środa, 12 września 2012

Bez urazy

Dlaczego piszę tego posta? Piszę w imię odpowiedzialności za szkołę i zespół nauczycieli pracujący w Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce.
Sytuacja jaka zdarzyła się po dzisiejszym posiedzeniu Rady Pedagogicznej nie powinna się zdarzyć. Żałuję, że do niej dopuściłam. Mogę tylko złożyć publicznie obietnicę, że nigdy więcej nie będzie miała miejsca.

A o co chodzi? Pozwoliłam na rozmowę o sprawach szkoły, zespołu, dyrektora poza radą, po zakończeniu jej spotkania. Wbrew wyznawanym przeze mnie zasadom otwartości. Zgodziłam się, aby miała formę prywatnej, półprywatnej rozmowy, choć wszystko, co zostało w niej powiedziane nie ma i nie może mieć prywatnego charakteru. Dotyczy bowiem pracy dyrektora szkoły, kierunku rozwoju jaki nakreślił i zespołu, który w niej pracuje.
Przy całkowitym zanegowaniu mojej osoby jako dyrektora, formułowaniu wartościujących obraźliwych sądów, jedynym sposobem wyjścia z tej sytuacji jest jej obiektywizacja.

Nie możemy dojść i nie dojdziemy do jednego stanowiska, jednej prawdy. Każda z nas (mówię o sobie i mojej rozmówczyni Krystynie) ma własne widzenie sytuacji. Oczywiście, każdy ma do tego prawo - prywatnie. Na prywatne rozmowy zapraszam w prywatną przestrzeń domu i ogrodu w Annopolu albo w każdym innym zaproponowanym miejscu.

O sprawach szkoły, o tematach, które dzisiaj poruszyłyśmy, należy mówić przy otwartej kurtynie, w publicznej dyskusji, a nie za zamkniętymi drzwiami, sprawiając wrażenie niezdrowej konspiracji. Tylko tak można dojść do prawdy.
Za to, że przyczyniłam się do sprowadzenia tych ważnych spraw do poziomu prywatności, przepraszam. Jestem przekonana, że tylko droga społecznego dialogu (ze wszystkimi, a nie wybiórczo) - nie prywaty i osobistych urazów - jest szansą rozwoju.
Liczę na to, że tego posta przeczytają osoby/osoba, do których jest kierowany.

1 komentarz:

  1. Bez urazy, choć mam żal, że dopuściłaś do tego. Przecież nie pierwszy raz!
    Zbieram jednak w sobie - po namyśle i modlitwie - cały pokój, dobro, miłość? świętość? żeby nie milczeć, żeby dać szansę na zwycięstwo dobra. RzN zasługuje nawet na "lepszą" mszę niż miasto Arras. My wszyscy zasługujemy na coś więcej. Nikt nie musi czuć się odrzucony - wręcz przeciwnie, wszyscy jesteśmy zaproszeni do rozmowy i życia w pełnym ŚWIETLE.

    Kiedy jakaś wspólnota ludzi lub tylko zespół statutowy zbierają się, by omówić ważne sprawy i podjąć wiążące wszystkich decyzje - dzieje się dobro, może nawet święto. Prawda, dobro rodzi się, tryumfuje.

    Kiedy po takim spotkaniu ktoś z tej grupy ludzi podchodzi, by toczyć dalej spór? załatwiać? coś na boku, za plecami innych - dzieje się zło.

    Tak było, jest i będzie. Nic w tym odkrywczego. A jednak! Ciągle tkwimy i drepczemy w jakimś zaklętym miejscu, robiąc błoto i zadeptując dobro.

    Wspaniałe rzeczy się dzieją. Wspaniałe się wydarzyły przed chwilą (szlak papieski, szlak światła) - tego nam zazdroszczą inne szkoły, gminy, o tym chce rozmawiać z nami Ameryka.

    Zło nie jest sprawą tej lub tamtej osoby. Czyż wszyscy go nie odczuwamy? - tak lub inaczej. Jak zło wczorajszego niepotrzebnego spotkania po posiedzeniu statutowej Rady Pedagogicznej "zaowocuje"? - jak już "zaowocowało?

    Zastanawiam się, dlaczego mnie to tak paraliżuje? A innych? Kto da świadectwo?

    Tajemnicą poliszynela jest, że w takich spotkaniach za plecami zawsze kryją się ukryte (złe) intencje, niedopowiedzenia, fałsz. W naszym kręgu kulturowym znamy sytuację grupy przyjaciół, którzy spożywają wspólny posiłek, ale zaraz po nim jeden odchodzi od stołu i konspiruje. I podchodzi do Lidera, Mistrza, Nauczyciela (Dyrektora) za plecami innych. Co usłyszał? "Przyjacielu, po coś przyszedł?"

    Czy nie po to siedzieliśmy przed chwilą przy wspólnym stole, by wszystko omówić?

    Posłużę się własnym wierszykiem sprzed 30 lat:

    MOJA DUSZA

    mała cicha dusza
    buduje świątynie
    szuka przyjaciela
    rozmawia i słucha

    biedna chora dusza
    wrzeszczy i ogłusza
    zabija
    ucieka

    Chora dusza konspiruje, nikomu nie ufa, zamyka się w sobie... Ale tak nie musi być wśród nas! My możemy świętować życie! świętować prawdę! świętować wspólnotę!... na mocy naszej wiary, chrztu, bierzmowania, sakramentów małżeństwa, eucharystii (miłosierdzia/pokuty)... służebnego kapłaństwa oddanego naszej wspólnocie lokalnej (parafia, gmina, szkoła...).

    JEST PRAWDA. Poznacie/my prawdę, a prawda nas wyzwoli". W pełni dnia, w pełni światła, w pełnej dostępnej nam obiektywności, także z pomocą i w oparciu o świat zewnętrznych instytucji i autorytetów.

    Ja tak mam. Tak widzę, słyszę, czuję, rozumiem - CAŁE ŻYCIE, a nie tylko na potrzeby lat życia w naszej gminie. Nie mam przecież jednak atrybutu nieomylności, potrzebuję, jak wszyscy -DIALOGU. Bez dialogu nie ma dobra, rozwoju, poznania. Życia nie ma bez dialogu. W miłosnym dialogu zostaliśmy poczęci. I tylko w dialogu możemy przekazywać dobro dalej.

    PS.
    Wiem i nie wiem czemu przypomniało mi się akurat teraz cierpienie młodego Józia, sprzed 40 lat. Cierpiałem autentycznie w trakcie tzw. wyborów w PRL, fałsz mnie boli całe życie. Ale przecież zło zostało pokonane! Także zło fałszywej ideologii.
    Dotykamy dobra i zła. Dobro i zło chce nami rządzić. Mamy rozum, by je poznawać. I dobrą wolną wolę, by wybierać.

    OdpowiedzUsuń