Pamiętam spotkanie, osiem lat temu, w
siedzibie Caritas diecezji warszawsko-praskiej na ulicy Kawęczyńskiej.
Ksiądz, ówczesny dyrektor, Krzysztof Ukleja mówił o idei
szkolnych kół caritas i pytał, kto byłby chętny, aby takie koło
założyć w swojej szkole. Wymagało to oczywiście zgody dyrektora
placówki. Ja byłam w tej komfortowej sytuacji, że mogłam zgłosić
Szkołę Podstawową w Strachówce od razu. W ten sposób byliśmy
pierwszym Szkolnym Kołem Caritas w diecezji warszawsko-praskiej.
Wiedziałam, że jest to niejako nasz obowiązek, aby dobrem odpłacić
za dobro jakiego ciągle doświadczaliśmy (i doświadczamy) od
Caritasu i innych ludzi.
Potrzebujących w gminie było i jest
wielu. Przez pierwsze trzy lata opiekowałam się kołem.
Wolontariusze chodzili do starszych osób, robili zakupy, pomagali w
porządkach, a przede wszystkim po prostu z nimi byli, rozmawiali.
Wiem, ile to znaczyło, nie tylko dla samych seniorów, „naszych”
babć i dziadkow, ale także dla wolontariuszy. Robiliśmy paczki świąteczne,
organizowaliśmy kiermasze, spotkania pokoleń, wspólne wigilie.
Organizowaliśmy kolonie letnie i prowadziliśmy je jako
wolontariusze, w tym gronie wielu naszych nauczycieli, także byli uczniowie-absolwenci.
W 2008 roku oddałam prowadzenie SKC
Basi Janus, naszej nowej (wtedy) nauczycielce. Coś mi mówiło, że to
będzie właściwa osoba. Intuicja mnie nie zawiodła. Miałam rację.
Basia, jako opiekun wolontariuszy, sprawdziła się i sprawdza w 100
procentach. A mnie współpracuje się z nią wspaniale. Basiu
dziękuję.
Dziś, w Dniu Wolontariatu, nasze koło
odebrało z rąk księdza biskupa Marka Solarczyka nagrodę „Skrzydła
Anioła”. To ogromne wyróżnienie. Ktoś z zewnątrz zauważył,
docenił naszą pracę. Potwierdził słuszność drogi, którą
przed laty wybraliśmy. Piszę my, bo myślę o swoim małżeństwie,
rodzinie, ale także szkole, którą kieruję. Wyrasta ona bowiem z
tego samego korzenia, z tego, co we mnie najgłębsze,
najważniejsze, co jest wartością mojego życia, z wiary w Jezusa
Chrystusa. On daje mi siły, wskazuje drogę, jest Światłem w
ciemności. Tak. To moje wyznanie wiary na tym blogu. Choć nie
słowa, a czyny pójdą za mną, za nami.
Patrzę na naszą szkołę,
uczniów, rodziców, nauczycieli, pracowników jak na wspólnotę, a
nie jak na instytucję. I chociaż (oczywiście) obowiązują w niej
prawa określone ustawami, te spisane i zwyczajowe, to nie one są
najważniejsze. Wspólnota ludzi, może czasem (często?) ułomna,
ale idąca od wielu już lat w tym samym kierunku, z tą samą wizją.
Tylko ta perspektywa pozwala trwać i
pracować nawet wtedy, gdy w sposób jawny i ukryty pracownik tej
szkoły walczy ze mną, neguje, deprecjonuje, podważa decyzje i całą
tę drogę. To szkodzi nie tylko mnie, dyrektorowi, szkodzi nam
wszystkim, całej wspólnocie. Najbardziej szkodzi naszej(!) szkole.
Codziennie czujemy to na sobie i z lękiem próbujemy ominąć.
Jestem/jesteśmy jak sparaliżowani. Musimy się otrząsnąć i wzbić ponad ułomności.
W poczuciu odpowiedzialności za
szkołę, za całe dobro, które się wydarzyło i dzieje, za każdego
ucznia, nauczyciela, rodzica, pracownika, w perspektywie „Skrzydeł
Anioła” nie wolno mnie, nam milczeć.
WIELKIE gratulacje dla Wolontariuszek i Wolontariuszy, dla ich opiekunki Basi, dla Ciebie i całej naszej szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej!
OdpowiedzUsuńBogu dzięki! Ktoś (DyrKa) ogarnia całość i zaczął pisać historię szkoły. Ktoś mówi otwartym tekstem!
Nie o konflikty przecież idzie, ale o Dobro. O wielkie Dobro, które Opatrzność posadziła w naszej ziemi, wśród nas, z udziałem wielu.
Idzie o adekwatne nazwanie Dobra i Jego obronę przed zakusami złych mocy, skąd by nie były, wedle zasady "kochaj złoczyńcę, nienawidząc zła".
Dobre ziarno zasiane w nas wydaje plon. Skrzydła pozwolą wznieść się ponad słabości. Wierzę! Mamy Rok Wiary (i Rozumu)!