W niedzielę otrzymałam dyplom ukończenia VI edycji programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, który prowadzony jest przez stowarzyszenie Szkoła Liderów. O wyjątkowości tego programu już pisałam, ale nigdy za wiele słów zachwytu i podziękowań. Zaczynając tę przygodę zimą 2010 roku nie przypuszczałam jak bardzo będzie ciekawa i rozwijająca. Przez czternaście miesięcy pracowałam z tutorem, opracowałam indywidualny plan rozwoju i indywidualną ścieżkę rozwoju, brałam udział w cyklu szkoleń, warsztatów, paneli dyskusyjnych, debatach oksfordzkich, uczestniczyłam w wizycie studyjnej zorganizowanej przez absolwentów Programu. To cytaty przepisane z dyplomu. Za nimi kryje się bogactwo przeżyć, spotkań, inspirujących rozmów, gier, zabaw, kontaktów z ludźmi, którzy zmieniają obraz Polski. Ludzi niezwykłych, nieprzeciętnych.
Tradycją Szkoły Liderów jest czerwcowy zlot, na który zapraszani są alumni wszystkich edycji i uczestnicy kolejnej. W ubiegłym roku byłam na takim zlocie w Łochowie, jako świeżo upieczony uczestnik programu, dwa dni temu w Konstancinie Jeziornie przeszłam w „stan” alumna. Każde spotkanie ma temat. Tegoroczny brzmiał ODWAŻ SIĘ! W poszukiwaniu liderskiej odwagi. O odwadze opowiadała Janina Ochojska i Lena Rogowska. Odwagi wymagał udział w inteligentnym projekcie Gutenberg (super zabawa). Okazało się (po raz kolejny), że z dużej grupy przypadkowych (?) ludzi można stworzyć świetnie śpiewający chór, bawiąc się przy tym wspaniale. Bardzo podobały mi się odważne opowieści Jarka Kaczmarka. Ten moduł nosił nazwę "Śmiało opowiedz innym o sobie! Jest w tym coś więcej niż opowiadanie bajek, historyjek to rodzaj spotkania człowieka z człowiekiem. W grupach tworzyliśmy zakończenie kilku opowieści. Było bardzo ciekawie.
Moment samego zakończenia też jest niezwykły. Agnieszka pracująca z tutorami dla każdego miała inne, adekwatne słowo podziękowania, podsumowania. Tutorzy o każdym ze swoich liderów potrafili powiedzieć coś istotnego, ważnego. A Kasia, dyrektor programu, ogarniała wszystkich swoją niezwykłą uwagą, ciepłem, sympatią. Nie spotkałam jeszcze tak dobrego, profesjonalnego zespołu, jak ten Stowarzyszenia Szkoły Liderów.
Cieszę się, że zostałam włączona w wielką grupę absolwentów programu, że jestem alumnem i że ta przygoda się nie kończy.
wtorek, 28 czerwca 2011
czwartek, 23 czerwca 2011
Ważne spotkania, rozmowy, wydarzenia
Jak ten rok szybko minął. Powtarzaja wszyscy, szczególnie nauczyciele. W szkole czas chyba szybciej biegnie. Wczoraj odbyło się zakończenie. Ostatnie dni były bardzo pracowite. Rada klasyfikacyjna, wystawianie ocen. To zawsze trudny moment.
System oceniania to słaby punkt polskiej oświaty. Doświadczam tego jako nauczyciel, który musi ocenić całoroczną pracę ucznia, ale także jako matka, której dzieci chodzą do różnych szkół, od podstawówki po uniwersytet. Najlepiej w tym przeglądzie wypada ocenianie na Uniwersytecie w Szkocji. Stamtąd zresztą (W Brytania) przejęliśmy tzw. „ocenianie kształtujące”, które wprowadzamy w naszej szkole.
Oczywiście nie jest to obowiązujący model (dlatego tak trudno), to tylko nasza dobrowolna, dodatkowa praca, aby ocenianie uczynić bardziej „ludzkim”, adekwatnym do pracy, wysiłku, postępów dziecka. Jak pogodzić te dwa, tak różne w swojej filozofii modele?
