poniedziałek, 11 czerwca 2012

Zrozumieć szkołę


Miałam dzisiaj godzinną rozmowę z wychowawcą klasy. Rozmowa była wynikiem nieprzyjemnej sytuacji, która nigdy nie powinna się zdarzyć w dobrze współpracującym zespole szkolnym.
Chciałabym, żeby opisana poniżej sytuacja była nauką dla wszystkich zainteresowanych i nigdy więcej się nie powtórzyła. Nadam więc jej charakter ponad lokalny:

Otóż – w jakiejś szkole - wychowawczyni informuje dyrektora, że nie będzie na zaplanowanym dla niej zastępstwie za innego nauczyciela za dwa dni, ponieważ tego dnia wyjeżdża z uczniami i rodzicami na wyjazd „pokomunijny”. Dyrektora to bardzo zdziwiło. Wiedział o wycieczce klasowej, choć nie pamiętał, na który dzień był zaplanowana. Nic mu natomiast nie było wiadome o wyjeździe „pokomunijnym”. Zdziwiony zapytał o to. Dowiedział się, że był to pomysł rodziców, (z którego wychowawczyni nie była (?) zadowolona ), żeby w ten sposób, ze względów finansowych połączyć planowane dwa wyjazdy - wycieczkę klasową z uświęconym tradycją wyjazdem „pokomunijnym”. Pomysł skądinąd słuszny.
Dyrektor zadał podstawowe pytanie- „kto jest organizatorem wyjazdu”. - Odpowiedź „ja”, czyli wychowawca. Kolejnym pytaniem, musiało być zatem -”czy jest to wycieczka klasowa, czy wyjazd „pokomunijny”? - Odpowiedź „wycieczka klasowa”. Wystąpił mętlik sytuacyjny, nic nie było już jasne. Mętlik? - to delikatnie powiedziane. To zawiniona sytuacja! Przez nieznajomość przepisów? Złą wolę? Jakąś pozaszkolną grę?
Dyrektor cierpliwie prosił o stosowne wyjaśnienia. Wychowawczyni zadzwoniła do rodziców, żeby to oni przedstawili sytuację. Przyszły dwie przemiłe mamy zdziwione, „czegóż dyrektor od nich właściwie chce”. Miały prawo być zdziwione i zaskoczone, nie mniej od dyrektora. Po uzgodnieniach z wychowawczynią klasy powinny być pewne, że wszystko jest jasne i dopracowane od strony przepisów szkolno-oświatowych.

Jak to powinno wyglądać? Spróbuję wyjaśnić.

Zgodę na wycieczkę musi wyrazić dyrektor szkoły, on też odpowiednio wcześnie zatwierdza i wyraża zgodę na wyjazd innych nauczycieli – opiekunów.
Opiekunem wycieczki może być nauczyciel albo, po uzyskaniu zgody dyrektora szkoły inna pełnoletnia osoba, jeśli posiada odpowiednie przygotowanie. Wychowawca klasy, który organizuje wycieczkę klasową jest kierownikiem wycieczki. Zgodnie z przepisami nie może on być opiekunem dzieci podczas wycieczki. Zatem jeśli jedzie grupa 20 dzieci to powinien być kierownik + dwóch opiekunów.
Obowiązkiem kierownika wycieczki jest przedłożenie pełnej dokumentacji tj karty, programu, listy uczestników wyjazdu dyrektorowi szkoły na 2 dni przed wyjazdem celem jej zatwierdzenia.

Wyjazd pokomunijny nie jest organizowany przez szkołę. Jest to wyłącznie sprawa i decyzja rodziców i księdza proboszcza. Jest organizowany w dniach wolnych od nauki i nic do tego dyrektorowi szkoły. Jeśli natomiast klasa wyjeżdża w czasie zajęć, zawsze wiąże się to z wyżej opisaną procedurą, ponieważ to dyrektor ponosi odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się w szkole (także w odniesieniu do wycieczek szkolnych).

Są to proste zasady znane wszystkim nauczycielom. Tak to powinno wyglądać i w dzisiejszej rozmowie między dyrektorem szkoły i nauczycielką-wychowawczynią klasy.

To zdarzenie, niezawinione przez rodziców, pokazuje nienormalną sytuację „szkoły w szkole”, która jest tworzona od lat. Powoduje to wiele niejasnych, niezręcznych, trudnych sytuacji, wpływa na relację między dyrektorem a rodzicami, dyrektorem a księdzem proboszczem itd.
Bywało tak w latach ubiegłych, że wyjazd dzieci komunijnych (wycieczka) odbywał się w tygodniu. Działo się to jednak zawsze po wcześniejszych uzgodnieniach wychowawcy, katechety, księdza proboszcza z dyrektorem szkoły. Na tym min. polega współpraca między ludźmi, instytucjami. Także, wzorcowa do tej pory, współpraca szkoły i parafii, parafii ze szkołą, nauczycieli z dyrektorem itd. itd.

A wracając do wycieczki życzę dzieciom, rodzicom, wychowawcy, księdzu proboszczowi udanego wyjazdu i niezapomnianych wrażeń.

1 komentarz:

  1. "Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi".

    Cytowanie przeze mnie biblijnej mądrości jest w tym kontekście nad wyraz smutne. U nich, w ich "szkole w szkole" katecheta jest intruzem!

    Przez kilkanaście lat było nie do pomyślenia, żeby działania związane jakkolwiek z Pięknym Wydarzeniem I Komunii w szkole i parafii działy się bez udziału i wielkiego zaangażowania (duchowego najpierw, organizacyjnego po drugie) katechety i dyrektora szkoły. BYŁA JEDNOŚĆ. Pieśń, modlitwa, wyjazdy... w duchu i prawdzie.

    Nastała anarchia, pomieszanie pojęć, postawienie spraw na głowie. Zamiast ducha wspólnoty chce rządzić interes układu. Prowadzi ich w ślepy zaułek, ze stratą dla NAS WSZYSTKICH.

    OdpowiedzUsuń