środa, 19 stycznia 2011

Wróbel o szkole

Józef musiał być wcześniej w domu, ksiądz z Jadowa przybył po kolędzie. Poszłam za Józefa na lekcje religii do klasy III. I taka myśl mi przyszła do głowy, jaka to radość i wyróżnienie być katechetą. Pan Bóg spogląda za zasłony słowa, piosenki, radości, ruchu. Objawia się w prostych rzeczach. Jest blisko, bliżej. A i z dziećmi inna nić porozumienia. Dlaczego tego nie widzę na innych lekcjach, tak trudno Go tam spotkać. Szkoda, wielka szkoda, że nie mogę już prowadzić katechezy, bardzo to lubiłam.

Dziś rano po raz kolejny, zostawiliśmy samochód na nowo wybudowanym parkingu, z tyłu szkoły. Przyjrzałam się terenowi, nowemu ogrodzeniu. Nareszcie zaczyna wyglądać porządnie -pomyślałam - i tą myślą podzieliłam się z panem Krzysztofem, który robił porządki przy magazynku. Jest spokojnie i bezpiecznie - odpowiedział pan Krzysztof - od kiedy jest ogrodzenie. No właśnie, a na poniedziałkowym posiedzeniu komisji oświaty „rzutem na taśmę”, tuż przed wyjściem wójta z sali padło pytanie pani radnej-nauczycielki do wójta „czy z tyłu szkoły będzie furtka”. Zdziwiło mnie to bardzo, bo wydaje mi się, że o takie rzeczy należy pytać dyrektora szkoły. Mimo, że pytanie nie było do mnie odpowiem na nie formułując argumenty. Furtki z tyłu nie będzie ponieważ
1. jest jedno główne wejście od ulicy Kmiecińskiego, dzięki temu łatwiej czuwać nad dziećmi
2. z tyłu szkoły nie gromadzi się starsza młodzież, nie chowa po krzakach, nie pali papierosów
3. młodsze dzieci nie są narażone na zaczepki nieodpowiednich osób, które często spotykały się „odpoczywały” w zaroślach
4. złodzieje nie mają łatwego dostępu do kotłowi i magazynku
5. bezpiecznie (dla dzieci i samochodów) będzie można parkować
6. łatwiej nam kontrolować cały teren
7. z tego przejścia korzystało tylko kilkoro dzieci, które (po jego likwidacji) bez problemu przyzwyczaiły się do nowej drogi chodnikiem przez Strachówkę
Argumenty nie są tylko moje. Zdecydowanie wszyscy nauczyciele i pracownicy administracyjni (szczególnie oni) mówią to samo. Warto posłuchać zdrowego rozsądku. Nie pisałabym o tym (toż to przecież błahostka), ale zdecydowanie lepiej jest nawet o drobiazgach mówić otwarcie niż szeptać po kątach.

Przeczytałam w Magazynie Dyrektora Szkoły „Sedno”świetny artykuł o szkole Jana Wróbla, autora książki „Jak przetrwać w szkole i nie zwariować”. Znany publicysta (teraz pisze w tygodniku „Wprost”), dyrektor społecznego liceum „Bednarska”w Warszawie mówi tak „Wiadomo, że młody człowiek w wieku lat 13, 14, czasem 15, częściej przypomina naszych starszych krewniaków niż rodzaj ludzki. Należy stworzyć mu okazję do refleksji nad sobą samym w formie zajęć psychologicznych, teatrów szkolnych, wszelkich inicjatyw w ramach których robi się różne rzeczy wspólnie. (…) Jeżeli się uruchomi umysł człowieka młodego do analizy własnych zachowań, to nagle pojawia się zainteresowanie relacją z drugim człowiekiem (nauką, światem- dopisek mój). (…) Zyskują po prostu daleko idącą samoświadomość, także świadomość istnienia w grupie. Nauczmy gimnazjalistów podstawowych rzeczy, a niepodstawowych nauczą się później”.
Podpisuję się pod tym obiema rękami. Uczymy rzeczy wielu, niestety nie uczymy rzeczy najważniejszych rozumienia samych siebie i świata, odważnego wypowiadania swoich sądów i ich argumentowania. I mamy ... co mamy, wystarczy się rozejrzeć.

1 komentarz:

  1. 1. Furtka - to oczywista oczywistość realizacja programu "bezpieczna szkoła". Zawsze będą jacyś zwolennicy "furtek od tyłu".

    2. Vide: katecheza wczorajsza w klasie 6 (po rozmowie z wychowawcą). Siedzieli, uczestniczyli w lekcji jak porządni, myślący ludzie. Mogą, są w stanie, potrafią. Warto poświęcić temu przykładowi więcej namysłu.

    3. Być katechetą - także warte przemyśleń i dyskusji w radach (szkolnych, parafialnych...).

    OdpowiedzUsuń