Przyzwolenie w polskim systemie na drugoroczność (powtarzanie klasy) także jest źródłem wielu frustracji, napięć, moralnych rozterek. Z jednej strony chcemy uczyć pracowitości, systematyczności, rzetelności, sumienności i tego, że wszystko wymaga wysiłku, a z drugiej jest nam przykro kiedy po wyczerpaniu wszystkich sposobów motywowania do pracy i na koniec trzeba postawić jedynkę. Kiedy polski system zdejmie z nauczycieli ten okropny balast odpowiedzialności i zlikwiduje drugoroczność? Na szczęście wrócimy do tego dopiero za dwa miesiące, teraz są wakacje.
We wtorek uczestniczyłam w wyjazdowym posiedzeniu komisji oświaty. Radni wybrali się do Kozłów, żeby na własne oczy zobaczyć jak funkcjonuje przedszkole, a właściwie Zespół Szkolno-przedszkolny. "Koziołkowo Małe" realizowane jest z funduszy unijnych. Zanim jeszcze były unijne pieniądze Ania Góraj, dyrektorka zespołu zorganizowała filię przedszkola, bo taka była potrzeba. Dziś są dwie duże grupy trzylatków i czterolatków. Na małym korytarzu postawili kilka stolików robiąc w ten sposób stołówkę, wygospodarowali pomieszczenie na małą kuchnię, mają salkę do rehabilitacji, zatrudniają psychologa, logopedę, pedagoga, prowadzą różnorodne zajęcia wspierające rozwój dziecka. Mają nawet kucyka i bryczkę.
Kiedy przy gościnnym stole gospodarzy zapytałam, w czym tkwi tajemnica sukcesu, odpowiedź była jedna „w dobrej współpracy między różnymi podmiotami w gminie – stowarzyszeniami, szkołami, gminą etc., w przyjaznych relacjach między ludźmi”. Punktem wyjścia nie może być pozyskiwanie pieniędzy (to jest rodzaj choroby nazywanej już dość powszechnie grantozą), punktem wyjścia musi być tworzenie dobrych, partnerskich relacji w gminach i kształcenie ludzi na swoim terenie. Potwierdzają to doświadczenia wielu gmin w całej Polsce, które odniosły sukces. My po szesnastu latach „łab-szczyzny” jesteśmy na początku drogi, tym trudniejszej, że inni wyprzedzają nas we wszystkim.
Wczoraj zupełnie nieoczekiwanie, dzięki informacji od Jadzi, znalazłam się w Jadowie na spotkaniu z Marszałkiem województwa mazowieckiego Adamem Struzikiem. Przyjechał na zaproszenie wójta Darka Kokoszki, żeby zobaczyć gminę. Był bardzo bezpośredni. Mówił żywo, interesująco. Spotkanie miało charakter otwarty. Była okazja do rozmowy, zadania pytań. Oczywiście nie omieszkałam zapytać o długotrwałą procedurę rozpatrywania wniosków tzw. "małych projektów" programu Lider (LGD).
Marszałka bardzo zainteresowało Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska i nasze działania. Nie dziwię się. To znak rozpoznawczy Strachówki, to wiele lat naszej pracy i upominania się o najpiękniejszą historię naszej wspólnoty lokalnej, o Rzeczpospolitą Norwidowską.
Strachówka ma jeszcze jedno oblicze, które nazwał sam Marszałek, porównując ją do „Konopielki”. Kto zna książkę Edwarda Redlińskiego lub film wie, że niestety nie jest to porównanie chwalebne. To jakby poprzedniczka "Rancza". Jak może być inaczej, jeśli w XXI wieku nie ma u nas ani metra wodociągu, kanalizacji, przedszkola, domu kultury, a zapóźnienia cywilizacyjne sytuują naszą gminę w grupie „30 najbardziej zacofanych gmin województwa”. I nie są to moje słowa, a marszałka Struzika, który wspomniał również o tym, że przez ponad 10 lat (od kiedy sprawuje funkcję) ani razu nie miał okazji spotkać, ba nawet usłyszeć o byłym wójcie ze Strachówki. Smutne i straszne.
