niedziela, 26 sierpnia 2012

Wyjazd z młodzieżą parafii Sulejówek Miłosna do Włoch. Watykan, Sanktuarium w Monterello


Dzień czwarty.  Niedziela. 19 sierpnia

Msza święta w parafii św Jezusa Zbawiciela. Niewiele osób, choć to niedziela. To chyba problem nie tylko polskiego kościoła, że na mszę świętą przychodzi coraz mniej ludzi. Tu 15% parafian w Polsce podobno 30%. Po mszy  jedziemy z włoskimi rodzinami samochodami i busem do najstarszego we Włoszech i jednego z najstarszych w Europie Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Mentorella. To w górach, na wysokości 1300 m npm. Widoki są przepiękne. Szkoda, że nie można tego w  uchwycić okiem aparatu. Krętą, wąską drogą dojeżdżamy na miejsce. Jest pora obiadu więc zaczynamy od pikniku, który przygotowali Włosi. Potem jest czas na spacer, zwiedzanie, śpiewanie.

Historię tego niezwykłego miejsca opowiedział nam ojciec Adam. Sanktuarium prowadzone jest przez Polskie zgromadzenie Zmartwychwstańców. W 2010 roku  obchodziło  1500 lecie chrześcijństwa, ale początki są późniejsze. W pierwszym wieku po Chrystusie, kiedy chrześciajnie byli prześladowani przez Rzym, w okolicznych górach polował na jelenie zasłużony żołnierz rzymski . W pewnym momencie między rogami jelonka ukazła mu światłość? Chrystus? Doznał głębokiego nawrócenia. On i cała jego rodzina poprosiła o chrzest. Żołnierz, jego żona i dzieci  przypłacił to śmiercią. Historia mówi, że zostali na arenie rzuceni na pożarcie lwom, ale głodne zwierzęta tylko lizały im stopy nie robiąc krzywdy. Zginęli w ogniu.  Cesarz Konstantyn Wielki kazał wybudować na tym miejscu małą kaplicę.  W V w po Chrystusie na to miejsce przybył św. Benedykt, założyciel zgromadzenia benedyktynów, patron Europy. Przez dwa lata mieszkał w grocie. Zaczął ze współbraćmi budować kościół. W XII w benedyktyni z nieznanych przyczyn opuścili to miejsce. Przez 100 lat stało zapomniane.

W 1856 r Rzym przekazał je braciom Zmartwychwstańcom, którzy przybyli tu z Paryża, z wielkiej polskiej emigracji po powstaniu listopadowym. Znaleźli się na niej wszyscy polscy wielcy; Norwid, Mickiewicz, Słowacki, Chopin.
To sanktuarium było bardzo bliskie Janowi Pawłowi II. Dwa tygodnie po kąklawe, na którym Karol Wojtyła został papieżem przybył do Mentorelli. Był to pierwszy wyjazd Papieża z Watykanu. Jan Paweł II lubił to miejsce. Często tam odpoczywał. Powstał nawet szlak papieski, droga, którą lubił chodzić.
A wieczorem wieczór pizzy. Najwytrwalsi poszli jeszcze posłuchać koncertu jakiegoś włoskiego zespołu na rynku starego miasta. Reszta poszła spać. Przed nami kolejny, długi, trudny dzień w Watykanie.



Relacja fotograficzna tutaj

Dzień piąty. Poniedziałek.  20 sierpnia

Pobudka 5:30. Jedziemy do Watykanu. Najpierw busem, samochodami do stacji kolejowej do Zapatero, potem pociągiem do Rzymu. Ciasno okropnie, jak w polskich kolejach, wszyscy zmierzają do pracy. Jeszcze miejski autobus linia 40, która dowozi nas do Watyknu. Ulica, zakręt, przejście przez pasy, parę kroków i ...odsłania się widok Bazyliki św. Piotra. Na placu jest jeszcze zupełnie pusto, nie ma turystów i pielgrzymów i może dlatego wrażenie jest niesamowite.  Spieszymy się, bo jesteśmy umówieni na Mszę Świętą przed grobem Jana Pawła II. Ks Michał znika gdzieś w zakrystii, a my klęczymy, siedzimy przed grobem błogosławionego. Grób to tylko miejsce doczesnego spoczynku ciała, symbol, znak, bo przecież tu nie ma śmierci, jest życie i jest w obfitości. Nie rzyszliśmy do zmarłego, przyszliśmy do żyjącego. Kim jest Papież Jan Paweł II dla mnie? Dla nas? Dla Polaków? Jake tę chwilę przeżywają młodzi, którzy nie znali, ani widzieli Papieża - Polaka?  Jak mu powiedzieć to wszystko z czym do Niego przychodzę? Gdyby tak można  było tu zostać i rozmawiać, rozmawiać, rozmwiać. I usłyszeć odpowiedź.
Dochodzi do nas  grupa z Siedlec. Wchodzą księża, rozpoczyna się Msza Święta. Ks. Michał jest wyraźnie przejęty. Jest tyle rzeczy, tyle spraw „do załatwienia”. Tak wiele chciałoby się powiedzieć ,  gdzieś ulatują słowa. Ale czy potrzebne są słowa w przestrzeni świętych obcowania? Ogarniam myślą moje/nasze życie, wszystko i wszystkich. Norwidowską Rzeczpospolitą składam.

