sobota, 22 września 2012

Harcerska brać

Każdy z nas ma swoją historię życia. Ani lepszą, ani gorszą, po prostu swoją. Jak jest ona ważna odkryłam dzięki niespodziewanej rozmowie. Kilka dni temu zadzwonił do mnie Jacek. Jaki Jacek? Pomyślałam. Okazało się, że to kolega, harcerz z zaprzyjaźnionej niegdyś z naszą (240 WDH w Studium Wychowania Przedszkolnego na Czerniakowskiej) drużyny 185 WDH z Technikum Mechaniczno-Elektrycznego. Pytał dlaczego nie byłam na „spotkaniu po latach”. No niestety nie wiedziałam.
W jakiś sposób znalazł mój telefon, zadzwonił, dał link na fb, na stronę Harcerska brać. A tam stare zdjęcia., z obozów, biwaków, rajdów. Ludzie, których pamiętam jak przez mgłę i ci, których pamiętam bardzo dobrze, bo dane nam było spotkać się i przeżyć razem coś bardzo ważnego, coś, co ukształtowało mnie na życie. Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to czas liceum. Piękny i trudny. Poszukiwań, modzieńczych ideałów, marzeń, beztroski i zabawy. To czas dorastania i szukania swojego miejsca. I ten czas zapomniany dzięki Jackowi został mi przywrócony. Jakaś część mnie została mi oddana.
 I tak sobie dziś pomyślałam, że jeśli udało się zrobić tyle dobrych, fajnych rzeczy w Strachówce, obronić i zmieniać szkołę w Strachówce, tu żyć to po części jest to konsekwencja tych młodzieńczych poruszeń i ideałów. To odsłanianie chwil z przeszłości trwa.
Jest dla mnie ważne. Szczególnie w sytuacji zanegowania mnie przez pracownika szkoły. Próbę wmówienia (nie mnie) innym, po cichu, za plecami „jak złym, fałszywym jestem człowiekiem”. Tę narrację najpierw prowadził poprzedni wójt, teraz jego naśladowcy.
 Dlaczego ciągle do tego wracasz? Zapytają. Nie lepiej nic już nie mówić?
 Nie, bo to tak, jakby zanegować tamten czas, zapomnieć, iść na kompromis, dać przyzwolenie złu. Zanegować siebie i wszystko to, w co się wierzyło.
Tylko w imię czego? Świętego spokoju?
Dziwny jest ten świat, dziwni ludzie, ale Pan Bóg jest jeden i ten sam wczoraj, dziś i zawsze.

1 komentarz:

  1. Kiedy zobaczyłem Twoje zdjęcia, przeczytałem wpis Jacka (nie-znajomego z Fb), w PRZEDE WSZYSTKIM FAKT tych jego postów, przypomniałem sobie coś z naszych początków. Zakochać się jest łatwo. Ale trzeba znać legendę początku. W moim przypadku był nie tylko pociąg fizyczny, który zawsze jest u początków wszelkiego zakochania, sygnał idzie od physis (zakochuje się człowiek, zakochują się ludzie), ale kochać może tylko homo sapiens.

    To chyba ksiądz Roman Trzciński, na którymś spotkaniu małżeństw kazał nam usiąść naprzeciwko siebie i powiedzieć sobie, co w Tobie podziwiam. Bez wahania wtedy powiedziałem (to nie mogło być pierwszy raz!, zbyt było już uświadomione), że "Twoją rolę i znaczenie jakie masz dla innych". Początki tego odkrycia były pierwotniejsze, sięgały oczywiście Legionowa i Twojej roli w grupie ciut młodszej młodzieży, m.in. wasze wyjazdy do Dolinki Miłosierdzia i ich konsekwencje itd.

    To potwierdzam (potwierdza sie) przez całe Twoje, nasze życie. W "legendzie "początku dostajemy o sobie to, co w nas ISTOTOWE I KONSTYTUTYWNE (miłość intelektualną) - co nie przemija nigdy.

    Tak, można te słowa potraktować jak wieczne wyznanie MIŁOŚCI.

    Ale drugim faktem, który NATYCHMIAST mną zawładnął po opublikowaniu fakty/postów przez nie-znajomego Jacka z Twojej tylko przecież młodości, jest nieprawdopodobny fakt rządzenia fałszu w nasze gminie. Dałem temu wyraz NATYCHMIAST. Kiedy dotyka nas dobro, dobry duch, łagodniejemy. Kiedy dotyka Zły - drżymy. Nie jest to sianie nienawiści! Nie chodzi (jedynie) o tę lub inną konkretną osobę, jest ich jakaś grupa. To jest rozeznawanie duchów! - które są jak najbardziej REALNE, a którym człowiek nie musi służyć niewolniczo.Jest PRAWDA, jest wolna wola, możemy wybierać.

    PS.
    Kto chce, znajdzie moją natychmiastową reakcję na Jacka post.

    OdpowiedzUsuń