Ktoś powie "było, minęło". Nie minęło. Nie można postawić grubej kreski, zapomnieć, bo budować nowe można tylko na prawdzie i pamięci. Straconego czasu nie da się nadrobić, straconych szans również, ale przed nami jest nadzieja i długa droga budowania i odbudowywania (także społecznych relacji).
System oceniania to słaby punkt polskiej oświaty. Doświadczam tego jako nauczyciel, który musi ocenić całoroczną pracę ucznia, ale także jako matka, której dzieci chodzą do różnych szkół, od podstawówki po uniwersytet. Najlepiej w tym przeglądzie wypada ocenianie na Uniwersytecie w Szkocji. Stamtąd zresztą (W Brytania) przejęliśmy tzw. „ocenianie kształtujące”, które wprowadzamy w naszej szkole.
Oczywiście nie jest to obowiązujący model (dlatego tak trudno), to tylko nasza dobrowolna, dodatkowa praca, aby ocenianie uczynić bardziej „ludzkim”, adekwatnym do pracy, wysiłku, postępów dziecka. Jak pogodzić te dwa, tak różne w swojej filozofii modele?
Przyzwolenie w polskim systemie na drugoroczność (powtarzanie klasy) także jest źródłem wielu frustracji, napięć, moralnych rozterek. Z jednej strony chcemy uczyć pracowitości, systematyczności, rzetelności, sumienności i tego, że wszystko wymaga wysiłku, a z drugiej jest nam przykro kiedy po wyczerpaniu wszystkich sposobów motywowania do pracy i na koniec trzeba postawić jedynkę. Kiedy polski system zdejmie z nauczycieli ten okropny balast odpowiedzialności i zlikwiduje drugoroczność? Na szczęście wrócimy do tego dopiero za dwa miesiące, teraz są wakacje.
We wtorek uczestniczyłam w wyjazdowym posiedzeniu komisji oświaty. Radni wybrali się do Kozłów, żeby na własne oczy zobaczyć jak funkcjonuje przedszkole, a właściwie Zespół Szkolno-przedszkolny. "Koziołkowo Małe" realizowane jest z funduszy unijnych. Zanim jeszcze były unijne pieniądze Ania Góraj, dyrektorka zespołu zorganizowała filię przedszkola, bo taka była potrzeba. Dziś są dwie duże grupy trzylatków i czterolatków. Na małym korytarzu postawili kilka stolików robiąc w ten sposób stołówkę, wygospodarowali pomieszczenie na małą kuchnię, mają salkę do rehabilitacji, zatrudniają psychologa, logopedę, pedagoga, prowadzą różnorodne zajęcia wspierające rozwój dziecka. Mają nawet kucyka i bryczkę.
Kiedy przy gościnnym stole gospodarzy zapytałam, w czym tkwi tajemnica sukcesu, odpowiedź była jedna „w dobrej współpracy między różnymi podmiotami w gminie – stowarzyszeniami, szkołami, gminą etc., w przyjaznych relacjach między ludźmi”. Punktem wyjścia nie może być pozyskiwanie pieniędzy (to jest rodzaj choroby nazywanej już dość powszechnie grantozą), punktem wyjścia musi być tworzenie dobrych, partnerskich relacji w gminach i kształcenie ludzi na swoim terenie. Potwierdzają to doświadczenia wielu gmin w całej Polsce, które odniosły sukces. My po szesnastu latach „łab-szczyzny” jesteśmy na początku drogi, tym trudniejszej, że inni wyprzedzają nas we wszystkim.
Wczoraj zupełnie nieoczekiwanie, dzięki informacji od Jadzi, znalazłam się w Jadowie na spotkaniu z Marszałkiem województwa mazowieckiego Adamem Struzikiem. Przyjechał na zaproszenie wójta Darka Kokoszki, żeby zobaczyć gminę. Był bardzo bezpośredni. Mówił żywo, interesująco. Spotkanie miało charakter otwarty. Była okazja do rozmowy, zadania pytań. Oczywiście nie omieszkałam zapytać o długotrwałą procedurę rozpatrywania wniosków tzw. "małych projektów" programu Lider (LGD).