Kończy się msza. Ksiądz Roman, który pracuje od wielu lat w Watykanie prowadzi nas do zakrystii. Nie jesteśmy zwykłymi turystami. Przechodzimy do małej salki, w której mamy spotkanie z kardynałem. Nie pamiętam nazwiska, pamiętam serdeczny uśmiech i kolejne świadectwa o Janie Pawle II. Jeszcze w czasie oczekiwania na kardynała ks Roman opowiadał jak to Jan Paweł  II lubił zaskakiwać. Kiedyś wieczorem do domu zakonnego franciszkanów pod Rzymem zadzwonił telefon. Dzwonił ktoś zWatykanu z prośbą, aby ojcowie nalali   jutro trochę więcej wody do zupy, bo będą mieli gościa. Franciszkanin zdziwił się i koniecznie chciał wiedzieć kogo będą gąścić. Nie otrzymał odpowiedzi, ale bracia domyślili się. Oczywiście zaczęły się generalne porządki, zamówiono obiad. Następnego dnia pojawił się Papież bez eskorty, straży. Spędził w klasztorze kilka godzin. Pan Maksimo prowadzi nas dalej, do miejsc, do których nikt nie ma dostępu. Jesteśmy w pracowni mozaikowych obrazów. W ciszy i skupieniu pracują trzy osoby pochylone nad  przepięknymi obrazami. Dobierają maleńkie kawełeczki kamieni z 46 tysięcy odcieni, kolorów.

Wychodzimy do ogrodów watykańskich. Przepiękne miejsca i czas ochłody w licznych fontannach. Jest ponad 40 stopni.
Mocno już zmęczenie przejściami znanymi tylko panu Maksimo  udajemy się na spotknie z przewodnikiem i schodzimy do podziemi. Idziemy rzymską drogą, po której chodzili starożytni Rzymianie, mijając pogańskie piękne groby bogatych Rzymian.Zachowały się w tak dobrym stanie dzięki Cesarzowi Konstantynowi, który kazał ściąć wierzchołek góry i zasypał tę część miasta,  a na powstałym płaskim terenie   wybudował pierwszą bazylikę. Mijamy grobowce, w których znajdują się szczątki mieszkańców Rzymu sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Na niektórych z nich są napisy świadczące o tym, że tam zostali pochowani również chrześcijanie. Ale to jest już drugi, trzeci wiek. Zmierzamy do grobu świętego Piotra. Nie zobaczymy całości, bo tam nie da się wejść, zobaczymy fragment jednej ze ścian.
Przez całe wieki w świadomości chrześcijan było, że bazylika św Piotra została pobudowana na jego grobie. Nikt jednak tego nie sprawdził, czy rzeczywiście ten grób istnieje. Dopiero w 1939 roku papież Pius XII kazał kopać pod bazyliką, aby to sprawdzić. Odkopano nie tylko grób św. Piotra, ale ulice i grobowce z czasów przed i tuż po Chrystusie, kiedy chrześcijan była tylko nieliczna garstka. Jaka moc w niej była, jakie świadectwo życia i śmierci, że narodził się Kościół.

Pan Maksimo poprowadził  nas dalej  do miejsca, gdzie nikt nie wchodzi. Pokazuje nam  drewniany projekt bazyliki zrobiony w XVI w.  Wchodzimy na kopułę. Na wąskich schodach pnących siędo góry umieramy ze zmęczenia, ale widok Rzymu  z wysoka jest nagrodą za trud.  Mosty na Tybrze, ogrody watykańskie, koloseum, pałace, plac św. Piotra. Blisko stąd do nieba.
Schodzimy na dół do bazyliki. Widok jest oszałamiający. Jak powiedziała jedna z dziewczyn przytłaczający. Właściwie nie wiadomo na co patrzeć. Moją uwagę przyciąga czarny baldachim i główny ołtarz. Mogłabym tak stać i patrzeć, i patrzeć, i patrzeć. I to samo patrzenie bez słów i myśli pewnie było już modlitwą.




