało tak w
latach ubiegłych, że wyjazd dzieci komunijnych (wycieczka) odbywał
się w tygodniu. Działo się to jednak zawsze po wcześniejszych
uzgodnieniach wychowawcy, katechety, księdza proboszcza z dyrektorem
szkoły. Na tym min. polega współpraca między ludźmi,
instytucjami. Także, wzorcowa do tej pory, współpraca szkoły i
parafii, parafii ze szkołą, nauczycieli z dyrektorem itd. itd.
A wracając do wycieczki życzę dzieciom, rodzicom, wychowawcy, księdzu proboszczowi udanego wyjazdu i niezapomnianych wrażeń.
A wracając do wycieczki życzę dzieciom, rodzicom, wychowawcy, księdzu proboszczowi udanego wyjazdu i niezapomnianych wrażeń.
"Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi".
OdpowiedzUsuńCytowanie przeze mnie biblijnej mądrości jest w tym kontekście nad wyraz smutne. U nich, w ich "szkole w szkole" katecheta jest intruzem!
Przez kilkanaście lat było nie do pomyślenia, żeby działania związane jakkolwiek z Pięknym Wydarzeniem I Komunii w szkole i parafii działy się bez udziału i wielkiego zaangażowania (duchowego najpierw, organizacyjnego po drugie) katechety i dyrektora szkoły. BYŁA JEDNOŚĆ. Pieśń, modlitwa, wyjazdy... w duchu i prawdzie.
Nastała anarchia, pomieszanie pojęć, postawienie spraw na głowie. Zamiast ducha wspólnoty chce rządzić interes układu. Prowadzi ich w ślepy zaułek, ze stratą dla NAS WSZYSTKICH.