Marszałka bardzo zainteresowało Stowarzyszenie Rzeczpospolita Norwidowska i nasze działania. Nie dziwię się. To znak rozpoznawczy Strachówki, to wiele lat naszej pracy i upominania się o najpiękniejszą historię naszej wspólnoty lokalnej, o Rzeczpospolitą Norwidowską.
Strachówka ma jeszcze jedno oblicze, które nazwał sam Marszałek, porównując ją do „Konopielki”. Kto zna książkę Edwarda Redlińskiego lub film wie, że niestety nie jest to porównanie chwalebne. To jakby poprzedniczka "Rancza". Jak może być inaczej, jeśli w XXI wieku nie ma u nas ani metra wodociągu, kanalizacji, przedszkola, domu kultury, a zapóźnienia cywilizacyjne sytuują naszą gminę w grupie „30 najbardziej zacofanych gmin województwa”. I nie są to moje słowa, a marszałka Struzika, który wspomniał również o tym, że przez ponad 10 lat (od kiedy sprawuje funkcję) ani razu nie miał okazji spotkać, ba nawet usłyszeć o byłym wójcie ze Strachówki. Smutne i straszne.
Ktoś powie "było, minęło". Nie minęło. Nie można postawić grubej kreski, zapomnieć, bo budować nowe można tylko na prawdzie i pamięci. Straconego czasu nie da się nadrobić, straconych szans również, ale przed nami jest nadzieja i długa droga budowania i odbudowywania (także społecznych relacji).
sobota, 18 czerwca 2011
Zaproszenie na kolonie letnie Murzasichle 2011
Wrzucam kilka zdjęć z kolonii letnich w Murzasichlu z ubiegłego roku. Może one zachęcą jeszcze kogoś do zapisania się na tegoroczny wyjazd 12-25 lipca. Są wolne miejsca. Cena niewygórowana, powiedziałabym symboliczna. Do końca czerwca czekam na odważnych, którzy chcieliby z nami przeżyć wakacyjną przygodę. Zachęcam i zapraszam. Naprawdę warto.
piątek, 10 czerwca 2011
Pierwsze spotkanie grupy w programie "Decydujmy razem"
W poniedziałek odbyło się pierwsze spotkanie tzw. grupy roboczej w programie Decydujmy razem. Zanim się rozpoczęło poprzestawialiśmy stoły, żeby stworzyć przyjazną przestrzeń i wspólny stół. Kupiłyśmy wodę, owoce. Na sali konferencyjnej urzędu gminy spotkało się 21 osób, które odpowiedziały na zaproszenie. Byli przedstawiciele stowarzyszeń, radnych, sołtysów, urzędu gminy, mieszkańcy. Był wójt gminy Piotr Orzechowski, pan Jarek Stryjek, Grzegorz Grabowski, pan Arek administrator strony internetowej gminy. Rozpoczęliśmy od kilku słów o sobie, o swoich pasjach i zainteresowaniach, to ważne, aby móc dalej ze sobą pracować. Potem Grzegorz- AS, czyli animator subregionalny (opiekun gmin i powiatu wołomińskiego uczestniczących w projekcie, tworzących tzw subregion „Cud nad Wisłą”) przedstawił ogólne założenia „Decydujmy razem”. Mówił o tym, że głównym celem tego przedsięwzięcia jest włączenie mieszkańców we współdecydowanie w tworzeniu przyszłości gminy. To mieszkańcy wiedzą najlepiej jakie mają potrzeby, to oni powinni tworzyć wizję gminy, brać udział w jej realizacji, proponować rozwiązania i działania, i ponosić współodpowiedzialność za ich realizację. To bardzo trudne zadanie, ale tylko w ten sposób możliwe jest tworzenie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego mającego wpływ.
Piotr mówił o rozwoju turystyki, obszarze, który wybrał do prac nad przygotowaniem dokumentu, produktu końcowego pracy grupy.
Na koniec zebraliśmy deklaracje uczestnictwa w grupie roboczej. Nie było ich wiele, ale mamy zapewnienia tych co ich nie złożyli, że wezmą udział w następnym spotkaniu. Mam nadzieję, że dołączą do nas inni, młodzi i starsi, którym na sercu leży rozwój gminy. Każdy jest mile widziany. Spotykamy się 2 lipca o miejscu i godzinie poinformujemy na stronie gminy Strachówka.
wtorek, 7 czerwca 2011
Gminny festyn rodzinny
Obiecałam, że napiszę trochę o festynie. Obiecałam? Komu? Przede wszystkim sobie , choć przecież mam świadomość, że blog jest w cyber przestrzenni i inni ludzie także go czytają. Po to prowadzi się bloga, trochę dla siebie, bardziej, żeby dzielić się sobą z innymi, żeby świat był bardziej przejrzysty.
Decyzję o zorganizowaniu festynu podjęli sami nauczyciele. Przez wiele lat szkoła jako jedyna organizowała tego rodzaju wydarzenia. W innych gminach robią to domy kultury, gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych (jak chociażby w Sadownym), władze przy wysokich nakładach budżetowych. Festyn w Strachówce dla wszystkich mieszkańców zorganizowali nauczyciele i pracownicy Zespołu Szkół przy zerowym budżecie. Większość z nich to nie mieszkańcy naszej gminy. Przez cały tydzień trwały przygotowania, a w niedzielę (choć to dzień wolny od pracy) zostawili swoje rodziny, dzieci, żeby inne dzieci i mieszkańcy naszej gminy mogli fajnie spędzić czas. Od samego rana ustawiali namioty, przygotowywali stoły, stoiska, loterię fantową, całą bogatą gastronomię. A potem przez cały dzień stali w upalnym słońcu, proponując konkursy, organizując zabawy, lub piekąc gofry, hot-dogi, frytki etc. A wszystko z radością i uśmiechem. Po całym dniu musieli jeszcze posprzątać, bo poniedziałek to normalny dzień pracy. Dziękuję radzie rodziców, która przygotowała ciasta, kawę i herbatę.
Muszę powiedzieć jeszcze o grupie uczniów-wolontriuszach, którzy malowali twarze, robili fryzury, pomagali zbierać fanty, a potem je sprzedawali, pompowali balony, pomagali swoim nauczycielom. To bardzo dobre dzieciaki. Jestem z nich dumna, nie mniej niż z mojego fajnego zespołu pracowników. Bez wspólnej pracy nie byłoby gminnego festynu. Bardzo Wam dziękuję.
niedziela, 5 czerwca 2011
Warsztaty w Pasymiu
Muszę zacząć pisać, bo zdarzenie goni zdarzenie i dziś zasłania wczoraj. Po wyjeździe do Sandomierza kolejny tydzień zaczął się bardzo pracowicie. We wtorek w hotelu Novotel, w Warszawie odbywała się ogólnopolska konferencja inaugurująca program „Decydujmy razem”. To niezwykle ważny projekt dla demokracji w Polsce, dla tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Dyskusja panelowa o partycypacji, czyli współuczestnictwie mieszkańców w rządzeniu, tworzeniu przyszłości gminy była bardzo interesująca. Moderował ją Jacek Żakowski dziennikarz Polityki. Brali w niej udział profesorowie, ministrowie, przedstawiciele organizacji pozarządowych. Warsztaty równie ciekawe, choć nie mogłam być do końca, bo odjeżdżał autobus do Olsztyna. W Pasymiu byłam wieczorem. W środę rano zaczynały się trzydniowe warsztaty na temat partycypacyjnego planownia strategicznego. Byłam zmęczona i z trudem zabierałam się do pracy, ale zajęcia były tak ciekawe, że nawet upał nie był zbytnią przeszkodą. Trenerki Ewa i Jola prowadziły warsztaty z taką energią, na tak wysokim poziomie, że uczestniczenie w nich było sama przyjemnością. To był bardzo owocny, niezmarnowany i potrzebny czas.
Trochę się tylko bałam jak nauczyciele poradzą sobie z przygotowaniem festynu. Spisali się na szóstkę, ale o tym już jutro.
Trochę się tylko bałam jak nauczyciele poradzą sobie z przygotowaniem festynu. Spisali się na szóstkę, ale o tym już jutro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)