Relacja fotograficzna tutaj

Dzień szósty. Wtorek  21 sierpnia

Dzień okazał się tak ciężki, że nie sposób tego opisać, ale po kolei. Pobutka 5:30 szybki prysznic i po dwudziestu minutach jesteśmy już na dole, gdzie czekają samochody i bus, które zawożą nas na stację kolejową. Jest ciasno, ale droga mija w miarę szybko. Potem jeszcze dwie stacje metra i jesteśmy przy Koloseum. Jest przed ósmą, za chwilę ma przyjść przewodnik i oprowadzić nas po Rzymie. Mija pierwsze pięć minut, potem kolejne i jeszcze kilknaście. Z Każdą nstępną czuję  jak stopy palą mnie żywym ogniem, a nogi odmawiają posłuszeństwa, a przecież to dopiero początek dnia. Młodzież też ma nietęgie miny. Najmłodsze uczestniczki najchętniej położyłby się do łóżka. Po  półgodzinnym oczekiwaniu przychodzą chłopak i dziewczyna, przewodnicy dzisiejszej wędrówki. Przemierzamy kolejne ulice zatrzymując się przy starożytnych posągach, pałacach, placach, fontannach. Jest tego taki ogrom, że trudno zapamiętać kolejne nazwy, imiona, zdarzenia. Patrząc na grupę, widzę jak każdy szuka tyko sposobności i miejsca aby usiąść. Gdy żar z nieba leje się niemiłosiernie najprzyjemniej  jest przy fontannach i nad brzegiem Tybru. Idziemy, a właściwie powłóczymy nogami tylko siłą woli. Byle dojść do pizzeri zjeść i wypić łyk mrożonej wody. Trzeba to zrobić szybko, bo przy bazylice czeka na nas pan Maksimo, który wprowadzi nas poza kolejką do Muzeum Watykańskiego.

Przewodniczka wręcza nam urządzenia odbiorcze i słuchawki i rusza w drogę nie zważając na nasze zmęczenie. Przed nami trzy wielkie galerie fresków, arrasów, a na koniec Kaplica Sykstyńska, gdzie odbywa się konklawe. W potwornym tłumie gubi się nam jedna z dziewczyn. Na szczęście po niedługim czasie odnajduje się. Możemy wracać.
Udaje nam się usiąść w autobusie i pociągu, co daje choć na chwilę ulgę zmęczonym nogom.

Po powrocie mamy tylko chwilkę na prysznic i idziemy na kolację do gościnnej prafii. Byłam zdziwiona widząc stoły pod gołym niebem i Włochów z całymi rodzinami. Przygotowali kolację i przyszli, aby z nami, ze sobą posiedzieć. To bardzo piękny obraz, czym i jaka powinna być parafia. Zbieraliśmy się już na nocleg, kiedy poproszono nas do jednej z sal. Pan Maksimo chciał pokazać nam coś jeszcze. Były to zdjęcia z pogrzebu i beatyfikacji Jana Pawła II. Nie te, które widzieliśmy choćby w telewizji, ale z budowy grobu,  potem przeniesienia trumny do bazyliki. Wszystko działo się w wielkiej tajemnicy, pod osłoną nocy. Pan Maksimo  odsłaniał obraz błogosławionego Jana Pawła II. Opowiedział kilka historyjek z pracy i spotkań z Papieżem.  „Zaraz po wyborze na stolicę apostolską Jana Pawła II byłem rano w bazylice – opowiadał pan Maksimo - nagle słyszę kroki i pukanie w drzwi. Zdziwiłem się kto tak wcześnie chodzi po bazylice. Otwieram drzwi, a przede mną stoi Papież.  który wybrał się na spacer i poznawanie nowych miejsc”.
Kiedyś specjalnymi miotłami sprzątali korytarz. Niespodziewanie zjawił się JP II i zapytał, czy on też mógłby spróbować. Kiedy wymachiwał miotłą z przyległych pomieszczeń i schodów dobiegł  hałas. To zaniepokojona straż papieska poszukiwała „uciekiniera”. „Przyłapany” na zamiataniu odchodząc Jan Paweł II powiedział „jeśli ktoś wam powie, że  jest kurz powiedzcie, że to Papież źle posprzątał”.
Pan Maksimo przygotował także, dla każdego, koperty ze zdjęciem zdejmowania płyty z grobu Papieża (kiedy przenosili trumnę do bazyliki) i kwałek płyty, którą była zabezpieczona.
To było niezwykłe świadectwo tak bliskiego życia obok błogosławionego. Czułam ogromną potrzebę podziękowania za nie. I choć głos uwiązł mi w gardle, odważyłam się i równie wzruszona podziękowałam. To świadectwo było najpiękniejszym momentem dnia, który skończył się o północy.




Relacja fotograficzna tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz